Jak stoi w opisie topica, piszcie tutaj o jRPG'ach, o które nigdy nie zyskały na popularności, a jednak macie na ich temat jakieś refleksie. Może kogoś to zaciekawi i ściągnie albo okaże się, że jest więcej osób znających jakieś tytuły, co da komuś powód do założenia topicu. A może zainspiruje to kogoś, do odkrycia lekarstwa na raka, a innych po przeczytaniu kilku postów olśni i odkryją sens istnienia? Skoro ten topic może zrobić tak wiele dobrego, to żal by go było nie zakładać hehehehehe.
Mój pierwszy typ:
Jade CocoonWpierw kilka screen'ów:
Levant - główny bohater w początkowym filmikuMahbu - dziewczyna, a potem żona LevantaJedna z planszWyśmienity moim zdaniem jRPG od mało znanej firmy Genki. Ani o tej gierce na PSX'a, ani o drugiej części wydanej na PS2, nigdy nie było specjalnie głośno..... a powinno.
Klimat gry jest podobny do tego, który fani anime, mogli uświadczyć w Ksieżniczce Mononoke. 90% plansz w grze to lasy, dzikie mateczniki, po których błąka się nasz gówny bohater, Levant'em zwany. Skoro już mowa o planszach, to trzeba zaznaczyć jedną rzecz. Są wykonane z pedantyczną dokładnością i są poprostu śliczne. Tak... wykonanie plansz to jedna z głównych zalet tej gry. Wróćmy jednak do samej historii. Levant, główny bohater, jest synen Mistrza Kokonów. Czym jest Mistrz Kokonów? W dużym uproszczeniu to to samo co Mistrz Pokemonów, bo się sprowadza do tego samego, ale o tym później. Zadaniem jego ojca było bronienie wioski przed potworami z lasu i gniewem leśnego boga śmierci - Onibubu. No ale pewnego dnia Riketz, bo o nim mowa wyszedł do lasu i już nie wrócił... poszedł sobie gdzieś, zostawiając swoją żonę, syna i całą wioskę. Przez wiele lat było spokojnie, aż nagle wioskę zaatakowały potwory, zwane właśnie klątwą Onibubu. Dzięki kapłance z wioski udało się je powstrzymać, no ale nie można było zlekceważyć takiego zagrożenia i starsi wioski postanowili powołać nowego Mistrza Kokonów, który zrobi z leśnymi monstrami porządek. Nie trudno zgadnąć kto nim będzie.
Teraz kilka słow o systemie. Pierwszą ciekawostką jest to, że potwory nie wyskakują z nikąd, jak to ma miejsce w wielu innych jRPGach. Tutaj dokładnie widać biegające, stojące, a czasem uciekające przed nami potworki, co daje nam pewne możliwości wymanewrowania potworka w razie potrzeby. Kiedy jednak przyjdzie nam już walczyć, odkrywamy kolejną zagadkową sprawę, związaną z tym co robi Mistrz Kokonów. Porównałem to wcześniej do Pokemon, bo ciężko nie mieć takich skojarzeń. Otóż głównym ekwipunkiem Levanta jest 12 kokonów, w które może łapać potwory i flet, który mu to umożliwia. Zasada jest dość prosta.. wpierw walimy w potworka ręcznie, aby mu HP zeszło do możliwie niskiego poziomu, potem robimy Capture i mamy jeden kokon zapchany potworkiem. Za łapanie ich dostajemy EXP'a i nim będziemy mieli wyższy level, tym łatwiej nam będzie łapać potworki. Dobra... pobiegaliśmy po lesie, złapaliśmy 12 potworków i nie możemy już łapać więcej.. co dalej? Wracamy wtedy do Syrus, czyli naszej wioski, gdzie już czeka na nas nasza kochana żonka Mahbu, która uzupełnia nam stracone kokony i do tego umie ze złapanymi potworkami robić kilka ciekawych rzeczy. Pierwsza to zmiana ich w jedwab, który możemy opylać w sklepie, dostając za niego kasę. Druga i znacznie ciekawsza, to łączenie dwóch potworów ze sobą... to jest właśnie najlepsza zabawa w całej grze. Bierzesz jednego potworka i drugiego potworka i łączysz ich ciała (bez skojarzeń) tak, że powstaj jeden, mający cechy rodziców. Dostaje ich ataki i czary, statystyki się normują względem obu pierwszych potworów i co najzabawniejsze i najciekawsze, potwór zmienia się fizycznie. Jakbyśmy zmieszali żółwia (jest taki potwór) z czymś latającym, to powstałe zwierzątko będzie pewnie miało skorupę i skrzydła. Powstają w ten sposob nieraz prawdziwe mutanty, a ilość kombinacji jest tak duża, że praktycznie za każdą grą uzyskujemy nowe potwory. Po co robimy? Otóż pomieszanego potworka możemy załadować do invetory i wykorzystując w trakcie walki funkcję "Summon", zmienić się w któregoś pięknisia i nim walczyć. Naraz możemy nosić aż trzy potworki, które zabijając przeciwników będą dostawać EXP, który pozwoli im na dalszy rozwój. Można się tutaj nieźle wykazać kreatywnością, pomysłowością i zmysłem estetyki, szukając różnych kombinacji potworów, łączyć je w różnych kolejnościach i sprawdzać efekty. Każdy ma swoją strategię.
Kilka słów o oprawie muzycznej. Muzyka w grze jest mistyczna i odzwierciedla doskonale klimat gry. Ciche nuty, zazwyczaj z instrumentami strunowymi w tle i jakimś fletem wybijającym się na pierwszy plan, świetnie komponują się z grafiką. Wielu narzeka na to, że muzyki było mało i była jakaś taka bezjajowa. No więc faktycznie... nie ma w tej muzyce jakiegoś motywu przewodniego, jakiegoś utworu, który by się nam z tą grą kojarzył. No ale mi się podobało...
Inną cechą charakterystyczną dla tej gry, to to, że prawie wszyscy bohaterowie gadają (oprócz głównego, który idąć w ślady Serge'a z CC milczy przez całą grę). Nie chodzi o to, że wyskakuje napis z ich tekstem, ale o to, że ten napis jest wzbogacany idącym z głośników głosem, przyporządkowanym danemu bohaterowie. Wszystkie ważne dialogi w grze są mówione, zaś własnego Seiyu zostało pozbawionych tylko kilka małoważnych postaci. Co do samych Seiyu, to powiem wam, że spisali się na medal. Ci, co grali w Valkyrie Profile wie, że jak się uprzeć, to można wykazać całkowity brak talentu aktorskiego nawet wtedy, kiedy jedyne co robimy to mówienie tekstu. O ile VP jest zdubingowany beznadziejnie, to JC naprawde nieźle, oddające emocje i charakter postaci. A jaki Mahbu ma śliczny głos..............
Kilka słów o grafice. Cały chara design jest robiony mangowo, w stylu trochę podobnych do studia Ghibli, z jego żywymi kolorami i dbałością o szczegóły. WSZYSTKIE postaci mają nad swoim dialogiem swoje mangowe facjaty, kilka głownych ma ich nawet kilka w zależności od momentu w grze (np. Levant ma chyba 3, a Mahbu chyba 5 różnych). Świetnie się to komponuje z uroczymi i wykonanymi świetnie planszami. Główną wadą tej gry jest to, że ma ona tylko jedną wstawkę FMV. Boli to tym bardziej, że jest ona świetna. No ale tak samo było w Vagrant Story, a nikt nie narzekał, to tu też nie będę.
Zachwalam tak tą grę, może jakieś wady podam. No więc pierwszą i najważniejszą będzie to, że gra jest krótka ja ja pierdziele. 10h wystarczy, żeby ją przejść, a w co najwyżej 20 zdobędzie się w niej wszystko, co jest możliwe do zdobycia. Kolejna wada to to, że głowny bohater właściwie nic nie umię, oprócz chwytania potworków w kokony, summon'owania i umiejętności standarwowych, czyli "Attack", "Defend", "Item" i "Retreat". Nie umie czarować, nie ma żadnych specjalnych ataków ani nic... od tego są nasze summon'y. Inną wadą może być to, że przy tworzeniu animacji ataków specjalnych, graficy lekko spaprali sprawę. Niektóre obrzydliwe kanciaste poligony kamieni i przejścia między kolorami godne Paint'a to coś, co zdecydowanie można twórcą wytknąć. Kolejna wada, to to, że Levant ciągle jest sam. W innych jRPG'ach zawsze się znajdą jacyś kompani, co by głównemu bohaterowi zapewnili towarzystwo i wsparcie w walce. Levant niestety zdany jest wyłącznie na pomoc potworów, i nawet jak jakiegoś wezwie, to sam znika z pola walki. Ciągle więc walczymy w pojedynkę, bez względu na kształt, czy kolor tego, czym gramy.
Kilka słów o dodatkach. W grze można spotkać (o ile mnie pamięć nie myli) 171 potworków, różnego koloru, kształtu i rozmiaru. W samej grze możemy jednak spotkać +/- jedną trzecią tej liczby. Czytałem gdzieś, że po przejściu gry dostajemy możliwość gry od początku i dostęp do nowej lokacji, gdzie jest cała reszta tych kreatur, które tylko czekają na nas, abyśmy im skopali tyłki i pomieszali zrobili sobie z nich summon'y. Nie jest to jednak najfajniejszy dodatek. Najcieksza rzecz jest dostępna od samiutkiego początku i bardzo mi się ten pomysł podoba. Otóż w menu głównym gry, tuż pod logo, oprócz takich oczywistych funckji jak "Start Game", "Options", czy "Continue", mamy coś, co nazywa się "Arena Battle Stage". Dzięki tej funkcji, możemy użyć trzech wybranych z naszego save'a summon'ów, do skopania tyłków trzech summon'ów kogoś, kto ma swój save do JC na memorce (pokemony jakby nie patrzeć.... teraz jeszcze pojedynki). Jeżeli obaj gracze mają nabite wysokie poziomy, to walki naprawde bywają ciekawe i sam pomysł uważam za bardzo dobry. Nic tak nie cieszy, jak mina naszego kumpla, którego minion właśnie zdechł po naszym specjalnym ataku hehehehhe.
Podsumowując tego wielkiego posta, gra jest warta uwagi i godna polecenia. Klimat jest niesamowity, a to jest chyba najważniejsze w jRPG, co nie?
Tu macie link do eMule'a:
ed2k://|file|(Psx)%20Jade%20Cocoon%20Story%20Of%20Tamamay.rar|392941418|6E648E6AD204CAD7EF8856114A40EB09|/A tu zdjątka moich kochanych summonków, które uzyskałem przy końcu gry:
Oto Tsuchi... mój piękny summonik elementu "Earth"
Element "Air"... no powiedzcie, że on nie jest słodki... wabi się Ten
Ognisty Nichi... przed chwilą nim boss'a położyłem...
Sui od elementu wody.... ten najlepiej czaruje z moich podopiecznych...