Autor Wątek: Powrót do przeszłości  (Przeczytany 4288 razy)

Offline Grisznak

  • Adventurer
  • *
  • Wiadomości: 71
    • Zobacz profil
    • http://
Powrót do przeszłości
« dnia: Stycznia 11, 2007, 01:03:23 pm »
Świeżo napisany tekst,napisany pod wpływem pewnego rysunku. Rzecz, z której byłem średnio zadowolony, ale zebrała kilka całkiem przyjemnych komentarzy, więc uznałem, że ją opublikuję tu i ówdzie.
Yuri, więc jeśli to komuś przeszkadza, niech nie czyta, nie zmuszam.
Aha, grafika:
http://www.deviantart.com/deviation/46370837/ - ilustracja okładkowa
http://www.deviantart.com/deviation/46372341/ - ilustracja wewnętrzna

Powrót do przeszłości

Ami podeszła do biurka, czując jak promienie porannego słońca powoli pojawiają się na jego blacie a następnie dotykają jej ramion. Pamiętała, wczoraj mówili w telewizji, że zapowiada się ciepły dzień. Sięgnęła dłonią, choć sama nie wiedziała po co – po prostu czuła potrzebę wykonania ruchu. Wstała, gdy za jej plecami cicho otworzyły się drzwi. Odwróciła się, dostrzegłszy Michiru, poczuła, że przez chwilę na jej policzkach wykwita delikatna czerwień. Ale tylko na chwilę. Uśmiechnęła się, odpowiadając tym samym na jej uśmiech. Jej wzrok płynął po opadających na ramiona, jasnych, pobłyskujących delikatną, morską zielenią włosach, potem niżej i niżej. Przez chwilę stały na przeciwko siebie, uśmiechając się. Podniosła wzrok, ponownie na jej oczy, brwi, czoło, by ponownie zatopić się w toni jej włosów. Nie potrafiła ponownie spojrzeć w jej oczy, dlatego przeniosła spojrzenie ku dużej, morskiej muszli, którą tamta trzymała w dłoni.

- Może herbaty? – spytała, zwracając się ku biurku, na którym stały filiżanka, dzbanek i cukierniczka. Gdy usłyszała własny głos, ze zdumieniem stwierdziła, że nie rozpoznaje jego brzmienia. Mówiła tak, jakby nie była sobą. Na ledwie widoczne kiwnięcie głową uniosła dzbanek i nalała herbaty do filiżanki. Stała do niej tyłem, czując na sobie jej wzrok. Czerpała z tego dziwną, nieznaną wcześniej przyjemność. Fakt bycia obserwowaną nie był dla niej czymś nowym, ale po raz chyba pierwszy w życiu nie przynosił zakłopotania. Trwało to ledwie chwilę, ale i tak miała wrażenie, że stoi do niej tyłem całą wieczność. Momentalnie odwróciła się, zbliżyła i pocałowała ją w policzek. Poczuła jej zapach, ciepło jej skóry.

Odsunęła się, jakby przerażona własną śmiałością. Raz jeszcze patrzyły na siebie, po czym Michiru podeszła do niej i objęła ją, tuląc do siebie. Zamknęła oczy, czerpiąc z bliskości bezpieczeństwo i radość. Gdy je otworzyła, uniosła wzrok, napotykając jej oczy. Było w nich coś, co sprawiało, iż wiedziała, że nigdy jej nie opuści. Pocałowała ją w szyję a następnie w usta, ich wargi rozwarły się, przyjmując pocałunek. Nigdy wcześniej Ami nie czuła się tak bezpieczna, nie sądziła, że ktoś da jej aż tyle, nie żądając nic w zamian.

Po chwili Michiru delikatnie rozluźniła uchwyt. Podeszła do biurka i sięgnęła po filiżankę herbaty. Usiadła na krześle, Ami zaś usadowiła się obok niej. Patrzyła w nią i widziała tylko ją, jej włosy, oczy, usta, ramiona. Chciała czuć ją koło siebie, położyła dłoń na jej ręce, gładząc jej delikatną cerę. Póki jej dotykała, wiedziała, że to wszystko dzieje się na prawdę, ona naprawdę tam siedzi.

Michiru, pijąc herbatę, opowiadała o swoich planach. Choć niedawno wróciła, już teraz wiedziała, że nie pozostanie tu zbyt długo. Położyła na biurku dużą muszlę, która kiedyś znalazła na plaży, w czasach kiedy jeszcze wszystkie tam chodziły. Pamiętała doskonale, że Ami była oczarowana szumem wydobywającym się z wnętrza i obiecała, że przywiezie tą muszlę następnym razem. Po drodze powtarzała sobie, że przynajmniej taką pamiątkę jej zostawi. A gdy wróci, znowu będą się sobą cieszyć.

Ami wstała, widząc puste filiżanki i udała się do kuchni po więcej herbaty. Poruszała się jak w transie, niemal nie czuła gdy jej nagie stopy dotykały najpiew miękkiego dywanu, a następnie zimnej podłogi. Rozumiała, że nie zniesie rozstania. Zastanawiała się, czy potrafiłaby bez niej żyć. Tak długo uczyła się, aby w życiu nie polegać na innych, a teraz nie potrafiła ani nie chciała zerwać tej więzi. W roztargnieniu dotknęła gorącego czajnika i oparzyła się, z jękiem boleści upuszczając na ziemię trzymaną w drugiej dłoni filiżankę. Michiru podbiegła do niej, pomogła pozbierać szkła.

- Nic ci się nie stało? – spytała, po czym ujęła dłoń Ami i obejrzała, szukając śladów oparzenia lub skaleczeń. Raz już straciła kogoś, na kim jej zależało i od tamtej chwili nawet tak banalne rzeczy, jak skaleczenie momentalnie przywoływały u niej najgorsze wspomnienia. Krew, nawet najmniejsza kropla, przypominała tamtą, rozlaną na szosie, podczas wypadku, w którym najbliższa jej osoba straciła życie. Potrząsnęła głową. Nie, nie zapomnę, ale też nie poddam się.

Ami wstała, ocierając nos. Nalała wody do filiżanek z herbatą. Ponownie zaczęły rozmawiać, Michiru opowiadała, jak bardzo chciałaby tu pozostać.
- Naprawdę? -  sztuczny ton tego pytania zadzwonił w uszach Ami.
- Naprawdę – odrzekła Michiru – Zawsze gdy tu wracam, modlę się, abym mogła pozostać dłużej niż mogę w rzeczywistości. I zawsze wyjeżdżam szybciej niż bym chciała.
- Pozwól mi jechać z Tobą! – powiedziała Ami, była to już część rytuału, który zawsze odprawiały, gdy spotykały się.
- Chciałabym, ale masz szkołę, egzaminy na studia – to była z kolei jej mantra.

Ami wciągnęła powietrze, jej pierś unosiła się wraz z każdym głębokim oddechem. Nie, nie była to dla niej niespodzianka, co wcale nie znaczy, że nie miała nadziei. Nie chciała jednak tego ciągnąć.
- Ale kiedy wrócisz...zawsze możesz...
- Wiem. Zawsze gdy wracam, wiem, że jest miejsce, do którego mogę wrócić. Że jest ktoś, kto na mnie czeka, nawet jeśli to trwa miesiące.
Skinęła lekko, wiedząc, że nie ma innego wyjścia. Nie chciała więcej o tym mówić, oszczędziła dalszych pytań. Wstała, poprawiła nieco uczesanie Michiru. Gdy tamta zakładała buty i stała w drzwiach, pokiwały sobie dłońmi raz jeszcze. Drzwi się zamknęły, zaś Ami wróciła do biurka, po czym sięgnęła po zestaw testów i mechanicznie zaczęła je rozwiązywać. 

***

Gdy ze skrzynki na listy wyjęła kartkę, zaniosła ją na biurko i długo nie otwierała. Znaczek uniwersytetu na kopercie nie pozostawiał wątpliwości co do tego, co znajdowało się w środku. Ami siedziała i wpatrywała się w kopertę, zastanawiając się, co zrobić. W sąsiednim pokoju rozległ się dzwonek telefonu. Poruszyła się nerwowo, ale nie wstała, mimowolnie sięgnęła po kopertę i otworzyła ją. Nadal jednak nie zaglądała do środka. Telefon zadzwonił ponownie. Wstała i podeszła do telefonu, podniosła słuchawkę.
- Ami-chan!!!! – w słuchawce rozległ się charakterystyczny głos Usagi – I jak? Zdałaś?
- Nie wiem – po chwili milczenia powiedziała Ami – Pewnie niedługo przyjdzie wiadomość. Cześć – po czym odłożyła słuchawkę.

Wróciła do biurka i spojrzała na kopertę. Odwróciła wzrok, po czym wyjęła znajdujący się w niej papier. Wciąż jednak nie chciała go czytać. Jej wzrok utkwiony był w wiszącej na ścianie makatce, do której przyczepionych było kilkanaście pocztówek. Jej twarz rozjaśnił uśmiech, podeszła do nich i sięgnęła po jedną z nich. Litery, układające się w doskonale znane słowa,  tańczyły przed jej oczami. Raz po raz czytała słowa pozdrowień i zapewnień o tęsknocie. Przycisnęła kartkę do piersi. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Wróciła do zastawionego książkami biurka i przyłożyła do ucha leżącą na nim duża muszlę, wsłuchując się w wydobywający się z jej wnętrza szum. Tkwiła tak przez pewien czas, po czym sięgnęła po leżącą wiadomość z uniwersytetu i przeczytała ją szybko.

***

 
- Dzień dobry, czy jest Ami?
- Pani jest jej przyjaciółką? Ami wyjechała na studia, będą już ze trzy miesiące.

***

Szybko nauczyła się cieszyć z każdego dnia. Choć z początku wydawało jej się trudnym żyć z dala od wszystkich, dostrzegła, że radzenie sobie samemu było powrotem do czasów, w których była jeszcze zwyczajną dziewczyną a nie walczącą z potworami wojowniczką. Półki wynajmowanego mieszkanka szybko wypełniły książki, zaś wolny czas mijał pomiędzy zajęciami a czytelnią, z rzadka przeplatanymi wizytami w kinie albo na wystawach. Tylko koncertów, na które kiedyś uwielbiała chodzić, unikała jak tylko mogła. Jedynie leżąca na biurku muszla przypominała o czymś, co kiedyś było. 

Nie miała zbyt wielu znajomych, ale też ich nie szukała. Owszem, była znana i lubiana, chętnie pożyczano od niej notatki czy proszono o pomoc. Nie odmawiała. Nie utrzymywała jednak znajomości wykraczających poza zwyczajowe powitanie i rozmowy o niczym toczone przed zajęciami. Wracając wieczorem do domu była zmęczona, ale szczęśliwa. Tak przynajmniej sobie powtarzała i niewiele brakowało, aby w to uwierzyła. Czasem tylko łapała się na tym, że siedzi przy biurku i patrzy na leżącą w jego rogu muszlę. Nie miała jednak ochoty słuchać tego, co grało w jej wnętrzu.

Gdy pewnego dnia na ulicy ujrzała plakat zapowiadający koncert skrzypcowy Michiru Kaitou, minęła go niefrasobliwie. Zaraz jednak cofnęła się, zatrzymała, a następnie, kierując się jakąś wewnętrzną, nie do końca zrozumiałą dla niej logiką, weszła do sklepu i kupiła bilet. Dopiero kilka dni później, wieczorem przed koncertem przypomniała sobie o tym, znajdując bilet w kieszeni płaszcza. W pierwszym odruchu chciała go wyrzucić, ale zanim to zrobiła, zdążyła się umalować, przebrać i uczesać. Wyszła z domu.

Wybrzmiały właśnie ostatnie dźwięki skrzypiec. Ami patrzyła i słuchała oczarowana na smukłą sylwetkę skrzypaczki, która stała na środku sceny, trzymając w dłoniach skrzypce, po strunach których śmigał smyczek. Siedziała w oddali, nie sądziła więc aby Michiru ją dostrzegła, zwłaszcza, że grająca całe serce wkładała w wykonanie. Gdy koncert się skończył, Ami przemknęła za kulisy i udała się do garderoby  artystki. Zapukała nieśmiało, a gdy usłyszała odgłos otwieranych drzwi, odsunęła się, nasuwając nisko na czoło nieduży, niebieski kapelusz.
- Tak? – spytała stojąca w drzwiach Michiru – Czy mogę służyć? Pani z prasy? – dodała, patrząc na stojącą nieruchomo dziewczynę, której twarzy nie mogła dostrzec.
- Jestem...wojowniczką o miłość i sprawiedliwość – powiedziała Ami, unosząc głowę do góry.

***

Podskórnie wiedziała, że kiedyś się spotkają, nie miała najmniejszych wątpliwości, mimo, że od chwili gdy widziały się ostatni raz, minęły już prawie dwa lata. Pływały w jasnej, błękitnej wodzie, która rozmywały kształty ich ciał, a promienie słońca odbijały się w kosmykach rozrzuconych na wszystkie strony włosów. Dawały się unosić kolejnym falom, połączone ciasno splecionymi palcami dłoni.  Ami nie wiedziała, jak długo to wszystko trwało, różnica między kilkudziesięcioma minutami a cała wiecznością wydawała jej się w takiej chwili mało istotna. Nie czuła nadchodzącego zmęczenia, jednak najwyraźniej dostrzegła je u niej Michiru, która pomogła Ami wyjść na brzeg,

Leżąc na plaży, poczuła przechodzące przez jej ciało dreszcze. Michiru raz jeszcze zanurkowała, zaś ona, siedząca na ciepłym piasku plaży, owinęła się mocno ręcznikiem,  chcąc się pozbyć powoli wypełniającego ją chłodu. Jednak źródłem zimna nie była najwyraźniej woda, ale coś w jej wnętrzu. Promienie słońca i ręcznik przyniosły szybko zewnętrzne ciepło, ale i tak nie mogły sprawić, by siedząca na plaży dziewczyna przestała drżeć. Dostrzegła wyłaniającą się spośród fal Michiru. Wstała, by pomachać do niej dłonią, ale nagle poczuła przejmującą bezsilność. Opadła na rozłożony na piasku ręcznik.

- Cała drżysz! – powiedziała zaskoczona Michiru, widząc Ami z bliska – Daj, wytrę cię porządnie – to mówiąc ujęła w dłonie ręcznik i starannie zaczęła wycierać plecy Ami, przed o oczami której powoli wszystko zaczynało się zlewać w jedną, pozbawioną wyraźnych kształtów masę. Kurczowo uchwyciła się wzorkiem sylwetki unoszącego się ponad falami żagla i wpatrywała się weń tak długo, aż powoli zaczęła odzyskiwać spokój.

Następnego dnia po koncercie poszły do kina. Ami ściskała dłoń Michiru tak, jak dziecko, które szuka bezpieczeństwa. Zastanawiała się, w którym momencie ten sen znowu się skończy, a ona obudzi się i zacznie kolejny, zwykły dzień studiów. A jeśli to nie jest sen, to czy nie przypadkiem lepiej byłoby, gdyby jednak był to właśnie on. W jej uporządkowane, spokojne życie wdarł się niepokój i choć jego źródłem wydawało się być coś cudownego, Ami zdawała sobie sprawę, że nie można trwać w zawieszeniu.  Po seansie spacerowały trochę po mieście, wymieniając niezobowiązujące uwagi na temat kwiatów, pogody albo niedawno obejrzanego filmu, po czym udały się do hotelu, w którym Michiru wynajmowała pokój.

 Rozmawiały, właściwie to tak jak dawniej Ami siedziała i słuchała, zaś Michiru opowiadała, opisując podróże, ludzi i miejsca. Była już znaną powszechnie artystką, na jej koncerty przychodziły tłumy. Wyraźnie sprawiało jej to przyjemność. Wsparłszy głowę na dłoniach, Ami wysłuchiwała kolejnych historii, co jakiś czas tylko przerywając je nieśmiałymi pytaniami o jakieś mało istotne szczegóły.

- Ami – w pewnym momencie Michiru przerwała swą opowieść i zaczęła mówić nieco innym, poważniejszym głosem – A może...pojechałabyś ze mną na następną trasę? Jadę do Europy i będę tam kilka miesięcy, o pieniądze się nie martw, mam ich dość. Zawsze mówiłaś, że chciałabyś zobaczyć Paryż i Londyn...
W odpowiedzi Ami uśmiechnęła się i lekko skinęła głową. Podjęła decyzję. Gdy położyły się obok siebie, starała się być czuła i delikatna, okazać troskę i dać ciepło. Była inna niż kiedyś.

***

Następnego dnia, wczesnym rankiem wyszła z łóżka, w którym obok niej spała Michiru. Ubrała się po czym usiadła przy stole, skreśliła na kartce kilka słów i położyła ją na widocznym miejscu. Już stała przy drzwiach, gdy cofnęła się, przeczytała raz jeszcze to co napisała. Zmięła w dłoni kartkę zawierającą melodramatyczne wyznania i schowała ją do kieszeni.

Nie chciała być już częścią tego, co dawno temu przestało istnieć, a teraz funkcjonowało tylko w czyichś złudzeniach. Gdy schodziła po schodach a następnie wsiadała do autobusu, coś jeszcze powtarzało, że lepiej byłoby tam wrócić, wypłakać się i wyjechać razem z nią. Gdy wróciła do domu i weszła pod prysznic, resztki wątpliwości ustąpiły miejsca dobrze znanej melancholii, która sprawiała, że życie wydawało się prostsze. Ciepła woda i mydliny pomogły poradzić sobie z resztą.

Siadła do biurka i przyłożyła do ucha muszlę. Napisała jeszcze jeden list, tym razem chłodny i szczery. Życzyła jej samych sukcesów i wyrażała nadzieję, że ich krótkie spotkanie nie pozostawało zbyt długo w jej pamięci, by nie sprawiało jej bólu. Ona sama nigdy o niej zapomni, ale nie ma sensu, by próbowały wiązać to, co rozwiązało się już dawno temu. Dlatego wyszła do przodu. Wróciła do rutyny, która dawała jej codzienną radość. Nie wspomniała jedynie o tym, że nie widziała, czy potrafiłaby się na nowo odnaleźć w przeszłości.
« Ostatnia zmiana: Lutego 09, 2007, 06:36:48 pm wysłana przez Grisznak »

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Odp: Powrót do przeszłości
« Odpowiedź #1 dnia: Stycznia 11, 2007, 03:44:31 pm »
hmm... całkiem fajne opowiadanko. osobiście nie przepadam za taki romantycznymi tworami, więc fabuła jakoś specjalnie mi nie podchodzi, ale trzeba ci oddać że piszesz całkiem nieźle, w przyzwoitym stylu. Teraz tylko należałoby się zastanowić, czy przyzwoity styl może zrekompensować brak rozsądnej fabuły? ;]
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Grisznak

  • Adventurer
  • *
  • Wiadomości: 71
    • Zobacz profil
    • http://
Odp: Powrót do przeszłości
« Odpowiedź #2 dnia: Stycznia 11, 2007, 04:23:04 pm »
Przykład paru książek, które weszły do klasyki literatury, pokazuje że może i to bardzo (vide "Czekając na Godota" , "Ulisses" itp.).
Owszem, tu fabuła odgrywa służebną rolę względem treści, ale żeby jej zupełnie nie było - tu się akurat nie zgodzę.

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Odp: Powrót do przeszłości
« Odpowiedź #3 dnia: Stycznia 11, 2007, 11:19:29 pm »
akurat nie napisałem że nie ma fabuły, bo jakby na to nieparzeć, trzeba być albo wybitnie genialnym, albo wybitnie głupim, żey napisać opowiadanie zupełnie bez fabuły. Napisałem tylko że to co przedstawiasz jako fabułę tego tekstu, nie należy do najbardziej rozsądnych
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Grisznak

  • Adventurer
  • *
  • Wiadomości: 71
    • Zobacz profil
    • http://
Odp: Powrót do przeszłości
« Odpowiedź #4 dnia: Stycznia 12, 2007, 10:24:43 am »
Rozsądnych? A to ciekawe, mógłbyś to rozwinąć?

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Odp: Powrót do przeszłości
« Odpowiedź #5 dnia: Stycznia 12, 2007, 09:16:56 pm »
heh... sorki, zapędziłem się trochę. ostatnio mam zwyczaj używania słowa "rozsądny" w sytuacjach niespecjalnie do tego odpowiednich.
chodziło mi o to, że fabuła w tym opowiadaniu jest ledwo zarysowana i faktycznie może to nadawać mu specyficzny klimat i faktycznie taki obrót sprawy pasuje do tego typu opowiadań, ale ja zmierzam do tego, ze po prostu osobiście nie przepadam za tego typu formami fabularnymi. tyle, koniec kwestii ;]
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Grisznak

  • Adventurer
  • *
  • Wiadomości: 71
    • Zobacz profil
    • http://
Odp: Powrót do przeszłości
« Odpowiedź #6 dnia: Stycznia 13, 2007, 11:13:52 am »
Ok, rozumiem. Nie ma problemu, po prostu chciałem wiedzieć co i jak. Wbrew pozorm na wszelkiego rodzaju krytyke natury technicznej jestem zawsze otwarty.
Owszem, takie też było moje zamierzeniem - zbytnie namnorzenie wątków fabularnych psułoby raczej nastrój całości.

Offline RadicalDreamer

  • Yume
  • Wanderer
  • *******
  • Wiadomości: 835
    • Zobacz profil
Odp: Powrót do przeszłości
« Odpowiedź #7 dnia: Stycznia 13, 2007, 08:57:57 pm »
Podzielam zdanie Wizarda że od strony technicznej tekst jest napisany znakomicie. Jednak podobnie jak jemu, mi też nie podchodzi trochę fabuła ;] Osobiście, akurat nie mam nic do romansowych opowieści (ani do yuri heh) ale wolę jak mają jakieś powżniejsze, bardziej tragiczne wątki jak np. śmierć drugiej osoby, zdrada przez najbliższego przyjaciela.. A te cierpienia Ami tylko dlatego "że Michiru na trochę wyjechała" które tak dokładnie tam opisujesz są dla mnie trochę zbyt ckliwe. Wiem że pewnie tylko taki miał tam być wątek ale właśnie to mi w tym tekście nie podeszło i wyrażam tu tylko swoją własną opinię ;]

Offline Grisznak

  • Adventurer
  • *
  • Wiadomości: 71
    • Zobacz profil
    • http://
Odp: Powrót do przeszłości
« Odpowiedź #8 dnia: Stycznia 14, 2007, 10:21:44 am »
Po pierwsze - to fakt, ja nie znoszę angstu w stylu "babcia umarła, matka zginęła w wypadku, ojeciec spadł z dachu a siostra uciekła z arabem". Wolę pisać o zwykłych, codziennych sprawach, bo wbrew pozorom takie potrafią być nawet ciekawsze. Z drugiej strony - tu jest też śmierć, tyle że między wierszami.

Po drugie - dziękuję, bo jednak przeczytałeś tekst i dostrzegłeś jego pozytywy, a to już samo w sobie jest dla każdego piszącego czymś miłym.

Offline RadicalDreamer

  • Yume
  • Wanderer
  • *******
  • Wiadomości: 835
    • Zobacz profil
Odp: Powrót do przeszłości
« Odpowiedź #9 dnia: Stycznia 14, 2007, 01:40:52 pm »
Cytuj
Po pierwsze - to fakt, ja nie znoszę angstu w stylu "babcia umarła, matka zginęła w wypadku, ojeciec spadł z dachu a siostra uciekła z arabem". Wolę pisać o zwykłych, codziennych sprawach, bo wbrew pozorom takie potrafią być nawet ciekawsze
W sumie to trochę źle się wyraziłem. Nie twierdze żeby napisać coś ciekawego trzba od razu umieścić jakieś trzęsienie ziemii. Jeżeli w opowiadaniu znajduje się jakiś motyw miłości to już wole go na tle jakichś innych wydarzeń i pokazany w sposób bardziej ukryty, niepewny i nie do końca wypowiedziany. Po prostu nie przepadam za opowiadaniami gdzie to wszystko gra pierwsze skrzypce i jest pokazane tak dosadnie. Wszystko kwestia gustu nic więcej ;]. No ale myślę że osobom które lubią taki rodzaj literatury tekst się spodoba bo czyta się go jednym tchem ;]
Cytuj
Po drugie - dziękuję, bo jednak przeczytałeś tekst i dostrzegłeś jego pozytywy, a to już samo w sobie jest dla każdego piszącego czymś miłym
Nie ma za co, zawsze do usług hehe...

Offline Grisznak

  • Adventurer
  • *
  • Wiadomości: 71
    • Zobacz profil
    • http://
Odp: Powrót do przeszłości
« Odpowiedź #10 dnia: Stycznia 14, 2007, 01:57:10 pm »
Ano owszem, bo usłyszałem już kilka bardzo miłych komentarzy na temat tego tekstu. Cóż, to normalne, że tego typu teksty trafiają do określonego odbiorcy - dobrze, że inni też mogą je czytać bez wołania o wiadro.

Offline qiax

  • General
  • ******
  • Wiadomości: 542
  • God
    • Zobacz profil
Odp: Powrót do przeszłości
« Odpowiedź #11 dnia: Lutego 07, 2007, 03:20:11 am »
Muszę przyznać, że przeczytałem to z nudów. I zaczynam żałować.

Dlaczego traktujesz czytelników jak stado idiotów? By nie być gołosłownym, pozwolę sobie zacytować twe "dzieło":

Cytuj
Ami podeszła do biurka, czując jak promienie porannego słońca powoli pojawiają się na jego blacie a następnie dotykają jej ramion.

O cholera... Jak można *czuć* promienie słońca na *martwym* przedmiocie?
Poza tym, dlaczego dopisałeś to "jego"? Nie lepiej byłoby zwykłe: "pojawiają się na blacie"?

Cytuj
*Wstała*, gdy za jej plecami cicho otworzyły się drzwi.

To ona wcześniej "siedziała"? Przecież wyżej mogliśmy przeczytać, że *podeszła". To nie znaczy to camo, co "usiąść".

Cytuj
Odwróciła się, dostrzegłszy Michiru, poczuła, że przez chwilę na jej policzkach wykwita delikatna czerwień.

Jak można *poczuć* czyiś rumieniec?
A poza tym, iście durnie to brzmi. Niepotrzebnie zrobiłeś jedno zdanie z "Odwróciła się", zaraz potem pisząc "dostrzegłszy". Brzmi to iście kretyńsko. Zrób z tego dwa zdania:
"Obróciła się. Zobaczyla Michiru, na której policzkach zagościł delikatny rumienic."
A właśnie, jak może czerwień "wykwitać"?
I znowu to nieszczęsne "dostrzegłszy". Rany, omal nie zwróciłem herbaty, gdy to przeczytałem. Bez kitu, stala za zasłoną, ze ją "dostrzegła"?

Cytuj
Przez chwilę stały na przeciwko siebie, uśmiechając się

Stały "na przeciw" siebie...

Cytuj
Przez chwilę stały na przeciwko siebie, uśmiechając się. Podniosła wzrok,

Mrrr... Ta scena hentai ci super wyszła. Uśmiechają się do siebie, jedna z racji grzesznych myśli, gdy druga skupiła wzrok na jej walorach.

Cytuj
Podniosła wzrok, ponownie na jej oczy, brwi, czoło, by ponownie zatopić się w toni *jej* włosów. Nie potrafiła ponownie spojrzeć w *jej* oczy, dlatego przeniosła spojrzenie ku dużej, morskiej muszli, którą *tamta* trzymała w dłoni

Dwie postacie. Opisałeś wrażenia jednej z nich. Więc wytłumacz mi, czemu co chwilę czytam "jej"? Dla podkreślenia? To drażni...
*Tamta*? Nie lepiej *ta*?

Cytuj
- Może herbaty? – spytała, zwracając się ku biurku, na którym stały filiżanka, dzbanek i

Bardzo proszę. Mocną. Ale zaraz, przecież ty masz tylko *jedną* filiżankę?

Cytuj
Stała do niej tyłem, czując na sobie jej wzrok

Umarłem i poszedłem do piekła! Ja bym dopisał: "i wypięła się dwuznacznie, udając, że czegoś szuka... po prostu czuła potrzebę zrobienia pierwszego ruchu".

Cytuj
Czerpała z tego dziwną, nieznaną wcześniej przyjemność

"Jęknęła, gdy wylała przez przypadek nieco ciepłej herbaty na dłoń".

Cytuj
Trwało to ledwie chwilę, ale i tak miała wrażenie, że stoi do niej *tyłem całą wieczność*.

Ufff.... Ostra zagrywka. "Trwało to ledwie chwilę, ale i tak miała wrażenie, że mija wieczność"

Cytuj
Momentalnie odwróciła się, zbliżyła i pocałowała ją w policzek. Poczuła *jej* zapach, ciepło jej skóry.

Finally some action! Yuuuuuuhuuuuuuuu!
I znowu to "jej".

Cytuj
Raz jeszcze patrzyły na siebie, po czym Michiru podeszła do niej i objęła ją, tuląc do siebie.

"Raz jeszcze patrzyły na siebie, po czym Michiru objęła ją, tuląc do siebie."

Cytuj
Patrzyła w nią i widziała tylko ją, jej włosy, oczy, usta, ramiona.

Mało konsekwentny jesteś widzę. Jak widziała *ją* tylko, to niepotrzebnie <zaraz po przecinku na dodatek> dodałeś resztę kawałków ciała. Zwłaszcza efekt psują "ramiona". Ja bym dopisał "piersi".

Cytuj
Michiru, pijąc herbatę, opowiadała o swoich planach

Nie zakrztuś się!

Cytuj
oruszała się jak w transie, niemal nie czuła gdy jej nagie stopy dotykały najpiew miękkiego dywanu a potem zimnej podłogi.

"I jak nieświadomie kręciła tyłeczkiem"...

Cytuj
Ami wciągnęła powietrze, jej pierś unosiła się wraz z każdym głębokim oddechem.

"Mimowolnie stwardniały jej stuki, gdy popieścił je delikatny podmuch porannego wiatru..."

Cytuj
- Ale kiedy wrócisz...zawsze możesz...
- Wiem.

<czerwieni się>

Cytuj
- Nie wiem – po chwili milczenia powiedziała Ami – Pewnie

Czytelnik *serio* mógł się nie domyśleć, że to powiedziała Ami, do *której* zadzwoniła Usagi. I tylko one, te dwie dziewczyny, rozmawiały miedzy sobą, bez osób trzecich.

Cytuj
Zmięła w dłoni kartkę zawierającą *melodramatyczne* wyznania i schowała ją do kieszeni.

Czyżby cień autoironii?

Cytuj
Ciepła woda i mydliny pomogły poradzić sobie z resztą.

Wow... Ciężka noc...

Cytuj
Rzecz, z której byłem średnio zadowolony, ale zebrała kilka całkiem przyjemnych komentarzy, więc uznałem, że ją opublikuję tu i ówdzie.

"... żeby dowartościować swoje zboczone ego... "

Cytuj
"Ulisses" itp.).

To nie to "dzieło" napisane na 1000 stron, gdzie autor przedstawił po raz pierwszy "strumień myśli", a które ma sens <hę?> dopiero wtedy, gdy czyta sie go razem z Odyseją Homera?

Cytuj
dobrze, że inni też mogą je czytać bez wołania o wiadro.

Barman, kufel herbaty raz!

Jak widzisz, przeczytałem twój tekst, napisałem ci o bardziej rażących me oczy błędach itd. Rozumiem, że to miało być coś poważnego, melancholijnego, ale przesadziłeś. Za dużo cukru w tej wacie, że tak to "poetycko" podsumuję.
« Ostatnia zmiana: Lutego 07, 2007, 03:56:13 am wysłana przez qiax »

Offline Grisznak

  • Adventurer
  • *
  • Wiadomości: 71
    • Zobacz profil
    • http://
Odp: Powrót do przeszłości
« Odpowiedź #12 dnia: Lutego 07, 2007, 08:58:45 am »
Trudno mi polemizować z tą opinią, gdyż mam świadomość, że pisałeś ją z tezą, na zasadzie: "on obraził moje ukoffane FR, no to ja mu dowalę, no!". Cokolwiek więc napisałbym bym w odpowiedzi, ty i tak potraktujesz ze specyficznego punktu widzenia. Bronić zaś tekstu nie zamierzam - śmiem twierdzić, że broni się sam wystarczająco dobrze, w czym upewniają mnie pozostałe komentarze, pisane spokojnie i nie podyktowane niezdrowymi emocjami.
Wyrywając z kontekstu pewne zdania można rozwalić każdy tekst, gwarantuję ci to. To zaś, że pewne rzeczy są dla Ciebie niejasne - cóż, nie moja to wina.
 

Offline qiax

  • General
  • ******
  • Wiadomości: 542
  • God
    • Zobacz profil
Odp: Powrót do przeszłości
« Odpowiedź #13 dnia: Lutego 07, 2007, 09:15:38 am »
Aahahaha.... Umarłem. 2X.

"Dzisiaj o 03:20 »" - o tej godzinie napisałem tego posta... Dodaj, ze przeczytałem opowiadanie wcześniej, potem ileś czasu zajęło mi odpowiedzenie <a post długi, z przykładami i podlany moim specyficznie subtelnym poczuciem chorego humoru>
"03:49 »" - o tej godzinie wyslałem sobie krótkiego posta o FR... Krótkiego.

Więc stwierdzenie, że "oh, obraziłem cos jego, to się musiał wyżyć skubany jeden, no!" jest iście pozbawione podstaw.

Cytuj
Cokolwiek więc napisałbym bym w odpowiedzi, ty i tak potraktujesz ze specyficznego punktu widzenia.

Nom racja, też trudno byłoby mi bronić własnego tekstu, gdy ktoś w tak dosadny sposób przedstawił mi jego słabości... Jak bronić gówna, które śmierdzi, o! <"oh, to jest dosadne!">.

Cytuj
Wyrywając z kontekstu pewne zdania można rozwalić każdy tekst, gwarantuję ci to.

No wiem, ale zwiesz - melancholijny byłoby trudno, gdy ktoś by pisal go na spokojnie i z głową, stosując czystą rozwagę w używaniu "jej", potem dwuznacznych wypowiedzi, jak z herbatą. Poza tym, napisałem posta po przeczytaniu całości, nie zaś po jednym zdaniu. Chciałeś opinie, napisałem ci swoją. Możesz te rady albo zastosować, albo darować.

Cytuj
pisane spokojnie i nie podyktowane niezdrowymi emocjami.

Szkoda, ze sam tak nie postępujesz... Bo widzisz.... Odpowiedź do FR wysłałeś o godzinie "08:53 »". Do tego tematu o "08:58 »". To na moje oko, przeczytałeś najpierw FR, gdzie mi odpisałeś z emocjami pozytywnymi, a potem tutaj krótkim postem, pisanym pod wpływem emocji już negatywnych, skoro jak sam napisałeś <uwaga, cytuję> ""on obraził moje ukoffane FR, no to ja mu dowalę, no!"". No! Ni!

Cytuj
To zaś, że pewne rzeczy są dla Ciebie niejasne - cóż, nie moja to wina.

Jako autor... Nie, to *rzeczywiście* nie twoja wina....

« Ostatnia zmiana: Lutego 07, 2007, 09:42:47 am wysłana przez qiax »

Offline Typoon

  • Adventurer
  • *
  • Wiadomości: 94
  • Welcome to Team Evil!
    • Zobacz profil
    • Smocza Klinga
Odp: Powrót do przeszłości
« Odpowiedź #14 dnia: Lutego 07, 2007, 10:39:57 am »
 Całkiem zacny tekst. Głównie gustuję w opowiadankach z wartką akcją, ale tekst czytało się przyjemnie, bez przewijania scrollem w dół, sprwadzając, ile jeszcze tego nudnego tekstu - co się zdarza mi czasem, ale nie w tym przypadku. Mimo miejscami statycznej akcji jest nieźle i dzięki opisom można bez problemu stworzyć wizję miejsc, gestów.
 Z błędów...trudno mi cokolwiek wytknąć, chyba tylko znaki przestankowe, na które jestem mocno uwrażliwiony. Lecimy z koksem:

(...)otykały najpiew miękkiego dywanu a potem zimnej podłogi(...) <- tutaj przecinek po "dywanu" i będzie ok. Poza tym wyraz "potem"..."następnie", "później" i byłoby ładniejsze zdanie.

Nie, nie zapomnę ale też nie poddam się(...) <- przecinek przed "ale" i będzie ok.

Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. <- geez, w zasadzie z początku wydawało mi się ok, później jakoś tak...pojedyncza łza, podwójna łza, potrójna łza? (możliwe, że wszystko jest ok, ale w razie czego proszę o sprostowanie :) )

(...)powrotem do czasów w których była (...) <- przecinek po "czasów" i będziemy w domu.

(...)Zapukała nieśmiało a gdy(...) <- przecinek po "nieśmiało" i będzie ok.

(...)kształty ich ciał a promienie słońca (...) <-przecinek po "ciał" i będzie grało i buczało.

(...)temu przestało istnieć a teraz funkcjonowało(...) <- przecinek po "istnieć" i będzie zacnie.

(...)która sprawiała że życie wydawało(...) <- przecinek po "sprawiała" i będzie ok.

 To byłoby na tyle, jeśli chodzi o znaki przestankowe. Gdzieś tam jeszcze z dwoma nie byłem pewien, ale nie chcę się zbytnio rozdrabniać. Wypisane błędy oczywiście mam nadzieję, że pomogą przy poprawkach, kolejnych tekstach. (może to i śmieszne, że jakiś Typoon wypisuje przecinki, ale taki już z niego uczulony na to typ ;])

(ps. lekcje z polaka miałem hoho czasu temu, więc możliwe, że gdzieś mogę się mylić;])
« Ostatnia zmiana: Lutego 07, 2007, 10:43:20 am wysłana przez Typoon »
Sacrificing minions : is there any problem it CAN'T solve?

Offline Grisznak

  • Adventurer
  • *
  • Wiadomości: 71
    • Zobacz profil
    • http://
Odp: Powrót do przeszłości
« Odpowiedź #15 dnia: Lutego 09, 2007, 06:32:09 pm »
Dziękuję za uwagi, to co uznałem za konieczne - poprawiłem. Co do tej łzy - pojedyncza jak najbardziej, w odróżnieniu od np "strumienia łez".
Cieszy mnie, gdy ktoś zwraca uwagę na takie rzeczy, gdyż świadczy to dobitnie o tym, że czytał tekst uważnie. Ja zaś, choć bywam niekiedy przesadnie dokładny w sprawdzaniu własnych tekstów, nie robię tak z opowiadaniami - a to dlatego, że każda kolejna ich lektura wywołuje u mnie chęć zmiany i poprawy, a co za tym idzie, zbyt częste sprawdzanie powoduje, że z pierwotnego tekstu niewiele pozostaje. Tu właśnie tak było, przeczytałem go raz po ukończeniu, stąd też takie uchybienia, których word nie wyłapuje.
Co się tyczy treści - cieszy mnie taka opnia, gdyż dokładnie tak miało być. Sam zwykłem pisać teksty dość prześmiewcze  (vide Eksterminacja) lub też pełne akcji (moje fiki z FF VI). To był zaś eksperyment na polu formy i treści, udany, jak wynika z opinii czytelników.
« Ostatnia zmiana: Lutego 09, 2007, 06:38:17 pm wysłana przez Grisznak »