Ostatnio cierpię na brak weny do tworzenia artów, więc spróbowałam coś napisać. Do naskrobania tego krótkiego opowiadania zmusił mnie jeden z moich dziwnych snów. Po części jest ono napisane na podstawie tegoż snu, więc może wydawać się wyrwane z kontekstu i trochę niezrozumiałe (jak to bywa w snach), po części sama dodałam coś od siebie.
Cóż postanowiłam napisać to jako jeden rozdział, bez jakiejkolwiek kontynuacji, więc nie liczcie na to. Pomyślałam też, że spróbuję się w czymś nowym, więc jest ono napisane w formie pierwszoosobowej. Co tu więcej dodać, przeczytajcie i napiszcie co o tym sądzicie.
"Złote oko"
Było ciepłe popołudnie. Zeszłam schodami do tunelu. Przechodziło tamtędy sporo ludzi, jak zwykle o tej porze dnia. Mijali mnie w pośpiechu, pogrążeni w swoich małych światkach codzienności. "Nie ma to jak w domu" - pomyślałam. Niby wszędzie tak samo, ale jak człowiek wraca po długiej podróży dobrze czuje się w miejscu, gdzie wszystko zna.
Ktoś mnie potrącił. Zanim zdążyłam zareagować, zobaczyłam przed sobą wyciągniętą rękę z niebieskim portfelem, nadruk na nim próbował udawać jeans. Z boku dyndały dwa breloczki, jeden przypominał powyginanego, dwunożnego kota, drugi zaś miał logo squarezone. To był mój portfel!
Właśnie miałam zamiar krzyczeć, ale usłyszałam "choć za mną", więc ruszyłam za nieznajomą, w nadziei, że jeśli posłucham odzyskam swoją własność. Prowadziła mnie przez tunel, aż dotarłyśmy do drzwi, gołym okiem prawie niewidocznych. Idealnie zlewały się z kolorem ściany.
Otworzyła je mimo iż nie posiadały klamki. Weszłyśmy do środka, a one jak zaczarowane zamknęły się za nami. Korytarz był dość wąski, ale nie na tyle by nie mogły się w nim minąć dwie osoby. Na suficie wisiały lampy - zwykle widuje się takie w horrorach w ciemnych piwnicach, które mimo tego, że świecą nie dają zbyt wiele nadziei na zobaczenie czegokolwiek.
Na końcu korytarza - co było do przewidzenia - były kolejne drzwi. Te przynajmniej miały klamkę. Gdy ją nacisnęła, mechanizm zaskrzypiał cicho. W pomieszczeniu, w półmroku stała kanapa, stół i fotel - wszystko było białe, łącznie ze ścianami. Wskazała mi fotel, po czym rzucając na stół portfel, sama usiadła na kanapie. Przez chwilę się zawahałam,w końcu ustąpiłam siadając.
- Musisz nam pomóc. - nachyliła się do mnie - On znowu bawi się z demonami.
W pierwszej chwili nie załapałam.
- Wiesz o kim mówię, musimy go powstrzymać inaczej sprawy potoczą się nieciekawie...nie masz wyboru.
Fakt, wiedziałam.
Choć moja wiedza o demonach ograniczała się do książek typu demonologia i "jego" opowiadań, mimo to nie wierzyłam w te bzdury,o których mi opowiadał. Miałam wrażenie, że to wszystko to jedna wielka, zmyślona historyjka. Tak by zwrócić na siebie uwagę innych, bo kto normalny rozmawia z demonami, twierdząc, że je widzi?
Zastanawiając się, miałam chwilę by przyjrzeć się dziwnej nieznajomej. Cóż wyglądała całkiem normalnie, krótkie, ciemne włosy, przeciętna twarz, jednak oczy zdradzały, że nie jest całkiem zwyczajna.
Oczy - podzielone na kilka części złote płatki, błyszczące niczym metal. Nie posiadały tęczówek, gdyż całe oko nią było. Nieludzkie, mechaniczne. Co jakiś czas na czole otwierało i zamykało się poziome - trzecie, schowane pod skórą, wyglądające identycznie jak dwa pozostałe.
"Mam go wam po prostu oddać? Mojego brata...co z tego, że interesuje się demonami? Wcale nie mam zamiaru wam pomagać i szczerze mówiąc nic mnie to nie obchodzi!" - pomyślałam. Głos buntu był silniejszy od rozsądku. Wstałam gwałtownie, zabierając portfel.
- To nie mój problem!
W jednej chwili wszystko się lekko uniosło, przestrzeń zawirowała, po czym zatrzęsło całym pomieszczeniem. Miałam ochotę rozwalić wszystko dookoła, razem z nieznajomą. Przez ułamek sekundy widziałam jeszcze jej zdziwioną minę, a potem...
Potem wszystko zniknęło. Spróbowałam otworzyć oczy. Powieki były suche i ciężkie, zamykały się pod własnym ciężarem. Zamrugałam kilka razy czując jak wybudzam się z resztek snu. Leżałam na łóżku. Przetarłam oczy i wstałam kierując kroki do łazienki. Ziewnęłam stając nad umywalką, przemyłam wodą twarz i wytarłam ręcznikiem spoglądając w lustro. Przez chwile miałam wrażenie, że odbijają się w nim złote oczy.
- Pierdol się. - powiedziałam półszepntem i wyszłam.