Autor Wątek: Wieża strachu  (Przeczytany 2367 razy)

Offline Growlanser

  • Tantalus Zombie Creation
  • General
  • ******
  • Wiadomości: 623
  • MusSskkk
    • Zobacz profil
Wieża strachu
« dnia: Marca 14, 2008, 12:33:28 am »
Z czystej ciekawości postanowiłem napisać Fanfika jako że nigdy nie próbowałem tego typu rzeczy. Prosze o łagodne oceny gdyż to mój pierwszy i nie jest chyba za dobry;/

Gheist otworzył oczy. Czuł że policzek mu zdrętwiał co spowodowało wielogodzinne leżenie na marmurowej posadzce. Powoli docierały do niego bodźce z otoczenia. Z wielkim trudem zgiął palce u prawej ręki. Nie wstawał jeszcze.
-Nie jest tak źle- pomyślał
Następnie napiął ścięgna łydki i spróbował dźwignąć stopę. Wypuścił powietrze z ulgą ciesząc się że nie jest sparaliżowany. Powoli, jakby sam tego nie chciał, dźwignął się na łokciach z zimnej podłogi. W powietrze wbił się odgłos upadających odłamków szkła które spadły z kombinezonu żołnierza, a zwielokrotniony przez echo kamiennej sali przypominał szklany deszcz. Gheist syknął z bólu gdy podniósł się na proste nogi. Prawa noga obficie krwawiła i ból w okolicy uda przypomniał mu że został trafiony pociskiem kalibru 9mm z bliskiej odległości. Syknął raz jeszcze po czym rozejrzał się po pomieszczeniu które okazało się kamiennym holem o niedużych wymiarach. Strop holu wspierał się na pięciu kolumnach w tym czasie bo szósta leżała rozerwana na kilka dużych części w poprzek pomieszczenia. Pozostałe kolumny podziurawione były otworami po pociskach co świadczyło że niedawno odbyła się tu zaciekła strzelanina. Posadzkę tworzyła marmurowa mozaika, niegdyś schludnie wypolerowana, teraz cała uwalona była w piasku, kawałkach marmuru i krwi. Dopełnieniem tej malowniczej sceny były ciała leżące w rozsypce. Gheist popatrzył ze strachem w oczach na pobojowisko. Większość trupów w pomieszczeniu miała ten sam krój kombinezonów i te same naszywki, takie jakie miał komandos. Reszta ciał w niczym nie przypominała ludzkiej istoty. Oderwana skóra w kilku miejscach, przekrwione oczy, wystające zęby. Twarze przypominające maski które ktoś na siłę naciągał na ich głowy w połączeniu z śladami ukąszeń sprawiały że Gheist mimowolnie poczuł się słabo. Utykając podszedł do ławki gdzie leżał jego przyjaciel z zespołu. Kiedyś uśmiechnięty blondyn, nieprzerwanie opowiadający dowcipy teraz wisiał połową korpusu na ławce a jego rozprute gardło leniwie sączyło krew która obficie już pokolorowała kamienie pod nim. Gheist przykucnął nad zwłokami partnera i zasłonił mu oczy. Z ręki wyciągnął mu karabinek po czym powstał i rzucił jeszcze raz wzrokiem na ciało Tonny'ego. Gdyby nie rozległa rana na szyi można by uznać jego pozycję za komiczną, ale Gheist nie miał nastroju do żartów. Tak naprawdę to w ogóle nie był w nastroju do niczego. Stał i milczał wpatrując się w zwłoki. Minuty mijały ale Gheist nie mógł się poruszyć. Żal i strach nie pozwalały mu się poruszyć. Nagle usłyszał za sobą dźwięk jaki wydaje miażdżony kawałek szkła. Powoli, niespiesząc się odbezpieczył MP5...

Jeśli się spodobało to w niedzielę ciąg dalszy :)
« Ostatnia zmiana: Marca 20, 2010, 11:07:04 pm wysłana przez Tantalus »

Offline Nova/smogu

  • Zerg Lurker
  • SuperMod
  • *********
  • Wiadomości: 2237
  • MOAR!
    • Zobacz profil
Odp: Wieża strachu
« Odpowiedź #1 dnia: Marca 14, 2008, 12:44:52 am »
dłuższym fragmentem musiałbyś zarzucić by można było coś więcej oceniac ;f  odpalasz office, czcionka 10 i jak masz z dwie strony - mozesz wrzucac. a tak to za mało do doceny ;p

ale wgłębiając sie juz w przedstawiony opis... czegoś Ty sie naoglądał....?
Kame Hame Ha

Offline Growlanser

  • Tantalus Zombie Creation
  • General
  • ******
  • Wiadomości: 623
  • MusSskkk
    • Zobacz profil
Odp: Wieża strachu
« Odpowiedź #2 dnia: Marca 14, 2008, 12:46:47 am »
raczej nagrał :) Niektórzy juz powinni wiedziec o co chodzi. Kawałek jest mały bo wrzuciłem tylko dla wstepnego rozeznania odnosnie mojego skilla w pisaniu;/ Nie wiem czy umiem ;)

Offline Nova/smogu

  • Zerg Lurker
  • SuperMod
  • *********
  • Wiadomości: 2237
  • MOAR!
    • Zobacz profil
Odp: Wieża strachu
« Odpowiedź #3 dnia: Marca 14, 2008, 12:58:13 am »
no własnie aby ocenic skill zarzuc czyms wiekszym, a nie tylko opisem przyrody ;f troche akcji, troche dialogu ;f a opisy przyrody ładnie Tobie ida ;f
Kame Hame Ha

Offline Growlanser

  • Tantalus Zombie Creation
  • General
  • ******
  • Wiadomości: 623
  • MusSskkk
    • Zobacz profil
Odp: Wieża strachu
« Odpowiedź #4 dnia: Marca 14, 2008, 08:08:05 am »
Heh... no to dzis wieczorkiem sie zedytuje i dorzuci troche. Poza tym czy opis roz***lonych ciał i organów to jest przyroda? :D

Offline G-1

  • "cudowny" użytkownik
  • General
  • ******
  • Wiadomości: 542
    • Zobacz profil
Odp: Wieża strachu
« Odpowiedź #5 dnia: Marca 14, 2008, 12:07:23 pm »
Bardziej martwa natura ;f
(...)Poprostu ja nie mam czasu na granie w kilkudziestogodzinne gry po to żeby poznać fabułe jakąś lipnawą w której ziomu ratuje świat, a ja podczas tego ratowania świata biegam sobie mietkiem naciskam przycisk X i walcze z potworem, później oglądam film jak ten mietek główny bohater gada 30 minut z jego wybranką z czeg nie wynika nic ciekawego, później zaliczam każdą postać w lokacji i gadam z nią żeby dowiedzieć się na przykład że ładną mamy pogode, a nowa generacja konsol będzie mi oferowała to samo z tym że z lepszą grafiką... nie gry to już nie jest dla mnie główna rozrywka i nie mam czasu na kilkadziesiąt godzin grania podczas gdy o wiele epszą fabułe mogę mieć oglądając jakiś koreański film... teraz już mnie granie nie ara, jak mówiłem wcześniej przed konsolą chce się rozerwać, niepotrzebny do tego jest mi główny bohater stworzony z 40 milionów pixeli zamiast z 4...

Offline Growlanser

  • Tantalus Zombie Creation
  • General
  • ******
  • Wiadomości: 623
  • MusSskkk
    • Zobacz profil
Odp: Wieża strachu
« Odpowiedź #6 dnia: Marca 14, 2008, 04:21:57 pm »
Kolejna częśc "Wieży Strachu"

*****************************
Broń odpowiedziała cichutkim szczękiem gdy załadował pierwszy pocisk do komory. Jednym ruchem przetoczył się po ziemi i skrył za dużym kawałkiem rozwalonej kolumny. Wycelował broń w kierunku źródła dźwięku ale nic już się nie odezwało. Powoli podniósł się i utykającym krokiem otoczył całe pomieszczenie. Był sam... Idąc wokół holu natknął się na zwłoki sanitariusza który nie skończył za dobrze. Jego kevlarowa kamizelka rozpruta była na piersi i w jej środku, na korpusie widniała spora dziura ukazując w całej okazałości "wnętrze" medyka. Jego rozłożone w akcie agonii ręce przypominały na myśl anioła który chce pochwycić zbłąkane duszyczki w swe ramiona. Gheist odwrócił byłego kompana nogą aby nie widzieć jego wystających żeber po czym podniósł apteczkę leżącą tuż obok. Szybko znalazł tam to czego chciał: Spirytus, opaska uciskowa, igła i nici oraz kawałek bandaża. Wyciągnął nóż i rozciął wojskowe bojówki w kolorze "Urban Camo" na wysokości uda.
-Nie jest tak źle- pomyślał po raz kolejny w ciągu kilku tych chwil.
Pocisk nie był przeznaczony dla niego, prawdopodobnie osłabiony rykoszet, dlatego też z łatwością wyłuskał go z nogi posykując lekko. Rana była płytka ale trochę krwi już zdołało upłynąć. Przemył nogę spirytusem po czym zaszył ją i zawiązał bandaż. ćwiczenia z zakresu pierwszej pomocy nie poszły na marne i teraz cieszył się że nie olewał wykładów na akademii. Kiedy już zrobił prowizoryczny opatrunek, usiadł na zimnej posadzce aby trochę ochłonąć. Kolejny raz spojrzał na pobojowisko. Wyglądało to tak jakby ktoś nagle zatrzymał czas. Cisza panująca wokół była prawie namacalna, denerwowała a jednocześnie Gheist zaczął wolniej oddychać. Zamknął oczy i próbował przypomnieć sobie co się stało. Prze jego głowę momentalnie przetoczyły się dziesiątki obrazów, jakby wyrwanych z albumu zdjęciowego. Krew... Pył... Ruch... W uszach zadźwięczały natomiast odgłosy bitwy. Strzały... Nieludzki jęk... Wybuch... Powoli docierało do niego co się wydarzyło. Grupa S.W.A.T. do której należał Gheist została wysłana do jednego z wieżowców w centrum Nowego Jorku. O godzinie 16:42 kwatera główna Anty-terrorystów dostała wezwanie w centrum Manhattanu jakoby niezidentyfikowana grupa terrorystów przejęła jeden z największych biurowców na wyspie. Najpierw wysłano grupę "Alfa" z myślą że opanują oni sytuację. Opancerzone wozy podjechały pod biurowiec dokładnie 15 minut później. Po kolejnych 15 minutach od ich wejścia stracono kontakt. Postanowiono wysłać kolejną grupę operacyjną. Grupa "Charlie" bo tak nazywano jego grupę została wezwana bez zwłoki. Szybkie rozeznanie a następnie infiltracja budynku w celu przywrócenia łączności z grupą "Alfa". Gheist myślał że po prostu ich radio wysiadło jak zdarzało się to nie raz, ale procedura wymagała interwencji kolejnej grupy. Dalej obrazy zaciemniały się... Winda... Krew... Drewniane drzwi... Potem już nic nie było jasne. Tylko czerń, szarość i czerwień przeskakiwały mu przez myśl i mieszały się w tęczy ciemnych barw. Otrząsnął się i popatrzył na zegarek. Od czasu gdy wkroczyli do budynku minęła już ponad godzina. Podniósł się z posadzki i postanowił poszukać radia. Nowiutkie, pełne innowacji i innych bajerów radio leżało teraz przygniecione kawałkiem kolumny. Żadna z diod nie paliła się a akumulator wylał swoją żrącą zawartość na skrawek dywanu, wypalając dziurę. Zniechęcony przypomniał sobie o celu swojej misji. Mimo że był ranny i zmęczony nadal obowiązywało go zadanie. Był liderem tego zespołu. Tego zespołu który teraz leżał bez życia na zimnym marmurze który stał się ich mogiłą. Czuł się odpowiedzialny za tych chłopców i wiedział że nie może teraz zawieść ich rodzin, że musi wyjść stąd i osobiście poinformować ich rodziny o ich śmierci. Zarzucił karabinek na ramię, skontrolował zawartość magazynków i sprawdził czy raca sygnalizacyjna wisi bezpiecznie w kieszeni na jego kamizelce. Kuśtykając podszedł do wschodniej ściany holu i otworzył drzwi prowadzące na klatkę schodową. Jarzeniowa lampa nad wejściem przykuwała wzrok swoim blaskiem. Na powierzchni obudowy znajdowały się czerwone litery układające się w słowa "Piętro 82 - klatka A". Gheist nawet nie spojrzał na napis. Wiedział już gdzie jest a także wiedział ile jeszcze przed nim. Zaczęła się mozolna wspinaczka po wytartych schodach...

Jeszcze trochę informacji. Wybaczcie że daję tak małe kawałki ale za to conajmniej raz na 3 dni będę umieszczał kolejny. To opowiadanie nie ma na celu tylko hack&slash. Bardziej będzie opowiadać dramat samotnego żołnierza w pustym wieżowcu pełnym "czegoś" :) ale nie bójcie nic fani rozpierduchy. coś tam się doda :)

Offline Nova/smogu

  • Zerg Lurker
  • SuperMod
  • *********
  • Wiadomości: 2237
  • MOAR!
    • Zobacz profil
Odp: Wieża strachu
« Odpowiedź #7 dnia: Marca 14, 2008, 05:24:49 pm »
]kilka uwag natury jezykowej;p
Cytuj
bojówki w kolorze "Urban Camo"
prawidłowo: bojówki koloru urban camo. nie musisz walic nazwy koloru w cudzysłów i z wielkich liter, to nie jest nazwa własna

Cytuj
-Nie jest tak źle- pomyślał po raz kolejny w ciągu kilku tych chwil.
Mysli oznacza sie w cudzysłowie, taki zapis jest zarezerwowany dla dialogu i wszelkiego rodzaju wypowiedzi na głos

Cytuj
Cisza panująca wokół była prawie namacalna, denerwowała a jednocześnie Gheist zaczął wolniej oddychać.
troche bez sensu zdanie, a raczej jego druga czesc. użyłes spójnika łącznosci, a to co napisałes, nie brzmi zbyt ładnie stylistycznie. to tak jakbys napisał - "do teatru pójdziemy w niedziele i masło"

Cytuj
Anty-terrorystów
znów niepotrzebna duża litera


to tak na razie. na razie. i tylko patrzylem na błędy czysto techniczne

Kame Hame Ha

Offline Growlanser

  • Tantalus Zombie Creation
  • General
  • ******
  • Wiadomości: 623
  • MusSskkk
    • Zobacz profil
Odp: Wieża strachu
« Odpowiedź #8 dnia: Marca 15, 2008, 12:44:38 am »
Postaram sie wiecej nienabrudzic moja stylistyka ;/

teraz juz wiem skad ten Twój tytuł :)

Oto zamieszczam przedostatnią już częśc fanfika. Enjoy ;)

************
 - Jak myślisz Jack? Da mi swój numer - spytał Tonny zatroskanym głosem ubierając swoją kamizelkę.
- Heh... Sądząc po tym jak jak za nią latałeś dziś cały dzień to da, ale chyba tylko żebyś jej dał święty spokój - zażartował Gheist
- Naprawdę mi się podoba. Jest inna niż te wszystkie puste lalunie z klubów. Naprawdę ją lubię... - odpowiedział Tonny
- Przestań bujać w obłokach bo założyłeś swoją kaburę na odwrót - odciął się Gheist. Mówiąc szczerze to zazdrościł Tonny'emu tego że ma kogoś na oku. Od czasów licealnych był sam i przyzwyczaił się do bycia samotnym. W sumie to wolał być nawet sam. Osoby pracujące w takich zawodach jak on nie powinny z nikim się wiązać. Gheist poprawił jeszcze tylko kominiarkę pod hełmem i ruszył w kierunku parkingu...
************
Wspinaczka po schodach była długa i męcząca. Przed oczyma Gheista migały numery poszczególnych pięter... 92... 93... 94. Zastanawiał się ile pięter może mieć ten cholerny wieżowiec. Zmęczenie dawało mu się we znaki a ból w nodze dokuczał mu coraz bardziej z każdym krokiem. Jego kroki dudniły po klatce schodowej i odbijały się echem od ścian. Wreszcie dotarł do końca schodów. Przy setnym piętrze kończyła się klatka schodowa "A" i Gheist chcąc niechcąc musiał przejść do kolejnej klatki. O dziwo drzwi były otwarte.Gheist nacisnął lekko klamkę starając się nie narobić zbyt wiele hałasu i uchyliwszy drzwi rozejrzał się po pomieszczeniu na tyle na ile mógł przez wąską szparę. Korytarz biurowy był ciemny i nie za wiele było w nim widać. Gheist włączył więc latarkę i skierował jej promień na parkiet. Gdy już zorientował się w sytuacji ruszył powoli co jakiś czas odwracając się do tyłu. Dochodząc do końca korytarza usłyszał ciche chrobotanie dobiegające zza rogu. Wyłączył pospiesznie latarkę i poczekał aż wzrok zaaklimatyzuje mu się w pełni do panujących ciemności. Chrobotanie narastało. Cofnął się więc o kilka kroków i poczekał chwilę. Dźwięk wydobywał się już w pełni sprzed Gheista. Niestety ciemności nie dały rozpoznać co go wydawało. Gheist odczekał jeszcze sekundę dla pewności po czym podniósł karabinek do oka i włączył latarkę. To co oświetlił jej promień wprowadziło go w osłupienie. Przed nim stało "coś". Kształtem ciała i faktem kroczenia na dwóch nogach przypominało człowieka ale na tym podobieństwa do ludzi się kończyły. Twarz pobrudzona krwią, brudne pazury kilkucentymetrowej długości i obłęd w oczach wzbudziły strach w żołnierzu. Ale niespełna sekundę potem strach zamienił się we wściekłość. To coś zabiło jego kompana, wybiło jego drużynę. Gheist nie czekał aż stworzenie rzuci się na niego. Nie oddał też strzału ostrzegawczego w powietrze jak zrobiłaby większość zwykłych krawężnikowców na jego miejscu. Po prostu wpakował połowę magazynka w korpus stworzenia i z mściwą satysfakcją oglądał jego zewłok powoli osuwający się po ścianie, zostawiając za sobą czerwoną smugę. Łuski kalibru 9mm studziły się na podłodze, a w nozdrza Gheista uderzył zapach prochu. Nagle wśród ciszy usłyszał szuranie które wydawało około kilkadziesiąt par nóg. Z sąsiedniego korytarza wypadła grupka niezbyt przyjaźnie nastawionych "mutantów" które zwabione dźwiękiem biegły w jego kierunku. Gheist rzucił się w kierunku drzwi prowadzących na klatkę "B". Chrobot był tuż tuż za nim. Przerażony zacisnął zęby z bólu i zignorował rwący ból w nodze. Biegł najszybciej jak tylko mógł cały czas oświetlając sobie drogę. Do drzwi dzieliło go już tylko 10 metrów. Wtem zza drzwi z boku korytarza wyskoczył jeden z mutantów i rzucił się na Gheista. Komandos dzięki wyćwiczonemu refleksowi zdołał wypuścić serię pocisków w kierunku mutanta co przerwało jego szarżę i odrzut pocisków rzucił nim o ścianę jak szmacianą lalką. Gheist nawet nie odwrócił się żeby dobić wroga. Jednym ruchem otworzył drzwi i zatrzasnął je zaraz za sobą. Zaczął wspinaczkę po schodach w kierunku dachu.Dzieliło go jeszcze tylko 5 pięter aby wydostać się z tego koszmaru. Gdy dobiegł do piętra 102 usłyszał że drzwi na dole pękają z trzaskiem, a charakterystyczny już chrobot wypełnił klatkę schodową swoim zwielokrotnionym echem. Ujrzał wreszcie drzwi na dach. Dobiegłszy do nich pociągnął silniej i zawiasy zapiszczały. Prześlizgnął się przez powstałą szparę i zamknął drzwi jednocześnie je ryglując. Odgłos chrobotania zastąpił łomot w drzwi a zawiasy zaczęły niebezpiecznie skrzypiec. Po chwili odgłosy ucichły a chrobot oddalił się aż wreszcie zanikł. Łagodny powiew powietrza owiał twarz Gheista który wciągnął do płuc świeże powietrze. Jednakże wraz z tym powietrzem nadeszło coś czego się nie spodziewał.
- Nie spodziewałem się że ktoś dojdzie tak daleko...- powiedział niski głos zza pleców Gheista...

Nie zwracajcie uwagi na ortografie... nie jestem dobry z Polskiego... Już można oceniac :)
« Ostatnia zmiana: Marca 15, 2008, 12:45:23 am wysłana przez Growlanser »

Offline Growlanser

  • Tantalus Zombie Creation
  • General
  • ******
  • Wiadomości: 623
  • MusSskkk
    • Zobacz profil
Odp: Wieża strachu
« Odpowiedź #9 dnia: Marca 16, 2008, 08:13:02 pm »
I oto prezentuje ostatnia część opowiadania. Czytajcie, oceniajcie, róbcie co chcecie. Jeśli będzie choć trochę pozytywnych opinii to napisze coś jeszcze. Jeśli nie to zaszyję się w mroku i nie będę pisał :P

a więc jedziem:

Komandos odwrócił się pospiesznie. Zaledwie to uczynił gdy zobaczył błysk i jakaś siła pchnęła go na przeciwległą ścianę z ogromną siłą. Jakby wielki magnes odepchnął go i przykleił do ściany jak stalową igiełkę. Gheist nie potrafił się oderwać. Mimo że napinał mięśnie z całej siły jego ciało nie wykonywało najmniejszego ruchu. Zaczynało mu brakować tlenu bo nie mógł nawet zaczerpnąć powietrza. Po chwili która wydawała się wiecznością, uścisk zelżał a Gheist osunął się na ziemie łapczywie łapiąc tlen. Jakieś pięć metrów przed nim stał starszy człowiek w łachmanach opierający się na kosturze. Poza nim Gheist nie wyczuwał niczyjej obecności. Szybko poderwał karabinek i wycelował w postać.
- Załóż ręce na głowę i połóż się na ziemi! Natychmiast! – Wykrzyczał w stronę nieznajomego.
Nieznajomy tylko zaśmiał się i dalej wpatrywał się w komandosa. Gheist wystrzelił w powietrze serię ostrzegawczą.
- Już!!!- Wykrzyczał jeszcze głośniej. Nieznajomy dalej wpatrywał się w Gheista po czym odwrócił się i pomaszerował na skraj dachu. Gheist zdenerwowany totalnym olaniem sprawy przez staruszka pomyślał „Jak sobie chcesz” po czym wystrzelił w jego nogi kilka pocisków aby go obezwładnić. Spodziewając się upadku starca opuścił broń z zamiarem podejścia do niego. Popełnił błąd. Zaledwie wystrzelił a powietrze znów wypełnil blask a tajemnicza siła ponownie odrzuciła go na blaszany wylot wentylacji. Uderzył z takim impetem że poczuł jak łamią mu się żebra. Ogłuszony podniósł się i wystrzelił kolejną serię tam gdzie niedawno stał staruch. Kiedy tylko zogniskował wzrok zorientował się że nikogo tam już nie ma. Syknął z bólu i powoli przeszedł przez dach. Przeszedł kilka kroków i zza ścianki działowej wyłoniło się lądowisko helikopterów. To co na nim zobaczył sprawiło że mimowolnie uchwycił mocniej kolbę broni. Betonowa płyta lądowiska płonęła niebieskawym płomieniem a staruszek unosił się leniwie w powietrzu wertując jakąś księgę którą trzymał w lewej ręce. W prawej trzymał zaś swój kostur na którego końcu zamocowany był jakiś czarny kryształ. Mruczał jakieś niezrozumiałe wyrazy i zataczał laską coraz większe kręgi. Niebo zrobiło się w jednej chwili czarne. Nie wierząc własnym oczom Gheist wymierzył w stronę starca i wystrzelił kilka pocisków. Mimo że przebiły one jego płaszcz i wyszły drugą stroną, to starzec nie upadł. Odwrócił tylko rękę i wycelował laską w Gheista. Komandos był już przygotowany i trzeci raz nie dał się nabrać. Uskoczył dokładnie sekundę po tym jak fala energii uderzyła w miejsce w którym przed chwilą stał. W powietrze wbił się pył i kawałki odłamków zasłaniając na chwilę widoczność. Gheist wykorzystał zamieszanie i skrył się za niskim murkiem.
- Głupi dzieciak. – usłyszał głos staruszka po czym znów starzec zaczął swoje inkantacje.
Gheist nie wiedział co ma dalej zrobić. Niebo robiło się coraz ciemniejsze. Czuł że ta ciemność go przytłacza. Że zostało mu coraz mniej czasu. Po cichu przeładował broń i wychylił głowę zza murka. Starzec zataczał już coraz większe kręgi laską. I wtedy Gheist dostrzegł to co powinno mu się od razu rzucić w oczy. Za każdym razem gdy starzec używał swojej mocy jego kryształ emanował blaskiem. Teraz kryształ rozświetlał noc między nimi tak intensywnie jak halogeny ciężarówki jego wuja. Zdecydował się wreszcie. Nie czekając na efekt końcowy tych inkantacji podniósł karabinek do oczu. Pomyślał o swoim oddziale, pomyślał o Tonn’ym który leżał kilka pięter niżej z pustymi oczyma i pociągnął za spust. Trzydzieści wzmacnianych pocisków pomknęło w stronę starca zakłócając jego mruczenie które już przechodziło w głośny monolog. Większość minęła cel ale trzy trafiły doskonale jeden po drugim w błyszczący kryształ. W powietrze wbił się oślepiający blask a odłamki kryształu poleciały we wszystkie strony. Gheist przysłonił oczy i zobaczył jak starzec, jakby w zwolnionym tempie, opada na ziemię. Odrzucił karabinek i wyciągnął pistolet, po czym kulejącym chodem dotarł do leżącego mężczyzny.
- Ignorancie! Czy wiesz co zrobiłeś? Czy wiesz co do jasnej cholery uczyniłeś? – zapytał bezbronny teraz starzec.
-Nie wiem i szczerze powiedziawszy gówno mnie to obchodzi. Gówno mnie obchodzą także twoje prawa i nie zamierzam ci ich przytaczać. Nie zakuję cię także w kajdanki, i nie będę czekał na wynik procesu. Po prostu od razu wykonam wyrok - powiedział Gheist zmienionym głosem po czym wymierzył swoją Berettę w stronę dziadygi i zanim ten cokolwiek zdążył powiedzieć wpakował w niego pół magazynka. Na wszelki wypadek poprawił drugą połową prosto w serce. A potem jak gdyby nigdy nic osunął się na ziemię ze zmęczenia. Wiatr poruszał przez chwilę jego ubraniem po czym i on zamarł zupełnie. Po raz pierwszy od wybudowania tego drapacza chmur na jego szczycie zaległa totalna cisza…

**********************

Gheist siedział na werandzie swojego domku na przedmieściach Nowego Jorku. Jenny właśnie gotowała obiad a on siedząc na leżaku wspominał młode lata. Przeglądał ze swoim wnukiem stary atlas ze zdjęciami rodzinnymi i opowiadał mu historię jego przodków. Nagle młody Jack przewrócił kartkę ze zdjęciami i spomiędzy starych zdjęć wypadło zdjęcie dwóch komandosów ubranych po cywilu stojących koło siebie i uśmiechających się w kierunku obiektywu.
- Kto to jest ten blondyn obok ciebie, dziadku? - spytał zaciekawiony obecnością nowszego zdjęcia młody Jack.
Na fotografii stał Gheist a właściwie John „Gheist” Kennedy gdyż Gheist był jego pseudonimem jeszcze z czasów wojskowych. Obok niego stał młodszy sierżant Tonny Sullivan. Gheistowi mimowolnie zakręciła się łza w oku. Przypomniał mu się tamten dzień który tyle zmienił w jego życiu. Tyle lat wszak już upłynęło.
- To jest mój drogi wspomnienie. A nie wolno za długo przesiadywać we wspomnieniach. Chodź zobaczymy co przygotowała nam babcia Jenny.- I ruszył do domu za swoim wnukiem.
„ Muszę w końcu znów odwiedzić ich groby” – pomyślał po czym otworzył drzwi do domu. W jego nozdrza uderzył zapach pieczeni.
„Jak to dobrze być w domu” – pomyślał ponownie i zamknął za sobą drzwi…

THE END

Edit: Drobne poprawki i napis koncowy :)
« Ostatnia zmiana: Marca 16, 2008, 11:11:10 pm wysłana przez Growlanser »

Offline Anouk

  • MASTER OF SQUAREZONE PUPPETS
  • SemiRedaktor
  • ******
  • Wiadomości: 598
    • Zobacz profil
    • http://refielle.ovh.org
Odp: Wieża strachu
« Odpowiedź #10 dnia: Marca 16, 2008, 10:23:25 pm »
Cytuj
-Nie jest tak źle- pomyślał po raz kolejny w ciągu kilku tych chwil.
Mysli oznacza sie w cudzysłowie, taki zapis jest zarezerwowany dla dialogu i wszelkiego rodzaju wypowiedzi na głos
Nie koniecznie smogu, czasem jest myśl, a po przecinku napisane "pomyślała", czy jak chciał tak chciał. Dwa razy się z taką wersją spotkałam.