Ponieważ wziąłem sobie za punkt honoru podręczyć osoby, które wiedzione zdrożną ciekawością lub chęcią dowiedzenia się co też znów powypisywałem w przypływie natchnienia postanowiłem wrzucić kolejne opowiadanko :D pt: (tutaj powinien być grzmot pioruna)
Soul Breaker Σ
The Cursed Hand
Rozdział I
Ichrin obudził się z drzemki. Spojrzał na zegarek. Zobaczył, że jest 21:25.
- Co kur..? Mam pół godziny!
Gdy ubierał buty ze strony jego pokoju usłyszał dzwoniącą komórkę. Poszedł odebrać. Na ekranie swojej Nokii widniał numer jego kumpla Jacka.
- Gdzie jesteś, moronie? – usłyszał głos przyjaciela, gdy odebrał.
- Zaspałem…
- Widzę, że zaspałeś! Czekamy na ciebie piętnaście minut pod stadionem. Ciesz się, że mamy zajęte miejsca bo już praktycznie ich nie ma. Jeśli się nie pośpieszysz to spóźnimy się na koncert!
- Śpieszę się. Będę za kilka minut.
- Już to widzę. Pośpiesz się.
Jack rozłączył się. Ichrin ubrał buty i wybiegł z domu. Jego rodzice, będący w pokoju obok spojrzeli na siebie zdziwieni a pies śpiący dotąd pod stołem zerwał się i szczekając podreptał do drzwi zaalarmowany trzaśnięciem drzwi.
Zbiegając ze schodów, i omal nie potrącając starszej pani, wybiegł na podwórze i skierował się do garażu. W garażu nie włączając nawet światła, założył kask, skórzaną kurtkę i rękawice. Przez chwilę szukał po kieszeniach kluczyków do jego motoru, a gdy już je znalazł szybko wyjechał. Brama garażu zamknęła się samoczynnie. Ulice miasta jakimś cudem nie były zapełnione samochodami i dopiero pod stadionem zaczęło się robić tłoczno. Ichrin, nie bez szukania, znalazł miejsce na parkingu. Do specjalnego schowka odłożył kask i rękawice. Zaczęło się ściemniać. Na parkingu oraz przy wejściu na stadion tłoczyło się sporo ludzi. Wokół Ichrin zobaczył wiele znajomych twarzy. Większość była znajomymi z akademii. Większość to były gromadki już trochę zawianych uczniów, lecz było też całkiem sporo par. Pod wejściem chłopak zobaczył dwie osoby. To właśnie ich szukał. Jego przyjaciel Jack i jego dziewczyna Sophia pokiwali mu zanim zdążył się do nich zbliżyć.
- Już jestem. – powiedział Ichrin, gdy doszedł do przyjaciół.
- Widzę. – odpowiedział Jack uśmiechając się. – Ja rozumiem jeśli czasem przyśniesz na lekcji. Ale przed koncertem?
- Powinieneś spać w nocy a nie krążyć po mieście. – wcięła się Sophia. – W dodatku po pijanemu.
Ichrin nic nie odpowiedział, ale po jego minie można było odczytać gdzie ma reprymendę koleżanki.
- Idziemy? – zapytał po chwili Jack.
- Jasne. – odpowiedzieli jednocześnie Ichrin i Sophia.
Idąc do zajętego miejsca pod samą Ichrin przyjrzał się swojej grupie.
Sophia była ubrana w długie spodnie i koszulkę do pępka. Dziewczyna była jedną z najlepszych uczennic liceum. Nie była wyjątkową pięknością, ale Jackowi się podobała. Miała kasztanowe, długie do pasa włosy, zielony oczy i piegi na nosie. Miała ładną figurę i nie miała bzika na ciągłym odchudzaniu się.
Jack był ubrany w dżinsowe spodnie i kurtkę i czarną koszulkę. Miał szare oczy i krótkie blond włosy. Był chudy i niezbyt umięśniony. W szkole był uważany za niezbyt atrakcyjnego, ale gdyby jakąś dziewczynę poprosił o chodzenie to by nie odmówiła. Związki jego trwały zazwyczaj tydzień lub dwa. Jednak z Sophią był już od dwóch miesięcy i nie wyglądało na to by ów związek miał się szybko skończyć.
Pod sceną było tłoczno, lecz ich miejsca nie były zajęte. Zdążyli w samą porę. Gdy tylko zajęli swoje miejsca na scenę wkroczyła kapela i zaczęli grać. Muzyka była tak głośna, że Ichrin był pewien, że słychać ją w całym mieście. Kapela grała, aż do jedenastej w nocy. Podczas ostatniego kawałka wszyscy usłyszeli huk. Kapela przestała grać, a wszyscy obrócili się w stronę od której dochodził dźwięk. Przez wejście na arenę zaczęły wbiegać jakieś niebezpiecznie wyglądające, czworonożne zwierzęta. Wszyscy widzowie zaczęli uciekać z wrzaskiem. Ktoś przebiegający obok Ichrina uderzył czymś twardym na tyle mocno, że chłopak padł na ziemię otumaniony.
- Ichrin! Wstawaj! Musimy uciekać. Te potwory zagryzły już kilka osób!
Ichrin widział wszystko jak przez mgłę. Czuł, że ktoś go ciągnie za sobą. Słyszał jak ktoś krzyczy. Po chwili poczuł ostry ból w prawym ramieniu. Krzyknął. Zaczął ostrzej widzieć. Zobaczył na sobą pysk potwora. Poczuł smród zgnilizny dobiegający z jego paszczy. Strach go sparaliżował. Już myślał, że stwór go zagryzie, lecz ktoś uderzył bestię z taką siłą, że odleciało kilka metrów od Ichrina.
Chłopak dźwignął się na nogi i zobaczył, że osobą, która go uratowała był jego nauczyciel.
- Uciekaj, dzieciaku!
Ichrin stał przez chwilę jak wryty. Czuł jak z jego ramienia leciała krew.
- Nie słyszałeś? Biegnij. Będę za tobą.
Ichrin nie sprzeciwiał się. Puścił się pędem w stronę wyjścia z areny. Po chwili zaczął zwracać uwagę na to co się wokół niego dzieje. Arena była wręcz usłana trupami. Gdzieniegdzie biegały te dziwne zwierzęta. Po arenie biegali też policjanci. Strzelali do tych zwierząt, lecz mimo, że zdychały to wcale ich nie ubywało.
- Ichrin. – chłopaka dogonił jego nauczyciel. – Nie biegnij prosto do wyjścia. Rób co każę.
- Tak jest. – odpowiedział chłopak. – Nauczycielu Akira… Wiesz co to są za bestie?
- Teraz nie czas na to. Skręć w lewo. Wbiegnij na trybuny. Widzisz na górze ludzi? Tam jest wyjście. Wejście i wyjście główne z areny jest zapełnione przez te bestie.
Ichrina przeszedł dreszcz zgrozy. Biegł ile sił w nogach po schodach na trybunach. W końcu dobiegł do grupy ludzi. Stało tam kilka innych nauczycieli.
- To już ostatni? – spytał się prof. Arashi.
- Wygląda na to, że tak. – odpowiedział Akira.
- Słuchaj młody. – Arashi zwrócił się do Ichrina. – Zejdź schodami na dół. Wyjdziesz niedaleko parkingu. Przyjechałeś tu własnym pojazdem?
- Tak. Motorem.
- Dobrze. Odpal maszynę i jedź za Akirą.
- Co tu się dzieje?
- Nie teraz. Będziesz wstanie prowadzić z tą ręką?
Ichrin poruszył ręką i skrzywił się.
- Myślę, że tak.
- Dobrze. Idź już.
- A co z wami?
- Idziemy za wami.
- Nauczycielu Akira. Gdzie jest reszta mojej drużyny?
- Już pojechali. Kazałem im. Nie zostali ranni.
Ichrin odetchnął z ulgą. Zszedł schodami na dół. Trasa nie była długa. Po kilku minutach wyszedł na powierzchnie z całkiem nieźle zamaskowanego przez rośliny przejścia. Zobaczył prawie całkowicie pusty parking. Za parkingiem zobaczył wojskowych. Zamierzali puścić z dymem te potwory. Ichrin odpalił maszynę, ubrał kask oraz rękawice i zaczekał, aż Akira wyjedzie swoją terenówką. W środku byli też inni nauczyciele. Akira wyjechał z parkingu w stronę żołnierzy, a chwilę za nim Ichrin. Zatrzymali się przy linii wojska. Akira zamienił kilka słów z generałem. Ichrin nie słyszał o czym rozmawiali, lecz w pewnym momencie spojrzeli się na niego ukradkiem. Żołnierze zrobili miejsce, żeby nauczyciele mogli wyjechać.
Nauczyciele poprowadzili chłopaka do Akademii. Gdy wjeżdżali na jej teren usłyszeli kilka huków oraz dźwięk walącego się budynku.
Nauczyciele zaparkowali wóz i wysiedli. Ichrin zdjął kask, włożył go do schowka, zgasił motor i poszedł za dorosłymi. W pewnym momencie poczuł, że jest słaby. Prawe ramie zaczęło go okropnie boleć. Mimowolnie złapał się za rękę.
- Nic ci nie jest? – spytał się Akira pojawiając się za nim jak spod ziemi.
- Jedna z tych bestii ugryzła mnie w rękę… Boli.
- Pójdź do Asuki. Niech ci wyleczy tą rękę.
- Dobrze… Akira?
- Tak?
- Kiedy wytłumaczycie co tu się dzieje?
- Nie bądź taki niecierpliwy. Niedługo wytłumaczę to tobie i reszcie twojej grupy.
- Dobra.
Ichrin przyspieszył, aż zrównał się z resztą nauczycieli.
- Pani Asuko?
- Tak, chłopcze?
- Mogłabyś wyleczyć mi rękę? Ugryzł mnie jeden z tych potworów.
- Rozumiem. Pokaż tą rękę.
Ichrin zdjął skórzaną kurtkę. Jego ręka była lekko niebieska. Asuka zbladła, lecz po chwili doszła do siebie.
- Wystaw tą rękę przed siebie. Teraz poczekaj chwilę.
Asuka zrobiła kilka skomplikowanych gestów rękoma oraz wypowiedziała kilka trudnych do sklasyfikowania słów (Ichrin przysiągłby, że babie się przewróciło coś w głowie i wypowiada losowe litery alfabetu). Rany po zębach zaczęły bardzo szybko znikać.
- I już.
- Dzięki.
Ichrin założył kurtkę i przyśpieszył chodu, aż wszedł do budynku.
- I jak to wygląda? – zapytał Akira.
- Nie dobrze. Wdało się zakażenie. Wiesz jakie, prawda?
- Rozumiem… Nie da się nic zrobić?
- Nie. Póki co zostawmy to tak jak jest.
- Zgoda.
Jak na razie wrzucam tyle i tylko czekam, na komenty. ;D