1
jRPG / Odp: Ciekawi Bossowie
« dnia: Czerwca 10, 2007, 08:08:42 pm »
Luca Blight w Suikodenie II. W ogóle był to mój pierwszy RPG, w jakiego grałem (nie licząc Ninja Brothers na NESa). I za pierwszym razem rozwalił mnie jedną ręką. A przed drugim do niego podejściem napakowałem wszystkie dostępne postaci do jakiegoś 40 (czy jakoś tak) lvlu, naostrzyłem broń wszystkim do najwyższego dostępnego mi wtedy lvlu, wszystkim skompletowałem pełny ekwipunek i "zainstalowałem" runy, po czym dopiero mogłem wybierać najlepsze składy na tego bossa. Zajęło mi to calutki dzień i w końcu ruszyłem na "wojnę". Ku mojemu zaskoczeniu rozwaliłem go z palcem w d....
Drugi to standard - One Winged Angel - chociaż cienki jak d... węża, to jednak wspaniały i klimatyczny. I ta muzyka...
Indialeco bez limitu - męczyłem się z nim chyba ze 40 minut i zostało mu jakieś 35000HP. Ale brat chciał wiadomości oglądnąć i musiałem zastopować na pół godziny. Po odstopowaniu, byłem już nieco rozstrojony i nie miałem nic leczniczego, więc dostałem po jajach. Drugi raz nawet nie próbowałem.
Miguel z CC - za klimat.
Z Dario nigdy żadnych problemów nie miałem.
Omega i Ultima w FF8 i FFX to prostaki.
Aha - Lavos w CT - pierwsza z nim walka - przegrana, druga wygrana, po 40 minutach w ciągłym stresie, bo gra lubiła mi się zatrzymać i nie pójść dalej (dlatego miałem niski lvl postaci, bo "unikałem niepotrzebnych walek", poniewać podczas wgrywania ich (grałem na PSXie) lubiło się zaciąć). Ale tak jest jak się gra na "oryginale" ze stadionu:(
Nie pamiętam chyba już żadnego innego bossa, który był jakiś bardziej szczególny, czy to przez trudność, czy klimat walki z nim. Coś tam na pewno było, ale nie mogę sobie przypomnieć.
Drugi to standard - One Winged Angel - chociaż cienki jak d... węża, to jednak wspaniały i klimatyczny. I ta muzyka...
Indialeco bez limitu - męczyłem się z nim chyba ze 40 minut i zostało mu jakieś 35000HP. Ale brat chciał wiadomości oglądnąć i musiałem zastopować na pół godziny. Po odstopowaniu, byłem już nieco rozstrojony i nie miałem nic leczniczego, więc dostałem po jajach. Drugi raz nawet nie próbowałem.
Miguel z CC - za klimat.
Z Dario nigdy żadnych problemów nie miałem.
Omega i Ultima w FF8 i FFX to prostaki.
Aha - Lavos w CT - pierwsza z nim walka - przegrana, druga wygrana, po 40 minutach w ciągłym stresie, bo gra lubiła mi się zatrzymać i nie pójść dalej (dlatego miałem niski lvl postaci, bo "unikałem niepotrzebnych walek", poniewać podczas wgrywania ich (grałem na PSXie) lubiło się zaciąć). Ale tak jest jak się gra na "oryginale" ze stadionu:(
Nie pamiętam chyba już żadnego innego bossa, który był jakiś bardziej szczególny, czy to przez trudność, czy klimat walki z nim. Coś tam na pewno było, ale nie mogę sobie przypomnieć.