Dobra skończyłem dzisiaj grać w "We Love Katamari". O ile Katamari Damacy było wporzo, to WLK jest megawyczesane. Gra jest jeszcze fajniejsza, dłuższa i mniej monotonna względem pierwowzoru. Sterowanie i grafika się prawie nie zmieniły, wstawki filmowe (o ile można to tak nazwać), wyglądają jednak mniej beznadziejnie heh. Plansze są większe, mając nawet kilometrowe katamari można znaleźć na palnszy rzeczy, których nie można jeszcze wciągnąć (latające miasta, wielkie roboty, bogów heh). Najfajniejszą innowacją jest to, że w grze nie chodzi już tylko o to, żeby zrobić katamari odpowiedniej wielkości w odpowiednim czasie, ale ma się zazwyczaj jeszcze jakieś dodatkowe warunki. Są levele, w których np. Katamari ciągle zasuwa z dużą prędkością przed siebie albo pływa pod wodą albo unosi się w chmurach, które trzeba wkręcić, żeby pozbyć się burzy. Gramy też w trybie zbierania świetlików, aby rozjaśnić jakieś miejsce, w trybie zbierania kosztowności (nie zawsze to co większe, znaczy kosztowniejsze) albo utoczyć musimy jak największe katamari mogąc wkręcić ograniczoną ilość przedmiotów. Śmieszny jest tryb turlania zapaśnika sumo (zamiast katamari) i zbieranie nim jedzenia, aby stał się gruby i mógł pokonać przeciwnika (którego trzeba wkręcić). No i jest jeszcze "płonące katamari", czyli mój znienawidzony tryb - trzeba podpalić ognisko za pomocą płonącego katamari, lecz aby to zrobić, trzeba je odpowiednio zwiększyć w odpowiednim czasie, uważając pod drodze, żeby nie zgasło (a to momentami trudne). Podczas gry wkręcić będziemy też mogli naszych kuzynów, których wykorzystać można do gry na multiplayer (jeszcze jej nie próbowałem w tej części Katamari, bo kumple tego nie lubią hehe).
Podsumowując ten niezgrabny wywód - We Love Katamari roxorz. Ja przeszedłem gre grając dłużej niż w Katamari Damacy, a mam zrobione jakieś 30% wszystkich dostępnych w niej misji heh.
A no i właśnie.. soundtrack jest lepszy. Lepszy ze względu na jeden utwór, który chyba wrzucę do jakiegoś tematu zaraz, bo jest śliczny poprostu.