Autor Wątek: My Story...  (Przeczytany 1368 razy)

Offline De6v6il6

  • Blade Dancer
  • ********
  • Wiadomości: 1321
    • Zobacz profil
My Story...
« dnia: Lutego 25, 2005, 03:58:55 pm »
Opowiadanie Ciągle w fazie rozwoju jest 44 strony pierwotnie bez opisów, czyli sam szkielet, narazie sam początek został przepisany i wzbogacony o opisy, kiedy będą kolejne części ?? tego nie wiem :) jak będzie mi się chciało usiąść i przepisać je na czysto...

Shiru wyczołgał się z ciemnego korytarza, poczuł przyjemny powiew nocnego wiatru, zobaczył przepiękny pejzaż. Naprzeciw jego oczu rozpościerał się rozległy las, stojąc właśnie na zboczu góry podziwiał jego ogrom jednak w środku tego lasu, w oddali widział światła osady, horyzont począł już się różowić od pierwszych promieni wstającego słońca.
-Nareszcie wolny-mruknął do siebie.
Rozkoszując się powiewami świeżego wiatru i wspaniałym widokiem rozmyślał o wydarzeniach w tunelach....Straciłem mój oddział a w raz z nim jedyną szanse odkupienia, do Ulthanu nie wrócę, bo strącę głowę....pozostaje mi tylko tułaczka po tej obcej krainie...
W jego rozważaniach zastało go wschodzące słońce, jego promienie kładły się na zielonym lesie niczym łany szczerozłotego zboża kładzione kosą wprawnego żniwiarza.
-Nigdy nie myślałem, że widok tak pospolity może być aż tak piękny-westchnął.
Złote łany leniwie wychylały się za horyzont oblewając świat swoim ciepłem....Shiru zwrócił się w stronę gdzie stok schodził łagodnie w stronę lasu i ruszył w stronę osady...
Po chwili zszedł do lasu gdzie poczuł się prawie jak w domu. Poprawił kolczugę tak by nie wydawała żadnych dźwięków i ruszył w głąb lasu...
Wiekowe drzewa otaczały go zewsząd jednak niektóre z nich wyglądały na schorowane jeszcze inne już zdążyły uschnąć, do koła nie znalazł ani jednej sztuki zwierzyny, ptaki nie śpiewały a powietrze w lesie było nieznośnie ciężkie.
Maszerował dobre trzy godziny, kiedy nagle las urwał się i wyszedł na otwartą polanę, być może było to pastwisko gdyż, gdzie niegdzie znajdowały się place z ogołoconą z roślin ziemią. Instynkt podpowiadał mu żeby na nią nie wchodzić..... ale to była najkrótsza droga
do osady, którą zobaczył z górskiego zbocza. Poprawił przytroczone miecze i ruszył szło gładko do momentu, kiedy wyszedł na środek polany.
Z pod sterty mokrej ziemi wyłonili się ożywieńcy..... Shiru pomyślał, że naruszył spokój kurhanu, jednak elementy do siebie nie pasowały. Kurhan ? Na pastwisku ?
Nie roztrząsając dalej tej kwestii dobył oburęcznych, mitrilowych mieczy, ich kling błysnęły w dłoniach młodego elfa niczym promienie słońca. Shiru był dobrym szermierzem, jednym z lepszych w jego stronach, uwielbiał też walkę, dlatego wstąpił do swojego oddziału i szybko awansował na kapitana. Niewyraźny uśmiech zarysował się na jego twarzy gdy jeden z mieczy przechodził przez korpus jednego z ożywieńców przecinając go na dwoje, drugim mieczem sparował nieporadny atak innego, podcinając go potężnym kopniakiem i dobijając mieczem, niebawem każdy z ożywieniców wrócił w objęcia Morra.
Całe zajście obserwował ktoś trzeci, ktoś dobrze ukryty w gęstwinie drzew…
***************************************************************************
Trzymała łuk pewnie i z gracją, napięta cięciwa w każdej chwili mogła wypuścić śmiercionośną strzałę, celowała w kolejnych ożywieńców kiedy żaden z ożywieńców nie stał już na nogach obrała za cel elfa, który krótką chwile wcześniej sprawnie rozpłatał 8 ożywieńców ......
Zdążyła mu się przyjrzeć, wojownik miał długie białe włosy, poruszał się w zwykłej niezdobionej kolczudze, jednak co najbardziej przykuwało uwagę to były dwa miecze przytroczone do pasa które w czasie walki przypominały błyszczące promienie słońca, na jednym z naramienników widniał emblemat szczura na czerwonym tle. Nefre była pod wrażeniem młodego wojownika nie dość że walczył dwoma mieczami dwuręcznymi to robił to z klasą.
***************************************************************************
Shiru czuł czyjś wzrok na sobie odwrócił się by ujrzeć wycelowany w swoją stronę łuk ale ten kto go trzymał był elfem a ściśle mówiąc elfką...
***************************************************************************
Gdy się obrócił zobaczyła jego twarz był urodziwy nawet jak na elfa, jednak w jego obliczu najbardziej intrygujący a przerażający zarazem był wzrok, niebieskie smutne oczy, widziała w
nich rozpacz i śmierć, ból i przerażenie, gniew i nienawiść… i pustkę.
Nefre zeskoczyła z gałęzi i schowała łuk zobaczyła iż przybysz również schował śmiercionośne klingi, ruszyła nie śpiesząc się w stronę przybysza.
***************************************************************************
W jego stronę ruszyła, zakapturzona elfka, nosiła na sobie skórzany pancerz, okryty zielonym płaszczem, twarz nie zdradzała jej nastawienia, piwne oczy wydały mu się dziwnie bliskie, szła z gracją nie wydając zbędnych dźwięków. Przypominała zjawisko, egzotycznego ptaka który przy najmniejszym ruchu gotów uciec, nagle stanęła w miejscu i przemówiła.
***************************************************************************
-Kim jesteś i jakie masz zamiary?- zapytała taksując wzrokiem przybysza.
-Jestem Shiru rodu deMrkiz aktualnie banita.-odpowiedział z dziwnym akcentem którego nie mogła rozpoznać, mówił płynnie wspólną mową jednak słychać było obcą naleciałość być może z północy, ale nie była pewna. -Skąd jesteś ?Nie pochodzisz z tych stron ?-zapytała, zawieszając wzrok na emblemacie szczura na czerwonym tle. -I co to za emblemat ?Służysz w jakiejś jednostce ?
Przybysz popatrzył chwile na elfke. Nie mogła odczytać jego intencji z oczu elfa zionęła zimna pustka.
-Pochodzę z białej wierzy w Holzheim, służyłem w jednostce głębinowych szczurów.
-Moja jednostka została wybita. Zostałem tylko ja, zostawiłem towarzyszy i moją jedyną miłość...- mówił smutnym drżącym głosem.
-Nie wyglądasz mi na kogoś ze złymi zamiarami. Myślę, że możemy pójść w swoją stronę. Żegnam Shiru...- odwróciła się na pięcie i ruszyła sprężystym krokiem w stronę lasu.
-Poczekaj.- powiedziała przybysz. Nefre zatrzymała się i zapytała:
-Czego chcesz?
-Nie znam tych stron czy mógłbym powędrować z tobą aż poznam tutejsze zwyczaje?
-Ja jestem wojowniczką a nie przewodniczką....
-Obdarto mnie już ze wszystkiego. Zostało mi tylko życie, które jest i tak nie wiele warte. Może nie jestem doskonałym wojownikiem ale nie pożałujesz jeżeli mnie zabierzesz.
Postanowiła dać mu szanse…
-Myślę, że potrafisz zadbać o siebie i nie będziesz dla mnie ciężarem, jestem Nefre, chodź za mną.-Powiedziała i ruszyła w głąb lasu, idąc przez las jakoby płynęła a nie szła, stawiając stopy nie wywoływała pęknięcia żadnej gałązki.
Las zdawał się zamrzeć, nie słychać było śpiewu ptaków, czy ruchu zwierząt, jedyny odgłos, który było słychać to szum liści, liście te tworzyły nad ich głowami jakby kopułę, która tylko gdzie niegdzie pozwalała przedostać się pojedynczym promieniom słonecznym. Szli w milczeniu przez wiele godzin nim doszli do traktu, gdy to zrobili Nefre zatrzymała się i spojrzała raz jeszcze na Shiru i powiedziała:
-Schowaj ten emblemat, za bardzo rzuca się w oczy.-Powiedziała spokojnym głosem.
-I od dziś, jeżeli będziesz pytany o to, w jaki sposób jesteś ze mną związany, masz odpowiadać, iż jesteś moim wspólnikiem.- Kontynuowała.- ale nie myśl, że czymkolwiek będę się z tobą dzieliła.- dodała szybko.
-Rozumiem.- Powiedział Shiru.
I ponownie zaczął za nią podążać, szybko dotarli do tawerny “Pod złotym pawiem”....
Nefre bez zbędnych ceregieli otworzyła drzwi kopniakiem, co dziwne drzwi tylko delikatnie skrzypnęły i stanęły otworem, Shiru wszedł za nią w konsternacji. Zastanawiał się czy to nie jest jakiś tutejszy zwyczaj gdyż drzwi nosiły ślady wielokrotnego „otwierania”. Shiru zdjął hełm jego długie białe włosy spłynęły na ramiona. Oboje weszli do głównej izby, pierwsze co rzucało się w oczy to oświetlenie, nie wpuszczano tu światła słonecznego, głównym źródłem światła był wiecznie płonący kominek, wspomagały go pojedyncze łojowe świece stojące tu i ówdzie, niektóre kończące właśnie swój żywot inne płonące jasnym płomieniem, druga rzeczą która rzucała się tym razem w nos był niesamowity odór panujący w sali, była to mieszanina pieczonego mięsiwa, potu oraz taniego wina. Shiru nie przywykł do takiej duchoty i czuł jak wszystkie jego zmysły w jednej chwili otępiały, w sali panował gwar i słychać były odgłosy zabawy, przy ławach siedziało mnóstwo ludzi, dziewki karczemne miały ręce pełne roboty. Nefre kierowała się do jednego wybranego stolika, siedział przy nim jegomość w średnim wieku, wzrok przyciągała opaska na oku, oraz obleśna aparycja jegomościa, jego czoło obficie zrosił perlisty pot, a na widok Nefre jedynie oblizał nieco spierzchłe wargi, dosiadła się do niego nie pytając o pozwolenie, Shiru stanął za nią i czekając na rozwój wypadków.
-Mam to o co prosiłeś Gaspar. -Powiedziała Nefre patrząc lekceważąco na człowieka, z jego towarzystwa zaraz usunęło się dwóch kompanów i opuściło karczmę. Shiru był pewien w tej chwili dwóch rzeczy, po pierwsze, że to nie wróżyło niczego dobrego, po drugie, iż zawartość karczmy nie odpowiadała nazwie, rozejrzał się po pomieszczeniu raz jeszcze i doszedł do wniosku że… zawartość zdecydowanie nie odpowiada nazwie…
-Chcę to zobaczyć…-powiedział opasły człowiek.- Chcę zobaczyć ten pergamin…-mówiąc to ponownie oblizał wargi. Nefre sięgnęła do kołczanu i wyciągnęła tubę, a z niej dość stary z wyglądu pergamin.
-Praca była lekka i przyjemna.- Powiedziała Nefre.- cel był w miejscu w którym miał być, nie sprawiał problemów.- Kontynuowała.- Teraz czas na twoją część umowy.
Gaspar dopiero teraz spojrzał na Shira, jego wzrok zawiesił się na głowniach mieczy.
-Piękna robota.- powiedział.- Nie widuje u nas takich mieczy.-Kontynuował- nie jesteś stąd, Nefre od kiedy prowadzasz ze sobą wspólnika, myślałem że nie lubisz pracy w zespole.- Stwierdził raczej niż zapytał Gaspar.
-Może nie jest zbyt rozmowny-mówiła po woli.- ale zapewniam cię iż nie chciałbyś spotkać go na ubitej ziemi.-Zrobiła krótką pauzę i kontynuowała.- Ale dość o moich wspólnikach czas na twoją część umowy.- Mówiła już lekko zniecierpliwiona.
Gaspar rzucił na stół mieszek w karczmie rozległ się brzęk monet, który zadziałał jak magiczne zaklęcie, wszystkie rozmowy dokoła ucichły, a wszystkie oczy i uszy skierowały się w stronę stołu przy którym siedziała Nefre.
- Tak jak się umawialiśmy.- powiedział.- Tysiąc złotych smoków.- obejrzał się dokoła.- Miłej zabawy.- dodał, nie wiadomo jednak czy mówił do dwójki która stała w tej chwili okrążona czy do całej reszty karczmy, która kłębiła się dokoła pękatego mieszka.
- Mam nadzieje, że lubisz małą karczemną awanturę, bo bez niej zdaje się nie obejdzie…
W tym momencie ktoś z tłumu, rzucił się w stronę Nefre, wysoki człowiek wyciągał swe długie kończyny w stronę mieszka jednak szybko upadł na ziemię podcięty przez Shiru.
Z tłumu wybiegli jego kompani Nefre stanęła naprzeciw jednego z nich ten zatrzymał się, zamachnął, ale nie zdążył uderzyć gdyż jego mózg najprawdopodobniej odebrał sygnał o złamanym kolanie, złapał się tylko za nie i zaczął wić w niesamowitym bólu, drugi kompan również leżał na ziemi uderzony okutą rękawicą, w Sali słychać było jedynie chrzęst łamanego nosa… Nikt więcej chyba nie miał ochoty na spotkanie z tą dwójka mimo iż tysiąc złotych smoków było dla nich fortuną. Nefre podeszłą do szynkwasu rzuciła trzy złote monety i powiedziała:
-Dwa pokoje, jedzenie, ciepła woda i świeża pościel.- po czym usiadła przy ławie która zaraz się opróżniła.- Spojrzała po tawernie, nie zobaczyła już tria odważnych które widocznie się pozbierało nawzajem i uciekło.
Karczmarz nie czekając na gniew znanej mu już klientki, szybko obsłużył ją i kompana, serwując tylko to co znajdowało się najlepszego w jego spelunie, skończyło się na gulaszu z dzika i odrobinie białego wina, które zdaje się było najszlachetniejszym trunkiem w tej zapadłej dziurze, widać było również jak dziewki karczemne nosiły świeże powleczenia.
Jedli posiłek w milczeniu, Shiru zdążył się już przyzwyczaić do zaduchu i ciemnicy jaka panowała „Pod złotym pawiem” widział już wszystko znacznie wyraźniej i nie przeszkadzał mu gwar panujący w izbie, gdy skończyli posiłek Nefre powiedziała jedynie:
-Dobrej nocy, spotkamy się jutro o świcie na dole, nie spóźnij się.- tylko tyle od niej usłyszał, ta natomiast odwróciła się i powoli weszła po skrzypiących schodach karczmy.
Shiru skończył swój w miarę świeży posiłek i postanowił również położyć się spać, nie spał od dwóch dni, dopiero gdy przypomniał sobie o tym poczuł jak wszystko zaczyna go boleć, tak więc udał się na górę. Jego pokój znajdował się na końcu korytarza naprzeciw drzwi pokoju karczmarza, otworzył je i spojrzał do środka, był milo zaskoczony, pokój choć niewielki był dobrze utrzymany, nie przeszkadzała mu teraz nawet prostota jaka w nim panowała obiekt jego pragnień znajdował się pod oknem, zatrzasnął drzwi przesunął zasuwkę i począł zdejmować ekwipunek, układał go na stole przysunął sobie również do łóżka krzesło na którym położył miecze, pod poduszkę wetknął sztylet i położył się spać zasnął jak kamień, jak zwykle nie śniąc o niczym. Jak zwykle…
]


Offline Goha

  • General
  • ******
  • Wiadomości: 682
  • uuu... John Woo...
    • Zobacz profil
My Story...
« Odpowiedź #1 dnia: Lutego 25, 2005, 04:52:01 pm »
Zanosi się na kawał długiej i dobrej historii... Brak mi trochę archaizmów i w czytaniu przeszkadzała mi nieco stylistyka, ale skoro mówisz, że jeszcze będziesz nad tym pracować i przepisywać, to ja się pisze na przeczytanie całości.
Heh, bohater walczący dwoma dwuręcznymi mieczami? Można było pomyśleć o półtorakach, bo miecze dwuręczne kojarzą się raczej z czymś co ma ponad 170 cm długości i sporą masę... Poza tym, troszkę nie pasują do całościowej postaci "urodziwego, białowłosego elfa" Nie wiem tylko jaką ma sylwetkę. Ale tak się tylko czepiam, it's all up to You.
« Ostatnia zmiana: Lutego 25, 2005, 04:53:35 pm wysłana przez Goha »

Offline De6v6il6

  • Blade Dancer
  • ********
  • Wiadomości: 1321
    • Zobacz profil
My Story...
« Odpowiedź #2 dnia: Lutego 25, 2005, 06:18:35 pm »
Postać wzorowana jest na Sword Masterach z Hoeth, warhammerowych czyli elfów [wysokich nie leśnych] władających dwoma mieczami dwuręcznymi ;)

P.s. Krytyka mile widziana :P będe wiedział co poprawić :)
« Ostatnia zmiana: Lutego 25, 2005, 06:19:26 pm wysłana przez De6v6il6 »
]


Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
My Story...
« Odpowiedź #3 dnia: Lutego 25, 2005, 10:02:33 pm »
Mnie się bardzo podoba.Miło i szybko się czyta...dość dużo opisów,ale to mi raczej nie przeszkadza.W gruncie rzeczy dobry kawał roboty^^.Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
My Story...
« Odpowiedź #4 dnia: Lutego 26, 2005, 12:01:43 am »
ojej.. .ale fajne opowiadanie.... Naprawdę fajnie.... Nie wiem czemu Goha czepia się stylistyki... według mnie jest całkiem sprawna.... jedyne co może wpływać na negatywny odbiór czytanego tekstu to liczne powtórzenia (jak by to powiedziała moja polonistka)  
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!