Autor Wątek: Walka XXIII: Kuja VS Crono  (Przeczytany 1376 razy)

Offline The_Reaver

  • Heartless Engineer
  • Redaktor
  • *********
  • Wiadomości: 2086
  • Dark Keyblade Master
    • Zobacz profil
Walka XXIII: Kuja VS Crono
« dnia: Lutego 25, 2007, 10:42:56 am »
Treno jak zawsze zakrywała wieczna noc, ale miasto nigdy nie śpi. Największym zainteresowaniem w mieście cieszył się dom aukcyjny. Z zewnątrz wyglądał jak średniej wielkości pałac, ze strażnikami co chwilę zmieniającymi wartę przy drzwiach, ale w środku toczyła się prawdziwa bitwa na pieniądze. Wchodząc do środka, na pierwszym planie, w kilku równych rzędach, stały krzesła, których większość była pozajmowana przez bogatą szlachtę. Na dalej było podwyższenie, na którym stał licytator. Przed nim był niewielki stolik, na którym było postawione ozdobione klejnotami lustro.
   Licytacja wystawionego skarbu właśnie dobiegła końca, gdy drzwi wejściowe nagle otworzyły się, a do środka wszedł młody chłopak. Kilku jego mościów przez chwilę obserwowało przybysza, który nie wyglądał na szlachcica, a rzadkością jest, by aukcję odwiedzał ktoś z niższych sfer. Był ubrany w prostą zieloną tunikę i zwykłe niebieskie spodnie, a do pasa miał przypiętą katanę. Jego rude, spiczasto uczesane włosy, stały dęba dzięki obwiązanej wokół czoła białej opasce. Patrzące w jego stronę zaciekawione oczy po chwili odwróciły się w kierunku marszanda, a Crono usiadł w ostatnim rzędzie. Na stoliku tym razem stała niewielkich rozmiarów czarna kula.
- Ostatnim w dzisiejszej aukcji przedmiotem – zaczął prowadzący – jest kula Czarnej Materii. Cena wywoławcza, 2000 Gil.
Licytacja nabierała powoli rozpędu. Kilku ludzi próbowało nerwowo przekrzykiwać się nawzajem, rzucając co raz wyższe ceny. Zanim ktoś zdołał zaproponować nową cenę, licytator z pięć razy powiedział wcześniejszą z nieziemsko wielką prędkością. Ale Crono nie przyszedł tu licytować. Rozglądał się po całym pomieszczeniu. Kamienne ściany były ozdobione czerwonymi kotarami, zaś piętro wyżej znajdowały się balkony, z których można było spokojnie obserwować przebieg aukcji. Właśnie tam Crono ujrzał postać, która najwyraźniej obserwuje jego. Z miejsca gdzie się znajdował, trudno było dokładnie obejrzeć tą osobę, ale po twarzy i ubiorze można rzec, iż jest to piękna kobieta. Szybko jednak wrócił do przebiegu aukcji, która wyraźnie zwolniła, zamieniając się w pojedynek dwóch szlachciców.
- 205000 gil – rzucił znajdujący się po lewej stronie w pierwszym rzędzie jego mość. W jego głosie wyraźnie można było wyczuć gniew.
- 206000 gil – rzucił pan siedzący dwa rzędy za swym przeciwnikiem. Był zdecydowanie spokojniejszy od swego nerwowego rywala.
- 220000 gil. Przestałbyś Raktonie podbijać cenę o marny tysiąc i rzuciłbyś jakąś konkretną kwotę.
- Po co, mój drogi lordzie Kiskornie, mam marnować pieniądze, skoro wiem, że i tak wygram. 221000 gil – Wyraźnie akcentował ostatnią cyfrę, co doprowadzało Kiskorna do jeszcze większego szału.
- Na co ci zresztą ta kula. Nikt w twej rodzinie nie jest ani rycerzem, ani magiem. 245000 gil
- Nie musisz być wojownikiem, by posiadać tak rzadki przedmiot jak kulę czarnej materii. 246000 gil.
Kiskorn zaniemówił, zaś prowadzący zaczął powoli odliczać. Nie robił już tego z prędkością, która odbierałaby oddech zwykłemu człowiekowi.
- 246000 po raz pierwszy, 246000 po raz drugi i 246000 po ra...
- 300000 gil – przerwał Kiskorn – moje ostatnie słowo
- ... heh 301000 gil – rzucił Rakton
- AAAAAAAARRRGHHH – Kiskorn wstał, po czym zaczął iść w kierunku wyjścia, po drodze mijając swego przeciwnika. Początkowo Crono, i prawdopodobnie paru innych osób, myślał, że nerwus rzuci się na Raktona, jednak lord w porę się opamiętał. Otwierając drzwi wyjściowe zrobił to tak mocno, iż prawie nie wyrwał je z framugi. Po chwili milczenia licytator zaczął odliczanie, które raczej było już tylko formalnością.
- 301000 po raz pierwszy, 301000 po raz drugi i 301000 po raz trzeci. Sprzedane lordowi Raktonowi. – prowadzący westchnął. Tak zażartej licytacji rzadko miał okazję prowadzić - To wszystko na dzisiaj. Zwycięzców zapraszam za kulisy, zaś resztę państwa zapraszam ponownie jutro.
To powiedziawszy, ukłonił się, po czym udał się za kulisy, biorąc ze sobą Czarną Materię. Także i biorący udział w aukcji zaczęli wstawać z krzeseł. Część poszła się za kulisy, łącznie z lordem Raktonem, zaś większość udała się w kierunku wciąż otwartego wyjścia. Jednak Crono siedział dalej. Gdy wszyscy opuścili pomieszczenie, spojrzał na piętro, gdzie ujrzał kobietę, ale nikogo tam nie było.
- Witam w moim domu aukcyjnym
Crono natychmiast wstał, przewracając za sobą krzesło. Na podwyższeniu stała postać, którą wcześniej widział na balkonie. Nosiła na sobie lekkie ubranie, odsłaniające brzuch. Miała długie, fioletowe włosy. Jednak był to mężczyzna, choć przez jego piękną twarz i ubiór, można łatwo pomylić go z kobietą.
- Nazywam się Kuja i jestem właścicielem tego domu. Nie sądzę, żebyś przybył tu w celu postawienia czegoś na aukcji, chociaż – Kuja spojrzał w kierunku przypiętej do pasa Crono katany – ten twój mieczyk można by wycenić na jakieś, hmmm, 10000 gil.
Crono instynktownie wyjął swą broń, przyjmując pozycję do obrony. Ostrze jego katany mieniło się w kolorach tęczy.
- Fiu fiu. Po dokładniejszych oględzinach, cena twej broni z pewnością podskoczyłaby powyżej 100000 gil. Ale jak wcześniej powiedziałem, nie jesteś tutaj by cokolwiek dawać na aukcję. Tak czy siak, czekałem na ciebie Crono. Czekałem żeby cię – na jego prawej dłoni zaczęły pojawiać się pojedyncze iskierki, formując niewielką kulę ognia – ZABIĆ.
Kuja rzucił swój płonącą sferę w kierunku Crono, jednak jej cel zdążył uskoczyć, trafiając w przewrócone krzesło, rozpadło się na części pierwsze. Młodzieniec zaczął biec w kierunku przeciwnika, unikając kolejnych pocisków, które trafiały to raz w ścianę, raz w krzesła. W końcu wbiegł na podwyższenie, gdzie stał jego przeciwnik, jednak zanim zdołał zaatakować go, Kuja wyciągnął w kierunku Crono rękę, z której buchnęła lodowata chmura, zamrażająca swój cel. Rudzielec nie mógł się ruszyć.
- Zimno ci? – drwił z przeciwnika mag, celując w niego ognistą kulą – To może się ogrzej.
Uderzenie posłało młodzieńca na jeszcze stojący rząd krzeseł, które rozpadły się pod jego ciężarem. Mógł ponownie się ruszać, by w ostatniej chwili uniknąć wysłanych przez bishonena pocisków. Szybko powrócił na nogi, po czym chwycił najbliższe krzesło, a następnie cisnął je w kierunku przeciwnika. Kuja jednym zaklęciem roztrzaskał je na drzazgi, jednak nie miał czasu na przygotowanie kolejnego czaru, by zatrzymać biegnącego w jego stronę wroga, gotowego zadać cięcie od dołu. W ostatniej chwili mag odskoczył do tyłu, ale koniec ostrza zdołał drasnąć o policzek, pozostawiając płytką, ale lekko krwawiącą ranę. Kuja utworzył w obydwu rękach ogniste kule, które cisnął na przeciwnika. Siła uderzenia posłała Crono w kierunku drzwi, przez które przebił się, tworząc w nich dziurę, po czym uderzył plecami o kamienną drogę, zatrzymując się na skraju przepaści. Niestety przy okazji zgubił swoją katanę. Crono szybko wstał, patrząc w kierunku Kuji, przechodzącego przez utworzoną we wrotach dziurę. Trzymał się za zraniony policzek, po czym spojrzał na swą, pobrudzoną własną krwią, dłoń.
- HAHAHAHAHAHA. Zraniłeś mnie. Nie sądziłem, że jesteś do tego zdolny – Kuja spojrzał na swego przeciwnika, po czym zaczął się rozglądał się po okolicy – ale gdzie twoja broń. Pewnie wpadła do kanałów. Cóż, chyba to koniec walki. – w rękach ponownie pojawiły się ogniste kule – Wolisz być średnio, czy mocno przysmażony?
Ale Crono miał jeszcze jeden as w rękawie. Uniósł swoje ręce nad głową, wypowiadając pod nosem jakieś zaklęcie. Wokół Kuji utworzyła się sfera. Zanim zdążył zorientować, co się dzieje, był zamknięty w okrągłym więzieniu, które uniemożliwiało rzucanie zaklęć, a tym bardziej ucieczkę. Czuł, jak przez niego przechodzi niewielka fala prądu, która, razem z rozrostem kuli, zwiększała swe napięcie. Nie mógł uwierzyć, że zostanie pokonany przez takiego prostaka. Czuł coraz większy ból i jeszcze większy gniew. Nagle jego ciało zostało objęte przez oślepiające światło, które po chwili rozproszyło się, niszcząc piorunową sferę. Pod wpływem tego światła, wygląd Kuji się zmienił. Jego ubranie było potargane, w miejscu, gdzie plecy traciły swą szlachetną nazwę, wyrósł mu czerwony ogon, a jego włosy miały teraz barwę ognia. Jednak wejście w Trans nie zregenerowało jego sił. Lewitował nad ziemią, ciężko dysząc.
- Nie możliwe żebyś był aż tak potężny. Nie pozwolę, żeby taki prostak jak ty mnie tak łatwo pokonał. Jeśli więc mam zginąć, to zginiesz razem ze mną – mag skulił się, gromadząc ostatki swych sił – poczuj mą pełną moc.
Zgromadzona energia wystrzeliła w kierunku nieba, by po chwili eksplodować, zrzucając na Crono i Kuję deszcz pocisków, przybijając obydwu do podłoża. Bombardowanie trwało krótko, ale też wystarczająco długo, by zmienić cokolwiek w polu rażenia w zwłoki. Crono i Kuja, który powrócił do poprzedniego wyglądu, leżeli na ziemi nieprzytomni. Po chwili, pobiegło do nich dwóch ludzi, którzy zaczęli sprawdzać ich funkcje życiowe. W końcu jeden z nich zawołał do znajdującego się nieopodal tłumu gapiów.
- Jeszcze żyją. Niech ktoś sprowadzi białego maga.
« Ostatnia zmiana: Lutego 25, 2007, 11:42:59 pm wysłana przez Tantalus »
I'm in Space!

Offline Ignatius Fireblade

  • Berserker
  • ***
  • Wiadomości: 214
  • Ten, który bywa
    • Zobacz profil
Odp: Walka XXIII: Kuja vs Crono
« Odpowiedź #1 dnia: Lutego 25, 2007, 01:36:38 pm »

   Okolicą wstrząsnęły wybuchy, gdy kilkanaście rakiet uderzyło o ziemię, niszcząc zabudowania, krusząc asfalt i rozszarpując od dawna martwe marzenia. Dwie potężne, mechaniczne bestie zwarły się w uścisku, zmagając ze sobą. Beton pękał pod naporem ich ciężaru, resztki szyb w oknach pękały. To miasto już dawno było pozbawione mieszkańców. Zniszczone, wyglądało jak szczerbata szczęka, którą ktoś znalazł na śmietniku. Szare budynki, sterczały do góry, czekając na chwilę, gdy ktoś je zniszczy, trupy ludzi, którzy chcieli pozostać w domach już dawno się rozłożyły. Szare niebo, zostało zasnute pyłem, który nie przepuszczał ani jednego promyka słońca. Miejsce opuszczone zarówno przez żyjących, jak i bóstwa. Pozostały tu jedynie dwie, jednoosobowe armie. Mechy walczyły w imię dobra ludzkości, każdy o własny jej wycinek. Były bliźniaczo podobne do siebie, różniły je jedynie barwy.
Antropomorficzne sylwetki, zwieńczone kokpitami w kształcie głów. Piloci, będący duszami przerażająco ludzkich bestii, nadawali im ruch i cel, siedząc tam, gdzie powinien znajdować się mózg. Nagle jeden z nich rzucił się na plecy, ciągnąc przeciwnika za sobą. Gdy przetaczał się po drodze, podniósł wroga i kopnął go w górę. Ten wykonał popisowe salto w powietrzu i uderzył o pobliskie blokowisko, równając je z ziemią.
Mimo wszystko, spektakl okazał się mieć widzów. Dwie postaci stały na dachach sąsiednich budynków. Nie patrzyli na siebie, obserwowali zmagania olbrzymich robotów.
- Bezsensowna sprawa – westchnął Kuja, przeczesując białe włosy.
- Gdzie wylądowaliśmy? – zapytał zdezorientowany Crono.
- Nie jestem pewien – odpowiedział mag, mimo dzielącej ich odległości, słyszeli się doskonale. – Protect – szepnął, patrząc, jak jego sylwetkę zamyka w sobie barwna muszla.
- Ale wiemy po co, prawda? – zapytał rudzielec, szykując katanę, wodząc jej ostrzem w powietrzu.
Dwie bestie ponownie rzuciły się na siebie, obdzielając się nawzajem razami, wypełniając powietrze zgrzytem metalu.
- Brr… - Po plecach Crono przebiegły ciarki.
Kuja rzucił się do biegu, ze sporą prędkością zbliżając się do krawędzi budynku. Wybił się wysoko w powietrze, szykując zaklęcie.
- Firaga! – krzyknął, wymierzając w dach, na którym stał Crono.
Nim ten zareagował, podłoże zaczęło wibrować i pękać. Ze szczelin wystrzeliły płomienie. Chłopak wyleciał w powietrze, lecz nie wypuścił broni. Wierzył, że i tym razem uratuje mu życie.
Rudowłosy okręcił się w locie i uderzył nogami o pionową ścianę bloku. Odbił się od niego w dół, mierząc w następny. Po chwili bezpiecznie stał na wyłożonej płytami chodnikowymi ziemi. Znalazł się w wąskiej uliczce, wypełnionej wszelkiej maści śmieciami, brudnej, zapuszczonej i śmierdzącej rozkładającym się szczęściem kogoś, kto pełen optymizmu, tworzył to miasto. Parę metrów dalej stał uśmiechający się cynicznie Kuja.
Crono wysunął katanę nieco do przodu, podrywając się do biegu. Błyskawicznie pokonał dzielący ich dystans i wyskoczył w powietrze, chcąc jednym cięciem zakończyć walkę. Ostrze ześlizgnęło się po skorupie ochronnej maga. Jednak rudowłosy był na to przygotowany. Uderzył stopami o magiczną osłonę i wprowadził się w ruch wirowy, tnąc kataną mur nad głową białowłosego. Gdy tylko dotknął ziemi, odskoczył do tyłu, patrząc, jak cegły walą się na maga, załamując jego osłonę.
Chłopak stał nieruchomo, patrząc na kupę gruzu w miejscu, gdzie przed chwilą był Kuja. Przez chwilę myślał, że zwalisko się poruszy, a spod niego wyjdzie żądny zemsty mag. Jednak nic takiego nie nastąpiło.
- Blizzard – usłyszał za sobą szept i po chwili jego ramię przeszył lodowaty ból.
Crono zatoczył się, opierając plecami o ścianę. To wywołało kolejny błysk bólu. Sporej wielkości sopel wystawał z jego ramienia, spływając szkarłatną krwią. Chłopak patrzył na to, niczym zaklęty. Przyglądał się, jak kropla czerwieni zbiera się na ostrym zwieńczeniu lodu, nabrzmiewając, stając coraz cięższą. Po chwili oderwała się od sopla, lecąc w kierunku ziemi. Uderzyła o kałużę, mieszając z brudną wodą.
Po ostrzu katany Crono zaczęły przeskakiwać wyładowania elektryczne, rosnące z każdą chwilą. Kuja patrzył na to z zaciekawieniem. Chciał walczyć z prawdziwym przeciwnikiem. Teraz okaże się na co stać tego kurdupla.
Miecz zabłysnął błękitnym światłem, a gdzieś spomiędzy palców rudzielca, wystrzeliła, stworzona z pierwotnej siły burzy, głowa smoka. Potwór owinął się wokół stali, wbijając wzrok w maga, sycząc wściekle.
Powietrze rozdarły kolejny wybuchy. Któraś z mechanicznych bestii zaatakowała przeciwnika, używając do tego całego arsenału. Cel odtoczył się, łapiąc za karabin, który, na samym początku walki, został mu wytrącony. Broń miała uszkodzony celownik, ale i tak można było jej użyć. Robot otworzył ogień, celując w rakiety. Warkocze dymu z ich dysz prowadziły do wykwitów ognia, gdy pociski były zestrzeliwane. Posiadacz karabinu jeszcze raz się przetoczył, celując w przeciwnika. Sekundę później pociągnął za spust, a z lufy zostali wyrzuceni kolejni, ołowiani, kamikaze.
Crono uniósł katanę nad głowę i uderzył w chodnik. Smok skoczył w stronę maga, lecąc nisko nad ziemią.
- Reflect – szepnął Kuja, uśmiechając się cynicznie.
Jednak atak przeszedł. Białowłosy poczuł, jak szczęki burzy zaciskają się na jego nodze, wyrywając kawał mięsa. Nogawka i but zaczęły nasiąkać krwią maga.
- Thundaga – rzucił, tłumiąc paskudne przekleństwa, cisnące się na jego usta.
Pioruny ruszyły na spotkanie smoka, ścierając się z nim. Pomniejsze wyładowania skakały wokół dwóch sił, orając uliczkę czarnymi ścieżkami. Kuja wiedział, że taki pojedynek jest z góry przegrany, chciał tylko odwrócić uwagę przeciwnika.
- Reflect! Protect! Triple! – wykrzykiwał zaklęcie za zaklęciem, wykonując odpowiednie gesty drugą ręką.
- Nie masz żadnych szans – wysyczał Crono. – Nikt nie przeszkodzi w spełnieniu mojego marzenia! – krzyknął i zwiększył koncentrację, posyłając w katanę więcej energii.
Kuja przerwał zaklęcie, odtaczając się w bok. Wystawił dłonie przed siebie.
- Firaga! – Spomiędzy palców wystrzeliły trzy ogniste kule, każda wielkości wrót zamku w Alexandrii.
- Nie! – krzyknął Crono, nakazując smokowi obronę.
Bestia burzy została rozniesiona dwoma pierwszymi uderzeniami. Trzecia kula uderzyła w rudowłosego, posyłając go w powietrze.
Chłopak uderzył plecami o mur i osunął się na ziemię. Przerażony, zorientował się, że wypuścił broń.
Kuja powoli zbliżał się do niego, ściskając w ręku katanę. Gdy stanął nad przeciwnikiem, zamierzył się do pchnięcia. Crono zacisnął powieki, szykując się na śmierć. Nagle usłyszał zgrzyt stali o beton.
Mag wbił katanę milimetr nad uchem rudzielca.
- Byłeś godnym przeciwnikiem. Żyj dalej – powiedział, rozwiewając się w błękitnym wirze.
Crono siedział, oszołomiony. Był wolny.
Gdzieś dalej, robot z karabinem w rękach podszedł do powalonego przeciwnika. Wycelował i pociągnął za spust. Kule rozerwały głowę wroga, płyny ustrojowe rozprysły się po okolicy. Gdzieś wśród nich znajdowała się krew pilota. Zniknął, zmieszany z tym, czego częścią się stał.
Gdy rozum śpi, budzą się upiory.
Goya