Forum SquareZone
Forum ogólne => Warhammer Online => Gry i zabawy => Offtopic => Warhammer Team E => Wątek zaczęty przez: Tantalus w Grudnia 14, 2006, 08:29:01 pm
-
Zbliżyliście się do drzwi karczmy. Nimoren póściliście przodem, a kiedy otworzyła drzwi do ciemnego pomieszczenia, coś zaświszczało w powietrzu. Średniej wielkości tasak wbił się w sam środek czoła waszej czarodziejki, która, lekko zdziwiona tym faktem, padła na ziemie, krwawiąc obficie. Ktoś ze środka krzyknął "Przepraszam najmocniej! Pomyliłem ją z żoną"
Weszliście do karczmy. Jest to szerokie pomieszczenie, z nisko umieszczonym dachem, zdające się posiadać więcej belek nośnych, niż powinna konstrukcja tej wielkości. na wiekszości z nich wisiały świeczki i latarnie, rozświetlające wnętrze. Ok 30 osób zasiada w karczmie, czy to przy jednym z 10 okrągłych stołów. Kilka niewiast krząta się z noszeniem jadła i piwa. Ku waszemu zdziwieniu, większość to krasnoludy... głośne i brodate, takie jakie znacie.
Co robicie?
-
Sięgam do ciała Nimoren, zabieram jej pieniądze i dzielę między resztą drużyny.
-
zabieram jej przedmioty - sprzeda sie później. a nastepnie ide zamówić piwo
-
Biorę swoją działkę i wchodzę do środka. Zamawiam piwko naturalnie.
-
Łupy podzielone... akurat w pore, bo ciało Nimoren zaczęło się właśnie rozsypywać w pył, co bardzo intrygujące, wraz z całym ubraniem i ekwipunkiem. Niecodzienne zjawisko...
Poszliście zamówić piwo. Kilku najbliższych krasnoludów zamilkło widząc was.... a właściwie dwóch z was. Nie wydają się być agresywni, ale również nie palno im do zawarcia przyjaźni. Karczmarz okazał się być młodym chłopakiem, najwyżej 20 letnim, o krótkich włosach i chudej posturze.
"Czym mogę służyć waszmością?" zapytał się grzecznie, kiedy zbliżyliście się do lady.
-
"piwo" Mówię "i który to cichnął tasakiem naszą koleżankę??" pytam
-
- Macie może jakąś butelkę wódki na sprzedaż ? - pytam sie karczmarza
-
ja poprosze jakiś mocny krasnoludzki trunek - mówię, po czym opieram sie o lade i czekan na zamówiony trunek
-
Tyrol - Karczmarz zdjął kufel ze stojaka po boku, po czym nalał do niego piwa z wysokiej beczki. Ostatnie krople z beczki napełniły twój kufel... zdaje się, że beczka była dzisiaj mocno eksploatowana. Za piwo zostałeś skasowany 5 pensów. Na zadane pytanie, karczmarz odpowiedział wzruszeniem ramion, w wyrazie niewiedzy.
Borys - Karczmarz pokiwał głową.
"Przykro mi, krasnoludy wykupiły cały bimber jaki miałem. Zostało troche piwa, ale nie wiem na jak długo. Dostawa będzie dopiero jutro."
Paranoid - Karczmarz otworzył drzwi do zaplecza i nalał ci piwa z drugiej beczki. Pobrał za to 5 pensów.
Krasnoludy w tym czasie krzyczą na siebie, śpiewają, grają w karty, obszczypują dziewczyny, plują, klną i piją podczas robienia wszystkich wymienionych czynności. Po minie karczmarza poznajecie, że to nie miejscowi.
-
- Poproszę jedną. - odpowiadam po czym dopijam resztkę z mojej piersiówki.
-
pytam karczmarza, czy gdzies w okolicy nie ma czasem dorocznego zlotu krasnoludów, bo niestety osobiscie po drodze nie widziałem namiotu cyrkowego, a chciałem iść sie pośmiać
-
Wypijam piwko w ciszy.
-
Borys - Po chwili dostałeś piwo, za które również skasowano cię na 5 pensów. Jako, że Nimoren stawia, nie robiło ci to różnicy.
Paranoid - Karczmarz odetchnął ostentacyjnie.
"To kupcy z Talabheim'u. Przynajmniej część z nich... Reszta to ochroniarze, a raczej banda nieokrzesanych rzezimieszków z toporami. Zdaje się, że wiozą coś w strone Averheim'u, Soche i Delberza.. coś dużego chyba, dawno tu tylu krasnoludów nie było"
Tyrol - Pijesz słuchając otoczenia. Jakiś młody krasnolud podbiegł do karczmarza i zamówił tuzin piw, rzucając szyligna na stół.
-
Obserwuję Kranala, popijając piwka.
-
Delberz, Delberz myśle sobie..... "czy my sie czasem do Delberz nie wybieraliśmy" - pytam reszty drużyny. - " nie lubie za bardzo krasnoludów, ale zawsze moznaby sie z nimi zabrac i dostac do Delberz w miare bezpiecznie - nikt by nas przynajmniej nie zaatakuje gdy bedziemy w takiej kupie"
-
Siedzę i piję swoje piwo.
- Pospieszmy sie trochę, towarzysze. Może jakimś cudem uda się nam dotrzeć do Delberz zanim zapadnie noc.
-
Zwracam się do Paranoid "raczej Krasnoludy nie są przyjazne do elfów, więc nie wiem, czy by nas wzieli"
-
Jak Boris z nimi dobrze zagada, to nas wezmą. może wcisnąć kit, że jest tam kimś ważnym, a my jego ochroną, to nas wezmą. za kasę of koz. ale i tak z nimi powinno nam wyjść dość tanio.
-
- "Kimś ważnym" ? Na przykład tym, którego miałbym udawać ? Tego...jak mu tam było ? - pytam się Paranoida
-
Hansa Be... coś tam. nie pamietam. na tym kawałku papieru co go masz jest to napisane, tylko że Nimoren nam zabili i mamy problem, bo ja czytaćnie umiem. Ale na przykłąd możesz udawać tego Hansa Be... Beri... Beru... no nie pamiętam.
-
Borys - "Hans Beringen" przypomniałeś sobie. Wychyliłeś kufel do końca. Słyszysz, że po lewej krasnoludy zaczynają się bić.
Paranoid - Jakiś krasnolud popchnął drugiego na ściane, po czym sam poleciał prez stół, przewracając dwa krzesła i wylewając piwo trzeciemu krasnoludowi. Efekt domina wciągnął do bijatyki kolejnych brodaczy, a także przynajmniej jednego miejscowego człowieka. Chyba ktoś kogoś uderzył mandoliną....
Tyrol - Karczmarz z przerażeniem patrzy, jak jeden ze stołów pęka, kiedy upadło na niego dwóch tłukących się krasnoludów. Ok. 10ciu bije się, natomiast reszta ekipy krzyczy, śmieje się i dopinguje walczących. No i oczywiście pije.
-
"swietnie, biją się... a żeby sie pozabijali, jednego, albo dwóch smierdzących krasnoludów mniej nikomu nie zaszkodzi" - mruczę do siebie pod nosem. biore piwo i dołączam do osób obserwujących bijatykę
-
Obserwuję bijatykę, dopijając piwo.
-
- Karczmarzu, którzy dokładnie to ci ochroniarze ? - pytam się barmana
-
Borys - "Cholera wie... pewnie samym kupcom nie śpieszno do bitki, więc pewnie ochroniarze się tłuką. Ale głowy nie dam, to w końcu krasnoludy.".
Paru krasnoludów padło w końcu, kilku innych przyłączyło się do zabawy. Jeden z nich został wrzucony na niską scene. Rzucający zaliczył od razu cios w głowe krzesłem, ktore rozpadło się w drzazgi ku uciesze publiki. Ktoś chyba rozbił kufel. Zapach spoconych krasnoludów nadciąga do was od wschodu. Chyba w sali podniosło się ciśnienie.
-
Podchodzę i biorę ze sobą jakiegoś obitego, ale przytomnego krasnala i pytam się :
- Przepraszam, towarzyszu, ale czy jesteś może jednym z ochroniarzy jadących do Delberz ?
-
"takiej bitki jeszcze dotąd nie widziałem" Mówię do siebie
-
Nie wytrzymam tego krasnoludzkiego smrodu - myslę.
"Chłopaki(zwracam się do Borisa i Tyrola) nie wiem jak wy, ale ja wychodze na zewnątrz. zasmierdziało capami, co pewnie w życiu wody na oczy nie widzieli" - mówię
dopijam piwo, stawiam na ladzie i wychodze przed karczme rozejrzec sie i "podziwiac" architekturę wioski w której się znaleźliśmy. przy okazji oglądam sobie miejscowe panie, może wśród motłochu znajdzie się jakaś ładna, na której będzie można zawiesić oko
-
Boris - Zbliżyłeś się do bitki. Smród spoconych krasnoludów jest silniejszy, ale już nie takie rzeczy się w życiu czuło. Pochyliłeś się nad półprzytomnym krasnoludem z rozbitym łukiem brwiowym, jednak ciągle uśmiechniętym. Spojrzał na ciebie zamglonymi oczami.
"Iddwwyyyy... nichooć... ciii... brruuummmm" powiedział z wyrzutem do świata jako całości, po czym przechylił głowe i stracił przytomność... lub zasnął...
"Szukasz czegoś, człowiecze?" zapytał siedzący metr dalej siwy krasnolud, wyraźnie starszy od reszty.
Paranoid - Wissenburg to małe miasteczko, centrum lokalnego handlu i pewnie wielka metropolia dla rolników z zachodniego Averlandu i Dunklandu. Zdaje się koncentrować wobec sporego placu, najwyraźniej stanowiącego regularnie giełde bydła, zboża i innych dóbr rolniczych. Część domków jest brukowana, przypomina troche kamieniczki z Altdorfu, czy Marienburga, ale dużo mniesze i gorzej utrzymane. Na ulicy widzisz kulkunastu ludzi, większość ubrana w regionalne stroje, najwyraźniej szyte tutaj od lat. Zdaje się, że czas dla mieszkańców Wissenburga płynie znacznie wolniej, niż dla reszty świata.
Tyrol - Już tylko kilku najsilniejszych zostało na polu bitwy. Jeden wyrośnięty krasnolud, chwycił pierwszy obiekt, jaki znalazł się w zasięgu jego muskularnych dłoni, po czym cisnął nim w jednego z oponentów z okrzykiem na ustach. Przypadek pewnie sprawił tylko, że obiektem tym był inny krasnolud, który odpadł z potyczki dobrych kilka minut temu. Kolejny stół się rozpadł... jeden z walczących znalazł chyba jakąś drewnianą lage i przymierza się do wymierzenia razów znajomym.
-
- Tak, szukam ochroniarzy, którzy wybierają się od Delberz. Towarzysz jest może jednym z nich ? - odpowiedziałem krasnalowi
-
Oglądam bijatykę.
-
ide na jakiś ryneczek albo coś w tym stylu pogadać z lokalnymi mieszkańcami. głównie chce wypytać, czy czesto sie zdarza by likantropy pojawiały się w tej okolicy. cały czas zastanawie mnie ten atak zmiennokształtnych na wóz tego całego Hansa...
-
Borys - Krasnolud nawiązał konwersacje, pomimo zgiełku.
"Jestem Bardin, herszt tej bandy. Masz jakiś interes do nas?" zapytał grzecznie.
Paranoid - Ruszyłeś na plac, celem poznania miejscowych. Okazał się jednak być dziwnie wręcz pusty. Przy ścianach okolicznych domostw widzisz drewniane stragany, przykryte płutnem i czekające na kupców. Najwyraźniej dzisiaj rynek nie funkcjonuje. Mimo to paru młodych ludzi idzie środkiem placu, najwyraźniej skracając sobie droge do miejsca docelowego. Kilku nastolatków, dwie młode, ludzkie kobiety, kilku mężczyzn. (nawiązałbyś pierwszoosobowy dialog w końcu smogu)
Tyrol - Dwóch krasnoludów, którzy odpadli na początku, wrócili w ferwor walki, domagająć się najwyraźniej rewanżu. Zawodnik z drewnianą pałką powalił jednego kolege celnym ciosem w potylice, jednak ten, który wcześniej rzucił jednym ze swoich kompanów podbiegł szybko i przywalił mu głową w twarz, wyrwał lage, po czym złamał ją na kolanie jak patyk.
-
- Da, ale załatwmy to może na zewnątrz, w spokoju. - odpowiedziałem krasnalowi
- Tyrol ! - zawołałem elfa i gestem ręki pokazałem mu, żeby poszedł za mną
-
Wstaję i idę za Borisem "To jedziemy z krasnalami?"
-
podchodzę do miejscowych, witam sie i pytam ich o to, czy w miescie jest jakaś gildia strażników albo łowców, z którymmi moznaby pogadac o okoliczych problemach (moze straż cos wie o dziwnej aktywności likantropów)
-
Boris - Widząc podchodzącego elfa, Bardin zmarszczył czoło.
"A więc jeszcze z elfem mam się ugadywać? To się porobiło..." powiedział, bez dokładnego sprecyzowania odbiorcy
Tyrol - Podchodzisz do Borysa i krasnoludów. Kolejnych dwóch padło na ziemie, tak swoją drogą...
Paranoid - Zliżyłeś się do nadszarpniętego zębem czasu mężczyzny i sprecyzowałeś swój problem.
"Oj nie wiem panocku, u nos tako gildiów ni ma" odrzekł ci starzec "Musiałbyś się panocku spytać gwardzistów na północy miasta, oni się wojaczką parają, co ino jakie maszkary wiatr przyniesie"
-
"xsa ol" zaklnąłem po elficku (własciwie to w języku drowów, ale tylko taki translator mam :F )"no nic, dziękuje tobie starcze za pomoc. porozmawiam z gwardzistami, moze oni mi pomogą" kłaniam się w odzięce starcowi, po czym ruszam we wskazane miejsce, mysląc przy okazji w jakich to warunkach urzęduje tutejsza "straż"...
-
- Spokojnie, to jeden z moich ochroniarzy. Jestem tutaj incognito. Cóż...parę osób próbuje się mnie pozbyć. Nazywam się Hans Beringen. Mój stary konwój został napadnięty i tylko ja przeżyłem. Wynająłem jego i jeszcze jednego elfa, który jest na zwiadach teraz, jako moich ochroniarzy. Musimy się dostać do Delberz. Słyszeliśmy, że ponoć towarzysze wybierają się tam. Chcieliśmy Was poprosić o to, abyście pomogli nam się tam dostać. Oczywiście zapłacimy jeśli będzie trzeba. - odpowiedziałem krasnoludowi.
-
Stoję obok Borisa, AKA Hans Beringen i przysłuchuję się rozmowy.
-
Boris - Krasnolud zmarszczył czoło i przyjrzał ci się dłużej. Zastanowił się po chwili, po czym puknął w ramie jednego krasnoluda, z twarzą czerwoną jak burak. Szepnął mu do ucha pare słów.
"Istotnie, jedziemy w stronę Delberz panie Hans. O ile nie będzie nam pan wodził, a zwłaszcza pańscy kompani, to zaszkodzi nam zabrać was ze sobą. Do Delberz nie tak daleko. Wyruszamy o świcie, stawcie się więc wtedy przy wschodnim wjeździe do miasteczka."
Paranoid - Ruszyłeś na północ. Po minięciu kilkunastu domków, zobaczyłeś północny wjazd do miasta, a obok niego niewielki, kwadratowy barak z dachem pokrytym strzecha i smołą. Obok bramy siedzi mężczyzna z długimi wąsami i blaszanym hełmem na głowie, stanowiącym jego jedyne opancerzenie. Wspiera się na włóczni. To chyba jeden z "gwardzistów"
TO BE CONTINUED
Boris - 45 EXP (225 EXP) LEVEL UP! (HP +1)
Paranoid - 40 EXP (205 EXP) LEVEL UP! (WW +10)
Tyrol - 35 EXP (205 EXP) LEVEL UP! (Oburęczność learned)