Lynx spadał w ciemność. Cała jego pamięć powoli zanikała. Zaczął zapominać kim jest, a nawet czym jest. Jego przeszłość stawała się czarną pustką. Ciemność. Wszędzie ciemność. Wokół niego i w nim samym. W końcu jego ciało delikatnie opadło na coś miękkiego. Gdy otworzył oczy ujrzał, iż leży na kwiatach. Wstał, po czym zaczął się rozglądać. Był na dużej skale, porośniętej pachnącymi roślinami, zaś poza nią rozciągała się czarna pustka. Był sam, ale nie na długo. Z otaczającej czerni przyleciał świecący promyk, pozostawiający za sobą niebiesko-różową poświatę, wydając odgłos, jakby wzdychającej duszy. Po chwili zaczęły pojawiać się kolejne światełka, gromadzące się na przeciwległym końcu kwiatowego pola. W miejscu zebrania świetlików ukazała się postać mężczyzny. Miał długie, błękitne włosy, z dwoma kosmykami dziwacznie sterczącymi z boku głowy i jednym wiszącym nad czołem. Był odziany w długą, ciemno-niebieską szatę, ze zawiązaną na wysokości pasa błękitną kokardą. W prawej ręce trzymał laskę, której koniec kształtem przypominał jakiegoś demona. Lynx chwilę obserwował przybysza, Seymoura Guado, po czym poczuł, iż sam prawej ręce trzyma broń. Była to kosa, z pozłacanym drągiem. Instynktownie czuł, że będzie musiał walczyć ze swym przeciwnikiem.
Pierwszy ruch wykonał Seymour. W dłoni maga pojawiły się niewielkie iskierki, formujące ognistą kulę, którą Guado wystrzelił w kierunku swego przeciwnika. Lynx natychmiastowo wyskoczył w górę, unikając płonącego pocisku, by lotem nurkowym w kierunku przeciwnika, zadać cios kosą. Jednak Seymour był szybszym, tworząc wokół siebie barierę ochronną. Zderzywszy się z osłoną, kociak odleciał do tyłu, lądując na nogach. Nie musiał długo czekać na kontrę przeciwnika. Niebiesko-włosy uniósł swą laskę, której koniec zaczął iskrzyć, po czym machnąwszy swą bronią w kierunku Lynxa, z czarnego sklepienia uderzył piorun. Kociak ledwo uniknął uderzenia gromu, jednak nie zdołał w porę zareagować na wystrzeloną przez maga ognistą kulę, która położyła swój cel na łopatki. Sierściuch nie zamierzał jednak długo odpoczywać na miękkim posłaniu. Szybko wstał, po czym zaczął biec w kierunku swego przeciwnika, zwinnie unikając wysyłane przez maga błyskawice i płonące pociski. W końcu Lynx wykonał zamach kosą na błękitno-włosego, trafiając na opór ze strony bariery ochronnej. Mimo iż osłona, wytworzona wcześniej przez Guado, nie wytrzymała długo uderzenia przeciwnika, dała wystarczająco czasu, by mag zdołał oddalić się na bezpieczną odległość i wypowiedzieć nowe zaklęcie. Wten z czarnego sklepienia spadła kotwica, wbijając się w ziemię, po czym zaczęła z niej coś wyciągać. Oczom Lynxa ukazał się gigantyczny demon, wyglądem przypominający związaną łańcuchami rybę w twardej skorupie. Anima wydała z siebie głośny ryk, po czym zaczęła swym okiem strzelać w kociaka pociskami laserowymi. Tylko dzięki swemu kociemu sprytowi, Lynx zdołał długo uniknąć trafienia przez lasery, które dziurawiły na wylot porośniętą kwiatami skałę. W końcu Anima zaryczała, dają wyraz swej irytacji. Sierciuch postanowił wykorzystać tą pauzę między atakami wroga, unosząc prawą dłoń, przepuszczając przez nią ciemność, po czym uderzył nią w ziemię, tworząc czarną otchłań obejmującą Aeona. Anima nie mogła wiele zrobić. Będąc związana łańcuchami nie była w stanie uciec z otchłani ciemności, do której się zapadała. Sam Seymour nic na to nie robił. Patrzył ze zdziwieniem, jak przyzwany przez niego stwór, powalony jednym uderzeniem, zmienia się w chmurę kolorowych, jęczących świetlików. Ta bezczynność nie uchroniła go przed atakiem przeciwnika. Lynx przebił się przez chmurę światełek, po czym przeciął na pół laskę, którą Guado desperacko próbował się osłonić. Następne cięcie kosy podzieliło Seymoura na dwie części, które tak jak Anima, zmieniły się w chmurę jęczących świetlików.
Lynx pokonał swego przeciwnika, ale wciąż nie wiedział gdzie jest, albo raczej kim jest. Był sam na skale, porośniętej kwiatami, otoczonej zewsząd przez ciemność. Rozglądał się za jakimś wyjściem, ale wszędzie była tylko ciemna pustka i te wzdychające robaczki świętojańskie. Ale im dłużej je obserwował, czuł jakby wszystko do niego wracało. W umyśle ujrzał obraz bawiących się na plaży dzieci, po czym jedno z nich zaatakowała czarna pantera. Kolejny obraz. Stojący na samotnej wyspie, zaawansowany technologicznie budynek, wybucha w wielkie eksplozji. Po czym Lynx ujrzał, jak z ciemności uderza w niego wielka fala, zrzucając go ze skały. Spadał w ciemność. Lecąc głową w dół bezdennej pustki, przypominał sobie kolejne zapomniane wspomnienia. I w końcu przypomniał sobie pojedynek z ciemnoskórym mężczyzną i dziwacznymi czarnymi stworzeniami na Opassa Beach. Wygrał tą walkę, po czym obserwował morze, miotane przez sztorm. Ostatecznie zmiotła go wielka fala i zaczął spadaj w ciemność. Gdy spojrzał w dół, ujrzał, iż pod nim nie ma już ciemności. Pojawiło się świecące coraz mocniej światło, które w końcu objęło go całego. Obudził się z powrotem na Opassa Beach. Morze było już spokojne, a z nieba świeciło słońce. Wstał, po czym spojrzał w kierunku horyzontu. „Już czas” rzekł do siebie w myślach.
- Serge – rzucił w kierunku morza - Serge