10
« dnia: Kwietnia 07, 2007, 02:58:38 pm »
I oto kolejna część mojego 'opowiadania'. Jest tu jeszcze trochę błędów ( i nie chodzi mi tylko o pisownię), ale mam nadzieję, że będzie się wam to dobrze czytać.
ROZDZIAŁ II
Na dworze wiał silny wiatr, jak to w jesień bywa. Fesla wstała zmęczona z łóżka, przeciągnęła się mocno poczym poszła do dość skromnego i brudnego pomieszczenia, które miało służyć jako łazienka. Po porannym obowiązkach wyszła przed chatkę i udała się w stronę lasu. Na jego skraju ujrzał mężczyznę ubranego w płaszcz z kapturem, który trenował szermierkę. Dziewczyna zastanawiała się czemu właśnie ją wybrał na swoją przewodniczkę. Gdy zjawił się w jej rodzinnym miasteczku i chciał wynająć kogoś kto przeprowadzi go przez góry w kierunku Segraldu, z wielu doświadczonych i starszych ludzi jego wybór padł właśnie na nią. Cieszyła się bardzo z tego powodu, ponieważ od dawna chciała wyrwać się z tego nudnego miasta i przeżyć jakąś przygodę. O swoim towarzyszu nie wiedziała zbyt wiele oprócz tego, że nazywa się Dikaos i jest dość małomówny. Na oko miał z trzydzieści lat. Przyglądała się jak mistrzowsko włada swoimi mieczami, każdego ranka zanim jeszcze wstawała on udawał się aby potrenować. Dopiero po chwili spostrzegł stojącą nastolatkę.
-Wyspałaś się dziś? – zapytał chowając miecze.
-Tak. Nareszcie mogliśmy wypocząć w normalnych łóżkach, a nie jak dotychczas w jakiś przydrożnych spelunach gdzie lepiej spać na podłodze bo wygodniej – odpowiedziała poczym usiadła na pobliskim głazie – Zastanawiam się tylko co będzie gdy wejdziemy w góry.
-Przecież pełno w nich jaskiń, jakoś sobie poradzimy – odparł i usiadł obok niej
-Czemu nie wynająłeś jakiegoś wozu, żeby przejechać albo nie próbowałeś szczęścia na stopa? – zapytała po chwili milczenia
-Z tego samego powodu co inni, którzy nie mają pieniędzy i nie chcą być zauważeni – odezwał się tajemniczo
-Kiedy wyruszamy? – spytała rysując coś nogą na piasku
-Niedługo, jeśli opuścimy tę wioskę w południe to do wieczora powinniśmy znaleźć się u podnóży gór – odpowiedział Dikaos
-Mogę zobaczyć twoje miecze? – zadała nieśmiało pytanie
-Oczywiście, tylko się nie skalecz – podał jej dwie katany schowane w czarnych pochwach.
Wyjęła ostrożnie pierwszy z nich, ten dłuższy. Był lekki i dobrze leżał w dłoni. Wstała i kilka razy machnęła nim na próbę, w dzieciństwie uczyła się trochę szermierki chociaż bardziej wolała sztylety. Nagle zauważyła jakieś dziwne znaki przy rękojeści wyryte na ostrzu miecza.
-To ‘Krucze Ostrze’ mój pierwszy miecz jaki dostałem po zakończeni szkolenia – powiedział sentymentalnie
-Więc po co ci drugie ostrze skoro specjalizowałeś się we władaniu jednym? – zapytała wprowadzając w zadziwienie swego towarzysza
-Widzę, że nie jesteś laikiem w tym temacie. A jeśli chodzi o miecz to zauważ, że jest on złamany – odparł po chwili
Dopiero teraz spostrzegła pewną nierówność na końcu ostrza, rzeczywiście miecz był ułamany przez co krótszy od zwyczajnych mieczy tego typu
-Czemu nie pozbyłeś się go i nie kupiłeś nowego? – zdziwiła się dziewczyna
-Ten miecz dostałem od mojego mistrza, jest dla mnie bezcenny, a wojownik który porzuca swój miecz traci też swój honor – odparł Dikaos – Ma on również przypominać mi o tym kto go złamał i czemu jeszcze żyje –
-Jak nazywasz swoją drugą katanę? – Fesla nie przestała go zasypywać pytaniami
Wydobyła drugi z mieczy, trochę krótszy od pierwszego, ale za to cały. Również można było się nim swobodnie posługiwać, chociaż pasował bardziej do lewej dłoni. Także posiadał tajemnicze znaki.
-To ‘Wilcza Gwiazda’, sam go wykułem aby pasował do walki z moim pierwszym mieczem – odparł – w walce dwoma mieczami ważna jest równowaga ostrzy. Jeżeli natomiast chodzi ci o te znaki to są to słowa w bardzo starym języku, zapomnianym już przez wielu – uprzedził kolejne pytanie Dikaos
-A co one oznaczają? – nie dawała spokoju dziewczyna
-Kolejno od góry: ‘Honor’, ‘Odwaga’ i ‘Posłuszeństwo’ – odpowiedział z powagą w głosie
Na chwilę jego wzrok stał się nieobecny, jakby wspominał odległe wydarzenia. Fesla dzierżąc w dłoniach oba miecze podziwiała ich piękno, zabójcze piękno. Zdawała sobie sprawę z tego, że jej towarzysz nie nosił ich dla ozdoby. Nieraz musiały spłynąć krwią, Dikaos sprawiał wrażenie profesjonalisty w odbieraniu życia innym. Ciarki przeszły jej po plecach na tą myśl.
-Tak właściwie to nie wiem czemu Ci o tym mówię. – oznajmił po krótkim czasie
-A ja nie wiem czemu właśnie mnie zabrałeś, żebym Cię przeprowadziła przez te góry – powiedziała zaciekawiona
-Bardzo mi ją przypominasz – zaczął – tak bardzo, że na początku myślałem, że to ona -
-Kim ona była? Twoją dziewczyną, żoną? – spytała po chwili
-Nie. Po tym skończyłem szkolenie sam mogłem zostać mistrzem – Dikaos wyraźnie posmutniał – Ale ona po szkoleniu wolała walczyć za ‘szczytne’ cele, zamiast... – przerwał i spojrzał na horyzont – Nie chce o tym mówić. Musimy już ruszać – zakończył
Gdy udali się szlakiem w kierunku północnym Fesle dręczyły myśli o jej tajemniczym towarzyszu. Ale za kilka dni się z nim rozstanie i wróci do swego miasta, aby znów oddać się monotonii życia codziennego.
ROZDZIAŁ III
Rixvald siedział na wózku w czystej i ładnej sali w najlepszym szpitalu w Segraldzie. Rozmyślał o tym co się stało wczorajszego popołudnia w jego wspaniałej willi. Trzech drabów o rozmiarach pagórka i intelekcie ameby, wparowało do jego gabinetu wcześniej nie trudząc się zbytnio rozłożeniem jego najlepszych ochroniarzy. Za nimi wszedł ten oślizły szpieg Lofax, prawa ręka Ulbrizga. Z początku chciał ich wystraszyć tym, że zna ich przełożonych, co oczywiście było gówno prawdą. Dopiero gdy złamano mu palce u lewej dłoni, szpieg zaczął zadawać pytania. Mógł się tego spodziewać, w końcu pomoc dla Dikaosa zawsze kończyła się kłopotami. Ale cóż mógł zrobić, chodzą słuchy, że potrafi on zadawać ból na tysiące sposobów, a śmierć u niego na torturach to przywilej. Oczywiście gdy pachołki Lofaxa złamały mu nos w trzech miejscach zaczął mówić. Powiedział im, że przybył tu trzy dni temu i zaoferował swoje usługi w zakresie eliminowania niewygodnych osób w zamian za bezpieczne i dyskretne przewiezienie na północny kontynent. Po tym jak dostał metalową pałką po twarzy, powiedział im, że po wywiązaniu się ze zlecenia, załatwił mu transport w postaci statku handlowego, który popłynął do Kegren. Dosyć boleśnie dopytywali się kto go przeprowadził przez góry. Nie próbując nawet ich oszukać powiedział o młodej dziewczynie, której na ‘prośbę’ Dikaosa załatwił tymczasowe lokum w przyzwoitej dzielnicy tego miasta, aby mogła wypocząć przed wyruszeniem w drogę powrotną. Wiedział, że udadzą się do niej aby wypytać ją o tego ‘Zakapturzonego’, jak to go nazywają ludzie z branży. Domyślał się też, że będą ją przepytywać w ten sam sposób co jego, a może nawet gorszy biorąc pod uwagę to, że jest dziewczyną. Rixvald bardziej jednak troszczył się o siebie. Zdawał sobie sprawę, że musi uciekać, nie tylko od sługusów Kaldira, bo to on z pewnością nasłał ich w poszukiwaniu swego braciszka. O wiele bardziej obawiał się gniewu Dikaosa, który poświęciłby mu sporo czasu na dobitnym tłumaczeniu słowa ‘zdrajca’. Oto stanął przed trudnym wyborem, ratować majątek czy własną skórę. Jak to człowiek jego pokroju postanowił ratować to i to. Nagle z rozmyślań wyrwało go pukanie do drzwi.
-Proszę – powiedział zachrypłym głosem
Do sali weszli burmistrz miasta, szef służb bezpieczeństwa oraz jego eminencja kościoła Melitas.
-Przyszliśmy Cię odwiedzić Rix – ton głosu burmistrza świadczył o tym, że spotkanie jest nie oficjalne
-Co jest powodem tej troski o mnie, czemu przybyliście tak szybko na wieść o moim ‘wypadku’? – zapytał ironicznie
-Nie tragizuj tak tego, dobrze wiesz, że musieliśmy trochę odczekać – powiedział wyniośle kapłan
-Jesteś jednym z największych udziałowców w tym mieście, wiesz ile to szumu zrobiło – oświadczył mundurowy
-Powiedz nam lepiej kto za tym wszystkim stoi przyjacielu, że tak w biały dzień nasyła zbirów na ciebie – spytał burmistrz siadając na krześle
-A jak myślicie, kto mógł szukać ‘Zakapturzonego’ – powiedział Rixvald z kwaśną miną
-Kaldir – bardziej oświadczył niż zapytał kapłan
-Teraz nie możemy nic z tym zrobić, przecież to tylko dzięki jego ‘łasce’ mamy jeszcze władze w tym mieście – stwierdził fakt szef tutejszej ‘policji’ – Ale ty też nieźle namieszałeś każąc sprzątnąć dla Dikaosa twojego konkurenta, wiesz ile roboty mieliśmy z tym trupem?-
-No właśnie bo...- zająknął się Rix
-No mówże wreszcie – ponaglił go łysy duchowny
-Będziemy mieli jeszcze jednego trupa – wydusił z siebie po chwili
Za oknem już ciemniało gdy do mieszkania, w którym znajdowała się Fesla weszło czterech ludzi, wcześniej wyłamując drzwi. Trzech mięśniaków od razu dopadło do niej i unieruchomili ją sadzając na krześle. Wtedy staną przed nią dryblas w niebieskim garniturze.
-Zadziwiające, że na przewodnika wybrał właśnie ciebie. Pewnie chciał się zabawić, chociaż widzę, że woli coraz młodsze – powiedział drwiąco, na co reszta zareagowała rechotem
-Czego ode mnie chcecie? –zaczęła krzyczeć
-Czego chcemy? To proste, chcemy się dowiedzieć wszystkiego co wiesz o panu Dikaosie, którego raczyłaś przyprowadzić do tego miasta – odrzekł Lofax
-Nie wiem nic o żadnym Dikaosie i nikogo tu nie przyprowadzałam – odkrzyknęła, z nadzieją, że ktoś ją usłyszy i przybędzie z pomocą
-Czyżby? – powiedział szpieg z ironią – Może jak się z tobą zabawimy to ci się język rozwinie. Dawać ją na łóżko. –
W momencie gdy próbowali ją przytargać do łóżka udało się jej jakimś cudem uwolnić i wyjąc sztylet z cholewy buta z zamiarem rzucenia go w dryblasa. Jednak on był szybszy, wyciągnął broń i posłał jej kulę prosto między oczy.
-Szkoda, miałem na nią ochotę. Hahaha.