Forum SquareZone
Kategoria ogólna => Final Fantasy VII-IX => Wątek zaczęty przez: DARK rONIn w Grudnia 20, 2004, 11:49:53 am
-
Chyba odkąd tu jestem nikt nie zapodaje w tym dziale nowych tematów (chyba nie zamykacie tego działu nie? :D ), więc może ja zapodam coś.
A mianowicie temat jak na lekcjach języka polskiego:
JAKIE WARTOŚCI MOŻEMY ODNALEŹĆ W FINALACH ?
W końcu nie jest to bezmyślne chodzenie i zabijanie potworów. Chodzi mi tu zarówno o wartości pozytywne i negatywne (no i niematrialne oczywiście :D ).
Dla przykłdu:
POZYTYWNE: motto Zidane'a "You don't need a reason to help people" - jak tylko to zbaczyłem, od razu polubiałem gościa. Jego mottem jest bezinteresowna pomoc innym. Myślę że to jest świetny przykład do naśladowania.
NEGATYWNE: otóż okazuje się że zachowanie w stylu Squall'a wobec dziewczyn nie przynosi efektów w postaci Rinoy. Nie polecam naśladowania, a zresztą ... whatever...
A czego Was uczą te gry ?
-
mnie nauczyly angielskiego :P i chyba tyle bo system wartosci to wole brac z własnych przemyśleń i doswiadczen życiowych ;)
-
hmm...a mi się wydaje, ze finale moga nauczyć czegoś więcej niż tylko język angielski..... Jakby na to nie patrzeć to wartością przedstawioną w finalach jest nahjczęściej przyjaźń i lojalność. No bo ot tak sobie grupka zwykłych ludzi staje się przyjaciółmi, a po licznych perypetiachratują świat... No a jak ktoś grupkę zdradzi.... to po prostu ginie (prosty system wartości...)
Poza tym finale pokazują nam, że można wygrać ze swoimi słabościami. Na przykłąd taki Cloud... Koleś miał naprawdę zeschizowaną psychikę, ale jakoś wyszedł z tego cało.....
No i po trzecie gdybym nie grał w FFVII to nie wziąłbym sobie na bieżmowanie imienia Vincent.....
-
Świetnie.... bardzo ładny topic... naprawde dawno nie widziałem tutaj takiego. Jak widać na 4um potrzebny jest przypływ świeżej krwi, z nowymi pomysłami i pragnieniami.
Coś mi się zdaje, że ten post będzie długi hehehehe...
Tak więc, jak słusznie zauważył Morchol, na jRPG można się świetnie nauczyć języka angielskiego. Ja się go uczyłem właśnie w taki sposób, a jestem teraz, skromnie mówiąc, najlepszy w klasie z angola. Uważam, że mam wyszukany gust. Oznacza to, że więcej rzeczy mi sie nie podoba niż podoba. Jest mi przez to o tyle ciężko, że zauważyłem, że zewsząd pojawiają się rzeczy coraz bardziej komercyjne, skażone chorą popkulturą, robionę dla mas, przez masy. To jest, kolokwialnie mówiąc, syf totalny. Z tej kaskady rzeczy szarych i bezwartościowych każdy stara się wychwycić coś dla siebie, coś z pozoru małoważnego, które będzie odpowiadało jego lub jej potrzebą. Jak już wspomniałem trudno jest mi się zadowolić byle czym. Dlatego zacząłem grać w jRPG, ze szczególnym naciskiem na te od Square, albowiem uznaję gry z tego gatunku za dzieła sztuki (napisałem o tym gdzieś indziej, chyba nawet w tym dziale).
Zacząłem grać w jRPG jakieś 5 lat temu, czyli kiedy to kupiono mi konsolę PSX. Pierwszą moją grą z tego gatunku był FFVIII, któego do dziś wspominam z łezką w oku. Każdy z tego 4um powie, ba, nawet wykłucał się będzie, że jRPG nie są jakimiś tam zwykłymi grami. To nie jest jakaś bezduszna napieprzanka, strzelanina dla idiotów, czy inny chłam, w które nasuwają dresy i chłopaki z podstawówki (i wiele wiele innych osób niestety też). Te gry mają duszę. Niosą w sobie coś więcej niż ładna grafika, fabuła czy muzyka. Niosą w sobie ideę. W grach tego gatunku można się z reguły doszukać wielu wartości, które każdy człowiek powinien stosować w życiu. Może i jest to jakaś paranoiczna sytuacja, ale jRPG naprawdę mogą nauczyć jak należy żyć. Żeby nie być gołosłownym podam najlepiej kilka przykładów gier i idei przez nich niesionych:
FFVIII - dzięki przyjaciołom i osobom, które ci pomagają, można zajść bardzo wysoko. Należy pomagać spełniać sny innych. Lojalność, poświęcenie, przyjaźń... to są cechy najbardziej wartościowe. Drugą główną ideą ósemki jest oczywiście to, że miłość może przezwycieżyć wiele barier, i że człowiek nie zawsze zdaje sobie sprawę z tego, co naprawdę czuje. Doceniamy rzeczy dla nas ważne dopiero wtedy, kiedy je stracimy. Momenty, które mogą potwierdzić moje słowa: Squall z Rinoą na plecach idzie po torach, Laguna wspominający Raine, sny Squall'a.
FFIX - założyciel tematu słusznie napisał tutaj o Zidane'ie. Głównymi ideami gry jest to, że warto mieć kogoś na kim można się wspierać w trudnych chwilach. Kilka nawet bardzo różnych osób, które dzięlą podobne chęci i marzenia, będą w stanie pomóc sobie wzajemnie i być dla siebie nawzajem podporą. Momenty, które mogą potwierdzić moje słowa: noc w Black Mage Village, przejście Beatrix na naszą stronę, zdesperowany Zidane na Terra ("You are not alone...")
CC - o rany... o rany o rany o rany... z tym tytułem wiąże się tyle przemyśleń... a nawet nie. Poprostu nie jestem w stanie dobrze sformułować tego wszystkiego co wyniosłem z tej gry. Może to, że ważne jest, aby mieć swoje miejsce na świecie, żeby być wiernym własnym przekonaniom i odczucią, że prawdziwie uczucie przetrwa choćby nie wiem co, że pomagając jednym, sprawiamy cierpienie innym... hmm... jestem pewien, że można by wypisać o wiele więcej. Momenty, które mogą potwierdzić moje słowa: szlag... dużo ich bedzie... ograniczę się do kilku... napaść Dwarfów na Water Drgn Isle, rozmowa z Harle w Cleft of Dimension, rozmowa Fargo z Fargo, opowieść Miguel'a.... i wiele wiele innych.
To są tylko 3 przykłady. Jak pewnie zauważyliście, nie jestem w stanie dostatecznie dobrze ubrać w słowa wszystkich tych myśli i całej mistyki jRPG. Abstrahując od tematu, to nigdy nie lubiłem analizować wierszy, czy książek, czy innych bzdur, które nam w liceum dają. Rozkładanie wiersza na czynniki pierwsze, żeby znaleźć tam jakieś wartości, które człowiek dojrzały emocjonalnie czuje odruchowo. Analizowanie jRPG jest do tego bardzo podobne. Całą głębie gry, przesłania z niej płynące, wartości przez nią reprezentowaną i wywyzszane w niej podstawy... to wszystko poprostu się czuję i nie potrzeba nawet tego formułować.
Dobra.. to tyle.... jak ktoś się ze mną nie zgadza, to może tutaj pisać... hmm.. topic trochę jak z Kółka Filozoficznego heh.... może dlatego mi się podoba...
No i po trzecie gdybym nie grał w FFVII to nie wziąłbym sobie na bieżmowanie imienia Vincent.....
Ja sobie dałem Alexander... po summonie oczywiście
-
hmmm nie wiem czy w jRPG były jakieś wartości które mi pomogły w życiu ale na pewno starały się one wiele wartości przesłać, jednak jak mówie, raczej w yciu mi zabardzo nie pomogły ale napewno się starały... u mnie chyba jest tak jak u Morchola, raczej własne doświadczenia życiowe mnie uczą...
Chrono Cross - no cóż to chyba pierwsza tak mocno miłosna historia jaką miałem okazje "oglądać" nieszczęśliwa na dodatek, ale jednak pozostawiająca nadzieje, na pewno uczy że nie należy się poddawać i walczyć o swoje uczucie... ale... ale dla mnie to jest cholerne smutne, bo z jednej strony pokazywali nam że trzeba walczyć le z drugiej pokazywali jak bardzo jest to trudne, przecież to że kogoś pokochaliśmy nic nie oznacza, mamy nadal swoje życie, nie możemy tak poprostu zapomnieć o przeszłości i związać się z kimś kogo kochamy, przecież wcześniej były inne osoby które znaliśmy i naktórych nam zależało -CC pokazuje chwile które zdarzają się w życiu codzienny- gdyby Serge był z Kid to przecież ogromnie skrzywdził by Leene dalej drążąć temat 2 stron medalu (fak jakie trudne zagranie słówkami...) podam kolejny przykład że robiąc jedną rzecz która nas uszczęśliwi innym wynieść może wielką krzywde, aby ratować życie ludzi zabijamy hydry aby dostać odpowiednie lekarstwo, jednak dążąc do tego sprawiamy że ginie wiele istnień... eh nie ma poco drążyć dalej tego tematu bo już chyba wiecie o co mi chodzi, poprostu każdy wybór jakiego dokonamy strasznie będzie odziałowywał na otoczenie w którym żyjemy i na osoby które nas otaczają... cała gra głównie o tym trąbi i tak samo było z CT, a tam może nawet bardziej... bo każdy ruch jaki zrobiliśmy owocował w zmianie przeszłości/przyszłości...
FFVIII - dzięki przyjaciołom i osobom, które ci pomagają, można zajść bardzo wysoko.
a to jest chyba domeną (cokolwiek to słowo znaczy...) każdego jRPGa
Final Fantasy VIII-no cóż gra przede wszystkim pokazuje że nie można być na świat zamkniętym i poprostu nie da się tak żyć, że prędzej czy później musisz otworzyć się na świat i nie możesz się bać że będziesz raniony... Squal przecież na początku oziębły do wszystich przyjaciół później się otwiera za sprawą icgh życzliwości, to pewnikiem także nas czegoś uczy że nie ma po co sięizolować od innych i przede wszystkim że nadmierne analizowanie sytuacji (co miał Squall w zwyczaju) nie zawsze musi być takie dobre i że czasami musimy iśc poprostu za głosem serca... (przypomina się Video Girl Ai i Yota który miał podobne problemy.... heh przypomina się moje życie i ja sam... jednak powinienem się czegoś uczyć od tych jRPG -ale to nie jest takie łatwe...)
EDIT::::::
NEGATYWNE: otóż okazuje się że zachowanie w stylu Squall'a wobec dziewczyn nie przynosi efektów w postaci Rinoy. Nie polecam naśladowania, a zresztą ... whatever...
a można dokładniej wiedzieć o co ci chodzi? Czy nie bardzo?
-
Negatywne są napewno takie,że to jest gra i nie zawsze wszystko to co jest w niej może potoczyć się tak samo w życiu realnym(chyba zamotałam).
Pozytywne...hm większość już chyba została wymieniona,więc chyba nie mam nic do dodania^^'
-
Co do wartości zgadzam się z przedmówcami zdecydowanie poza nauką angielskiego widzę tam wartości. W końcu Finale jak każde rpg opowiadają jakąś historię, pokazują model życia. Cóż więcej można powiedzieć. Wiara jako droga do sukcesu, odnajdywanie swojego przeznaczenia i próba zmienienia go na przykładzie Clouda, który nie został kolejnym klonem Sephirotha, tylko uratował świat. Squall uczący się bardziej ufać ludziom i nie bać się, że go porzucą. Locke z FFVI, który dowiaduje się, że nie można pokonać śmierci, gdy przychodzi czas. Pewnie można by mnożyć przykładów nieskończenie wiele.
-
QUOTE
NEGATYWNE: otóż okazuje się że zachowanie w stylu Squall'a wobec dziewczyn nie przynosi efektów w postaci Rinoy. Nie polecam naśladowania, a zresztą ... whatever...
a można dokładniej wiedzieć o co ci chodzi? Czy nie bardzo?
Można. Chodzi mi o jego zachowanie w stosunku do Rinoy zanim zdał sobie sprawę jaka ona jest dla niego ważna. Nie starał się być specjalnie miły. Ciągle mówił że robi to wszystko, bo z rozkazu Cida ma dla niej pracować. No i to jego "whatever", zupełnie jakby go nie obchodziła. Zmienił zachowanie dopiero jak Ultimecia przejęła nad nią kontrolę (chociaż później na Ragnaroku ona wyciąga ręce w jego stronę a on myśli "What she wants again?")
Kolejną wartością mocno zaakcentowaną w FFVII jest troska o planetę. Shinra budując nowe reaktory niszczyła ją bezwzględnie, a co wrażliwsi słyszeli jej płacz (planety, nie Shinty :shifty: ) i postanowili to przerwać - wspaniała postawa Barreta i w ogóle całego Avalanchu(tak się to chyba pisze). Nie będę się rozpisywał bo nauka z tego prosta - dbajmy o Ziemię, starajmy się nie dopuścić żeby ktoś ją niszczył tak jak robiła to Shinra i sami też nie niszczmy jej. Ten problem był również najbardziej finalowym motywem w filmie FF:TSW, tyle że trochę inaczej przedstawionym.
-
Można. Chodzi mi o jego zachowanie w stosunku do Rinoy zanim zdał sobie sprawę jaka ona jest dla niego ważna. Nie starał się być specjalnie miły. Ciągle mówił że robi to wszystko, bo z rozkazu Cida ma dla niej pracować. No i to jego "whatever", zupełnie jakby go nie obchodziła. Zmienił zachowanie dopiero jak Ultimecia przejęła nad nią kontrolę (chociaż później na Ragnaroku ona wyciąga ręce w jego stronę a on myśli "What she wants again?")
bo jemu naprawde zależało wtedy na wykonaniu misji ktora na dodatek z widomych powodow go wkurzala<pomoc sowa az nieodzyskaja niepodleglosci :D czyli do smierci praktycznie bo cel teoretycznie niemozliwy :P >
taki juz był Squall, chłodny samolubny ale miał powody, uwazał ze mogl polegac tylko na sobie. A pozniej wcale sie tak bardzo niezmienil, poprostu nauczyl sie kochac :P
-
przeczytałem większość górnych postów i chyba musze sie zgodzić mnie nauczyło angielskiego, przyjaźni, poświęcenia sie dla innych:) i to chyba wszytko:)
-
poświęcenia sie dla innych:) i to chyba wszytko:)
poswieciles sie kiedys dla kogos? :P
-
tak dla takiej fajnej lasce ale to nie jest temat na ten temat hehe
ale fajna była chciał taki ja skrzywdzic to powiedziałem zostaw ją ku........rcze i mnie pobił i mniałem złamaną ręke cyba o to chodzi nie?
-
mi chodzilo o poswiecenie SIE czyli swojego zycia ale luz ;) taki dofcip kiepski :F
-
taki juz był Squall, chłodny samolubny ale miał powody, uwazał ze mogl polegac tylko na sobie. A pozniej wcale sie tak bardzo niezmienil, poprostu nauczyl sie kochac :P
Skoro się nauczył kochać to chyba się jednak zmienił. W końcu jego chłodny stosunek wynikał z poczucia braku tej miłości ze strony innych ludzi. W końcu wyjaśnił to w rozmowie po koncercie na jego cześć kiedy powiedział, że nie chce się angażować skoro nie wie czy ten związek ma przyszłość. Stracił swoją "Siostrzyczkę" i stał się bardzo nieufny. Myślę, że Rinoa go jednak odmieniła po tym jak odnalazła go po walce z Ultimencją.
-
QUOTE
NEGATYWNE: otóż okazuje się że zachowanie w stylu Squall'a wobec dziewczyn nie przynosi efektów w postaci Rinoy. Nie polecam naśladowania, a zresztą ... whatever...
a można dokładniej wiedzieć o co ci chodzi? Czy nie bardzo?
Można. Chodzi mi o jego zachowanie w stosunku do Rinoy zanim zdał sobie sprawę jaka ona jest dla niego ważna. Nie starał się być specjalnie miły. Ciągle mówił że robi to wszystko, bo z rozkazu Cida ma dla niej pracować. No i to jego "whatever", zupełnie jakby go nie obchodziła. Zmienił zachowanie dopiero jak Ultimecia przejęła nad nią kontrolę (chociaż później na Ragnaroku ona wyciąga ręce w jego stronę a on myśli "What she wants again?")
eee myślałem że może jakąś dziołhe tak traktowałeś i jednak nic nie wyszło.. ze a masz jakiś życiowy przykład albo cuś...
mi się wydaje że można tak się zachowywać w życiu normalnym jak Gackt się zachowywał... tfu jak Squall, przecież jest wiele dziewczyn które popostu trzeba olewać i one wtedy zaczynają się tobą intereswoać, a jak starasz się być dla nich dobry i się o nie troszczysz... to te pi*dy tego nie widzą i cię olewają :P bo są zabardzo przywyczajone że już cały czas je będziesz tak traktował... moim zdaniem Cloud się zachowywał wporzo :)
-
co mi dały finale.... dlaczego ja zem tego topicu wcześniej nie zauważył... może dlatego, że powstał, jak mnie już nie było na forum w 2004 :P (dziś mam dzień odkurzania starych topiców na forum :P )
no więc pierwsza sprawa - co dał mi FF6 - dał mi powód by wstąpić do redakcji squarezone. nauczył mnie cierpliwości, nauczył mnie podstaw walki w grach, był moim pierwszym jRPG i RPG grą w ogóle. dzięki niej stałem się maniakiem RPG'ów, a teraz jestem Mistrzem Gry w sesjach D'n'D - to dał mi ff6 - gdzie tu wartości ? ta gra obudziłą we mnie pasję :P (zaraz mnie qiax pojedzie :F )
co dalej Chrono Tigger - obok FF6 drugi jak dla mnie jRPG ever. o ile ff6 przechodziłem za pierwszym razem na sucho, bez wczuwania sie w postacie, jedynie chłonac prtzecudowna fabule (ale tylko za pierwszym razem :) ) to w CT po raz pierwszy utożsamiałem się z bohaterami gry. Co tu dużo pisać - gra uczy przyjaźni, wzajemnej pomocy, a także, że manipulowanie czasem może być niebezpieczne :F
FF7 - maj big love :P gra zdobyta z wielkim mozołem :) ile żem sie namęczył by ją zdobyć :F a jak jużją odpaliłęm, to się zauroczyłem :F
gra właściwie podobnie jak ff6 i ct uczy przyjażni, zaufania, ale też uczy, że czasem nie należy oceniać książki po okładce - Cait Sith/Reeve, i jeszcze kilku innych rzeczy, ale powiedzmy, że to jużmoja słodka tajemnica. no i ff7 to mój pierfszy JrPg po angielsku - a dało mi to naprawdę dużo, zwłaszcza przed maturą :F
-
po primo, to na pewno ucza jRPG jezyka angielskiego/innego z ktorym gramy, ja nie bede ukrywal, ze wlasnie z grania w jRPG wyciagnal najwiecewj, jesli chodzi o edukacje angola ;]
a po drugie..na pewno gry, glownie wlasnie jRPGi, staraja sie przesylac do naszych umyslow, wartosci takie jak milosc, przyjazn, czy lojalnosc...z tymze to, mamy chyba w kazdym RPGu..nawet w komediowej Disgaea;i co chwilke mamy gadki o sile milosci i przyjani :)
-
Nie będe oryginalny..
przede wszystkim j. angielski, teraz to wogóle sie nie ucze, a jade na 5 i 6 :P
pozatym...różne spojrzenia na miłość, przyjaźń.... i ogółem takie inne duperele :P
-
Dzięki Finalowi doszlifowałem swój Angielski, a także odkryłem wspaniały gatunek jRPG.
-
Wartości płynące z Final Fantasy? Ciekawy pomysł... Cóż, przede wszystkim trochę pomógł mi nabrać pewności, że walczenie o swoje się przydaje i, że nie ma sensu płynąć z prądem, tylko dlatego, że inni to robią. Ale również, tak jak Reaver, odkrycie tego dziwnego, ale i wciągającego gatunku gier oraz doszlifowanie języka.
Gatunek RPG (zatem i jRPG) pozwalają zbudować bogatą wyobraźnię, to dzięki temu wziąłem się za pisanie... Nie wiem co można więcej dodać.
-
Co dało mi FF?
Hmm napewno to że trzeba walczyć o swoje i nie załamywać się. Również pielęgnowania a nie niszczenia wartości dla nas ważnych oraz ogólnie tworzenia takiej hierarchi wartości.
-
Oosbiście nie zastanawiałam się nigdy zbytnio jakie wartości płyną z (tych) gier, ale widząc ten temat chciałabym napisać, że serię Final Fantasy możnaby nazwać fenomenem, gdyż charaktery i sposób bycia postaci w tych grach mają tak duży wpływ na graczy, że chcą oni się do nich upodabniać.