17
« dnia: Października 04, 2007, 01:01:28 pm »
Kuja, ze swoistą dla siebie gracją, z krótkim mieczem w prawej dłoni, zbiegał ścieżką w dół, dokładnie śladami Magusa. Uważnie obserwował otoczenie, analizował wszystkie potencjalne kryjówki.
Magus dosłyszał zbliżające się kroki. I choć wiedział, że jego rywal nie będzie wstanie go zauważyć, starał się nie poruszyć ani odrobinę. Gdy swawolny tupot przebiegł tuż obok, Magus odsłonił pelerynę i ruszył wprost na odwróconego plecami przeciwnika. Kuja boleśnie się zdziwił obrywając drewnianym końcem w tył głowy. Stary mag skoczył zaraz potem na jego barki i odbijając się zalewitował daleko, w głąb małego, gęstego lasu, znajdującego się tuż przed nimi.
- Dupek! - usłyszał przy okazji wraz z podmuchem wiatru.
Kuja, zdenerwowany, przyspieszył kroku, zaciskając mocniej rękojeść niepozornej broni.
- Sam jesteś dupek, Bueheh - posłyszał głośne echo, gdy zatrzymał się nerwowo, znajdując się już w gęstwinie młodych drzew. Nim zdążył zanalizować źródło głosu, po raz kolejny oberwał drewnianym końcem w tył głowy. Tym razem Magus nie uciekał. Chwycił broń porządnie i od razu zaatakował prawdziwym już ostrzem.
- Wyzywam cię, Bueh - przy okazji zarył ze śmiechu, czerpiąc z sytuacji niesamowity ubaw.
Kuja obronił nieporadnie kilka pierwszych cięć, choć wyglądał jakby pierwszy raz w życiu walczył ostrą bronią
- Pamiętaj... - zaczął Magus, robiąc krótką przerwę w ataku. - Zgodziłeś się, więc choćbyś leżał już na plecach, nie wolno ci użyć magii.
- W przeciwieństwie do ciebie jestem honorowy.
- Eee... Sugerujesz coś?
- Ładny strój... Siedząc tam na górze wydawało mi się, że był to odcień fioletowy.
Starszy mag zaśmiał się okrutnie, przerywając dialog, wracając do ataku.
Kuja przygotował się nieco. Zrobił parę zwinnych uników, obserwując przy tym kilka chudych drzew walących się przed nim pod wpływem niesamowitego ostrza żniwiarza. Zrobił jeszcze kilka kroków w tył, po czym w ostatniej chwili uchylił się za dostrzeżonym wcześniej grubym korzeniem. Kosa wbiła się w niego jak w masło, ale wyjść już nie chciała.
- Cholera! - wrzasnął Magus mocując się przez moment.
Kuja podszedł szybkim tempem i przerwał jego zmagania waląc go pięścią w twarz. Zrobił to bardzo nieporadnie, jak gdyby pierwszy raz uderzył człowieka gołą ręką. Magus zaśmiał się, choć poczuł spływającą z wargi krew.
- Coś ty zrobił? Zobacz, to krew! Brawo... Tylko czemu nie zaatakujesz tym scyzorykiem, który tak chowasz za plecami? Boisz się mnie dźgnąć? To do ciebie niepodobne. A może próbujesz wygrać nie pozbawiając mnie życia? - zaczął naśmiewać się z przeciwnika.
- Po prostu chcę walczyć fair - wyprostował teraz miecz poziomo do niego. - A zimno jego ostrza zdążysz jeszcze poczuć - dokończył zgryźliwie.
Magus pokręcił durnowato głową, zrobił kilka niewinnych kroków, po czym szybko rzucił się na młodego maga. Nim jego ostrze zdążyło go drasnąć, wykręcił mu rękę, aż miecz z hukiem opadł na ziemię, odbił się płasko i wpadł w gęste krzaki. Gdy wzrok obydwu spotkał się, równocześnie ruszyli na poszukiwania broni. Kuja, wiedząc, że jest wolniejszy, pochwycił leżący pod nogami kij i przyłożył pochylonemu nad krzakami magowi w żebra.
- Owww... To z pewnością nie było fair! - odsapnął Magus, a gdy tylko doszedł do siebie, cofnął się z krzaków i podniósł podobny kawałek grubego kija.
- Przewidziałeś to? - zaczął Kuja, okrążając powolnym krokiem przeciwnika, z wyciągniętym do przodu drewnianym drągiem.
- Co takiego?
- Że oboje stracimy broń i zmuszeni będziemy walczyć patykami? Żeś wymyślił...
Magus uśmiechnął się tylko. Młodszy rywal ruszył w końcu i nastąpiło kolejne starcie. Drzazgi z gracją szybowały wokoło, gdy dwóch magów uderzało się wzajemnie amatorską bronią. Przez krótką chwilę potyczka wyglądała na bardzo wyrównaną, lecz po pewnym czasie Kuja nie sprostał naporowi. Własny kij wypadł mu z rąk, a kijem rywala oberwał mocno po głowie. Upadł. Magus przyłożył mu patyk do gardła i zaczął nim dusić podle. Jego zacięty wyraz twarzy przeobraził się w psychopatyczny grymas. Kuja nie mógł się wyrwać z uścisku ani złapać oddechu; był na skraju wytrzymania. Stary mag, widząc to, poluźnił w końcu patyk. Wiedząc, że ma teraz nad nim całkowitą kontrolę, uśmiechnął się łagodnie.
- Właściwie nie chciałem cię zabijać... - rozpoczął, cały czas trzymając mocno. - Jest jedna kwestia, która nie daje mi spokoju.
Kuja spojrzał na niego wzrokiem pełnym domysłów. Magus kontynuował:
- Powiedziałem ci o tej konspiracji i w ogóle... Dopytywałeś o szczegóły, choć sam nie opowiedziałeś mi nic o sobie. Chyba wiesz co mam na myśli?
Młodszy mag uspokoił się nieco, choć nadal mocno dyszał.
- Chcę poznać twoją historię - oznajmił srogo Magus.
Kuja zaczął szarpać się lekko.
- W porządku - nie protestował. - Tylko puść mnie, bo to nie zbyt wygodna pozycja na opowieść.
Magus posłuchał. Puścił go z uchwytu i powstał. Kuja otarł się z błota, splunął zmęczeniem i spojrzał w górę na błękitne niebo.
- Jakby tu zacząć? - zaczął niepozornie, wiedząc, że nie ma innego wyjścia. - To było w trzeciej rundzie turnieju, tuż po tym jak odpadłem.
- Jak to odpadłeś?!?
# # #
- Kto tam? - zapytał Kuja, słysząc chwilę wcześniej ciche zapukanie do jego komnaty. Nie doczekawszy się odpowiedzi wstał z wygodnego fotela i ostrożnym krokiem podszedł do drzwi. Gdy je otworzył z pozycji bojowej, na korytarzu nie ujrzał nikogo. Nikogo, kto byłby człowiekiem w każdym razie. U swoich nóg zobaczył małego, białego kocura. Zwierzak oblizał się słodko, po czym rzekł grubym głosem:
- To ja pukałem.
Kuja roześmiał się, choć był przerażony. Zdębiał w rzeczywistości i oddalił się nieco, na powrót do wnętrza swojej komnaty. Kot wszedł powolnym krokiem za nim, po czym kiwnął ogonem i drzwi w niezwykły sposób się zamknęły.
- Nie jestem zwykłym kotem.
- Nie?
- Nazywam się ********, i jestem jednym z dziesięciu Bogów, o których pewnie już słyszałeś...
# # #
- No nie! - zdębiał Magus. - Biały kot?! To jakieś żarty?! A jak w ogóle miał na imię?
- Oj, nie wiem, nie pamiętam. Nie przerywaj... A w ogóle jakie to ma teraz znaczenie, co?
# # #
Zwierzak wskoczył na parapet i zwrócił się bezpośrednio do młodego maga:
- Więc to koniec twojej przygody w turnieju Tytanów? - zapytał retorycznie.
Kuja oburzył sie nieco:
- I co? Przyszedłeś wręczyć mi nagrodę pocieszenia? Czy takie odwiedziny nie są przypadkiem wbrew regulaminowi? Który sami zresztą stworzyliście...
- Jaki zorientowany w sytuacji - odparł zaciekle kot. - Chyba zbyt mocno przejąłeś się porażką. Nie bądź zbyt pewny siebie. Co do regulaminu, właśnie w tej sprawie tu jestem.
Kuja odetchnął nieco.
- Coś się zmieniło? Słucham...
Zwierzak przesunął wzrok lekko w dół, jakby zaistniała sytuacja była co najmniej mocno żenująca - i w rzeczywistości właśnie taka była, dla samego Boga.
- Nawet wśród nas, wśród najmądrzejszych, najprawowitszych, najpotężniejszych istot, znajdzie się ktoś, kto nagnie nasze wspólne reguły i postąpi po swojemu.
- Hmm...
- Jeden z nas... Jeden z dziesięciu Bogów zdradził! To fakt.
- Mwah! - odparł mag, któremu nieco zawróciło się w głowie. "To niedorzeczne, jak Bogowie mogą mieć zdrajców?" - pomyślał. - Czy to znaczy, że turniej zostanie przerwany? O co w ogóle chodzi? Czy ja mam z tym jakiś związek?
Kociak oblizał przednie łapki i podjął dalej:
- Właściwie masz wiele z tym wspólnego. Problem jest taki, że nie wiadomo kim jest zdrajca. Odkryto ingerencje jednego z nas na przebieg turnieju. Mówiąc jaśniej, jeden z Bogów próbował podporządkować sobie wolę jednego z uczestników.
- Aaale!
- Dzięki temu co zrobił, będzie mógł stać się tym, kogo wyłonić miał finał turnieju. Sama ta myśl jest przerażająca. Jeśli nie dowiemy się kto to i szybko nie zagasimy wewnętrznego kryzysu, On stanie się najpotężniejszy! Nawet nie wyobrażasz sobie, co wtedy będzie, bo wątpię by taki oszust miał względem tej potęgi zacne plany.
- Nadal nie ogarniam mojej roli w tym wszystkim - podsumował Kuja, zaczynając spacerować powolnym krokiem wokół całego pomieszczenia.
- Zostałem wysłany tu w całkowitej konspiracji. Tylko trzech, najbardziej zaufanych Bogów, łączenie ze mną, wie o tej wizycie. Nie wiadomo kim jest zdrajca, ale wiemy z którym uczestnikiem się komunikował.
Kuja zatrzymał krok i spojrzał na białego Boga podejrzliwie.
- Z kim?
# # #
- Bueheheh! - Magus wybuchnął niewiarygodnie potwornym śmiechem. Aż odszedł kawałek, ze wzrokiem utkwionym w górze, z olbrzymim uśmiechem na twarzy. Przez dobre dwie minuty śmiał się jak dziecko, po czym wrócił i usiadł obok Kuji.
- Nie musisz nawet kończyć - wydobył z siebie. - Albo lepiej... Ja dokończę - i zaczął Magus opowiadać...
# # #
- To Magus jest tym zimnym, podłym uczestnikiem, który wszedł w koalicję z tym potwornym oszustem, co to znajduje się w naszych szeregach dziesięciu najpotężniejszych władców, Bogów wszechświata Bueh! - odparł kot.
- A to gnida! Co za cholerna szuja i nikczemnik. Trzeba się go pozbyć. ASAP, Mwah! - odparł Kuja.
- I właśnie dlatego przychodzę do ciebie...
- Jak to? Niby ja mam się go pozbyć? Nie jestem już nawet uczestnikiem turnieju.
- Spoko spoko! Dla dobra sprawy nagniemy nieco regulamin i znajdziesz się z Magusem w finale.
# # #
- I jak? - zapytał Magus szczerząc zęby.
- Nooo... blisko. Właściwie to nie miałem cię zabić...
- Uff... - odsapnął kpiąco stary mag.
- ...a jedynie wyciągnąć od ciebie informacje na temat Boga, który ci zlecił tę absurdalną misję. Większy pożytek będą mieli z rozpracowania oszusta i wymierzenia mu odpowiedniej, boskiej kary, niż z twojej śmierci, która uniemożliwiłaby tylko jego plany, choć nadal pozostałby niepozorny w ich szeregach.
Po tych słowach zaległa cisza. Obydwoje siedzieli spokojnie i z pewnością dużo myśleli.
- Bueh! Niezłe... Naprawdę niezłe to wszystko - podsumował w końcu starszy mag. - Myślałem, że doszedłeś do finału bo jesteś równie potężny i w ogóle, a się okazuje, że odpadłeś dawno temu. Co za parodia...
- Magus! - przerwał Kuja - Musisz zdradzić jego imię... Wiem, że je pamiętasz.
cdn...