Autor Wątek: Walka XXIX: Link VS Riku  (Przeczytany 1474 razy)

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
Walka XXIX: Link VS Riku
« dnia: Marca 18, 2007, 06:12:31 pm »
Wzburzone morskie fale, zalewające ostatnie budynki cywilizacji, istniejącej na tym padole. Trzaskające pioruny, katastrofa kosztująca niezliczone ludzkie ofiary. Krzyki biegnących postaci przeszywające powietrze jak brzytwa, próbujące ocalić swoje marne istnienie, niestety ich los jest już przesądzony. Chaos, który raz rozpędzony nie może być już zatrzymany. Jednak w jednym ułamku sekundy chmury spowolniły swój bieg i wszystko wokół zamarło, aż zatrzymało się na wielki. Dwa oślepiające słupy światła wbiły się w dach jednego z nienaruszonych jeszcze wieżowców. Postacie stały przez chwilę przyglądając się sobie. Zakapturzona postać w czarnym stroju stała nieruchomo wpatrując się w swojego przeciwnika znajdującego się na przeciwko niego. Był nim elf o blond włosach, w zielonej tunice z tarczą w ręku. Link nie zastanawiał się długo i sięgnął po swój miecz.
- Nie ma innego wyjścia ? - zapytał czarny.
- By ocalić nasze marzenia ... nie. - odpowiedział krótko i skierował ostrze miecza w jego stronę.
- Niech tak będzie. - w ręku chłopca zebrała się czarna energia.
Iskrząc fioletowymi wyładowaniami złączyła się w materialny przedmiot. Chłopak dzierżył teraz w ręce coś na podobieństwo czarnego klucza. Elf ruszył na niego pierwszy zadając cios mieczem, Riku zablokował go, broń zwarła się w uścisku. Przez chwilę siłowali się ze sobą, jednak chłopak odtrącił miecz elfa odskakując w tył. Lecąc jeszcze w powietrzu wystrzelił w jego kierunku kilka pocisków, przypominających małe, czarne dziury. Link zręcznie wszystkie ominął i już po chwili był przy nim. Gdy tylko czarny dotknął ziemi, elf zamachnął się na niego przecinając go w pół. Wielkie zdziwienie wymalowało się na jego twarzy, gdy to, czym natrafił na miecz okazało się tylko czarnym cieniem, rozpływającym się w tej chwili w powietrzu.
- Tu jestem. - usłyszał za sobą głos.
Elf obrócił się szybko i widząc nadchodzący cios w ostatniej chwili obronił się tarczą. Keyblade ześliznął się po niej uderzając o podłogę, roznosząc przy tym strumień malowniczych iskier. Riku zacisnął zęby i spróbował ciąć z dołu po ukosie, niestety znów trafił na gardę. Spróbował po raz kolejny, tym razem z obrotu, ale elf wiąż się bronił tarczą, na której było widać już wyraźne ślady po ciosach keyblade'a. Riku właśnie miał zrobić kolejny zamach. Link czekał na taką chwilę, gdy czarny znów się odsłoni. Odbił keyblade i pchnął miecz w bok chłopaka. Riku zdążył odkręcić się na bok, uderzając kluczem o tarczę.
- To bez sensu - pomyślał zatrzymując się kawałek od elfa, stając na równe nogi - wciąż się chowa za tą tarczą, gdyby tylko udało mi się ... - po chwili na jego twarzy wykwitł podstępny uśmieszek.
Czarny wyciągnął rękę w stronę swojego przeciwnika, energia zebrała się w niej tworząc drobne wyładowania na dłoni. Po chwili znów wystrzelił w kierunku elfa kilka pocisków. Wiedział , że na pewno je obroni i na to właśnie czekał. Elf zasłonił się tarczą jak na życzenie, kilka pocisków udało mu się ominąć, jednak nie podejrzewał, że to może być podstęp. W tym samym momencie Riku rzucił w niego keyblade'm. Miecz śmigał w kierunku przeciwnika z zawrotną prędkością , elf zauważył go w ostatniej chwili. Nie miał już czasu na sparowanie ciosu, pozostała mu tylko obrona. Keyblade jak bumerang odbił się od tarczy zostawiając na niej małe pęknięcie i wrócił do pędzącego właściciela. Link dopiero teraz zdał sobie sprawę z podstępu, w tej samej chwili czarny już na niego nacierał. Riku uderzył po raz kolejny w tarczę przebijając ją na wylot, na szczęście elfa, nie przebił ręki, choć odłamki tarczy lekko ją zraniły, niestety keyblade utknął. Chłopak próbował wbić go głębiej, Link jednak pozbawił go tego pomysłu wyszarpując mu broń z ręki. Przeciwnik elfa został zmuszony do wycofania się, poza tym stał teraz bezbronny. Elf miał chwilę na przyjrzenie się tarczy. Dziurawa i z wbitym w pół keyblade'm była bezużyteczna. Jednym ruchem wyciągnął broń przeciwnika z tarczy, lub raczej z tego co z niej zostało, po czym odpiął ją od ręki. Będzie musiał sobie poradzić bez niej. Riku uśmiechnął się do siebie, jego pułapka zadziałała. Chłopak rozwarł wyciągniętą dłoń, w sekundę broń powróciła do właściciela. Nie czekając na reakcję przeciwnika zaczął biec w jego kierunku robiąc zamach, elf zrobił to samo. Ich bronie znów zwarły się w uścisku. Zaczęli się siłować, żaden nie chciał dać za wygraną, iskry sypały się na lewo i prawo pod siłą tarcia oręża. Elf zaczął napierać, napinając mięśnie i wykrzesając z siebie ostatnie siły. Riku bardzo to odczuł, wiedział, że długo tego nie wytrzyma, stracił zbyt dużo energii na atak by teraz wytrzymać obronę na dłuższy czas, spróbował się wycofać. Gdy elf tylko poczuł, że ten przestaje napierać, odepchnął czarnego zacinając go przy okazji czubkiem ostrza. Riku zrobił salto i zatrzymał się, przykucając kilka metrów dalej. Kaptur spadł mu z głowy ukazując białe długie włosy i wściekłe zielone oczy skierowane teraz na elfa. Po chwili wstał ścierając spływająca krew z zaciętego policzka. Chłopak czuł, że słabnie z każdym atakiem, musiał to zakończyć tu i teraz. Ścisnął mocniej rękojeść keyblade i ponownie ruszył na elfa. Nie musiał długo czekać na odpowiedź przeciwnika. Link ciął z góry, to dało chłopakowi możliwość na wybicie broni przeciwnika z ręki, która poszybowała daleko w górę, zrobiła kilka salt w powietrzu i wbiła się w beton. Moment nieuwagi, przebłysk świadomości tego co się stało. Elf stał nieruchomo dysząc ciężko, z jego brzucha wystawał teraz keyblade. Jednak stało się coś czego czarny nie przewidział, elf ostatkami sił złapał trzonek broni przeciwnika i zaczął na niego napierać. Riku próbował powstrzymać elfa wbijając broń głębiej, jednak na próżno, przeciwnik był od niego silniejszy. Link dopchnął czarnego do krawędzi i wyrywając keyblade z trzewi uderzył wolną ręką w splot przeciwnika. Riku nie mógł złapać oddechu, czuł jak ból przechodzi po całym jego ciele. Ostatkiem sił elf wypchnął Riku barkiem poza dach. Czarny nawet nie próbował się ratować, pikując w dół był pewny, że poniósł całkowitą klęskę. Link opadł ciężko na kolana, żył, ale czuł, że z każdą chwilą, z każdym oddechem traci siły, głęboka rana dawała o sobie teraz znać, obficie krwawiąc. Chmury zaczęły delikatnie płynąć swoim torem, morze znów śpiewało swoją zabójczą pieśń, w jednej chwili błysk nikłego światła zabrał elfa daleko stąd, daleko od niekończącej się katastrofy.
« Ostatnia zmiana: Marca 18, 2007, 07:02:26 pm wysłana przez Tantalus »

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Odp: Walka XXIX: Link VS Riku
« Odpowiedź #1 dnia: Marca 18, 2007, 10:49:36 pm »
   Mrok rozciągał się we wszystkich kierunkach. Jednak nie była to zwyczajna ciemność, raczej coś co przypominało żywy organizm, pulsujący własnym rytmem. To miejsce nie miało prawa bytu, a jednak istniało gdzieś na pograniczu rzeczywistości – i będzie ciągnąć swoją egzystencję, dopóki znajdzie się chociaż jedno serce wypełnione mrokiem.
   Gdyby ktoś znalazł się w tym Korytarzu Ciemności, łączącym różnorodne światy, na pewno byłby zadziwiony, jeśli nie przerażony dziwnością tego miejsca. Jednak istoty które zazwyczaj podążały ścieżkami ciemności nie zwracały uwagi na takie detale. Kierowały się instynktem, a jedynym pragnieniem ich bezsensownego życia było pochłonięcie jak największej ilości serc.
   W mroku błyszczały setki żółtych punkcików, poruszających się w pozornym bezładzie. Stada czarnych, pokracznych stworzeń posuwały się naprzód, wabione zapachem kolejnej ofiary. Niewiadomo skąd pomiędzy szeregami Heartless znalazł się młody chłopak. Biegł ile sił w nogach, a echo jego kroków – jakkolwiek dziwne mogłoby się to wydawać -  mąciło przerażającą ciszę tego miejsca. Miał na sobie czarny, zapinany na zamek płaszcz z kapturem luźno opadającym na plecy. Jego niebieskawe włosy unosiły się w rytm jego kroków, a palce zaciskały się na rękojeści dziwnego miecza – wykonanego na wzór błoniastego skrzydła.
   Nie wiedzieć czemu chłopak miał wrażenie, ze te dziwne stworzenia nie zaatakują go. W normalnych okolicznościach rzuciłby się na nie i z całą mocą zaczął dziesiątkować ich szeregi. Jednak dzisiaj było inaczej. Jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mu, że Heartless będą jego sprzymierzeńcami w następnej walce. Jak za dawnych czasów
   Riku uśmiechnął się, sam nie wiedział czemu. Wyrzucił przed siebie lewą rękę i wykonując krótki gest palcami, otworzył wrota ciemności.

   Elf, o długich blond włosach, odziany w zieloną tunikę, ściskał nerwowo rękojeść swojego miecza w dłoni. Ustawił broń w pozycji bojowej i rozejrzał się dookoła. Miejsca, w którym się znajdował nie można było nawet nazwać pomieszczeniem. Była to raczej ciągnąca się w nieskończoność przestrzeń, w całości wypełniona bielą – zupełnie tak jakby w tym skrawku rzeczywistości nie istniało nic poza nią.
   Jednak w tym momencie Link nie miał czasu na kontemplowanie absurdalności miejsca, w którym się znalazł. Jego uwagę przykuwało coś innego – wianuszek dziwie kołyszących się białych stworzeń, który szczelnie go otaczał. Kropla potu spłynęła po skroni elfa – tych potworów mogły być setki, nawet tysiące. Ale na co czekały? Przecież mogły bez problemu rozszarpać go na strzępy, dlaczego tego nie zrobiły?
   Z szeregu wysunęła się jedna z sylwetek i ostrożnie zbliżyła się do elfa. Nobody odpiął zamek, znajdujący się w miejscu ust, tworząc absurdalną parodię uśmiechu. Mimo, że z „ust” kreatury nie wydobył się nawet najcichszy dźwięk, ani jedno słowo, w umyśle Linka pojawił się czytelny komunikat.
 „Sojusznicy?” – pomyślał elf, unosząc lekko brew do góry. Nie wiedzieć czemu czuł, że może zaufać tym dziwnym stworzeniom.... przynajmniej na razie.
   Zanim zdążył skupić myśli na czymś konkretnym, biel obok niego wykrzywiła się w karykaturalny sposób i rozstąpiła, tworząc coś na kształt przejścia.

   Głośny huk rozdarł powietrze i pewnie spłoszyłby ptaki z pobliskich drzew, gdyby nie fakt że tutaj nic nie żyło. Monstrualnych rozmiarów czarna dłoń, jednym silnym uderzeniem przygniotła do podłoża kilka białych sylwetek, wyzwalając przy tym niewielki wstrząs sejsmiczny.
Gigantyczny Heartless, rozłożył triumfalnie ręce i wypiął czarną klatkę piersiową, której sporą część zajmowała dziura w kształcie serca. Zanim jednak czarna parodia włosów zdążyła opaść i przysłonić dwa świecące punkty, masywna biała pięść z zadziwiającą prędkością zmiażdżyła mroczną twarz. Siła uderzenia posłała giganta kilkanaście metrów w tył, a kiedy tylko upadł, na jego bezwładne ciało rzuciły się dziesiątki wijących się białych stworzeń.
Falista linia poniżej oczu wielkiego Nobody wykrzywiła się. Jednak jego triumf nie trwał długo. Potężna eksplozja mrocznej energii rozerwała jego głowę na strzępy, rozrzucając białe tkanki w promieniu kilkudziesięciu metrów. Potężne ciało zwaliło się na ziemię, przygniatając nacierające na siebie białe i czarne postacie.
Z uniesionej w górę dłoni Riku wciąż unosił się czarny dym. Na jego twarzy pojawił się uśmiech dziwnej satysfakcji – wyglądało na to, że nie wyszedł z wprawy w posługiwaniu się siłą ciemności. Chłopak chwycił pewniej swój miecz i okręcając się w piruecie, rozciął trójkę nadbiegających wrogów. Wyskoczył w górę i wyrzucając dłoń przed siebie, uwolnił kolejną ciemną kulę energii. Pocisk poszybował w dół, uderzając w jednego z Nobody. Po wybuchu, z przeciwnika nie pozostał nawet skrawek białego materiału.
Ziemia zatrzęsła się, a w ziemię obok Riku wbiła się pięść innego czarnego giganta. Zaczęły wypływać z niej czarne macki, które wijącymi ruchami splatały się ze sobą. Mrok zaczął poruszać się coraz szybciej, już po chwili tworząc coś na kształt wiru ciemności w którym ułamek sekundy później błysnęły dziesiątki złotawych punkcików. Nowa grupa Heartless wyłoniła się z czarnej otchłani, by już za chwilę rzucić się do walki z białymi sylwetkami.
Olbrzym wyciągnął rękę z ziemi i ostrożnie chwycił Riku, uważając żeby niczego mu nie połamać. Podniósł go w górę i położył sobie na ramieniu. Chłopak oparł się o czarną głowę Heartless’a, a na jego twarzy ponownie zagościł dziwny uśmiech. Z tej wysokości miał doskonały widok na całe pole bitwy. Doskonale widział czarne postacie swoich sprzymierzeńców, rozszarpywane pazurami i dziwnymi broniami Nobody. Jednak Heartless nie pozostawali dłużni. Stworzenia całymi stadami rzucały się na wrogów, zalewając ich mrokiem.
W odległości kilkudziesięciu metrów stał gigantyczny Nobody, zajmujący się sianiem spustoszenia na szeroką skalę. Na ramieniu bestii stał Link, gestami ręki wydając jej komendy.
Dojrzeli się jednocześnie – dwie niewielkie postacie, stojące na ramionach kolosów. Kiedy Riku uniósł dłoń, żeby wskazać Heartless kierunek ataku, Link zrobił to samo. Dwie masywne sylwetki natarły na siebie, przy każdym kroku powodując małe trzęsienie ziemi. Obydwaj wrogowie w tym samym momencie odchylili muskularne ręce do tyłu i zaatakowali, wkładając całą siłę w jedno uderzenie. Trafili – obydwaj... Dwie pięści równocześnie uderzyły w twarze, zniekształcając je. Zanim jednak monstrualna siła odrzuciła gigantów na trudną do wyobrażenia odległość, Riku odbił się od ramienia Heartless’a i poszybował przed siebie. Link zrobił to samo.
Ich bronie spotkały się dokładnie w momencie, w którym ciała gigantów z głuchym łoskotem oderwały się od ziemi. Przeciwnicy oderwali się od siebie, i zaatakowali ponownie, odbijając się chyba tylko i wyłącznie od powietrza. Kiedy wymienili jeszcze dwa ciosy, krzesząc snopy iskier, wydawało się, że czas jest nienaturalnie spowolniony, a jakaś siła wyższa na chwilę wyłączyła grawitację. Ich upadek na ziemię trwał zaledwie kilka sekund, jednak dla Riku i Linka wydawał się wiecznością wypełnioną tylko metalicznym odgłosem uderzających o siebie mieczy
Upadli – nie, to złe słowo. W końcu dotknęli ziemi z lekkością taką, z jaką dotyka się podłoża po skoku z pierwszego piętra. Riku dyszał ciężko słaniając się na nogach. W jego lewe ramię wbity był prosty, jednoręczny miecz. Jednak na twarzy chłopaka wykwitł mimowolny uśmiech – jego przeciwnik leżał bez życia, przybity do gleby czarnym ostrzem. Riku wyjąc z bólu wyciągnął miecz ze swego ramienia i odrzucił go na bok. Podszedł do martwego ciała elfa i bez żadnych niepotrzebnych formalności wyjął z niego swoją broń.
   Wszystko zamarło, a powietrze wypełniła nienaturalna cisza. Stworzenia, które jeszcze przed chwilą rozdzierały się nawzajem, teraz stały bez ruchu wpatrzone w postać chłopaka w czarnym płaszczu. Chłopak wyczuł, że to koniec sojuszu, ale z niewiadomych względów to tylko go rozbawiło.
 - No dalej! Pokażcie na co was stać – krzyknął chwytając swój miecz przy głowie, zanim zalała go biało czarna fala.
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!