To był kolejny nudny dzień w Balamb Garden, siedziałam przy jednym ze stolików z przyjaciółkami w kawiarence, jak zwykle gadały coś o chłopakach, ale w tamtej chwili nie bardzo się im przysłuchiwałam, bardziej martwiły mnie przyszłe egzaminy na SeeD. Z nudów błądziłam wzrokiem po sali, gdy zatrzymałam go na pierwszej wchodzącej osobie do środka. Na moje nieszczęście był to Seifer Almasy, jak zwykle ubrany w swój biały, długi płaszcz z czerwonymi krzyżami na ramionach. Jakoś za nim nie przepadam, może dlatego, że lubi wszczynać bójki i jest niezdyscyplinowany? Za nim szli Fujin i Raijin, jego wierni przyjaciele, aż dziwne, że ich ma. Niestety moje obserwacje przerwał dźwięk alarmu, powtarzający coś o jakimś intruzie w ogrodzie. Kazano nam udać się do pokoi i nie wychodzić z nich, aż do odwołania. W końcu coś zaczęło się dziać, a ja nie miałam zamiaru chować się po kątach. Widziałam jak Seifer i jego kumple biegną w stronę sali treningowej, oczywiście zaczęłam ich śledzić. Bardzo intrygowało mnie kto, lub co wdarło się do ogrodu. Na miejscu był już Seifer, zdziwił mnie jednak fakt, że jego przyjaciele leżą nieprzytomni po bokach ścieżki, czyżby przeciwnik był aż taki silny? Z mojego punktu obserwacji nie widziałam zbyt wiele, postanowiłam podejść bliżej chowając się za najbliższym głazem. W końcu mogłam dojrzeć intruza. O dziwo był to młody, ciemno skóry chłopak, o blond włosach i niebieskich oczach, miał na sobie czarne spodnie i żółtą kamizelkę odkrywająca klatkę piersiową. Lewą ręką podpierał się z boku w drugiej zaś trzymał długi miecz, którego ostrze wyglądem przypominało lód. Koło Seifera stał wbity w ziemię jego Gunblade. Chłopak przedstawił się jako Tidus, zaczął mówić coś o turnieju tytanów i o tym, że szukał właśnie Seifera. Nic z tego nie rozumiałam, ale Almasy najwidoczniej wiedział o co chodzi, poprawił rękawiczki i wyciągnął miecz z ziemi kierując jego ostrze w stronę chłopaka mówiąc " w takim razie to ty jesteś moim następnym przeciwnikiem". Chłopak dziwnie zaregował na widok Gunblade'a.
- Znów ten miecz ... - powiedział jakby lekko znudzony.
Seifer spojrzał na niego zdziwiony, chłopak ciągnął dalej.
- Mój poprzedni przeciwnik też używał takiego miecza.
- Czy to nie był Squall ? - powiedział Seifer z niedowierzaniem w głosie.
- Nie mam pojęcia - odpowiedział mu Tidus - nie zdążył mi się przedstawić. - uśmiechnął się.
Niestety nie widziałam reakcji Seifera, ale podejrzewam, że wcale nie był zadowolony tym faktem, jeśli ten chłopak pokonał Squalla to znaczy, że musi być naprawdę dobry, lub miał dużo szczęścia. Po chwili Almasy zaszarżował na niego, jednak Tidus bez problemu ominął jego cios, robiąc unik w bok. Seifer znów cioł, tym razem poziomo, ale chłopak wciąż omijał jego ciosy z gracją i najwidoczniej nie robiły one na nim żadnego wrażenia. Wyglądał jakby szukał słabych punktów przeciwnika, a może po prostu obawiał się Gunblade'a? W końcu ich miecze zwarły się w uścisku. Tidus musiał przytrzymać miecz wolną ręką, najwidoczniej nie był taki silny na jakiego wyglądał. Seifer chyba na to czekał, trzymając Gunblade jedna ręką wciąż napierał na przeciwnika przypierając go do ziemi. W jego lewej dłoni zaczęło kumulować się nikłe światło, które po chwili zamieniło się w płomień. Seifer posłał pocisk prosto w chłopaka, wybuch odrzucił Tidusa na kilka metrów, pozbawiając go lodowego ostrza. Ciemno skóry podniósł się do pozycji siedzącej, trzepiąc lekko głową. Almasy już na niego biegł, chłopak zauważył go w ostatniej chwili i odturlał się na bok. Niedaleko niego leżało lodowe ostrze, próbował się do niego zbliżyć, niestety bez owocnie, ponieważ Seifer skutecznie mu to uniemożliwiał, posyłając w jego stronę ogniste pociski. Tidus stał bezbronny na środku pola bitwy, na twarzy blondyna wykwitł wredny uśmiech, był pewny wygranej. Wcale mi się to nie podobało, zaczynałam już lubić Tidusa i miałam nadzieję, że to on wygra tą walkę. Almasy podszedł wolnym krokiem w kierunku bezbronnego chłopaka, zarzucając sobie nonszalancko miecz na ramie.
- Spodziewałem się po tobie czegoś więcej. - powiedział śmiejąc się.
Tidus zacisnął zęby, na jego twarzy malowała się determinacja. Spróbował po raz kolejny dosięgnąć swojego oręża, lecz Seifer musiał to przewidzieć, ponieważ rzucił się w jego kierunku. Zamachnąwszy się na niego mieczem, cioł przez twarz chłopaka, ale drasnął go tylko czubkiem ostrza w policzek. Tidus musiał omijać jego ciosy, oddalając się tym samym od swojego miecza, gdyby nie uniki najpewniej zginął by przy pierwszym zadanym ciosie przez Almasy'ego. Seifer napierał na niego coraz bardziej, mogłam tylko przypuszczać, że Tidus jest już bardzo zmęczony ciągłym unikaniem śmiertelnych ciosów, które z każdym razem zdawały się być coraz bliżej niego. Kolejny cios kierowany był w brzuch chłopaka, Seifer pewnie chciał go przeciąć na pół, ale ciemno skóry zrobił coś czego się nie spodziewałam, Seifer zapewne także. Gdy ostrze było blisko celu, Tidus wyskoczył w powietrze robiąc salto głową w dół. Krawędź ostrza gunblade'a musnęła tylko kosmyki jego włosów, to była bardzo niebezpieczna akcja, aż zaparło mi dech z wrażenia. W tej chwili Tidus znalazł się po drugiej stronie przeciwnika i miał czyste pole by dostać się do swojego miecza. Podbiegł do niego i turlając się w jego kierunku, zebrał ostrze z ziemi, po chwili wychamował i z impetem biegł na Seifera. Zaskoczony takim obrotem wydarzeń, zdążył się tylko odwrócić. Tidus cioł go przez klatkę piersiową, widziałam jak trysnęła krew zalewając jego biały płaszcz purpurą, nie był to zbyt miły widok. Almasy uciekł uskakując w tył. Dyszał ciężko, lewą ręką trzymając w miejscu gdzie teraz znajdowała się nieładna rana. Tidus znów zaatakował, Seifer osłonił się Gunblade'em, trzymając ostrze oburącz, chłopak jednak wciąż na niego napierał, aż dopchnął go do skalnej ściany, uniemożliwiając mu tym samym jakąkolwiek ucieczkę. Widziałam jak Seifer słabł z każdą chwilą, ręce zaczęły mu się trząść, a rana bardziej krwawiła. Nagle odepchnął Tidusa ciosem z kolana, przez co ciemno skóry stracił na chwilę równowagę, zaraz za nim posłał kolejny płomień, rzucając się na ślepo za pociskiem. Z mojej perspektywy widać było, że Tidus ominął pocisk i popchnął barkiem pędzącego Seifera spowrotem na ścianę. Musiał uderzyć o nią z dużą siłą, gdyż stracił przytomność i usiadł pod ścianą bez władnie na ziemię. Z tąd było widać, że na ścianie znajduje się krew, najprawdopodobniej Seifer uderzył o nią głową. Tidus podszedł do niego, niestety w tej chwili potrąciłam jakiś kamień i jego wzrok padł w moją stronę. Przestraszona chciałam się wycofać, ale usłyszałam za sobą zbliżające się kroki, prawdopodobnie SeeD'ów, którzy wciąż szukali intruza. Spojrzałam w kierunku wyjścia, by ocenić moje szanse na ucieczkę, lecz gdy znów wróciłam wzrokiem na chłopaka, jego już nie było. Seifer jednak wciąż siedział w miejscu, w którym został pokonany.