Forum SquareZone
Kategoria ogólna => Granie a gadanie => Wątek zaczęty przez: Siergiej w Lutego 29, 2004, 12:28:39 pm
-
W tym temacie piszcie do jakich gier macie największe sentymenty (i to wyjaśniajcie).
Ja mam do Tomb Raidera 1 OGROMNY sentyment bo była to pierwsz gra na playa, w którą grałem jak napaleniec, a było to tak...... Byłem sobiem małym i głupim bachorem. który nie odróżniał badziewia od wypasionej gry, więc poprosiłem mamusię o kupienie mi gry \"Hercules\", jednak nie było Herculesa w sklepie z grami i mama kupiła Tomba bo jej powiedzieli że to jest zupełnie bezkrwawa gra.
-
straszny sentymen do gry Half-Life mam ja, moze teraz nie zachwyca tak grafika jak kiedys ale ale urzeka nadal mnie :) byla to gra ktora pierwsza przeszedlem i w ktora godzinami grac moglem. Jest w mej 10 najlepszych gier :)
-
Ja największy sentyment mam do Soul Blade\'a.Grałem w tą grę na automacie w wakacje kiedy miałem 8 lat,wywalałem na nia setki jedno-złotówek i jako pierwszy przeszłem tą grę.Potem stanął przede mną wybór Playstation lub Nintendo 64.Oczywiście po zobaczeniu,że na PSX\'a jest SB to odrazu chciałem tą konsolę.Po jakimś czasie mój tata znalazł tą grę w sklepie(używaną ale co tam)i kupił mi ją(wiedział,że na nią poluję).Edge Master Mode przechodziłem z 8 razy wszystkimi postaciami i 8 razy zdobywałem wszystkie postacie(specjalnie kasowałem save\'y).Tej gry nigdy nikomu jeszcze nie pożyczyłem i nie wiem czy ją komukolwiek pożyczę :P .
-
Ja mam największy sentyment do starego dobrego Final Fantasy VI.....tak......to był mój pierwszy RPG, w jaki grałem i który przeszedłem na 100%.......To właśnie dzięki tej grze zrozumiałem potęgę jRPG.......(stare dobre czasy :D )
-
jest duzo gier do ktorych czuje sentyment, ale jesli jush mam wybrac jedna to bedzie to Dune 2...matka wszystkich RTS-ow...bylo to jeszcze za czasow Amigi, zainstalowalem ja na twardy dysk (20 MB :D ) i gralem z kumplem az nie przeszlismy calej wszystkimi rodami :D ...wspaniala gra o swietnym klimacie, bardzo nowatorska (w swoich czasach)...uwielbiam ja :wink:
-
silnet hill - pierwsza gra w ktoora gralem i dalej kocgam ta gre :D
suikoden 2 - pierwszy RPG od niego sie zaczelo ... :P
-
Jak wyżej Suikoden 2 oraz Suikoden 1 sporo się namordowałem żeby zdobyć tę drugą w wersji NTSC :D
-
Ja to mam sentyment do mojego pierwszego rpg a mianowicie The Legend of Dragoon za samą grafikę,fabułę i ogulnie za to że sony wydało tą grę :D
-
a Ja kocham ... nie smiejcie sie Sapera zawsze sobie w nia gram jak np: zaciolem sie w jakiejs grze i dla uprzejemnienia czasu zanim cos wymysle to gram w Sapera :PPP
-
Starcraft.... to na pewno, pozatym FF6, i ... nic więcej do głowy mi nie przychodzi. Jak przyjdzie, to post zedytuję.
_______EDIT_______
Dobra, na infie było mało czasu by to zmotywować.
STARCRAFT:
- gra, w którą gram do dziś i mi się nie nudzi
- gra, w której dzięki edytoromiStarEdit można zrobić niemal wszystko- grałem już w zerg Soocer, rajdy Vultów, kupę RPG(ff7 tysz), FinalFantasyTactics, oglądałem niby-filmy, reklamy, słowem wszystko. Były też Starcraftowe Tomb Raidery, przeróbka na Red Alert (tos za USA, zerg za ruskich:)
- najlepszy motyw Starcraft wyjął mi z życia ok-350h. Nie chce mi się tego na tygodnie przeliczać:)
FF6
- pierwszy mój jRPG
- 5 razy ukończyłem
- wyżyłowałem bohaterom statystyki na maxa
- z kalendaża wypadło drugie tyle godzin co w przypadku Starcrafta, trzeci w kolejce jest FF7, z 300, potem BG1&2, też ok 300. Kurde, jak się zastanowić, to wiele życia straciłem slęcząc przed kompem/konsolą :)
To nie są motywy w stylu grafa, albo fabuła. Ja w tej kwesti patrzę raczej na to ile gra dostarczyła mi radości.
-
neverhood - moja pierwsza gierka :D
-
Widze ze wiele osob najbardziej polubilo te gry ktore byly ich pierwszymi i Ja nie bede tu wyjatkiem najbardziej w pamieci pozostal mi CC bo to pierwszy JRPG w ktorego gralem i pokochalem go od razu gdy na GameOne prezentowalo bylo intro tej gry... ale oczywiscie to ze to byla moja pierwsza gra nie jest najwazniejsze poprostu dla mnie ta gra ma bajeczna oprawa(ktora nawet i na te czasy jest zjadliwa) Przepiekna muzyke(najlepsz jaka slyszalem w grach-Nobue Uematsu wymieka przy tym co pokazal koles od CC i Xenogears), konkretny system walki, wiele wspanialych postaci ktorych mimo iz bylo wiele to i takich historia byla ladnie opowiedziana i tylko niektore postacie zostaly zaniedbane(tylko te superzdefrormowane nedzne stworki w ktorych sie lubuja japonce)
-
No to ja mam jeszcze sentyment do..............TADAM :!: :!: :!: Tekkena3 i Soul Blade.Te gierki najbardziej lubie z bijatyk,bo można się na nich wyżyć nie uszkadzając młodszego rodzeństwa. ;)
-
o tak odpalalo sie tekkena 10 sekund i wygrana alez to bylo wyladowanie, ale tez mam do niego sentyment ale nie tak wielki bo siadywalem i cioopalem po 2 godzinki
-
hehe to ja waszaskocze bo mam sentyment do... tetrisa :D pamiętam że godzinami go katowałem :)
-
a ja siedzialem od rana do wieczora przy robin hoodzie na pegasusa
-
Jest wiele gierek do których mam sentyment, wymienie tylko kilka z nich:
Amiga:
- Sierra Soccer
- Sensible World Of Soccer
- Civilzation
- Colonization
- Mortal Kombat 2 (fatality rulzz :devil: )
PSX:
- FFVIII (pierwszy jrpg w jakiego grałem)
- ISS (przy żadnej innej grze nie spędziłem tyle czasu co przy tej genialnej gierce) :D )
Co do kompa to mało na nim gram (chyba że na emulatorach :) ) i na razie nie ma gry do której miałbym większy sentyment.
-
przypomiala mi sie jeszcze jedna gra ktora pokochalem i gralem wiele razy jest to gra pod tytulem "Silver" klimacik genialny, grafika do dzis jest bardzo dobra system rozgrywki cos w stylu Secret of Mana i gier w tym stylu tylko ze jeszcze w czasie wali rozne kombinacje wprowadzac tylko miala bardzo wielka wade ... nie wiem cy to wina pirata ( orginala nie mogle dostac ;( ) czy programistow ale do pewnego mmentu dochodzilem i koniec pewne drzwi sie nie otwieraly. Ale zdobyle savy i jakos dogralem do konca ale. Gdyby nie ten szczegol to bym mogl zabic za to gre :D :devil:
-
Final Fantasy 8- pierwszy rpg z prawdziwego zdarzenia. Ukończyłem ją 3 razy i cały czas gram. Mam nawet ustanowione święto przypadające na dzień w którym ją dostałem :devil:
-
Tak samo jak mój przedmówca sentyment mam do FFVIII, chociaż będąc teraz starym fajnalowym wyjadaczem, nie uważam tej cześci za najlepszą. Skończyłem ją cztery razy (3 na PSX'ie, raz na PC) i ciągle do tej gry powracam, mimo że wszystko w niej opcykałem.
-
Ostatnio dostałem na płycie od kumpla zupełnie przypadkiem pierwszą część Red Alert... boże ile ja się w to kiedyś zagrywałem... jak ja przed tą grą kląłem na tych paskudnych kapitalistów, którzy atakowali me socjalistyczne wojska... gra - miód. i choć grafika wygląda jak z przed 10 lat ( w końcu gra ma ich prawie 10, bez roku:) ) to nadal mnie wciąga, nadal zachwyca i wyrywa mi z kalendarza długie godziny
-
Chrono Trigger - za to, że dala początek tak wspaniałej i uwielbainej przeze mnie Chrono Sadze. Grałem w to do upadłego, a moim pierwszym zakończeniem, bylo to najtrudniejsze do zdobycie. Pokonałem Lavosa w Ocean Palace, bo gdy na początku przegrałem, to nie czekałem, aż pojawi się napisz Game Over, tylko łądowałem wczesniejszy stan gry i szedlem Expic. Ot, jak gra potrafi wczuć gracza w toczącą się na ekranie przygodę.
Radical Dreamers - za to, że po raz pierwszy pojawia się w niej Kid. Najlepsze jest to, że po tylu latach niedostępności otworzyła się ona na światło dzienne, pozwalajac graczą być świadkiem takich scen, jak pocałunek Kid.
Chrono Cross - całokształt. Pierwsza gra, w której fabuła byla dopieszczona do granic możliwości, a radość z samodzielnego odkrywania nowych wątków, dopowiedzenia sobie jej dalszej część, ach, poezja! Ale najbardziej w tym wszystkim zachwycajacy jest Ending - gdy słuchałem go po raz pierwszy, aż uroniłem łzę, a w moim przypadku to naprawdę nie zdarza się nader często. Cholera, to nigdy się nie zdarza! Film nacechowany tym wszystkim, za co tak uwielbiam tę serię, przesłaniami, wiecznym poszukiwaniem, niepoddawaniem się, nawet jesli za przeciwności mamy coś tak nieskończonego i wiecznego, jak czas, to należy zawsze iść na przód, zawsze wierzyć... Ach, poniosło mnie. I to naprawdę świadczy o magii tej gry - że ilekroc chce o niej napisać jedno, dwa zdanka, to wychodzi mi kolejny wywód.
Baldur's Gate 2 - gra, przy której spędziłem całe 2 miesiące wakacji, praktycznie nie wychodząc z domu i olewajac wszystko i wszystkich jak leci. Klimatyczna fabula, majace swoje powody by nam pomóc, boądź nie, bohaterowie, możliwość poderwania Viconi de Vir, świetna jakość lokalizacji <co nie zdarza się nader często>, która nie ustępowała oryginałowi. Mało tego - to gra, którą można było przejść wszystkimi klasami postaci, bawiąc się równie dobrze, jak za pierwszym razem. Co irytowała ta cala otoczka z Bhalem, ale przynajmniej czuło się, że nawet pół-bóg nie ma lekko.
Star Wars: Knight of The Old Republic I - Dobra intryga, zwrot akcji porównywalny do tego, gdy Vader przyznał się do ojcostwa nad Luckiem. Najbardziej jednak urzekły mnie dialogi - dawno, ale naprawdę dawno nie spotkałem się z grą, w której bylby złudzenie zwykłej rozmowy dwoch postaci byłoby aż tak realne. I paradoksalnie <w końcu to Star Wars> wyszło lepiej, niż w innym cRPG. który przecież nie ma laserów z iście debilnymi odgłosami. Ale w końcu, HK- 47 - kto grał, ten zrozumie. Za to Bastilia - aż można było naprawdę coś poczuć do tej postaci, zwlaszcza, gdy się zaczął "gorący" romans <gdzie nawet pocałunek ci cholerni cenzorzy ocenzurowali... aż taką "moc" to miało, czy co?> i posluchało się jej tłumaczeń. Ach, takie zakłopotanie, że aż słodziutkie!
-
możliwość poderwania Viconi de Vir
Ją to nawet ja kocham (http://www.teatry.art.pl/!rozmowy/kownacka_g.jpg)
Oj, do jakiej gry ja nie mam sentymentu. Uwielbiam przede wszystkim Baldura. Jedynka była chyba najlepszym erpegiem w jaki grałem, ze świetnym klimatem- w ogóle wszystkim. Wraz z dwojką zdecydowanie najlepszy erpeg jaki był. No i rózne smaczki, dla których się przechodziło specjalnie giere (raz mi Aerie uciekła z tym pędzlem Haer'Dalisem :( ) Ech, zyc nie umierać. Chyba sobie jeszcze kiedyś w nią raz zagram.
Fallout- oj, tutaj tez się tłukło :) Na początku przyciągnęły mnie obrazki broni palnej z screenów promocyjnych, ale jak odpaliłem gierkę (początkowo zniechęcił mnie interfejs) ale jak zacząłem młocić, to prawie tak dobrze się bawiłem jak przy baldurze. Tylko, ze baldur miał tą baśniową atmosferę, a w Falloucie była to typowo Dickowska atmosfera pyłu i kurzu po wojnie atomowej.
Jagged Alliance- jako miłośnik wojskowości i uzbrojenia szalałem przy tej gierce. Uwielbiałem przechodzić ją JEDNĄ postacią. Tam niektóre się potem przypałętywały, to głównie szkoliły samoobronę (nie tą leppera). A ja miałem tą jedną postać i calą grę wygrywałem :) Czasami bywało cięzko, czasami wręcz zbyt łatwo, ale grało się bardzo przyjemnie.
FFVII- nie będę pewnie oryginalny, ale strasznie polubiłem tę grę. A jak mi ten skurweenson zabił Aeris to myślałem ze padne. Potem się okazało ze mozna ją magicznym czitem odzyskać no i grałem z nią :) Pamiętam tez za pierwszym razem jak juz wiedziałem, ze zejde do tego kanionu lodowego, to będę walczył z Sephitorhem - więc trzeba przypakować. No i byłem faktycznie mocarny- w końcu walka z Sephem. Walnąłem mu raz tego Omnislasha, nawet nie miał szansy na kontratak :) Tyle go widziałem. A najgorzej się walczyło z tym Weaponem morskim, bo nie wiedziałem początkowo jak go pokonać.
No i oprócz tego rózniaste Date-Simy, w które cholernie trudno mi się grało, bo mało co rozumiałem- TokiMemo i Sentimental Graffitii :) Ale za to jak bohaterski były ładnie narysowane.
-
Baldurs Gate I - pierwszy rpg , w którego grałam i najmilej go wspominam. Poza tym właśnie w Imiałam największe problemy z wyborem składu.Szczególnie jak chodziło o maga- Xan, Edwin, Xar czy Dynaheir! Xan miał to głupie ostrze [choć i tak jak się w poważniejszą bitwę wpychał, to zaraz gdzieś leżał XD ], Xar był po prostu milutki,
Edwin wydawał mi się najbardziej sensowny i chyba najfajniejszy [ale przez charakter zaraz by mi sie gdzieś odłączył, bo z tego co pamiętam, to chyba miałam dobrą reputację....jak grałam pierwszy raz XD ]...więc zostaje Dynaheir, która chyba była najlepsza,ale jakoś jej nie lubiłam....więc za pierwzsym razem stanęło na Xanie,a za drugim na Edwinie.
Baldurs Gate II- po jedynce po prostu musiałam zagrać i nie zawiodłam się. Na ogół następne części mają kiepską fabułę,ale BG II niczego nie brakowało. Świetne lojkalizacje i dużo, dużo lepsdze portrety bohaterów...szczególnie Viconiii i Jaheiry...i tu znowu miałam kłopot z wyborem, którą wybrać , bo obie były w moim typie :F Ale i tak moją ulubioną postacią zostawał Heardalis...tylko potem mu portret dla siebie kradłam XD.
BG: Tron Baala- Tu już z fabułą gorzej,ale sentyment i tak został, bo zagrawszy w dwie poprzednie "częśći" nie można tak zostawić dodatku. Jedyne co mi się bardzo podobało , to dodanie Saverocka.
Ice Wind Dale I- w przeciwieństwie do II , bardzo przyjemnie mi się grało. Szczególnie podobało mi sie rozwiązanie z samodzielnym zaprojektowaniem całego teamu...choć np. Baldur moim zdaniem stracił by na tym...
Starcraft- to dopiero porzeracz czasu. Jak aczęłam grać, to się nie oderwałam póki nie przeszłam całości...a potem? Dodatkowe mapy...a potem? Ściąganie jeszcze bardziej dodatkowych map :F Najbardziej lubiłam najsłabsze Zergi...wiem, że były cieniutkie,ale jakoś najlepiej się z nimi rozumiałam XD
-
Flimbo's Quest - moja ulubiona gra na C64....zagrywałem się w nią codziennie
FF VII - moja gra-bogini, przeszedłem ją 13 razy i dalej mam mało....za każdym razem wzruszam sie śmiercią Aeris :P pozatym to był mój pierwszy jRPG...gdy zobaczyłem intro (po przesiadce z c64)omało co nie dostałem zawału ;]
-
Baldurs Gate I - pierwszy rpg , w którego grałam i najmilej go wspominam. Poza tym właśnie w Imiałam największe problemy z wyborem składu.Szczególnie jak chodziło o maga- Xan, Edwin, Xar czy Dynaheir! Xan miał to głupie ostrze [choć i tak jak się w poważniejszą bitwę wpychał, to zaraz gdzieś leżał XD ], Xar był po prostu milutki,
Ja grałem większość czasu z Xanem. Xzar to debil i wkońcu odchodził (chociaz przyznam, ze ze swoim kochankiem mieli genialne teksty. Te przekomarzania się- to coś, czego nie miała zadna inna gra. Po smierci fajnie się zegnali Xzar- Montaronie.. nigdy.. NIGDY cię nie kochałem! Montaron: I szalony czarnoksięznik PADA. Co oszczędza mi kłopotu). No a co do padania- magowie przewaznie nie walczą w bitwach, bo zawsze pierwsi padają (najbardziej mnie wkurzało, jak ktoś rzucał kulę ognia i te pajace od razu lezały, musiałem im "wyczarować" piersień ochrony przed ogniem ;). W druzynie zawsze miałem siebie-chamską i bezpośrednią Jaheirę- jej przeciwieństwo Khalida (wkurzało mnie to jego niby-jąkanie się) Minsca (potrzebny był drugi, dobry wojownik) ze złodziejami róznie było, Imoen nie lubiłem, za jej głupawą gadkę- brałem czasami tego złodzieja z lasu (Koran?) a z czarodziejami podobnie jak ze złodziejami, ale najdłuzej Xan.
Edwin wydawał mi się najbardziej sensowny i chyba najfajniejszy [ale przez charakter zaraz by mi sie gdzieś odłączył, bo z tego co pamiętam, to chyba miałam dobrą reputację....jak grałam pierwszy raz XD ]...więc zostaje Dynaheir, która chyba była najlepsza,ale jakoś jej nie lubiłam....więc za pierwzsym razem stanęło na Xanie,a za drugim na Edwinie.
Edwin miał wypaśne teksty, ale i tak kiepsko je trochę przetłumaczyli. W dwójce za to jest rzeźnikiem i warto go mieć dla tekstów a zwłaszza dla Edwiny :)
Baldurs Gate II- po jedynce po prostu musiałam zagrać i nie zawiodłam się. Na ogół następne części mają kiepską fabułę,ale BG II niczego nie brakowało. Świetne lojkalizacje i dużo, dużo lepsdze portrety bohaterów...szczególnie Viconiii i Jaheiry...i tu znowu miałam kłopot z wyborem, którą wybrać , bo obie były w moim typie :F Ale i tak moją ulubioną postacią zostawał Heardalis...tylko potem mu portret dla siebie kradłam XD.
Aha, to grałaś facetem:D? Ja kobietą nigdy nie grałem, ale podobno jest do wyboru tylko ten pajac z zakonu (nie ten co mu Janosik daje głos, ten drugi debil) Ja zawsze romansowałem z Aerie, bo nie mogłem znieść głosu Viconii. A Jaheiry nie lubiłem za pierwszą częśc i za to ze chcicała się puszczac z innym tuz po śmierci męza. A Aerie w ogóle fajna była i ją kocham :F Haer'Dalis był spoko, tylko zawsze prowokował bójki ze mną o Aerie. Mam ochotę na chwileczkę ZapomnieniaEch, chyba zaraz sobie nagram tą grę i pogram.
Jedyne co mi się bardzo podobało , to dodanie Saverocka.
Mi tez. W końcu jakiś wojownik równie dobry co ja (chociaz po eksportowaniu postaci z jedynki miałem w Tronie Bhalla 21 siły, ale Sarevok i tak był rzeźnikiem.
Ice Wind Dale I- w przeciwieństwie do II , bardzo przyjemnie mi się grało. Szczególnie podobało mi sie rozwiązanie z samodzielnym zaprojektowaniem całego teamu...choć np. Baldur moim zdaniem stracił by na tym...
A ja nie mogłem grać w Icewinda. Zero fabuły, cały czas sieka i nic mnie nie bawiło. Fajnie ze team mozna było zrobić (pierwszy raz jak grałem miałem bandę z Wiedźmina, Geralt, Jaskier, Yen, Regis, Yarpen i kogoś tam jeszcze wplotłem :) ] ale nie dało sie w to grać.
Starcraft- to dopiero porzeracz czasu. Jak aczęłam grać, to się nie oderwałam póki nie przeszłam całości...a potem? Dodatkowe mapy...a potem? Ściąganie jeszcze bardziej dodatkowych map :F Najbardziej lubiłam najsłabsze Zergi...wiem, że były cieniutkie,ale jakoś najlepiej się z nimi rozumiałam XD
Klasyk :) Mało kto juz tą gre pamięta. Ja grałem i cholernie sie przejmowałem biednym jimem Raynorem, któremu najpierw zabrali kobietę a potem wrzucili go w wir wydarzeń. No i zawsze się bawiłem odgłosami postaci, które dawali w trakcie bitwy. Do dziś pamiętam prawie wszystkie np. My wife for hire :F i takie tam ;) Ja lubiłem grać protossami, bo mieli świetne nazwy jednostek i w ogóle byli kozakami. A zergi nie były cieniutke, najcieńsci byli chyba terranie.
-
A ja nie mogłem grać w Icewinda. Zero fabuły, cały czas sieka i nic mnie nie bawiło. Fajnie ze team mozna było zrobić (pierwszy raz jak grałem miałem bandę z Wiedźmina, Geralt, Jaskier, Yen, Regis, Yarpen i kogoś tam jeszcze wplotłem ] ale nie dało sie w to grać.
hahaha! Ja też XD
A zergi nie były cieniutke, najcieńsci byli chyba terranie
terranównajmniej lubiłam,ale wcale nie byli tacy cieniutcy. Chociażby dzięki atomówce i naprawianiu się .
Te przekomarzania się- to coś, czego nie miała zadna inna gra. Po smierci fajnie się zegnali Xzar- Montaronie.. nigdy.. NIGDY cię nie kochałem! Montaron: I szalony czarnoksięznik PADA. Co oszczędza mi kłopotu
do takich momentów na ogół nie doczekiwałam, bo zabijałam Monatarona od razu jak ich przyjmowałam ze złośliwym uśiechem wygłaszając kwestię "Montaronienie pogarszaj sprawy" :F
W jedynce jako maga brałam Xana[potem Edwina], jako złodzieja Korana [strasznie lubię typa],ale potem zmieniam go na tą złodziejkę z Baldurs Gate...Alora czy jakoś tak jej było. Poza tym Minsc [w II go spieprzyli], Jaheirę [Khalida zabijałam i po kłopocie XD] i tego paladyna od anshlengów [albo łucznika spod wrót...tylko ten zawsze się ode mnie odłanczał ;( ].
Aha, to grałaś facetem:D?
w obie części XD
A ja nie mogłem grać w Icewinda. Zero fabuły, cały czas sieka i nic mnie nie bawiło
zabawnych sytuacji nie było właśnie przez to,że całą drużynę robiłeś sobie sam i postacie właściwie naiemiały charakteru. Icewind dale rozkręcał się chyba dopiero w kryptach...za to w II nie wyszłamnawet z pierwszego miasta i wysiadłam :P
-
hahaha! Ja też XD
:)
terranównajmniej lubiłam,ale wcale nie byli tacy cieniutcy. Chociażby dzięki atomówce i naprawianiu się .
Ta atomówka była naprawdę biedna, jeszcze trza było naprowadzać Ghostami. Ale terranie zdecydowanie mieli najlepszą kampanię i jej bohaterów. Taka melodramatyczna :) A najbardziej w starcrafcie nienawidziłem typowych misji, gdzie nie było bazy, nie moznabyło produkować jednostek, tylko się chodziło kilkoma i tam trzeba było zrobić to czy to.
do takich momentów na ogół nie doczekiwałam, bo zabijałam Monatarona od razu jak ich przyjmowałam ze złośliwym uśiechem wygłaszając kwestię "Montaronienie pogarszaj sprawy" :F
Żałuj :) Chociaz w dwójce o wiele fajniej by to zapewne wyglądało. Cała ta interakcja z BN-ami
Poza tym Minsc [w II go spieprzyli]
Ale przynajmniej nauczył się poprawnie wymiawiac imię swojego chomika :) Ale mnie tez wkurza, w jedynce był bardziej komiczny przez ten swój "hamowany" temperament. W dwójce darł morde tak głośno, ze musiałem sciszać gre.
w obie części
No patrz, ja tez :) Jedyna gra w którą grałem kobietą to Lineage2, nie pytajcie dlaczego [uległem pokusom i lubiłem się podszywać pod kobiete w spotkaniach z innymi]
zabawnych sytuacji nie było właśnie przez to,że całą drużynę robiłeś sobie sam i postacie właściwie naiemiały charakteru. Icewind dale rozkręcał się chyba dopiero w kryptach...za to w II nie wyszłamnawet z pierwszego miasta i wysiadłam
No ja wyszedłem z tego miasta, potem coś się działo- zasejwowałem i uznałem, ze kiedys dokończe. Ale nie kwapie się z powrotem do tej gry. W jedynce doszedłem do jakiegoś miasta elfów, czy coś. Nie pamiętam. Zdecydowanie wolałem baldura, czy fallouta.
[Khalida zabijałam i po kłopocie XD]
Chyba tez tak raz zrobiłem. Khalid był cholernie cienkim wojownikiem, w porównaniu do tych którymi ja zawsze grałem (siła 18/00 często osiągnięta po pół godziny losowań :) ) No i wkurzało mnie to jego Co.. YY T-T-TAK. Cczy czy czym mogę słuzyć? Nie to, ze nie lubie jąkałów, ale jego jąkanie było w cholerę nienaturalne.
-
.... Starcraft.... gra która z mojego życia zabrała najwięcej godzin... znów mi na nią narobiliście ochoty...
Klasyk smile.gif Mało kto juz tą gre pamięta. Ja grałem i cholernie sie przejmowałem biednym jimem Raynorem, któremu najpierw zabrali kobietę a potem wrzucili go w wir wydarzeń. No i zawsze się bawiłem odgłosami postaci, które dawali w trakcie bitwy. Do dziś pamiętam prawie wszystkie np. My wife for hire szczerb 2.gif i takie tam wink.gif Ja lubiłem grać protossami, bo mieli świetne nazwy jednostek i w ogóle byli kozakami. A zergi nie były cieniutke, najcieńsci byli chyba terranie.
Ja z Jimem wiązałem nadzieję na kontynuację. Z Jimem i Zeratulem. Bo o nich są wzmianki w napisach końcowych że gdzieś odlecieli i tyle ich było widać. Najbardziej żal mi Fenixa. W końcu Jim i Fenix to byli przyjaciele jak na mój gust - zawsze sobie pomagali i ładowali się tam gdzie nie trzeba.
Terranie ciency ?? zapomnij. w moich rękach to zupełnie inna klasa. nikt mi nie podskoczy, gdy gram Terkiem :)
Teksty.... pamiętasz tę misję z Broodwara gdy trzeba było zabić Alexeia Stukova?? : "says... hit any key... Hey guys, witch one is "'any' key...???" :D :D :D Starcraft - to dla mnie niemal legenda i kult. obok Baldura Fallouta i Finala - najlepsza gra ever.
Baldur.....
Khalid nie był cienki, wręcz przeciwnie, tylko trzeba mu było załatwić odpowiednie rękawice. I akurat jego jąkanie wcale mnie nie denerwowało
Minsc - według mnie dopiero w dwójce ma głos odpowiedni dla swego charakteru i pochodzenia - głos nieokrzesanego barbarzyńcy - berserkera z Rashemenu. biorąc to pod uwagę w dwójce głos ma genialny. czy wyobrażacz sobi człowieka całe życie żyjącego w dziczy, w dodatku berserkera mówiącego jak Minsc w jedynce ?? bo ja nie.
Edwin - zawsze i wszędzie tylko Edwin. Najlepszy mag w całej grze. Najlepsze statystyki jak dla maga. i wyjątkowo wredny charakter, czyli wszystko, czego można się spodziewać po złym i zachłannym magu marzącym o potędze.
W baldura grałem już:
Krasnoludem - wojownikiem
Elfem - wojownikiem (w bg2 brzerobionym na Kensaia)
Człowiek - Wojownik lev7-8 i dalej już złodziej. genialne połączenie.
Człowiek bard
Elf mag
Krasnolud barbarzyńca
Człowiek palladyn/łowca nieumarłych
a także Elfką czarodziejką, bo chciałem zobaczyćć właśnie ten romans z spedalonym Anomenem.
odkryłem 99.9% sekretów i zaliczylem wszystkie romanse i wszystkie panieny możliwe do zaliczenia w grze ;)
Baldur.... po starcrafcie druga gra która wyjęła mi kilka miesięcy z kalendarza....
-
zapomnij. w moich rękach to zupełnie inna klasa. nikt mi nie podskoczy, gdy gram Terkiem :)
Dobra, to się kiedyś umówimy na rundkę, Protossi kontra Terranie :) Tylko muszę potrenować, aby pokonać mgiełkę pamięci, która oplotła nieco tą grę.
Najbardziej żal mi Fenixa. W końcu Jim i Fenix to byli przyjaciele jak na mój gust - zawsze sobie pomagali i ładowali się tam gdzie nie trzeba.
No, Fenix zginął bohaterską śmiercią. A Jim? Samotny i opuszczony, zdradzony. Stracił swoją ukochaną, która jednak, pomimo przemiany nie zapomniała o nim. To była fabuła, nie to co teraz się w tych grach pojawia.
"says... hit any key... Hey guys, witch one is "'any' key.
Oj, takich tekstów tam było multum :) SPAWN MORE OVERLORDS ;)
-
chlip sentymenty.... co robi smogu ?? znów gra w drugiego Baldura heh... skończyłem 1-nkę i teraz klikam w dwójke, do której doinstalowałem kilka NPC modów, które dodają kilka nowych NPC do drużyny:
* Soulferina - drowa z podmroku, który nam pomógł przy smoczych jajach :P
* Chole - laska, w sam raz do romansu dla ... laski. postać skłonnościach Less :P
* Kelsey - czarownik (!) który nienawidzi tego pedałka Anomena. I bardzo dobrze :P
chciałem sobie ściągnąć The Darkest Day, by Baldur był o niebo trudniejszy, ale... :/
oprócz tego z sentymentóew - dorwałem ostatnio znów GTA2 i Roller Coaster Tycoon. pieronie, jakie to były zajebiste gierki :P
GTA2 - klimat lat hm... no właśnie, których... mi to wyglądało na przełom lat60/70 :P tesamochodziki widziane z góry. no i czołg. fajna sprawa :P i moje ulubione - "COP KILLA" i "ELVIS HAVE LEFT THE BUILDING" - zwała :) jak ja się kiedyś zagrywałem w dwójkę :P największą zwałą było jednak to, że wtedy nie miałem pojęcia jak zrobić save i jak głupi potrafiłem siedzieć nawet 6 godzin, aby osiągnąć Target score i dojśćdo następnego miasta - w GTA2 NIGDY nie grałem na kodach, bo mi nie działają :P
i przypomniał mi się mój jeszcze jeden sentyment... pierwsza gra, którą ukończyłem w 100% heh. Nie był to jednak żaden RPG, żaden RTS... tą grą był Carmageddon 2.... jak sobie przypomnę tą grę to aż się mi lekko na sercu robi i mam taką miłą fazę :P ile ja w tą grę potrafiłem grać... ilu niewinnych ginęło pod kołami... heh. W Caramgeddona 1 nie iałem przyjemności grać, a Carmageddon TDR 2000 nie miał już dla mnie tego klimatu co 2-jka. heh. pamiętam, że raz tak wielu rozjechałem, i tak się przyłożyłem, że miałem na liczniku do wykożystania 353 minuty :P i tym cudem nie mogłem znależć Vlada by go rozwaić i musiałem zrobić 4 okrążenia na tej planszy co tam tartak btł i pociąg jeździł... heh. takie pierdoły pamiętam. chlip. a teraz nie mogę tej gry zdobyć, bo nikt jej nie ma. a zagrałbym. po 5 latach znów siadłbym za kierownicą i rozjeżdzał tych głupich zombiaków :P tylko chcę tą brutalną wersję, bez niemieckich ludzików z zieloną krwią. chcę pełnokrwistą czerwoną wersjęCarmageddona 2... ma ktoś może i mógłby obraz płyty wrzucić na MU or summfin ??
a teraz wracam do Baldura i kontynuowania wątku i romansu less :P
-
Jedyne co mi się bardzo podobało , to dodanie Saverocka.
Mi tez. W końcu jakiś wojownik równie dobry co ja (chociaz po eksportowaniu postaci z jedynki miałem w Tronie Bhalla 21 siły, ale Sarevok i tak był rzeźnikiem.
ta sarevok był prawdziwym żeznikiem szczególnie z dobra bronia 2h i dodatkowo miał atak zwiastunem czyli 200dmg na ciosik chociarz żadko wyskakiwal to jak gruchnoł to smok leży XD
to se zainstaluj tacticsa taki fajny mod jak pokonasz irka w piekle bede sie do ciebie modlil
-
Soulferina - drowa z podmroku, który nam pomógł przy smoczych jajach
Ech, no też się na niego strasznie napaliłem, ale bardziej wkurzał niż pomagał. Raz w trakcie bitwy z tym czerwonym smokiem w wzgórzach wichrowych włoczni, zaczął mi recytować swój wierszyk, który w nocy napisał :F Ogólnie, słaby był. Mag z niego żaden, wojownik też kiepski. Ale i tak jeden z najbardziej dopracowanych nieoficjalnych NPC.
Najużyteczniejsze mody do BG2 to bg1tutu i te które dodają przedmioty, wtedy jakies urozmaicenie jest. Trochę się namęczyłem z takim jednym, co polepsza statsy i strategie przeciwników (bgtactics?). Smoki na tym dopalaczu są nie do pokonania, ale Irenicus o dziwo zbiera baty jak dawniej :)
Mi się bardziej Carmageddon jedynka podobał, grafika była bardziej realistyczna i plansze były bardzo przyjemne. Ale na dwójkę złego słowa też nie powiem - wkurzały tylko te misje specjalne, niektóre były nie do przejścia. Ale gierka miała koncept, szkoda że nie mam specjalnie czasu żeby sobie pozwolić na kilkugodzinne rozjeżdzanie ludzi :)
a teraz wracam do Baldura i kontynuowania wątku i romansu less
Ahaha, ja największą polewę miałem, jak ustawiłem przez przypadek romansowanie ze wszystkimi na raz i ten pajac Anomen się do mnie dostawiał LOL. W ogóle skopali tą postać konkretnie. Solafeiun też się do mnie dostawiał z tą poezją i przemyśleniami :blush:
mod jak pokonasz irka w piekle bede sie do ciebie modlil
No to módł się do mnie. Ja nie pamiętam żebym miał większe problemy.. za to te smoki były nie do pokonania, może dlatego że wcześnie wyruszyłem w podróż. Ale potem z dopalonymi broniami i konkretnymi poziomami dałem sobie razem z Irenicusem.
-
Temat widzę dead'nięty już od dawna, ale tak mnie tknęło żeby się wypowiedzieć.
Gra do której mam ogromny sentyment... Tokkyu Shirei Solbrain (zapewne mało komu ten tytuł coś mówi). Powodów jest zadziwiająco wiele.
Po pierwsze, jest to pierwsza gra, w którą zagrałem na własnej konsoli (czyli Pegazusie - polskim NES'ie) - miałem wtedy 6 lat.
Po drugie, ta gra ma IMO najlepszy soundtrack ze wszystkich NES'owch produkcji, jako dzieciak nagrałem je sobie nawet na kasecie... i uwielbiam ją do dziś.
Po trzecie, klimat gry jest niesamowity - cyborgi, roboty, rozpieprzone metalowe konstrukcje, czyli czysty cyberpunk. Kto wie, mówią, że doświadczenia z dzieciństwa nas kreują w dużym stopniu, może właśnie dlatego dziś tak lubuję się w tych klimatach (oraz przywiązuję tak ogromną wagę do muzyki w grach)?
Wreszcie, po czwarte, miałem z tą grą problemy przez... jakieś 13 lat. Jest to dosyć zabawna sprawa z kilku względów. Otóż chodzące po rynku kopie tej gry, były w dużej mierze wadliwe i pozwalały na ukończenie jedynie 2 poziomów, po których walka z bossem powtarzała się w nieskończoność. Przez to dopiero w 2 klasie podstawówki udało mi się znaleźć tą poprawną, niestety, mogłem ją tylko pożyczyć (a interesowała mnie oczywiście własność).
8 lat później, kiedy doczekałem się Internetu i dowiedziałem o czymś takim jak emulacja, zacząłem jej szukać. Tu pojawił się kolejny problem, ponieważ Cartridge z ów grą chodziły pod ciekawą nazwą "Robocop 3" (c**j w dupę piratom, którzy nie dość, że wypuścili połowę kopii wadliwych, to pierd****li tak żałosny tytuł). Anyway... szukałem, szukałem, aż straciłem nadzieję, że znajdę. Jakieś 3 lata później, zupełnie przypadkiem, znalazłem grę zadziwiająco podobną (niemal identyczną) do tej poszukiwanej, a zwała się "Shatterhand". Totalnie zaskoczony tym faktem począłem grzebać i dogrzebałem się jakże ciekawej informacji. Otóż "Satterhand" oraz - poszukiwana i wreszcie odnaleziona - "Tokkyu Shirei Solbrain", to w rzeczywiości jedna i ta sama gra, z tym, że jedna została wydana w Japonii, natomiast druga w USA oraz - co jeszcze ciekawsze - niemal nikt nie wie, która jest ripem której.
Ale ciekawostek ciąg dalszy. Tokkyu Shirei Solbrain jest wzorowana na japońskim serialu sci-fi z początku lat 90'tych (o tym samym tytule), który to serial jest matką i pierwowzorem wszelkich seriali z serii Power Rangers. Na YT są odcinki i opening, polecam zerknąć, bo jest dosyć pocieszny: http://pl.youtube.com/watch?v=JAKYwJoWy8o
Na koniec mogę powiedzieć, że nawiązałem z tą grą wręcz więź emocjonalną, a jej poszukiwania oraz gra sama w sobie, wydają mi się dosyć zabawną metaforą mojego życia oraz mnie samego :) .
Pozostaje mi więc serdecznie polecić jej lekturę :P ...
(http://hg101.classicgaming.gamespy.com/natsume/solbrain-intro.png)
-
Wiem o jaką grę ci chodzi, ponieważ sam ją posiadałem. I dopiero teraz po ponad 10 latach dowiaduje się, iż nie można było jej w ogóle ukończyć z powodu błędu? >:(. Niech to, więc zmarnowałem dziesiątki godzin po próżnicy...
-
Najprawdopodobniej została źle skopiowana, bo nawet w sklepach sprzedawano wadliwe wersje.
Na szczęście w necie są tylko te poprawne.
-
A pamięta ktoś jeszcze takie tytuły jak "Banana Split" czy "Bucky O'Hare" (Pegasus). Nawet jak jak na dzisiejsze czasy są bardzo grywalne tytuły (tyle tylko że w japońskiej wersji językowej)...
-
"Bucky O'Hare" jak najbardziej znam, świetna gra.
Doskonałe też były "Power Blade" (szczególnie 2 część kopała tyłki) oraz - bardzo mało znana - "Time Diver Avenger", obie w futurystycznych, cyberpunkowych realiach.
PS Miałem też wszystkie części "Ninja Gaiden" - to była seria!
///EDIT:
http://pl.youtube.com/watch?v=ba-Gt-dGzIg&feature=related
-
Power Blade 2 miałem. Nigdy nie skończyłem jej, bo jak byłem mały to bałem się tej gry (ten cały postapokaliptyczno-mroczny klimat mnie trochę przerażał, tym bardziej gry, w których były spadające sufity z kolcami). Jednakże najbardziej w pamięci z ery NES'a utkwiły mi Kunio Kun no Nekketsu Soccer League (znany u nas jako Goal 3), Samurai Pizza Cats i Gun-Nac. To były jedyne gry, które nigdy nie znudziły mi się (Batman Return of the Joker też był fajny, ale kurewsko trudny). Z Commodore'a mało pamiętam...wiem, że lubiłem grać w First Strike (choć nigdy nie pojąłem, że gra działa jedynie z joystickiem w drugim porcie, przez co męczyłem się zawsze pół godziny zanim tą grę uruchomiłem), Who Dares Wins II, który był zrzynką Commando i Great Gianna Sisters.
-
"BATMAN: Return of the Joker" jest IMO najłatwiejszym ze wszystkich Batman'ów, a przynajmniej mi nie sprawił większych trudności. O wiele większym wyzwaniem był dla mnie "Batman Returns", czy najpierwszy "Batman".
Ja bardzo dobrze wspominam też "Simon's Quest: Castlevania II" - był to mój pierwszy RPG (a w zasadzie quasi-RPG), który wciągnął mnie do tego stopnia, że stałem się ogromny fanem całej serii CV i do dziś śledzę co się dzieje w jej świadku. To dopiero była trudna gra... Przejście jej uważam za wielki sukces, zwłaszcza, że miałem 8 lat i prawie nie znałem angielskiego.
Warto też podkreślić, że z CVII pochodzi chyba najczęściej cover'owany i remix'owany utwór w historii gier, a mianowicie "Bloody Tears".
-
"BATMAN: Return of the Joker" jest IMO najłatwiejszym ze wszystkich Batman'ów, a przynajmniej mi nie sprawił większych trudności. O wiele większym wyzwaniem był dla mnie "Batman Returns", czy najpierwszy "Batman".
Nie mów, że lodowa plansza z tymi cholernymi tornadami i podziemia tuż po niej, nie mówiąc już o ostatniej planszy, gdzie trzeba było skakać po tych platformach i nie wpaść na kolce przy tym były łatwe.
Poza tym...Lion King, druga plansza. Nigdy nie doszedłem dalej.
-
Jak dla mnie naprawdę trudną grą był "Strider Hiryou" na NES'a. Za cholerę się nie mogłem połapać o co w tym wszystkim chodzi. Wiem że trzeba było szukać dyskietek odblokowywujących kolejne poziomy i wracać z nimi do bazy by je odczytać. Jednak szukanie ich to była katorga ponieważ należało nie tylko wybijać wszystkich wrogów na planszy, ale nawet walić po "elementach otoczenia" by je znaleźć. Nigdy gra nie pokazywała gdzie one się znajdują a dodatkowo ich rozmieszczenie było zawsze losowe.
-
Nie mów, że lodowa plansza z tymi cholernymi tornadami i podziemia tuż po niej, nie mówiąc już o ostatniej planszy, gdzie trzeba było skakać po tych platformach i nie wpaść na kolce przy tym były łatwe.
Nie było to może łatwe, ale znam dziesiątki o wiele trudniejszych (przynajmniej dla mnie) gier. Tego BATMANA ukończyłem stosunkowo szybko, a nad. np. "Rush N' Attack", czy "Ninja Gaiden 2" męczyłem się jak cholera.
Jak dla mnie naprawdę trudną grą był "Strider Hiryou" na NES'a.
Był dosyć trudny, ale też nie jakoś strasznie. Największą trudność sprawiło mi dojście do tego, że jest możliwość odbijania się od ścian.
-
Moje sentymenty są związane przede wszystkim z grami, jakie miałem na Amigę 500. Przede wszystkim, co następuje:
- Dune 2
- Civilization
- Warlords
- Syndicate
- Transarctica a.k.a. Arctic Baron (jeden z nalepszych tycoonów, jakie kiedykolwiek wyszły)
- Theme Park
- The Settlers
- Sensible World of Soccer (jedyna gra piłkarska, jaką do dziś toleruję)
- Space Crusade
- Crazy Football
- Ski or Die
- Super Frog (mój ulubiony platformer póki co)
- Kid Chaos (inny świetny platformer)
- Alcatraz
- Base Jumpers
- Another World
- Cannon Fodder
- Mortal Kombat 2
- Desert Strike
- Desert Wolf (świetny polski symulator FPP)
- Cytadela (bardzo fajny polski shooter)
Tyle sobie póki co przypomniałem, ale jestem pewien, że tych gier było dużo więcej.
-
Skoro o sentymentach mowa...pamiętacie Spyro, nie ? Oto jak ma wyglądać najnowsza część :
http://www.videogamer.com/videos/player.html?vid=2469.html
Graficznie wygląda ładnie, ale :
Primo - po kiego ch*ja dodawali żeńską postać ? Przecież to kolejna przynęta na furfagi...A racja...chyba właśnie dlatego.
Secundo - bullet time. Nuff said.
Tercio - niekończący się czas latania. Easy mode.
Po czwarte (dalej nie wiem jak idzie, nie obchodzi mnie to, więc nie wysilajcie się) - ładnie przycina
Po piąte - Spyro zieje ogniem jak The Fury. Gdzie się podziały jego "trzy ogniste strzałki" ?
Po szóste - po jaką cholerę dawali więcej ataków niż zwykła szarża i zionięcie "trzema ognistymi strzałkami" ?
A zapomniałem dodać - przewidziana MHOCZNA I GŁĘBOKA fabuła.
-
Pamiętam "Spyro" jedynkę, to była świetna gra, bo taka, hmm... specyficzna. Muzyka i grafika tworzyły niepowtarzalny klimat.
-
Pamiętam "Spyro" jedynkę, to była świetna gra, bo taka, hmm... specyficzna. Muzyka i grafika tworzyły niepowtarzalny klimat.
Ale, oczywiście każda sprzedana innej firmie seria musi zostać obsrana. Tak samo było z Soniciem (który mimo, że jest dalej Segi to handlują nim jak dziwką), Crash'em, Star Fox i teraz ze Spyro. Jedynie Mario jeszcze nie został pochłonięty.
-
Niezły jak na swoje czasy był też "Centurion" na Amigę. Człowiek siedział i podbijał tą Europę nie wiedząc nawet, że za jakieś 10 lat z idei tejże gry rozwinie się taki tytuł jak np. Rome:Total War.
-
Pamiętam "Spyro" jedynkę, to była świetna gra, bo taka, hmm... specyficzna. Muzyka i grafika tworzyły niepowtarzalny klimat.
Ale, oczywiście każda sprzedana innej firmie seria musi zostać obsrana. Tak samo było z Soniciem (który mimo, że jest dalej Segi to handlują nim jak dziwką), Crash'em, Star Fox i teraz ze Spyro. Jedynie Mario jeszcze nie został pochłonięty.
O tak, Spyro skoczyło się w momencie sprzedania licencji Spyro Vivendi chyba, tak samo Crasha, zrobili z tego chłam. Spyro the Dragon to jedna z najlepszych gier na PSXa (może tak uważam, bo to pierwsza gra na PSXa, akurat dla 9 latka ;d).
-
Crash miał jeszcze trochę czasu dobrego życia po sprzedaniu, jednak od Twinsanity zaczęli za bardzo z nim kombinować. Szczególnie przegięciem jest Crash of the Titans (zobaczcie co oni zrobili z Tiny'm). Nie grałem w Spyro po sprzedaży, i nie chcę grać, dość nacierpiałem z Crashem. PSX to był ich czas.
-
Zdecydowanie Teenage Mutant Ninja Turtles Tournament Fighters 1 na Nesa. Pamiętam te wszystkie rodzinne turnieje... i ogromne emocje wywołujące rękoczyny w ekstremalnych sytuacjach. To było coś. Wakacje 1994 :).
-
Największy sentyment mam do Battletoads & Double Dragon. Masakrycznie zajebisty coop z kumplem na pegasusie... Tych czasów się nie zapomni : )
-
największy sentyment... gry z Amigi i Jaguara :)
1. Kid Chaos, Soccer Kid, Zool, Superfrog (megaplatformówki)
2. Super Skidmarks (wypas się grało we czwórkę naraz)i ATR
3. Franko - lol ;>
A z Jaguara to nie zapomnę nigdy Alien vs Predator i siedzenie po nocach w konsolowej kawiarence z kumplami.
Amiga 500+ rządziła, oj rządziła...
-
Co do sentymentów, to wczoraj wróciłem do gry może nie z mojego dzieciństwa, ale z wczesnej młodości - Spyro the Dragon. Pierwsza i chyba najlepsza część serii. Wcześniej nigdy jej nie przeszedłem, a grałem w to tygodniami. Wczoraj zacząłem grać i dzisiaj skończyłem, zdobywając wszystko co się dawało zdobyć - w sumie jakieś 10h grania. Kiedyś to się jakoś strasznie dłużyło, do tego było dużo trudniejsze hehe...
-
Hej ! Zgadnijcie, kto tym razem został trafiony promieniem syfu i futrzastej pedaliady ? Klonoa !
http://gonintendo.com/?p=61181
-
a on tak nie wygladal? i zreszta co masz do zwierzat duzo gier ma ich za glownych bohaterow ;f
-
facepalm.png
Po lewej jest jego nowy wygląd, po prawej stary.
-
no to lal z dziwnego zwierzaka zrobili normalnego zwierzaka
-
(http://img444.imageshack.us/img444/7017/1220204270367le1.png)
-
Ogulnie darze sentymetem platforme psx poniewarz z nia zaczolem swoja przygode z grami . Pamietam gdy zaczolem grac na ps2 czulem jakis trudny do opisania sentymetalny niedosyt .A jesli chodzi o gry to Soul Blade , ff7 i ff8 ,Grand Turismo 2 oraz MGSwktore gramdo dzis na emulatorze ...