Autor Wątek: Walka I: Ansem VS Lynx  (Przeczytany 1267 razy)

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
Walka I: Ansem VS Lynx
« dnia: Grudnia 10, 2006, 12:40:08 pm »
Czarne  chmury przewijały się po niebie, poruszane zachodnim wiatrem. Zderzały się ze sobą, łączyły, a pierwsze grzmoty huczały między nimi, rozświetlając na ułamki sekund tą nienaturalną ciemność. Powietrze było ciężkie, a ciemne morze coraz obficiej oblewało plaże. Nie tylko nad nim, miała się rozpętać burza. Kolejny błysk rozświetlił plaże, jednak tym razem, nie pochodził on z chmur. Gdyby ktoś obserwował to miejsce, najpewniej nie potrafiłby określić skąd pochodziło to dziwne światło. Skądkolwiek się wzięło, razem z nim pojawiły się dwie sylwetki, odziane w czerń.
Lynx rozejrzał się dookoła. Mokry, zimny wiatr zawiał od morza, a coraz większe fale, rozbijały się z pluskiem o przybrzeżne skały. Kilkanaście metrów przed nim stał on.
- Co to za miejsce? – zapytał wysoki, siwy mężczyzna, o ciemnej karnacji, rozglądając się dookoła niespokojnie.
Lynx milczał. Nie mógł sobie przypomnieć tego, co działo się wcześniej... tylko kilka słów, obrazów, przetartych wspomnień, starych lęków i marzeń...
- Marzeń... – powtórzył cicho, przypominając sobie po co tu jest. Drugi mężczyzna uśmiechnął się nagle.
- A więc tak to ma wyglądać? – Ansem spojrzał w ciemne niebo, z którego zaczął padać deszcz. Uśmiechnął się i spojrzał w stronę przeciwnika. – Nie wiem kim, ani czym jesteś, ale tutaj, na tej plaży, zakończy się twoja historia.
Lynx zrozumiał co się dzieje. Nie miał pojęcia skąd miał tą wiedzę i to silne przeczucie, ale wiedział, że musi się mu poddać. ‘Marzenie...’ pomyślał znowu. Schylił się i podniósł z piasku swoją kosę, po czym ścisnął ją mocno w obu dłoniach. Zacisnął zęby, a podłużne źrenice rozszerzyły mu się powoli.

Czarny dym zawirował w dłoni Ansema, rozciągając się i kondensując na kształt miecza. Nie. Nie miecza, lecz czarnego klucza. Ansem uśmiechnął się i wyciągnął lewą dłoń przed siebie, a czarne cienie zaczęły pojawiać się na piasku, drżąc i nabierając kształtu. Lynx czekał na pierwszy ruch, rozglądając się bacznie. Czarne, karykaturalne postacie zaczęły wyrastać z piasku, żółtymi ślepiami wpatrując się w niego. Ubrucił się nagle, a kosa zaszumiała w powietrzu, rozcinając jedną z nich w locie. Potwór ultonił się zaraz po tym.
- Co to jest? – Lynx odskoczył do tyłu, z szerokiego wymachu rozcinając kolejne dwa demony.
- Ci, którzy nie mają serca, nie znają strachu, ani litości. Nie możesz walczyć z ciemnością – Ansem pokiwał głową, patrząc jak Lynx niszczy kolejnych heartless, wyrastając z ziemi w coraz większej ilości – Musisz się jej poddać.
’Poddać się ciemności’ pomyślał Lynx, uskakując i odbiegając do tyłu, starając się nie dać otoczyć, przez pojawiających się ze wszystkich stron wrogów. Wspomnienia, które dotąd pozostawały w cieniu, stłumione przez nieznaną moc, wróciły i siłą zajęły swoje miejsce w pamięci Lynx’a. FATE... sztorm na morzu... Miguel... wyspa o dziwnym kształcie... mechaniczne ściany... ból i strach.... Serge...
Lynx wydał z siebie ryk bólu. Kosa upadł na ziemie, a jej posiadacz złapał się oburącz za głowę, zachwiał się na nogach i przewrócił na plecy. Heartless zaczęli piętrzyć się wokół niego, otaczając, łapiąc za nogi i ręcę, przygniatając do podłoża. Ansem wolnym krokiem zaczął iść w jego kierunku. Stanął w końcu i spojrzał, na nieruchome ciało, zamknięte oczy i wraz twarzy, trudny do wyczytania z kociego oblicza.
- Nie wygrasz z ciemnością – powidział Ansem – Nawet, jeżeli chcesz zniszczyć każde zło jakie cię otacza, ciemność zawsze pozostanie w twoim wnętrzu, bez względu na to jak jesteś silny, czy jak wielką mądrość posiadłeś.
Lynx otworzył oczy. Deszcz nie przestawał padać, a postać stojąca nad nim uniosła broń. Ostatnimi siłami spróbował się wyrwać z objęć potworów, jednak cios był błyskawiczny. Czarne ostrze wtopiło się w klatke piersiową Lynx’a, który ryknął ponownie, zaciskając zęby i dłonie. Czarne smugi zaczęły unosić się z rany.
- Otwórz swoje serce! – powiedział Ansem – Przyjmij do niego ciemność... a wtedy będziesz w mojej mocy...
Lynx zamknął oczy. Broń dalej tkwiła w jego sercu, a czarne smugi zaczęły otaczać jego nieruchome ciało. Ansem zmrużył oczy, a heartless zaczęły drżeć, kiedy piasek pod ciałem Lynxa zaczął dziwnie nasiąkać ciemnością, która rozszerzała się szybko na całą plażę.
- Za późno... – Lynx otworzył oczy i spojrzał na przeciwnika – Żyję w ciemności, której nie jesteś sobie w stanie wyobrazić. Forever Zero!
Ciemność zapadła wszędzie wokół. Ciemność absolutna... nie zwykły brak światła, lecz antyświatło, wszechogarniające, oszukujące zmysły. Jakaś sfera pojawiła się nagle na Lynxem, który wstał powoli. Heartless zaczęli rozpadać się na kawałki, a broń Ansema wysunęła się z ciała, nie pozostawiając żadnego śladu. Mężczyzna odskoczył, marszczą brwi i patrząc, jak kula pochałania jego sługi, wciągając ich do innego, przestrzennego wymiaru. Czerń i cisza, wszędzie dookoła... i Lynx stojący tam, rękę trzymając wyprostowaną w kierunku kuli, która zaczęła zmniejszać się powoli. Przerażająco jasna plaża, która sekundy temu wydawała się mroczna i ponura, powróciła nagle, kiedy sfera znikła, wraz ze wszystkimi heartless. Lynx chwycił broń i nie czekając na reakcje, rzucił się na Ansema. Mężczyzna cudem zablokował cios kosą, którą oponent obrócił wokół ciała, jakby nic nie ważyła. Lynx ryknął i zrobił krok w tył, odwacając kosę i atakując nią od dołu. Ansem zasłonił się i bronie zderzyły się ze szczękiem. Keyblade wyleciał w powietrze, padając kilkanaście metrów dalej na piasek, powoli zmieniając się w czarny dym, dematerializując się. Ansem padł na plecy. Lynx chwycił broń oburącz, biorąc zamach przez plecy, jak katowskim toporem mierząc w Ansema. Oponent zacisnął zęby i krzyknął, zasłaniając się lewą ręką przed nieuniknionym. Cios spadł szybko i bezbłędnie, przebijając wroga na wylot, przyszywając go do piasku na plaży. Deszcz nie przestawał padać, a piorun uderzył w rozszalałe morze. Sztorm rósł coraz bardziej, tak jak tamtego dnia. Lynx ukląkł na ziemi, dysząc ciężko, patrząc w stronę morza. Czekał.

Offline The_Reaver

  • Heartless Engineer
  • Redaktor
  • *********
  • Wiadomości: 2086
  • Dark Keyblade Master
    • Zobacz profil
Walka I: Ansem VS Lynx
« Odpowiedź #1 dnia: Grudnia 10, 2006, 12:47:46 pm »
Opassa Beach. Jest ciepły, letni dzień. Z głębi wyspy wyłania się, ubrany na czarno półczłowiek, pół kot. Jego skóra jest pokryta czarną sierścią. Lynx wszedł na plażę i stojąc na brzegu morza zaczął patrzeć w horyzont.
-Wyczuwam serce – ciszę przerwał głos mężczyzny – serce spowite ciemnością – Lynx zaczął nerwowo szukać żródła głosu, ale nikogo w pobliżu nie było – serce pełne zła i nienawiści, ale mimo to skażone przez tlące się światło.
-Kim jesteś – krzyknął Lynx – Pokaż się
Przed kotem zmaterializował się ciemnoskóry mężczyzna, o długich, siwych włosach.
- Jestem Ansem – zaczął nieznajomy - Poszukiwacz Ciemności. Wyczuwam w tobie potężne moce ciemności, ale szukasz potężniejszej siły. Mogę pomóc ci ją uzyskać.
To powiedziawszy, Ansem wyciągnął rękę w kierunku Lynxa. Jednak nie wyczuł w tej ręce zaufania, tylko zagrożenie, dla niego samego. Kot wyciągnął swą kosę i zrobił zamach w kierunku nieznajomego. Jednak coś powstrzymało ostrze, zanim dotarło do czarnoksiężnika. Gdy Lynx podniósł głowę, ujrzał, iż między nim, a Ansemem stoi, ciemna jak noc, kreatura trzymająca ostrze kosy.
- Głupiec – krzyknął czarnoksiężnik, po czym strażnik Ansema odrzucił kosę, razem z jej właścicielem – najwyraźniej muszę ci pomóc siłą - po czym Ansem puścił w kierunku kota falę błyskawic. Kocia zwinność pozwoliła Lynxowi szybko odzyskać równowagę i wyskoczyć w górę, nad pędzącą w jego kierunku falą. Będąc w powietrzu, zaczął nurkować w kierunku czarnoksiężnika, z kosą gotową do ataku. Jednak Ansem był szybszy, robiąc unik w bok, pozwalając Lynxowi wylądować na piasku za nim. Nie tracąc czasu, kot uniósł prawą pięść ku niebu, pozwalając ciemności przechodzić przez rękę, po czym wbił ją w ziemię. Piasek zmienił się w ciemną otchłań. W tym momencie Ansem powinien zostać wchłonięty przez ciemną otchłań, ale on ze swoim Strażnikiem za plecami, lewitował nad ziemią z rękami skrzyżowanymi na piersi, jakby nic się nie działo.
 - Łudzisz się, że ciemnością możesz pokonać kogoś, kto stał się nią samą? – rzekł Ansem, po czym jego Strażnik ustawił się przed swoim panem i wspólnie zaczęli szarżować w kierunku Lynxa. Kot cudem uniknął uderzenia, ale stracił kontrolę nad utworzona otchłanią, która zmieniła się na powrót w piasek. Nie tracąc czasu, Lynx zaczął biec w kierunku Ansema. Szarża oddzieliła obydwu o jakieś 10 metrów. Widząc biegnącego przeciwnika, czarnoksiężnik zaczął puszczać fale błyskawic, jednak Lynx umiejętnie je unikał, zmniejszając dzielącą ich odległość. Po trzeciej błyskawicy, Strażnik ponownie wszedł w czyn. Tym razem wskoczył w ziemie, po czym przed biegnącym Lynxem zaczęła gromadzić się źródło energii, która następnie eksplodowało, odrzucając kota w tył. Kociak wylądował na łapach, jak na kota przystało, ale tuż pod nim wykrył kolejną koncentrację energii. Szybka reakcja uchroniła go przed kolejnym wybuchem. Biegnąc w kierunku Ansema ukazały się nowe skupiska wybuchającej energii, jednak tym razem skutecznie je unikał, zmniejszając dystans do czarnoksiężnika. W końcu, gdy był już w zasięgu kosy, kociak wykonał zamach kosą, jednak ponownie interweniował Strażnik, zasłaniając swym cielskiem swego pana. Ostrze wbiło się w lewą pierś kreatury, przeszywając go na wylot.
- Prosto w serce – zaczął Lynx – nic, nawet ty, nie przeżyje takiego ataku
Ansem chwilowo oglądał z zaciekawieniem czubek ostrza, wystający z pleców jego ochroniarza, tuż przed jego oczami, po czym zaczął śmiać się.
- Co cię tak śmieszy – warknął Lynx
- Głupiec – Strażnik natychmiast chwycił Lynxa za gardło swymi rękami – łudzisz się, że możesz takim atakiem zabić coś, o jest pozbawione serca?
Uścisk pięści na gardło był tak mocny, że Lynx z trudem łapał oddech. Jednak Strażnik szybko uwolnił kota z uścisku, wyrzucając go przed siebie. Lynx przejechał kilka metrów po piasku, po czym Strażnik wyjął z piersi kosę kota i wyrzucił ją kierunku leżącego przeciwnika. Broń zrobiła kilka obrotów w powietrzu, po czym wbiła się w ciała swego właściciela, przybijając go do podłoża. Lynx chwilę siłował się z kosą, prubując ją wyciągnąć z ciała, ale ręce szybko zaczęły odmawiać posłuszeństwa i w końcu martwe ciało upadło na zaplamiony krwią piasek.
- Teraz dołączysz do mnie – zaczął Ansem – twoje serce otrzyma teraz nową skorupę, wolną od osłabiającego światła, zasilaną przez najczystszą ciemność, jaka istnieje. Staniesz się teraz Okrutnikiem, jak setki moich ofiar.
Z martwego ciała Lynxa wyłoniło się serce. Chwilowo unosić się ku niebu, tląc się słabym światłem, ale po chwili straciło swój blask, zanikając w ciemną otchłań, z której wyskoczyła czarna pantera. Miał uszy wydłużone w powyginane anteny, żółte, pozbawione białek i źrenic, guzikowate oczy, oraz futro czarne, jak najciemniejsza noc. Chwilowo patrzył się na swego nowego pana, ale po chwili skierował się w kierunku znajdującej się nieopodal wioski, by znaleźć tam nowe serca dla swego pana. Wiedząc, iż zmieniony Lynx zdobędzie dla niego nową armię okrutników, zaczął tryumfalny śmiech. Ten świat, tak jak inne światy, czeka zagłada w odmętach ciemności.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 10, 2006, 12:48:56 pm wysłana przez The_Reaver »
I'm in Space!