Słońce właśnie zaczęło wschodzić, prawie niewidoczne na szarym niebie, stopniowo rozświetlając wzgórza i doliny, gotowe przywitać nowy dzień. Zimny, mokry wiatr wiał od północy, niosąc ze sobą zapach jeziora, skrytego teraz w mgle, gęstej jak mleko. Rozlewisko otoczone było zielonymi, bezdrzewnymi pagórkami, zabawnie zaznaczającymi linię horyzontu falą. Miejsce to miało w sobie coś pierwotnego.. pomimo tego, że dzień był koszmarnie zimny, a wiatr niósł drażniące krople wody, całe wszystko to skryte było w ciszy. Mgła rozprysła się w dwóch miejscach na szczycie jednego z pagórków. Rozległ się błysk, sprawiający wrażenie dochodzić ze wszystkich stron jednocześnie i, bez nawet jednego dźwięku, dwoje ludzi stanęło na wzniesieniu, rozglądając się dookoła.
Mgła była gęsta, jednak na wysokości wzgórza pozwalała na dojrzenie oponenenta. Wysoka kobieta o bladej cerze i nordyckiej urodzie spojrzła na czerwonowłosego mężczyznę, stojącego kilkanaście metrów dalej. Nosiła srebrny napierśnik i peleryne, białą koszulę spodnie i buty. Jej blond włosy były spięte w kok z tyłu głowy, a wszystko w niej zdawało się epatować szalechtnością. Po drugiej stronie stał mężczyzna z długimi, czerwonymi włosami, stojącymi do góry i nie opadającymi na twarz prawdopodobnie tylko dzięki białej opasce, ciasno obwiązanej na czole. Zielony, płucienny strój ze skórzanym pasem i proste, materiałowe spodnie stanowiły jego odzienie – proste, jednak wyglądające wygodnie i nie krępujące ruchów. Oboje stali przez dłuższą chwilę, mierząc się wzrokiem, bardziej z ciekawością i niepewnością, niż z nienawiścią, czy determinacją w oczach.
- Żadne z nas nie chce tu zostać długo – rzekła Celes, po czym dobyła miecza – długiego, choć o wąskiej, chudej klindze, przypominającego rapier.
Crono wyciagnął swoją katanę, chwytająć ją oburącz po lewej stronie, szeroko rozstawiając nogi, ostrze kierując za swoje plecy. Pochylił się do przodu, mierząc w przeciwniczkę wzrokiem, oddychając powoli. Czekał.
Celes zmarszczyła brwi, widząc ustawienie oponenta. Chwyciła miecz w prawą dłoń i trzymając ostrze przed sobą ruszyła na przeciwnika spokojnym krokiem. Mgła rozstępowała się pod jej krokami, była czujna, ale pewna siebie. Znała tą pozycję, wiedziała co zrobi.
Miecz zaświstał w powietrzu, kiedy kobieta zbliżyła się do przeciwnika na 5 metrów. Crono błyskawicznie dopadł do niej, tnąc z lewej na wysokości brzucha. Celes zablokowała swoim ostrzem z prawej, od razu zasłaniając się z lewej widząć, że przeciwnik obraca się wokół osi, by zaatakować z drugiej strony. Kolejny blok. Crono wycofał się krok do tyłu i pchnął. Katana ześlizgnęła się z prawej strony po ostrzu Celes, która błyskawicznie zrobiła krok no bok, zakręciła swoim rapierem wokół broni Crono. Zgrzyt metalu o metal, krótki brzdęk. Katana upadła 3 metry dalej, odrzucona z ręki mężczyzny szybkim ruchem miecza, który teraz stał przy jego gardle.
- Tylko na tyle cię stać? – zapytała Celes. Crono spojrzał jej w oczy, nie rozumiejąc co się dzieje, czując zimne ostrze na szyi.
- Weź swój miecz – powiedziała, opuszczając broń i odchodząc pare metrów do tyłu, czekając na przeciwnika. Crono, zdezorientowanym takim obrotem sprawy odszedł do tyłu i podniósł katane z zielonej trawy, nawet przez chwile nie odrywając wzroku od swojej przeciwniczki... i jej broni.
- Dobrze ci się wydaje – uśmiechnęła się Celes, śledząc wzrok oponenta – To nie jest zwykłe ostrze. Może i potrafisz walczyć, twoje ataki są szybkie i silne, jednak mnie nie pokonasz kiedy w ręcę mam ten miecz.
Crono czuł, że z szyi cieknie mu strużka krwi. Starał się uspokoić oddech i skupić na walce, nie tracąc zimnej krwi. Chwycił katanę przed sobą, pochylił się i ruszył do ataku. Wyciągnął miecz za głowę i udając cięcie wertykalne obkręcił się nagle, uderzając z prawej, z pełnego wymachu. Celes odskoczyła do tyłu, miecz ciagle trzymając przed sobą, wyprowadzając pchnięcie. Crono odbił je na prawo, potem kolejne na lewo, aż w końcu odskoczył do tyłu, przerzucajać katane do prawej ręki, lewą prostując w stronę przeciwniczki. Srebrne iskry zatańczyły między jego palcami, poczym trzeszczące wyładowanie pomknęło w stronę kobiety, elektryzując i rozpraszając mgłę. Uśmiech zszedł mu z twarzy, gdy atak doszedł celu. Kobieta nie próbowała nawet uniknąć błyskawicy... wystawiła tylko miecz przed siebie, stojąc pewnie. Ładunek owinął się wokół klingi jak serpentyna, rozświetlając ją, skwiercząc i trzaskajać dziko. Na powierzchni miecza pojawiły się jakieś dziwne znaki, jakby litery.
- Zły pomysł – uśmiechnęła się Celes, po czym machnęła mieczem przed siebie z nad głowy, posyłając wiązke piorunów z runicznego miecza tam, skąd przyszły. Crono uskoczył na bok. Instynktownie niemal usłonił się, kiedy potężny cios spadł na niego z góry, gdy kobieta błyskawicznie dobiegła do niego. Katana starła się z bronią Celes, napierającą z potworną siłą, której nie mógł się spodziewać, ani po tak niepozornym mieczu, ani po tak delikatnej z pozoru dziewczynie. Crono padł na kolano, trzymając katane w prawej ręce, lewą opierając na klindze, starając się walczyć z napierającą siłą, przygniatającą go do ziemi.
- Czas to skończyć – kobieta zmrużyła oczy, napierając coraz mocniej. Runiczne ostrze zaświeciło, znaki na jego brzegu zaczęły drgać i falować. Crono skupił ostatki siły, resztki mocy, posyłając ją do katany. Ładunek przebiegł po jego dłoniach, elektryzując broń. Włosy jeszcze bardziej uniosły mu się, odchylane w polu magnetycznym. Ciche iskry strzelały z naelektryzowanej broni, ścierającej się z magiczną bronią. Uziemiały się na niej i znikały, jeszcze bardziej wprawiając w ruch runiczne symbole.
- To ostrze wchłonie każdą moc, jaką przeciw niemu skierujesz – powiedziała Celes – Poddaj się, a ocalisz życie.
Crono ryknął, zaciskająć zęby, pchając z całych sił. Lewa ręka mocno ścisnęła katanę, palce zaczęły krwawić, po mięśniach i czołe spływał pote. Katana skierczała jeszcze bardziej, iskry zaczęły przeskakiwać na miecz Celes coraz szybciej i gęściej. Elektryczne wyładowania wirowały wokół, między kroplami mgły, strzelając cicho.
- To nic nie da – Celes zacisnęła zęby, zrobiła krok do przodu, napierająć silniej i silniej, starając sie przewrócić Crono na plecy. Ten ryknął ponownie, napinajać mieśnie do granic możliwości, pchając przed siebie. Włosy falowały mu w magnetycznym polu, dwie serpentyny elektrycznej manifestacji mocy zakręciły się wokół katany, przeskoczyły na błyszczące dziko ostrze, owijając się wokół niego, przyspieszając. Tarcie na broniach wzrosło, iskry dalej szły, ale Celes zmarszczyła czoło, czująć jak miecz zaczyna drżeć i pulsować, robiąc się coraz gorętszy.
- Nie! – krzyknęła. Crono ryknął i wstał, rozwijając wokół siebie elektryczny wir. Celes odrzuciło do tyłu, jej runiczny miecz zakręcił się dziko wokół własnej osi i z morderczym świstem przeleciał kilkanaście metrów, wbijając się w trawę. Crono upadł na kolano, oddychajac ciężko, czekając aż plamy powidoku znikną mu z oczu. Coś buczało mu w uszach, lewa ręka bolała i piekła poparzona. Ból przyćmił mu oczy, ale udało mu się wstać. Odrzucił katane na bok, zachwiał się i przetarł czoło prawą ręką, troche mniej poparzoną. Celes leżała na ziemi na plecach, z grymasem bólu na twarzy. Oddychała, ale była nieprzytomna. Crono rzucił jej zimne spojrzenie po czym podszedł do leżącego w trawie miecza swojej przeciwniczki. Chwycił go, spojrzał na klingę, teraz zupełnie pozbawioną ruchu. Jego oczy odbiły się w błyszczącym, srebrnym ostrzu, wyglądającym, jakby zupełnie nie nieruszyła je walka. Obrucił się wokół własnej osi i rzucił miecz w stronę jeziora ze wszystkich sił, jakie mu zostały. Wpadł do wody z głośnym pluskiem, a Crono padł na plecy, wykończony. Zasnął chwilę potem.