Forum SquareZone
Forum ogólne => Offtopic => Wątek zaczęty przez: 7cloud7 w Grudnia 04, 2004, 10:42:41 pm
-
No więc po uprzednim obgadaniu tego tematu z pewnym osobnikiem (niebede zdradzal o kogo chodzi) postanowiłem założyć temat o tym jak imprezujecje, ile Piccolo wypijacie, przy jakiej muzyce się bawicie, jak wracacie do domu i wiele wiele innych, więc piszcie o bibach i Imprezkach na których bywacje ;)
-
eeee imprezy.....karaoke przed winampem.....:D
-
Ja wiem S&S boisz się wyjść bo pod twoim blokiem (kamienicą) w Krakowie stoją dresy więc imprezujesz z winampem za pan brat :lol: Ale może kiedyś wyskoczymy na Pepsi do jakiejś przytuknej knajpki :P
-
eee ja mieszkam w domu jednorodzinnym HA. Ale nie myslcie ze ja taki grzecnzy bo przed winampem to hektolitry herbatki z cytrynka lub soczkiem malinowym leca. A do tego to trza meic mocna glowe wiec Wy mi sie tu Fiutek nie smiejcie ;) A najlepsze karaoke to bedzie przy techno sluchajcie: umcyk umcyk umcyk umcyk umcyk <br>
bumcyk bumcyk bumcyk bumcyk bumcyk bumcyk bumcyk <br>
unc unc unc unc unc unc unc unc unc unc unc unc unc <br>.
No nie ze ladnie spiewam?
-
hmmmm jak się najlepiej bawie... najlepiej to się bawie jak wypije jedno winko... albo 2 i pół warki strong... jak wypie 3 to automatycznie jakoś mnie bierez na 4 a poczwartym mam kape maxymalną więc najlepiej jest jak wypije 2,5...
zawsze chodziłem na imprezy z kumplami z bloku ale w pewnym momencie zakumplowałem się z kumpelami z byłej klasy i poszedłęm z nimi do pubu na karaoke... było zajebiście^^ wypiłem tylko 2 zwykłe piwka i się bawiłem świetnie, było chyba nas z 15 bo przyszły jeszcze inne kumpele z ich klasy no i było świetnie... wiecie 3 kolesi i reszta same dziewczyny... naaaaaajs :) no cóż jedna typiara którą strasznie polubiłem zaśpiewała na spółe z drugą... i wygrały piwka na stolik chyba za 50 zł. więc się ucieszyliśmy za darmowe picie.. ale wiecie 50 zł. na 15 osób to nie za dużo ;) ale i tak lajtowo... później jeszcze byłem pare razy z nimi i zdecydowanie najbardziej lubie takie bibki^^ nie miałem kapy tylko byłem pozytywnie nastawiony^^ ale było zajeeeebiście...
oprócz tego lubiałem z tymi samymi kumpelami iść na winkowe wieczory aka brzoswkiniowe wieczory -znowu klasa tych kupmel i ja jedyny z poza klasy i mała popijawka, na świeżym powietrzu i później atak na pub... fajnie... tak poznałem moją byłą dziewczyne... i później przeżuciłem sięna winkowe wieczor tylko z nią w towarzystwie i czasami jej kumpeli z chłopakiem... i niestety urwał mi się kontak z karaoke-kumpelami i już lipa... dawno nie było dużego winkowego wieczoru klasowwego albo wypadu na karaoke... może dlatego że nie ma już tego pubu karaoke... a fajna melina dla młodziaków była z tego pubu-"Desperado" :)
zresztą popatrzcie na mój profil jakie są moje zainteresowania...
-
Z imprezy przedwczoraj pamiętam tylko to że spiewałem "Jesteś Szalona" ale wróćmy do początku...Na początku był Chaos więc postanowiłem że zadzwonie do mojego kolegi który ma urodziny, jak pomyślałem tak zrobiłem. Złozyłem życzenia no i oczywiście zostałem zaproszony na poczęstunek o godzinie 18:30. Tak się złozyło że gdy dzwoniłem do kolegi o godzinie 15 i składałem zyczenia dowiedziałem się iż mój tatuś wzioł wypłate :D A że mikołajki za pasem tata powiedzial że daje mi 100zł i że mam kupić prezent dla swojej dziewczyny. Gdy godzina 18:00 wybila bylem już w drodze na osiedle gdzie czekał już solenizant i kilkunast innych znajomych. Gdy znalazłem sie już na miejscu staneliśmy przed wielkim problemem a mianowicie brak alkoholu, więc niezastanawiając sie długo ruszyliśmy do Hipermarketu gdzie zakupiliśmy dwie wódki 0,75L i soczek. Po powrocie rozpoczeliśmy impreze miedzy blokami, zabawie nibyło końca, wódka lała się strumieniami gdy nagle poczyłem że ta siódma bania chyba zaczyna namnie działać postanowiłem wstać i przejść się kawałek...To BYŁ MÓJ BŁĄD :D Lecz dałem rade kolega który dameną czuwał pomógl mi nieprzewrucić się na żywoplot...Z jego ust padły słowa "Te chodz że se wino strzelimy" na mojej twarzy ukazał sie wielki uśmiech i teraz wszystkie drogi prowadzily już do monopolu...W sklepie zapytałem mlodej ekspedjentki gdzie stoją tanie wina, wskazała palcem na dolną pólke której praktycznie nibyło widać (ciekawe dlaczego <_< :P ). Dostrzegłem pare bardzo ciekawych nazw i wybrałem najbardziej wiśniowe winko które zwało się Ambasador, z winkiem tym byl jeszcze jeden patent gdyż byla jakaś promocja polegająca na tym że jeżeli na zakrętce od spodu bedzie napisane nagroda wygrywa się drugie wino!!! W wielkim pośpiechu poszliśmy z kolegą spowrotem miedzy bloki gdzie otwarlliśmy Ambasadora ( na zakrętce niebylo nagrody)....jeden kubek...drugi kubek...trzeci kubek....i padają następujące słowa do kolegi siedzącego obok "Bleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!" z jego strony padlo słowo o przedłużonej końcówce a mianowicje "Kurwwwwwwwwwwwwwww*", wziol mnie na bok aby niezespawal innych znajomych :rolleyes: A że wszyscy już byli chyceni to poczęstowali mnie piwkiem...wtedy pomyślałem "O takkkkkkk" potem już niezdążyłem pomyśleć bo było kolejne " Bleeeeeeeee". Nieubłaganie zbliżała się północ co spowodowało że trzeba by jeszcze iść do sklepu zanim zamkną. Tak też zrobiliśmy, ja niewiedzieć czemu ukradłem ze sklepu podpaski :huh: Ktore następnie rozrzuciliśmy koło bloku...niefartownie jedna z podpasek przykleiła mi sie na plecy co zauważyłem dopiero na następny dzień....ale wracając do Imprezy która nadla trwała...wybrałem się z kolegą do McDonalda gdzie zamówilem sobie 20 Nuggets na wynos, gdy wyszliśmy z restauracij udaliśmy sie do Sklepu obok gdzie kupilem sobie karte doładowywującą konto (Idea) jeszcze wtedy niewiedziałem dlaczego kasierka zaczela płakać na mój widok na ladzie...podpaska jednak zwracała uwagę i ochroniaż też niebył na to obojętny gdyż kucnol sobie gdy mnie zobaczył.Odprowadziłem ostatniego kolege który zemną został (niestety niepamiętam gdzie i kiedy zaginęła reszta kumpli) na przystanek i rozpoczolem 60 minutowy powrót do domu który znajdowal sie jakieś 100 m dalej (niepytajcie mnie jak ona wyglądała bo niepamiętam), usiadłem na ławce zjadłem moje 20 Nuggetsw i poszedłem do domu. Pierwszą żeczą jaką zrobilem bylo zajęcje kibla i przyśniecje sobie na nim jakieś 20min. Gdy moja mamusia już wyratowała mnie z transu w którym sie znajdowałem poszedłem się położyć.....pomyślałem sobie spoko teraz może być już tylko lepiej...mylilem się...pokój zaczol wirować w kólko a ja znów zajolem kibel, lecz tym razem oddałem wszystkie 20 nuggetsow w calośći z mej jamy ustnej...Położylem się i zasnolem...rano o godzinie 5:00 byłem już na nogach i szukalem kranu do którego można by się podpiąć, potem już tylko ubralem sie spakowałem i poszedłem do szkoły bez sniadania które zawsze rano robi moja mamusia, która tym razem dziwnie namnie patrzyla gdy wychodzilem...
-
hahhaha no to widze impreza była przednia :lol: ...zaraz zaraz... jak impreza... biba była piękna... albo poprostu powiedzmy to sobie wprost... to była najebka... to nie była biba ani impra to była najebka :D nieźle... a gdzie ta podpaska się przykleiła gdzieś z przodu czy z tyłu ciała? na kórtce?:> w McDonaldzie też pewnie się cieszyli z klienta z podpaską :D
-
lol.............wymiatasz fiutek dżizaz w jakiej dzielnicy Ty mieszkasz?
-
Podpaska byla przyklejona na plecach ;) A co do dzielnicy to Olsza-Akacjowa :D Jeszcze dzis napisze wam o wczorajszej imprezie :)
-
Ja na żadne biby nie chodze ale winko "Gull" leci co tydzień w sobote i niedziele z kumplami pijemy a potem do koleżanek chodzimy i jest bardzo fajnie.
-
Co do imprezek to nhiedługo zacznie sie zarąbisty okres osiemnastek. W 2005 przwiduje pójśćna 8 osiemnastek :D.
A co do imprezowania to tanie wino i browary wymiatają :D Muzyki zwykle nie słuchamy z kumplami na imrezkach bo jestemy gdzieś w lesie :D.
-
ja tam wole wodke/drinki... po ostatnim incydencie z warkami i zahaftowaniem calego kibla :F tak sie skladalo ze jak przyszlem po malej popijawie do domu to bylem jeszcze w miare (nawet smieci wynioslem :F) a potem nagle 15 min bylem przykuty do kibla.... a jeszcze fajniej bylo, bo akurat zalatwialem sprawy fizjologiczne i wszystko poszlo na podloge... brrr nigdy wiecej warek
-
A co do dzielnicy to Olsza-Akacjowa
jak sie orienbtuje to juz [prawie nowa huta. I jeszce zyjesz no no no.....czyli widac lubia Cie w tym KrK'u :P
-
No baaaaaaaa, przecież ja jestem mada faka szit gangsta from Krakał :lol: Masz racje prawie NH ale jeszcze żyje...a ty niegadaj tyle tylko przyjeżdrzaj tu z wińskiem Jabłko-Mięta i dajemu czadu a potem żygamy po wszystkich :P ;) A ty z jakiej dzielnicy jesteś Esesmanie??
-
Ja w Sylwka ide do qmpla tam dopiero bedzie picie. :D :grin: :)
-
Ja w Sylwka ide do qmpla tam dopiero bedzie picie.
u mnie tez sie piccolo poleje :P
A ty z jakiej dzielnicy jesteś Esesmanie??
daaaalllllleeeeeeeeeeko. Krowodza
-
Zell, Warka nie jest piwem do narabana sie...konsekwencje odczules sam :P
ja ostatnio pilem "swojaka"...normalnie rewelacja...po imprezce nic...ani kaca, ani pociagu do wody...nic...
-
No to ty masz przechlapane S&S na sylwka, piccolo pijesz. bo ja idę do kolegi który jest sam w domy i tam się poleje coś mocniejszego :grin:
-
Na sylwestra to ja jade do Zakopanego ze znajomymi, tam to się bedzie dopiero działo,a zważywszy na to że jade w środe a wracam w sobote to bedzie ostro :) Oczywiście zdam wam relacje z mojego sylwestra ;)
-
Imprezy... 15 osób u nas w pokoju(akademik, impreza studencka), słuchamy gotyku i pijemy piwko, ale jesteśmy kulturalną młodzieżą, tylko po te dwa - trzy piwa. Ostatnio chcieliśmy zrobić pasztet z kota, który włóczył się przed akademikiem, ale zrezygnowaliśmy - szkoda nam się futrzaka zrobiło.
-
A ja w tą sobote lece na pożądną imprezke :devil: Tanie wina w polączeniu z wybornym winem własnmej roboty :devil: . Że mnie starsi zczają teżnie ma ryzyka bo bede u gościa spał (na podłodze :devil: ) Totalny wypas :devil:
-
no pacz little ja to samo tylko w niedziele :D o mojty boze ale sie bedzie fajnie wstawalo w poniedzialek do szkoly :P
-
faq żadna to impreza ale z powodu że ostatnio mało imprezuje (albo jak imprezuje to mam taką kape że następnego dnia mi się nawet nie chce o tym pisać bo nadal mnie trzyma ta kapa) to opisze to co dziś było:
Wbiła kumpela Hip hopófka no i ja miałem dola więc zaproponowałem winko, poszliśmy do mojej osiedlowej żabki i było wino i ja jako że na moim osiedlu porazp ierwszy wino kupowałem więc troche przed wejściem się montowałem ale jak wbiłem to od razu pytam czy jest jakieś lipne tanie wino... pani mówi że nie ma takich tanich żebym lepiej poszedł do sklepu obok bo tam jeszcze chyba otwarte a mają tanie,... no to poszedłem i mowie ślicznej pani ekspediencce z wąsem że wino bym chciał siakieś tanie bo z koleżanką byśmy się napili ale jakieś takie do 5zł. koleżanka dożuciła żeby koniecznie było jakieś białe typu brzoskwinka... no to pani Gienia wyskoczyła z jakimś winaczem w zajebistej butelce i mówi że to jest dobre... ale ja jestem spryciaż i na winie się znam więc mówie "hola hola... aa w jakiej to cenie bo nie wydajem i się żeby to było za 5 zeta" xpani Gienia pokazuje etykiet a tam 9.60.... o nie taki burżuj to ja niejestem (bo musicie wiedzieć że po świętach to ja zaszponciłem i mówilem ze stawiam) mowie ze chce takie do 5 zlotyh max, a ona "aaaaahaaaaaa" no i pokazyje mi jakieś wiśniowki ale wyglądały lipnie a poźniej daje lipe z miodem to ja mowie nie dzieki trzmyham do innego shopu, jednak pan kirownik wyskoczył w pore z zaplecza bo wyniuhał klienta, i zaczął nadskakiwać i mówi że win to ma większy wybor zapodal siakies wino w kartonie za 6.50 i mówi do mnie "ze to najwiekszy hit europy, i modny bardzo we franchji" świetny smak, tylko że w kartonie... a do tego strasznie mocny... no ale ja jednak w takie hity z Francji nie wieże i poszedłem dalej mówie że może przyjde z powrtoem ale jednak byłem zdeterminowany że skok na żabke będzie ostatnim, wróciłem do żabki i mówie do kobity że chciałbym brzoskwniowego winacza... i co ona mi mói "że jest"!! o boże to ja myślałem że on tylko jest na mieście w centrum w żabkach a on jest w każdej żabce, tak więc moi mili jak macie u siebie żabke to szukajcie za 4.25 wino arki "Wino" o smaku brzoskwiniowym, zobaczcie chociaż etykiete bo jest typowo "komunalna", zachęcam ogromnie do sprawdzenia... pani się pyta czy podadź -ja mówie -ofkoz!! jednak pani zauważyła żej ab ez butelki i się miło uśmiechnęła i zapytałą czy niechce wypić na miescy przed sklepem i za jakieś 20 minut przynieść... ja mowie "nie nie nie!! ja dziś nie oszczędzam prosze pani, proszem ipoliczyć kaucje bo pieniądź nie gra roli" tak więc wyszło na to że bez btki zaplaciłem 4.85zł. poszłem z koumelą do domu wziąłem profsjonalne kieliszki jakbyśmy pili mega winacza z francji za 2ooo frankow, i nalaliśmy doń wino... no cóż zapach piękny arommatyczny jednak po zagłebieniu w winku jezyka czuć było smak siarki leciutko bo leciutko ale było czuć, ogólnie wino ma swietny smak oreenzadki -olecam poraz kolejny, zaczeła kumpela hip hopofka sciagacsiakies hity hip hopowe z "WP" i jak sciagnela jedna piosenke to mowie ze hujnia zeby juz wiecej tego nie sciagala... no to zabrala sie za sciaganie akihs cieciow typu "DJ Tapczan" czy inne dałny i napoczatku bylo smiesznie ale ozniej zapodalem mojego JRocka (dziolha jest przyzwyczajona :) ) a potem SOAD -bardzo lubi toxity i chop sei.. zapodałem chop suei i aerials bo to moje 2 ulubione nuty za ktore cenie SOAD, i żesmy zaczeli szalec ona cośtam śpiewala i taniala, ja nie moglem sie powstrzymac z obserwowania jej walorow az w konu zaczęła się molestacja z mojej strony :D dobrze wiem że ów nie wiasta ma niesamowite łaskotki więc zabrałem się za smyranie jej brzcha i żesmy szaleli wyskakiwaliśmy po całym pokoju robiliśmy ozycje jakyśmy kręculi mega pornola i ogólie było wporzo tam się gryźlismy jak ktos niechciał kogoś puscic i takie inne akcje... ofkoz o większym "podbiciu" na poważnie nie było mowy bo ów niewiasta to moja była dziewczyna więc ani ja ani ona nie mieliśmy zamiaru nawet pod wpływem winacza przekroczyć "linie przyzwoitości" ;) jednak musze przyznać że takie miłe spotkanko we 2 przy winaczu o wiele bardzij mi się podobało niż nie jedna biba :D
P.S. Jeszcze raz polecam wino marki "Wino" brzoswkiniowe z żabki za 4.35 bo jest tego warte i smakuje jak orenżada a i trzepie troche :) ... zresztą jak ktoś kiedyś oglądał moj profil to wie jakie mam zainteresowania :P
P.S.2 się rozpisałem na temat takiej nedznej popijwy, ale nudzi mi się a winko było na serio pyszne... tym bardziej żek osztowało 4.25 a piłem je z kieliszków :lol:
-
eeee nikt tu jeszcze nic nie napisal :P :P
Sylwester 04/05 wg. Morchola :P
Otóż siedzialem sobie w nieswiadomosci z mysla ze spedze sylwka popijajac browce ze starszym i wujkiem w domu kiedy nagle dzwonia do drzwi kumple
Kumple-Machol bierz kase i lecim
Ja-Eee to jesdnak sie znalazł wolny lokal?
K-a co mały mamy las?
J- :D :D :D
No wiec wziolem 20 zeta zyczylem starszym szczesliwego nowego roku i wyszedlem. Poszli smy do sklepu, gdzie kazdy kupil sobie "Happy Meala" czyli wino i dwa piwa jakby ktos niewiedzial :P Poszlismy sobie na "punkt widokowy" gdzie wszystko wypilismy, po czym zebralo sie nam na koncertowanie :P spiewalismy co tylko sie dalo, pamietam że jak sie sonczyl repertuar to solowo wystąpilem z brawurowym wykonaniem Haruka Kanata :P i ogolnie wszyscy z tego beke mielismy :) no ale zaczela sie zblizac polnoc wiec wyruszylismy na dluuuuuugą<na trzezwo jakies 15 min> podroz pod centrum Gemini gdzie mialy byc jak zwykle najlepsze fajerwerki w miescie. Jak przyszlismy to sie okazalo ze sie zalapalismy na koncert Dżemu :D <wokalista to spalil chyba pol kilo czystej ganji :P> po koncercie i szczelaniu przysiedlismy sobie na laweczce na "pare minut"<pewnie z godzina minela> i ruszylismy w trudną droge powrotną, tym razem okrężna droga bo bulwarem. Zaraz po rozpoczęciu podrozy w oko wpadł nam<mi> koreczek od szampana ktorego dokopanie az do domu stalo sie naszym priorytetowym celem. Po drodze kazdej napotkanej grupce zyczylismy oczywiscie szczesliwego nowego roku i oczywiscie wszyscy odpowiadali, podchodzili witali sie<ofkoz nieznajomi to byli ale to szczegol :P ot taka magia tego dnia, w dzien powszedni sie spytasz o godzine to cie kazdy oleje :P > No i jak juz bylem przy domu to sttwierdzilem ze ja tak na chate wrocic nie moge wiec sie wbilem do kumpla. Oproznilem mu lodowke, zrobilismy sobie kawe i poszlismy spac. Wstalem <o 13> wrocilem do domu, podgrzalem sobie flaki i tak sobie siedze i dalej jest fajnie tylko głowa coś bardziej boli jakby :P
PS. Jak sie komus to chcialo czytac to chyba naprawde nie ma co robic :P
-
nie kcecie wiedziec co ja robiłem.....no ale wam powiem :F
to tak: grołem w L2 do jakiejes 21 w L2 ( zdobyłem 40lv :F )przyszedł kumpel przyniósl ciasto i czipsy ( te z biedronki paprykowe siakies ) wzieliśmy.......karty i zaczeliśmy groć z moimi rodzicami...po jakiejs 1h wziołem czipsy bo cos tam jeszcze zostało i zjedlisy około 23:40 skłończyliśmy groc i poszli oglądoc fajerwerki z mojego balkonu.....jakies takie kijowe były ( :F )koło mojego bloku jakies fagasy puszczały z ręki i prawie jakis gosc dostał, a koles z balkonu obok puszczał takie ze bęmbenki pękały.....poza tym mój tata tyż puszczał ale jakies takie kiepskie bo nie było BUM ( :F ) 23:59 jest mi zimno.....24:00 otwieramy szympona, wypilismy, pooglądalismy jeszcze farywerki, potem poszłem z kumplem na kompa i zaczeliśmy ogladac Happy Three Friends....później poszedł a ja zaczołem znów grac w L2 :F.....
normalnie wyjebi......fajny sylwester był :F
-
ja to dopiero mialem impre :F puszczalismy takie zajebiscie wielkie i glosne "frajerwerqi" i jedno qmpel przez przypadek zamist w rurke wbil w ziemie. A ja ze lubie hardkor to stalem jak najblizej a nie wiedzialem ze kumpel wbil w ziemie. Jak wyjebalo to mialem w iskrach cala kurke i mi przepalilo spodnie :P
-
A u nas lecieliśmy "Po Zapolsku" :D , czyli lipa z miodem zmieszana z sokiem pomarańczowym :D . Totalna jazda. Kolega jeszcze przyprowadził koleżanki i już był totalny wypas :devil: :D .
-
Jak już wiecie byłem u Hetiego nic nie będe pisał bo wam wszystko opowiedział było extra ale musiałem iść do domu i jeszcze siedziałem z rodzicami i piliśmy szampana.
-
UWAGA Z OSTATNIEJ CHWILI
poszukiwana butelka wina średniowytrawnego, czerwonego "Sophia" Ostatni raz widziana "przez mgłe" wczorajszej nocy. w czasie chowania jej pod kupą gałęzi. mimo dzisiejszych uslinych poszukiwan nie zostala odnaleziona, na znalazce czeka nagroda<moze se łyknąć :P >
szit poszedlem z kumplem, kupilismy sobie czipsy paprykowe na zagryzienie a sofi nie bylo >__< ale za to poszlismy do żana <ktory dzis jest zamkniety ofkoz> i pojezdzilismy wozkami po parkingu :F
-
u mnie bylo extra hyhy.. najpierw przy kompie z siorką, potem przy tv, nastepnie wzielam sie za robienei drinkow (cola, sok, wuda i jakies czerfone gufno..) [OHYDA!!!!!!!!!!] potem siakieś fajerwerki, ja nie puszczalam.. potem nalałysmy sobiem szampana, potem dolałysmy szmapna do mikstury i juz troche sie polepszylo.. potem przez godzine usypiałysmy jej siore (8 lat -_-) i potem znow tv, komp.. i juz :F
-
nie wiem czy to dobry temat ale ogladal ktos tvp 2 wczoraj? Bo poslalem sesemesem zyczenia dla SZotowcizow ale nie wiem czy wyswietlili :F
-
Lepiej utrwalę gdzieś przebieg wczorajszo-dzisiejszej imprezy, bo nie wiemm jak długo będę go pamiętał. Byłem u kumpla (Mleczny jeśli ktoś pamięta... kiedyś tu zajrzał pare razy) i w jego domku mieliśmy impreze. To było mniej więcej tak:
O godzinie 21:00 udałem się do domu. Przewinąłem dialog powitalny i usiadłem na fotelu patrząc na zebraną grupkę. Razem było na pięciu i z piciem czekaliśmy na przyjście jeszcze dwóch osób. Pokręciłem się po pokoju naciskając na padzie guzik dialogowy wobec wszystkich przyjaciół. Powtarzali w kółko to samo, czyli mniej-więcej: "Kiedy oni qrwa przyjdą?!". Kiedy próbowałem urzyć guzika podchodząc do alkoholu, nic się nie działo. Porozglądałem się po pomieszczeniu w poszukiwaniu ukrytych skrzynek z itemami i z braku innych pomysłów wróciłem na miejsce. Okazało się, że to trzeba było zrobić, bo od razu wyskoczyło okienko dialogowe, w którym kumple wyrzucali z siebie jak to ich ciśnienie rozrywa, że nie moga jeszcze pić. Wykorzystałem to, żeby ich trochę podenerwować. Akcja udała się i po chwili wyskoczyła mi wiadomość: "RECEIVED 1 CALSBERG". Urzyłem od razu otrzymanego itema, który powiększył mi wszystkie statystyki. Nagle pojawiła się dwójka, na którą czekaliśmy. Niedługo potem znowu ujrzałem znajomą tabelkę i znów urzyłem przedmiotu na siebie. Statystyki znowu podrosły, ale mniej. Potem było wstępne wysadzanie w powietrze stojącego na zewnątrz malucha. Tutaj miałem wstawkę FMV, w której to kumpel podchodzi z zapalniczką w jednej i siatką wysokokalibrowych petard w drugiej do samochodu i po chwili widać maszynę lecącą na tle księżyca. Jak skończyła się wstawka FMV miałem niewielką potyczkę ze schodami. Niedoceniłem przeciwnika i straciłem w trakcie trochę HP. Poszedłem do głównego pokoju. Podjąłem dialog ze stojącymi na stole napojami, czego efektem było wyskoczenie kolejnej miłej dla oka tabelki "RECEIVED Glass of home-made wine". Urzyłem go i okazało się, że działa jak zwykły potion. Mając znów pełne HP usiadłem na swoim fotelu i czekałem na dalszy rozwój sytuacji. Nagle z głośników doszły do mnie znajome dzwięki, typowe dla rozpoczynającego się utworu "Haruka Kanata". Poczeliśmy z kumplami grać na wyimaginowanych instrumentach i śpiewać (czyt. drzeć ryj) na całe gardło. Końcówkę odśpiewałem na kolanach, co było niestety błędem. Okazało się, że "Home-made wine", ma pewne efekty uboczne i statystyki mi nieznacznie opadły. Przy wstawaniu miałem walkę z grawitacją. Trudny sub-boss, ale dzięki pomocy kolegów udało mi się wygrać walkę. Za zwycięstwo dostałem kolejnego Calsberga i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku usiadłem na fotelu. Urzyłem zdobytego przedmiotu, jednak okazało się, że ma on teraz efekt odwrotny do zamierzonego. Statystyki opadły mi poważnie, szczególnie "Dexterity" i "Inteligence". Potem z głośników poleciało "Dragonsta din tei", co było powodem do kolejnego śpiewania na całe gardło. Udałem się do kibla, gdzie czekała mnie gra dodatkowa, polegająca na sprytnym pokierowaniem strumieniem moczu tak, żeby trafił do muszli klozetowej. Gra była banalnie łatwa, więc po chwili wróciłem do ludzi, gdzie w nagrodę za wygraną dostałem kolejny "Wine". Urzyłem go niezważając na efekty uboczne. Nagle do pokoju wpadł brat Mlecznego i razem razem z całą ekipą udaliśmy się do niego, gdzie była kolejna wstawka FMV, pokazująca mnie wyginajacego się i skaczącego w takt muzyki oraz 10 osób tańczących na przestrzeni 2,5 x 2,5 metra. Po skończeniu się wstawki FMV, wróciłem do pokoju, gdzie pobrałem kolejnego Calsberga. Po urzyciu go na siebie, udałem się wraz z kumplem na świeże powietrze. Mieliśmy po drodze kilka walk: Drzwi, Ściana, Krzesło, Ściana, Drzwi. Wszystkie były łatwe i w końcu opuściliśmy lokację, trafiając na taras. Tam pomagałem utrzymać pozycję pionową jednemu kumplowi i bluzgałem drugiego, który się z nas wtedy śmiał. Potem poszliśmy całą grupą na ulicę, gdzie była kolejna wstawka FMV, w której kumpel wysadzał wiele różnych rzeczy.Powróciliśmy do głównej lokacji, gdzie w krótkim czasie wyskoczyły mi tabelki "RECEIVED Kielich" i "RECEIVED Wine". Wypiłem jedno i drugie i znowuudałem się do kibla, aby zagrać w grę dodatkową. Tym razem z nieznanych przyczyn było dużo trudniej, bo muszla ciągle się ruszała. Nie udało mi się zebrać Full Score'a, ale wynik nie był zły. Powróciłem do kumpli i zakorzeniłem się na fotelu. Wtedy nagle wszystko zgasło i pojawił się napis "INSERT CD 2". Po wykonaniu tej czynności okazało się, że jest już 7:00 i wszyscy zajebani leża na różnych rzeczach, niekoniecznie do tego przeznaczonych. Przewinąem dialog i udałem się do domu, aby zaznać trochę snu. Przeszedłem całą ulicę, walcząc po drodzę z Zaparkowanycm Samochodem, Latarnią i Krawężnikiem. Walki były trudne, ale w końcu dotarłem do drzwi swej chawiry. Urzyłem "Key" ma "Front Door" i w końcu znalazłem się na "Stairway to 1F". Kolejna walka ze schodami, w której uratował mnie mój pies, będąc wmiarę stabilną nań podporą. Gdy dotarłem do ich szczytu miałem kolejną wstawkę FMV, w której mój brzuch wygląda jakby coś miało z niego wyskoczyć. Szybkim krokiem doszedłem do kibla i tam miałem walkę z ostatnim bossem, czyli moim żołądkiem. Szybko mnie zabił, ale miałem na Final Attack założonego Phoenix'a i jakoś udało mi się wygrać. Przepłukałem wannę i poszedłem do sypialni, gdzie padłem ciężko ranny i nieprzytomny. Koniec.... udało mi się przejść bez save pointa.... ale nie było łatwo... czekam na następną część....
-
buhahahaha tant rzadzisz :F wrzucic to do topica humor :F
-
Tego sylwestra/Nowy Rok dobrze zapamiętam...u kumpla była impreza. Byłem u niego ok.17. Po chwili pojawiłą się reszta kupli oraz...kumple brata mojego kumpla(geez)...Zacznę od tego, że bolało mnie gardło i ogólnie beznadziejnie się czułęm więc kompletnie zniknęła mi ochota na picie czegokolwiek...(czyt. wódki, bo tylko to było...oprócz 5 butelek szampana). A najlepsze było to, że na imprezie pojawiła się także ciotka i kuzynka tego mojego kolegi, więc zabawa była przednia(serio!).Nie chciałem być niemiły więc wypiłem z kumplami 2 wściekłe psy(wódka+sok malinowy+sos tabasco)...Potem jeszcze wypiłem sok pomarańczowy z wódką...tańczyć nie poszedłęm do drugiego pokoju...PRZEZ CAŁĄ IMPREZĘ BYŁO SAMO UPCYŚ-DUPCYŚ !!! No, ale wkońcu była godzina 0.00 i wyszliśmy z kumplami na dwór. Najlepsze było to, jeszcze, że najbardziej rozsądny chłopak już wtedy był "lekko" wstawiony(jak wracał z mieszkania z aparatem do zdjęć to prawie się wywalił). Po okkoło godzinnym obchodzie, podczas którego omal nie dostaliśmy w twarze z petard (jakiś [dresiarz pewnie] gościu zaczął sobie strzelać w drzewa przed nami), postanowiliśmy wrócić do domu...po przyjściu okazało się, że pies mojego kumpla zranił sobie nogę(panicznie boi się petard i trzeba było ją zamknąć w toalecie), przez co pół łazienki i przedpokoju było zakrwawione...Minęło pół godziny...nagle słyszymy donośny śmiech dochodzący z pokoju mojego kumpla(siedziałem w pokoju gościnnym). Okazało się, że ten "najrozsądniejszy" był tak nawalony, że wylał drinka na wieżę jednego z gości. Zaczęli ją reanimować(udało się)...po chwili słyszę jeszcze głośniejszy smiech...okazało się, że "najrozsądniejszy"(przynajmniej do godziny 1.00 dnia 01.01.2005 :D ) odpadł z zabawy...zaczął obejmować zlew w kuchni (ja i Piotrek-gospodarz całej imprezy, nie widzieliśmy jednak w tym nic śmiesznego), po czym pomogliśmy "rozsądnemu" usiąść na kiblu i daliśmy mu miednicę. Okazało się, że wypił ok. 11 drinków(4 małe i 7 dużych), czystą i całego szampana...siedział na tronie przez 3 i pół godziny...potem wyszedł, posiedział godzinę i poszedł do domu wyprać ciuchy(chatę miał wolną...tylko, że rodzice myśleli, że jest na wsi). Reszta też się rozeszłą i tylko ja zostałem u kumpla...poszliśmy spać o 6. coś...po 7. poszedłem do domu(kot mojego kumpla strasznie miałczał). W domu zasnąłem o 8.00 i obudziłem się o 11.30.
-
Widze że wszyscy się dobrze bawili... widze też że na forum mamy burżuazje narodową (Wino marki Sofia? To ja tu reklamuje winacza za 4.25 a wy mi tu Sofią się poicie?), Tantuś miał suppa game :lol:
Sol tam nawryńskim mam nadzieje ta krew to była na serio krew psa a ni któryś z twoich kumpli okazał się byćtym zabójcą co to po gliwicach grasuje ;)
a więc jade ja...
po pierwsze - niestety musze stwierdzić ze mam bardzo słaby łeb :/ a odkąd moje picie winacza ograniczyło się dosyć znacznie, to już całkowicie wymiękam myśląc o mojej postawie....
po drugie: dobrze wiedziałem co robię, narzekając na to że mi się niechce nigdzie iść....
około godz.21 gadałem jeszcze z Bambim M na gg i smuciliśmy się oboje nad pewną sprawą która naprawde mną wstrząsneła a nim jeszcze bardziej, i już myślałem że pójdę na impreze bardzo smutny ale na sam koniec rozmowy bambi mi zapodał taką motywacje że jednak humor mi się poprawił...
nara gżeś.. zruhaj im tam babcie..
po tych słowach zaodałem sobie jeszcze na Winampie wymienianą już tutaj kilka razy piosenke Asian kung-fu generation - haruka kanata i wybyłem o 21.30 do kumpla wesoły i roztańczony, wbijam na hatke od razu nalałem sobie piwko by wypić i uspokoić się po usłyszeniu tragedii od Bambiego, narazie u kumpla był tylko 1 kumpel i dziewczyna jego a miało przyjść jeszcze 2 kumpli (faq już dawno nie było sylwka bez dziewczyn i dlatego pewnie im się tak niechciało iść...) 2 kumple przyszli później i ja już byłem po 1,5 piwa, wypiłem jeszcze ponad jedno czyli całkowicie miałem niecałe 3 dębowe za sobą, włączyliśmy jeszcze w miedzy czasie Scary Movie 2 na polsacie i ja to się jarałem jaka to jest zajebista laska z tej kolesiówy co to w Beverly Hils też grała, w pewnym momencie była scena jak jedna panną marszczyła Freda głównemu bohaterowi i wtedy on już dochodził i spuścił się tak że kobieta poleciała wraz z jego "wypocinami" na drzwi, w tym momencie ja już podpity zacząłem lać mojego kumpla po pysku, bo był takim dałnem że tuż przed tym jak koleś się spuścił to on włączył telegazet... co za dałn :/ no ale wybiła 24 i kumpel zapodał szampana do szklanek no to ja jako winacz popsolity w naszym towarzystwie jedyny zresztą wypiłem szklanke jednym łykiem, kumpel zrobił łyka i mówi czy niechce reszty... mówią czy "niechce reszty" zrozumiałem że w tej szklance jest mało szampana więc chciałem wypić 1 łykiem... no ale szklanka była praktycznie pełna więc ten 1 łyk był dosyć duży tak jak i poprzedni a że ja 2 dużych łyków za bardzo nigdy nie robięłm więc zachciało mi się cheftowa ć i pobieglem do kibla... jednak sie opanowałem i wszystko było OK, no ale skoro była 24 to poszliśmy do kumpla 1 rodzicow zlożyc życzenia, zapodali nam po 2 kolejki wódki jego rodzice, więc 2 kapy sobie czasnałem i zczaiłem że weszła mi kapa.... zauważyłem to potym że jak wychodziłem od kumpla z domu to tanczyłem z jego 50 kilka letnią mamą na przed pokoju, podczas gdy nie eciała żadna muzyka... wbiłem jeszcze póżniej do mnie do odmu i wżiałem kurytke, i poszlismy na stacje Shela... tylko nie wiem poco, w każdym razie kumple zczaili że tam mają znajomyh a ja zczaiłem że mam kape jak mało kiedy nie umiałem się utzrymać na nogah i probowalem dzwonic po kumplah z klasy ale Heyah hyba miała zablokowane łacza po 24, zauwazylem ze jeden z 3 kumpli ma taka sama kape jak wiec wziolem go pod pahe i mowie idziemy do domu bo ty bedziesz heftowal zaraz, no chcialem sie napiac ze jestem dobry "rozsadny" kolega ale ze sam mialem kape jak meserszmit to wpadlismy w krzaki... ale jestesmy twarde hlopaki wiec wstalismy i poszlismy z powrtoem do domu gospodarza, gdzie byl tylko jeden kumpel z dziolha, usiadłem popatrzalem na nich, cos powiedziałem, obrucilem sie w lewo zobaczylem ze kumpel ktorego nisolem zaległ... usmiehnalem się i powiedziałem "haha słabiak zaległ..." po czymzamknąłem oczy a jak je otworzyłem w pokoju byli już wszyscy ja natomiast leżałem na łóżku... kytoś coś żucił Gipsi wstawaj taiać wreszcie się obudziłeś... nie widziałm kto to był bo jedyne co widziałem to stół... nie miałem siły mówić więc narysowałem w powietrzu palcem okrągł... jeden kumpel zczaił i pobiegł po wiadro, przyniósł miske jakąs i do niej puściłem hefta, znowu podniosłem reke i pokazałem kwadrat... teraz niezczaili oco chodzi więc dodałem już słownie... "przynieście mi husteczki kur*a...." znowu mrugnęłem i gdy otworzyłem oczy zobaczyłem wszystkih ubranyh i budząco mnie mame mojego kumpla... powiedziałem dziendobry i jakgdyby nigdy nic wstałem i kierowałem się na przedpokuj aby ubrac buty... mozliwe ze i mama kumpla by sie nie skapla ze jestem pijany gdyby nie to ze robiac drugi krok wyjeba**m sie na ziemie i do przepokoju sie doczolgalem wybilem z jego haty jak strzala, bo ine moglem sie utrzymac na nogah i wlecialem fdo windy i zjehalem siedzac na podlodze.... pewnie bym nie mial jak wstac ale odprowadzil mnie do domu kumpel z dziolha... caly czas w drodze powrotnej latalem sobie z jednego konca ulicy na drugi i jak wbilem do domu to zazucilem sie od razu do wyra... obudzilem sie i zauwazylem wokolo mnie reczniki.... myslalem ze sam je dalem na wypadek gdybym zgal ale okazalo sie ze w nocy sie dusilem własnymi wymiotami, i zygalem nawet tego nie wiedzac.... no i lezalem caly dzien w lozko i nie mialem sily wstac i dopiero teraz o tej 1 w nocy moge sie ruszac.... kurde mam slaby leb... 2 kapy wody, 3 debowe i 2 szklany szampana a ja z taka bombą :/
-
widze też że na forum mamy burżuazje narodową (Wino marki Sofia? To ja tu reklamuje winacza za 4.25 a wy mi tu Sofią się poicie?),
no ba, 7.90 :D
a na jutro mamy dwa "szampany" za 5 zeta na trzech :D a co bedziemy opijac? koniec przerwy swiatecznej :P <muahahaha i tak tylko 10 dni do szkoly i potem znowu ferie :D >
-
A piliście kiedyświno marki "Wino" :shifty: :P U mnie stało jakiś czas za 2,50 zł :P
A co do Sofi to mi sie jużona przejadła.......tfu!, przepiła :P
-
Chyba je baaardzo dawno piłeś... bo teraz jak mnie pamieć nie myli to popularne "patykiem pisane" chodzi teraz za około 5,50 + butelka, stało się więc produktem dla burżujów ;)
-
Ostatnio chcieliśmy zrobić pasztet z kota, który włóczył się przed akademikiem, ale zrezygnowaliśmy - szkoda nam się futrzaka zrobiło.
Ja juz nie wnikam gdzie znikly nasze dwa małe kotki :angry: . Juz wiem wszystko....
Ja nie lubie imprez dlatego nigdzie chodzę. Do tego nie pije wiec nie ma dla mnie zabawy, bo wszyscy uwazają ze aby sie dobrze bawic trzeba sie napic i to njlepiej do nieprzytomnego....
-
Chyba je baaardzo dawno piłeś... bo teraz jak mnie pamieć nie myli to popularne "patykiem pisane" chodzi teraz za około 5,50 + butelka, stało się więc produktem dla burżujów ;)
Po wejściu do Uni alkochol miał tanieć a tu widze nieźle zdrożało.
Ale faktycznie dawno ja piłem, albo to poprostu inne wino makrki wino. Może to co ja piłem padło a tera jest jakieś lepsze i droższe.... taka wersja delux...
-
po wejsciu do uni lipa jest straszna, nie widzialem juz daaawno win po ~3 zeta :/ najtansze to teraz sa po 4-6 :/ ale za to jest nowy hicior - "ruskie szampany" niewiem jak to sie nazywa ale u nas w Gdyni jak w sklepie powiesz "dwa ruskie szampany poprosze" to zawsze wiedza o co chodzi. Kosztuje toto 6 zeta, precent ma mniej wiecej tyle co standardowe winko, moze nawet troche wiecej i jest gazowane. A wchodzi jak oranżadka w ciepły letni dzien, bo w smaku jest pycha, nie wali siarka ani nic. No poprostu polecam wszystkim. :P
-
Wreszcie yło "Like that day, like that time"
po raz pierwszy od kilku miehow (3? 4?) byłem z kumplami z bloku na najebce, kumpel jehal na wiejskie wojsko hyba tam zberazc mlodiecz do zebieraina pieniedy na proddukcje autostrady
niby kapke mam wporzo bo spuilem winacza marki wino borskwinka plus do tego warke stron i jakie s wiejska duza edyzcje Tatry ze była większa ni ż zwykłam kumpel zrobił dziewcznie swojej akcje i ja odprowdadzam na prystanek sam.. inna sprawa że dziewzyny raczej nigdy nie lubiałem, później sie pogodzili i ja jako wporzo ziomek musialem pogadać z ziokiem", fpyke ylo to ze z nim pilem,. fpytke bylo to ze znowu ktos mial mnie za ajnego ziomka i sobie zartowalem jakym byl fahjny i lubiany, i wreszcie się nikt nie śmiał z mojej twarzy.. a [rzynajmniej nie offen przy mnie (może po kryjomu)... dzwoniłem tż do takiej fajnej dziołchy która ostatnoio poznałem ale chybva mnie nie lubi albo poprostumoja twarz jej nie przpasiła bo cos nie odebrała... tylko po co mnie wyrywa w szkole :/
-
A ja miałem wczoraj taką zrobaną imprezke że szkoda gadać. Praktycznie zero dziewczyn :/, muzyka - techno :/ no i oczywiście towarzystwo takie samo jak reszta. Banda skatów :/ Ogólnie nie mam nic do tego że to były skaty, ale to bytło przykre. Dorwali sie wszyscy do picia po godzinie już wszyscy mieli zgon :/ Nadodatek to było na działkach i było full ludzi i zadzwonili po policje. MIeliśmy najazd, wszystkich najebanych zdążyliśmy schować do altanki. KAzali nam sie zwijać a jak już wychodzili to znaleźli tamtych. Mieliśmy szczęście że policjant był spoko i nie wyciągną alkomatu bo by mieli przejebane. JA tam bym niemiał bo bym spierdzielił. Gdyby tam byli moi kumple to wiadomo nie zostawił bym ich ale to byli ludzie których pierwszy raz w życiu widziałem i do tego jeszcze mnie wqrwiali to bym sie na nich nie oglądł tylko spierdzielał :devil:
-
przyszedł maj meeeen ;] było sobie wczoraj... zebraliśmy sie z kumplami, poszlismy do sklepu, ktos wykonał telefon w celu zdobycia rzeczy w sklepach niezdobywalnych i poszlismy sie do kumpla zamelinować ;] tam po wstepnej konsumpcji dóbr rozmaitych padła wiekopomna myśl "ee zjadłbym pitce" więc co robić... razem z jeszcze dwoma kumplami wskoczyliśmy na rowerki i pojechaliśmy na małe zakupy. Mówie wam jeszcze nigdy tak fajnie mi sie na rowerku nie jezdziło <do obroncow moralnosci - nikt sie ani razu nie przewrocil, od prowokowania jakichkolwiek wypadkow rowniez bylismy dalecy =p> no to wrocilismy minelo jeszcze troche czasu... na chwile wpadlem na chate po ps2 i burnouta ale byly problemy z wlaczeniem wiec dalismy spokoj...no i jakos zlecial czas do polnocy i trzeba bylo poodprowadzac niektorych ktorzy na noc zostac niemogli z roznych przyczyn. po drodze spotkałem zbłąkanego jezyka kierującego sie ku ulicy wiec wzialem go w bluze i zanieslismy go do lasu.. potem jeszcze mala wycieczka zeby troche polezec na plazy...powrot...granie w party crasha w B3 do 4 ale sie wszyscy zmeczyli juz. otworzylismy pifko "na dobr sen" ktos wlaczyl nudny film jakis i pokolei ludzie pozasypiali... maj dobry miesiac...jeszcze 3 dni do urodzin kumpla niachniachniach
ciekawe jak głupim/nudzącym się/zdesperowanym trzeba być zeby przeczytać powyższą "relacje" ;] fakt faktem niewiem poco to wogole pisalem... qrde jutro do szkoly...
-
ciekawe jak głupim/nudzącym się/zdesperowanym trzeba być zeby przeczytać powyższą "relacje" ;] fakt faktem niewiem poco to wogole pisalem... qrde jutro do szkoly...
hmmmmm ke? :shaun:
po drodze spotkałem zbłąkanego jezyka kierującego sie ku ulicy wiec wzialem go w bluze i zanieslismy go do lasu..
jaki miły akcent podczas tej "nietylko alkoholowej biby", aż mi się cieplutko na serduszku zrobiło jak sobie to wyobraziłem ;)
-
Uffff a ja grila wczoraj mialem który zakończył się dzisiejszego ranka około godziny 5 rano...jednak cofnijmy sie o kilkanascie godzin wczesnie a mianowicie do godziny 18 dnia poprzedniego bożego zwanego poniedziałkiem. Wtedy to własnie wróciłem ze slowacij co zaowocowało jednym winem klasztornym które łyknolem z kolegą na ławce...O godzinie 19 przyszla reszta kampanij która po krótkiej konwersacij postanowiła dołączyć do następnego już wina które wczesniej zdążył przywiezć już kolega ze sklepu. Po winie tym padł pomysl zorganizowania grilla co było nawet bardzo dobrym pomysłem, więc jako organizator pojechałem z kolegą do mojego garażu po grilla, tam jednak spotkała nas mila niespodzianka gdyż przypadkiem zauważyłem że w szawce która znajduje się w garażu stała lśniąca w świetle lampki "Wódka Weselna". Po moim usmiech można było juz wywnioskować że trzezwy do domu niewróce. Jednak wszystko dopiero miało się zacząć...Na moment wstąpilem do domu gdzie na gg napisałem do kuzyna aby przyszedł z kolegą jak chce i tu jest punkt kulminacyjny.........ZGODZIŁ SIĘ!! Oznaczało to tylko jedno: wina będą główną atrakcją grilla, wprawdzi wystraszylem się troszkę ale pozniej było już tylko lepiej. Zaczeliśmy o godzinie 21 wtedy to pierwsza iskierka pojawiła sie na grilu, pierwsze piwa zostały twarte, wódka też stracila już swój kapturek. Kielbaski pięknie rumieniły sie na grilu ja kolegą pilisy wódeczke ławka obok piwka, nastepna ławka paliła tak zwane szlugi. Jednak w pewnym momencie ogarnoł mnie niepokuj gdyz mojego kuzyna jeszcze niebyło....jednak długo niemusiałem czekać gdyż zauważyłem jak chwiejnym krokiem razem z kolega szedł alejką. Podszedł przywital sie i zniknoł tak jak wódka znikala z butelki pod wplywem przechylania jej w moje gardło...po 5min powrócil z usmiechem na twarzy i skierowal wzrok na sitake którą trzymał w ręce...stało sie to czego sie balem, trzy litrowe winiacze obijały sie o siebie w cisnej siateczce. Łyknołem więc ostatnią banie z kolegą (wodki) i podszedłem do kuzyna który juz otworzy jedną butelke naktaru bogów potocznie zwanego ambrozją. Poszło jedno winko w miedzy czasie kiełbaska papierosik i bylo fajnie.....bylo bo drugie wino zostalo już otwarte a ja zaczołem przenosić się w inny świat. No lae jedziemy dalej, wypiliśmy winko a ja niewiedzialem jak mam na imie i czy jeszcze wogóle zyje...
Tu rozpoczyna się retrospekcja zdażeń o których dowiedziałem sie od kolegów dzis rano.....: godzina 3 rano..
ja:idzie ktos do domku???
czesław:no ja ide
feta:ja tez czekajcie
zataczającym krokiem ruszyłem do przodu w stronę...hmmmmm przed siebie zamną podążało juz dwóch kompanów których zadaniem było odprowadzić mnie do domu.
czesiek:ale żeś sie najebal kwiatek
ja:eeeeeeeee tam zdaje cie sie
feta:.......
ja:chłopaki idziemy jeszcze do McDonalda bo głodnym jest
czesiek:chodz do domu chloże
feta:chodzmy do mcdonalda jeszcze
wiec podązaliśmy dalej w stronę wielkiej literki M...
weszliśy do środka podobno kulturalnie nietrafiłem dupskiem w krzesło i byla potrzebna natychmiastowa pomoc kolegów. Usiedliśmy i popatrzylismy na menu a raczej oni popatrzli bo ja niepamietam czy cvos widziałem wogóle. Postanowilismy zamówic nagetsy więc podszedłem do kasy jako że miałem pieniądze jako jeyny zabrałem sie za skałdanie zamówienia...
ja(przy kasie): uffff ehhhh bleeeeeee....chłopaki chyba bede żygał....
czesiek:kurw*
feta:no to pojedzone
ja: nie jednak nie to falszywy alarm
Koledzy zamowili kurczaki bo ja niebyłem w sanie nic z siebie wydusić. Kulturalnie zjedliśmy i wyszliśmy. droga byla dośc prosta ale nieobeszło się bez zaatakowanie przezemnie sklepu glową którego niezauważyłem. Potem było juz lepiej bo byłem juz pod klatką. Koledzy wżucili mnie do windy wcisneli cyferke dziewięc i......tu nawet najlepsi jasnowidzowie niewiedzą co było dalej jak wszedłem do domu jak wysiadłem z windy....ehhhhhhh maj to piekny okres.