Nie będę chyba oryginalny jak powiem, że uosobieniem wszystkiego tego czego nie cierpię w głównych bohaterach jest Tidus (już sam jego wygląd sprawił, że niemal nie zagrałem w FFX). Oliwy do ognia dolewają cechy jego osobowości, czyli to, że jest głośny i 'głupkowato śmieszny'. To typ człowieka, który często wkurwia mnie w realu, czyli wesoły, zniewieściały pod wpływem dzisiejszej popkultury, nastolatek, który bawi się dzwonkami swojej wypasionej komóry. Dodatkowo rys psychologiczny tej postaci jest tak cholernie sztampowy i nieciekawy, bo każde jego zachowanie i reakcje można przewidzieć z kilkugodzinnym wyprzedzeniem (może poza tym beczeniem gdy dowiedział się, że Yuna ma zginąć -> aż takiej żenady nie przewidziałem).
Ponurzy antyspołeczniacy nie wzbudzają we mnie aż takiej odrazy, ale są już na tyle ograni, że mi się zwyczajnie znudzili (bo wiadomo, że ich "przemiana" jest kwestią czasu). Podobnie jest z innymi odgrzewanymi kotletami, które mają tworzyć kontrasty w Ekipie, jak np. Yuffie/Selphie/Rikku - nie wkurzają mnie, ale moje zainteresowanie nimi jest zerowe.
Natomiast co do postaci, które uważam za interesujące...
Kain z gry "Legacy of Kain: Blood Omen" (by Silicon Knight, a obecnie bodaj Crystal Dynamics). Jest to pewna stara, zapomniana gra, która przenosi gracza w realia prawdziwego Dark Fantasy. Kain jest szlachcicem, który zostaje zamordowany przez bandytów, ale dzięki nekromancie Mortaniusowi powraca jako Wampir, by móc zemścić się na swych oprawcach. Udaje mu się tego dokonać bardzo szybko i sprawnie, ale wówczas okazuje się, że nadal "istnieje" i za bardzo nie wie co ma ze sobą zrobić. W tym momencie wkracza właściwy wątek gry, podczas której do końca nie wiedziałem czy stoje po stronie dobra, czy zła (jak się okazało, gracz decyduje o tym sam, wybierając zakończenie).
Jest to postać niezwykle ponura i bezkompromisowa, prawdziwy anty-bohater, ubrany w świetny design i - genialny wręcz - diaboliczny voice acting. To jedna niewielu postaci, która tak silnie wryła mi się w psychikę i tkwi w niej po dziś dzień.
Seria MGS obfituje w znakomite postacie i właściwie wielu można poświęcić odrębną grę. Nie będę pisał o najbardziej oczywistych jak Snake czy Big Boss, którzy są IMO świetną adaptacją bohaterów filmów z lat 80'tych pokroju Rambo w nowoczesne realia. Z postaci pobocznych zapadła mi w pamięć "Sniper Wolf" - na pierwszy rzut oka seksowna i bezwględna zabójczyni, a w rzeczywistości niezwykle smutna i osamotniona osoba, która jak większość postaci z serii jest po prostu ofiarą okrucieństwa wojny, z chęcią bym zagrał podobną postacią. "Ślnicznotki" z MGS4 nie zrobiłby już na mnie takiego wrażenia, bo miały tak totalnie przegiętą przeszłość, że był to czysty surrealizm.
Ogólnie można powiedzieć, że lubię postacie, które nie są jednoznaczne (w sensie takim, że nie można ich jasno określić jako dobrych/złych) i przewidywalne, oraz zmuszają gracza do głębszego zastanowienia. Kolejny dobry heros ratujący świat stał się już dla mnie dawno tandetny, tym bardziej, jeżeli twórcy starają się zrobić z niego idola nastolatek.