Autor Wątek: Walka XIV: Riku VS Magus  (Przeczytany 982 razy)

Offline Kitano

  • Daredevil
  • **
  • Wiadomości: 173
    • Zobacz profil
Walka XIV: Riku VS Magus
« dnia: Stycznia 21, 2007, 05:16:01 am »
Wszystko wokół wirowało. Czuł jakby jego ciało unosiło się lekko, bezwładnie, niepodlegając żadnym siłom grawitacji. Wszechobecna ciemność w chwilę stała się jasnością, mocno oślepiając jego oczy, a stan nieważkości przemienił się w uczucie nagłego spadania w dół.
Ocknął się. W uszach nadal słyszał szum. Po chwili nie czuł już mdłości, a głośny szum przeobraził się w naturalny świst lekkiego, cichego wiatru. Była noc. Mrok rozjaśniał jedynie blask pełni księżyca, który wcale nie łagodził atmosfery tego okropnego miejsca. Gdy odwrócił się w tył, przeszyła go nagła seria dreszczy, na widok ogromnej, upiornej rezydencji. Na czym pierwsze utkwił mu wzrok to wyrzeźbiona ze skały bestia z szeroko rozstawionymi skrzydłami, spoczywająca na samym czubku zamczyska, złowrogo szerząca kły w kierunku bramy wejściowej.
- Co to za miejsce? - zapytał głośno sam siebie, niski młodzieniec, w białych, średnio długich włosach, ruszając niepewnie w stronę posiadłości. Wiedział po co się tu znalazł, nie wiedział jednak czego może się spodziewać.
Po chwili wszedł do głównego pomieszczenia, zamykając za sobą upiornie skrzypiące drzwi. Dokoła panował półmrok, ledwo było widać schody wiodące do góry. Po ich pokonaniu i przejściu korytarzem w głąb, chłopiec dostrzegł drobny, niestały blask światła, dochodzący z drzwi położonych na samym końcu. Powolnym korkiem zbliżał się do ów pomieszczenia, a im mniejsza odległość dzieliła go od niego, tym większe odczuwał przerażenie, wyczuwając czyjąś obecność. W końcu zacisnął w dłoni swój mały mieczyk i wtargnął zdecydowanym krokiem do środka.
Pomieszczenie było dość duże. Wyglądało jak istna biblioteka - dwie ściany stanowiły olbrzymie regały z książkami. Przy jednej z nich stała upiorna postać, odwrócona tyłem, w blasku rozłożonych po całym pokoju świec wertując, w zamyśleniu, jedną z książek. W końcu obrócił się. Wyglądał na starszego mężczyznę. Miał długie, siwe włosy, a od głowy w doł okrywała go wielka, fioletowa peleryna. Nie okazał jakiegokolwiek zdziwienia na widok chłopca z wyciągniętym w jego kierunku mieczem. Wręcz wyglądał jakby oczekiwał go od dłuższego czasu.
- Witaj Riku, już jesteś... - odłożył spokojnym ruchem książkę z powrotem na półkę i podszedł do młodzieńca.
Chłopaka zupełnie zdziwiło zachowanie maga.
- Odłóż miecz, porozmawiajmy - kontynuował - Po to się tu przecież znaleźliśmy.
- Kim jesteś? - odparł z przerażeniem Riku.
- Nazywam się Magus. Jestem właścicielem tej posiadłości. Tak się złożyło, że jestem twoim przeciwnikiem... - na te słowa chłopiec aż zadrżał z przerażenia - Ale dla mnie nie jesteś żadnym wyzwaniem, nie ma sensu walczyć. Tym bardziej, że mam inne plany.
- Nie bądź śmieszny - Riku podniósł jeszcze wyżej swoje małe ostrze.
- Odłóż miecz głupcze. Nie masz szans. Najmniejszych! Gdybym chciał cie zabić, zrobił bym to od razu. Do tego tak szybko, że nawet nie zdawałbyś sobie sprawy, że jesteś już martwy.
Riku, pod wpływem impulsu, rzucił się z wyciągniętym ostrzem na Magusa. Nim zdążył zrobić zamach, miecz mimowolnie wyrwał się z jego dłoni i zaczął lewitować bezcelowo, wysoko w górze. Mag, niewzruszony, nie poruszył się ani o krok, za to Riku cofnął się szybko w tył, w osłupieniu.
- Ale przecież.. mamy ze sobą walczyć. Znasz dobrze ich plany...
- Ich? Dziesięciu Bogów? Oczywiście - odparł surowo Magus - Ale nie zabijam słabszych, dla tak płytkich celów. Głupcy, mordują się dla marzeń, poświęcając własne, cuchnące życia dla woli dziesięciu znudzonych tyranów. - Mag podszedł do okna, po czym kontynuował - Dużo wiem o Bogach. Wolałem się nimi zainteresować, podczas gdy inni się zabijali.
- Poczekaj - Przerwał Riku - Po co mi o tym mówisz? Co chcesz zrobić? Nic z tego nie rozumiem.
Mag spojrzał na niego pogardliwie, jakby sam sobie tłumaczył te wszystkie, ważne dla niego, rzeczy.
- Zgodnie z ich regulaminem, poddam się. Odejdę w spokoju, a ty przejdziesz do następnej rundy... - Riku spojrzał na maga ze zdziwieniem, próbując coś odpowiedzieć, ale Magus ciągnął dalej - Nie mam żadnych marzeń. Jestem potężny, mogę mieć bardzo wiele. Poza tym, nie będę robił tego, czego ode mnie oczekują. Rozumiesz?
- Chyba tak - odparł zaaferowany, zburzony pod wpływem zbyt wielu napływających myśli. Wszystkie jego słowa brzmiały hipnotyzująco. Riku czuł jakby Magus manipulował jego własną wolą. "A może to podstęp?" - zapytał sam siebie.
- Acha, oczywiście ja wymagam czegoś od ciebie w zamian. - Zaczął kolejny wywód Magus - Następny po mnie będzie Link. Nie będziesz miał łatwej walki, ale wygrasz. A gdy to zrobisz, przyniesiesz mi jego miecz.
- Po co ci on? - zapytał od niechcenia, wcale nie będąc zainteresowany odpowiedzią. Bardziej zaczął się w tej chwili skupiać na swojej broni, nadal lewitującej tuż pod sufitem. "Mag i tak mnie zabije. Muszę jak najszybciej zaatakować" - zaczął ślepe rozważania, nie zdając sobie nawet sprawy o nerwach, które przejmowały kontrole nad jego racjonalnością.
Magus spokojnie mówił coś o broni Linka i jakichś własnych planach, znów spoglądając w kamienne okno. Gdy stał przez moment odwrócony zupełnie tyłem, Riku wykorzystał szansę. Odbijając się od ściany wyskoczył wysoko w górę, złapał miecz, i z ogromnym impetem spadał w kierunku Magusa. W ostatniej chwili miecz przeciął puste powietrze, gdy mag dosłownie rozpłynął się w miejscu. Pojawił się tuż za nim, krzycząc
- Ty durniu!
- Sam jesteś durniem! Myślisz że uda ci się mnie przechytrzyć?! - Riku obrócił się szybko, nie tracąc czasu na ocenę sytuacji, po raz kolejny atakując. Gdy naskoczył na rywala z wyciągniętym ostrzem, Magus znów zniknął w podobnych okolicznościach.
- Wiesz dlaczego znaleźliśmy się w mojej posiadłości? - i tym razem chłopak usłyszał głos z tyłu, szybko się odwracając, patrząc zrezygnowanie na ponownie stojącego przy oknie maga. Na jego widok dyszał z przerażeniem, a Magus mówił dalej - Bo ja tak chciałem. Gdybym chciał cię spotkać w twoim świecie... - mówiąc to rozstawił szeroko ręce. Z wolna zaczęło wszystko wirować dokoła, a noc za oknem stała się jaśniejsza niż najpogodniejszy dzień - ...to właśnie tam bym się z tobą spotkał! - Dodał, a wraz z ostatnim słowem, cała otaczająca ich obu rzeczywistość przeobraziła się w rajską plażę, piękne połacie zieleni i wysokie jaskinie dalej na horyzoncie.
Riku był zmieszany i roztrzęsiony. Z niedowierzaniem spoglądał na wspaniałe palmy z jego rodzimej wyspy, w międzyczasie gubiąc maga z pola widzenia.
- Rozumiesz już? - znów usłyszał za sobą - Nie chce cię zabić. Chcę ci pomóc, jeśli ty pomożesz mnie.
Białowłosy młodzieniec, zupełnie impulsywnie, odwrócił się nagle, tak samo szybko chwytając miecz i wbijając go w brzuch stojącemu tuż za nim magowi. Magus dalej stał, niewzruszony, oznajmiając cichym głosem - Nie rozumiesz...
Chłopak próbował się cofnąć, gdy wszystko znów zaczynało wirować. Gdy nastąpiła ciemność, poczuł się jak na samym początku, tak samo czując bezwładnym, poruszającym w nieokreślonej przestrzeni. Dobiegła go nagle silna eksplozja. Wydawało mu się, że odczuł ją bardzo mocno, choć w rzeczywistości nie czuł nic. Nie wiedział jeszcze, że właśnie pożegnał się z życiem.
Magus stał w swojej komnacie, obserwując noc przez olbrzymią dziurę w ścianie, w miejscu której, kilka chwil wcześniej było jeszcze okno. Zamyślony wyraz twarzy chował za swoim płaszczem, opędzając się od wiatru. U jego nóg leżał zakrwawiony miecz młodzieńca.

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
Odp: Walka XIV: Riku VS Magus
« Odpowiedź #1 dnia: Stycznia 21, 2007, 04:56:36 pm »
Niebo było czyste, powoli przyjmujące kolor ciemnego granatu, w raz zachodzącym z każdą sekundą słońcem. Pomarańczowa poświata niknęła za odległym pasmem górskim, rzucając cień na czerwony step, miejscami pokryty agawami i niewielkimi kępkami trawy. Samotna autostrada, prowadząca znikąd do nikąd, przecinała plener, mknąc prostą linią między wyrastającymi z obu stron płaskowyżami. Nikt jednak nie jeździł tędy od lat, nikt też nie mieszkał w tej okolicy, pozostawiając ją matce naturze, która odradzała się i przeinaczała wypaczoną przez ludzi wizję tego miejsca. Jakaś plastikowa siatka i zgnieciona, wyblakła puszka po coli psuły trochę ten pierwotny krajobraz. Nagły, krótki błysk, zdający się dobiegać ze wszystkich stron jednocześnie, przeszył nagle to miejsce i zapewne oślepiłby znajdującego się w pobliżu wędrowca, gdyby faktycznie ktoś tu był. Na wąskim płaskowyżu kilkaset metrów nad ziemią, wyrastającym niczym czerwona wieża ze środka pustyni stały dwie osoby, a ich włosy powiewały dziko na wietrze.
Mężczyzna w czarnym płaszczu, o długich siwych włosach i nienaturalnie bladej cerze stał wpatrzony w zachód słońca, w lewej ręce trzymając kosę, opartą o ziemię jak laskę. Chłopak o włosach równie siwych co oponent, stał kilkanaście metrów dalej, rozglądając się nerwowo. Miał na sobie żółto-białą bluzkę bez rękawów długie spodnie z niebieskiego materiału.
- Więc to tutaj? – zmarszczył czoło młodzieniec, skupiając wzrok na mężczyźnie patrzącym w słońce.
- Tak – odrzekł, pochylając głowę i odwracając się powoli w stronę Riku.
Czarna aura zaczęła unosić się wokół prawej dłoni chłopca, początkowo półprzejrzysta i chybotliwa, naprężająca się i rozciągająca, zmieniająca w coś tak rzeczywistego, jak sam Riku. Czarny klucz z motywem skrzydła zmaterializował się w końcu w jego dłoni. Magus patrzył spokojnie, czekając na jego pierwszy ruch. Riku uśmiechnął się.
- To dla ciebie – powiedział szeptem, po czym wyrwał do przodu, szybko skracając dystans między sobą a przeciwnikiem. Będąc już kilka metrów od niego wyskoczył nagle w powietrze, atakując maga z powietrza. Mężczyzna odskoczył do tyłu... nie... nie odskoczył. Odlewitował metr za siebie, unosząc się spokojnie kilkanaście centymetrów nad ziemię, kosę trzymając przed sobą. Dalej nie wzruszony czekał na kolejny atak Riku. Ten po lądowaniu na ziemi uklęknął i odbił się do przodu, uderzając z szerokiego zamachu na wysokości głowy Magusa. Ich bronie starły się, trąc i zgrzytając pod napierającą siłą. Chociaż Riku naciskał z całą mocą swoich mięśni, Magus trzymał kosę spokojnie, patrząc w oczy chłopca zimnym wzrokiem bez emocji. Pchnął w końcu przed siebie, wyrzucając przeciwniku kilka metrów do góry. Riku obrócił się w powietrzu i wylądował na ziemi. Uniósł Keyblade nad głowę i skupiając siły. Ostrze zapaliło się czarnym płomieniem, wypełzającym z niego i kumulującym się przy czubku, szybko rosnąc i powiększając tworzącą się tam sferę. Po kilku sekundach, Riku wycelował ostrze swojej broni w Magusa, a czarna, sferyczna manifestacja ognia pomknęła przed siebie z dużą szybkością. Magus zamachnął się i uderzył w zaklęcie, rozcinając kule na pół chwilę przed tym, jak dotrzeć miała do celu, czarne płomienie rozwiały się, ukazując Riku biegnącego tuż za kulą, trzymającego broń przed sobą, szarżującego na odsłoniętego w tej chwili Magusa. Zaskoczony mężczyzna przeleciał szybko na bok, w ostatniej chwili unikając przebicia kluczem. Zawisł w powietrzy przy krawędzi i prawą dłoń wyrzucił przed siebie. Granatowa kula mocy zmaterializowała się w ułamku sekundy pomiędzy palcami, a następnej chwili już pędząc w stronę chłopca. Riku odbił kulę, uchylił się na lewo przed drugą, po czym przeturlał się unikając dwóch następnych. Wyskoczył w powietrze, kolejne pocisk przecinając w powietrzu, czując, że jest spychany do defensywy przez ogień maga. Uskoczył na lewo przed kolejną kulą i wyrwał nagle, stawiając wszystko na jedną kartę. Pochylił się przed siebie w biegu, kiedy kolejny magiczny pocisk przeleciał mu koło, odbił kolejny z krótkiego wymachu i zaatakował z pół obrotu, skracając dystans w szybkim tempie, którego spowolnić nie mogły miota przez Magusa kule. Keyblade świsnął w powietrzu, w miejscu w którym ułamek sekundy wcześniej znajdował się korpus przeciwnika. Kosa zaświszczała prawie w tej samej chwili. Cios zadany zza pleców trafił chłopca w lewe biodro, a wielkie długie ostrze przyległo nagle do jego brzucha, rozcinając koszule i skórę. Riku złapał ostrze, ale nie mógł walczyć z napierającą siłą. Poczuł ból na brzuchu, kiedy drzewiec kosy zaczął napierać na niego. Riku został uniesiony w powietrze, a Magus obrócił się dwa razy wokół własnej osi, utrzymując chłopca na końcu swojej broni. Riku krzyknął, kiedy siła odśrodkowa sprawiła, że ostrze kosy głębiej wbiło się w brzuch. W końcu Mag wyrzucił go. Riku stęknął i ześlizgnął się z ostrza, lecąc kilka metrów w powietrzu, mijając krawędź urwiska. Krew sączyła się z poranionego brzucha, a chłopiec zacisnął zęby, spadając głową w  dół, w stronę czerwonej ziemi.
Magus wytarł kosę o brzeg płaszcza i spojrzał jeszcze raz w stronę zachodzącego słońca. Wiatr wiał w jego stronę, rozwiewając jego włosy. Wiedział, że to zwycięstwo to dopiero początek długiej drogi do spełnienia marzenia. Czarna, błyszcząca sfera zmaterializowała się nagle za jego plecami, a czarny keyblade wypłynął w niej w ułamku sekundy, przeszywając plecy maga, dokładnie między łopatkami. Posiadacz broni, teraz ubrany w czarny uniform z motywem serca na piersi,  stanął na ziemi, wylatując, popychając broń tak, że ta przeszła na drugą stronę ciała, rozrywając splot słoneczny. Magus kaszlnął krwią.
- Ja też potrafię atakować od tyłu – powiedział chłopak uśmiechając się. Czarne ostrze zdematerializowało się, a bezwładne ciało Magusa upadło na ziemie. Okrągła brama, z której zdawała wylewać się ciemność, otworzyła się za plecami Riku. Chłopak wszedł w nią, znikając i zostawiając martwe ciało oponenta leżące samotnie w ostatnich promieniach słońca.