Autor Wątek: Niekończąca się historia...  (Przeczytany 22723 razy)

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #40 dnia: Maja 05, 2004, 06:37:22 pm »
Trochę czasu mineło zanim wszyscy odzyskali przytomność.Pierwsza ockneła się Arien:
- Co się stało? -powiedziała trzymając się za głowę.
Reszta ockneła się zaraz po niej.
- Czy coś mnie omineło? -zapytała niepewnie.
- Gdy byłaś jeszcze nieprzytomna zjawił się tu Sam Argon...-odpowiedziała Riki podpierając się rękami.
Wszyscy zebrali sie razem.
- Jedno mnie dziwi...-powiedział Grevie przecierając obolały kark- czemu nas nie zabił...miał przecierz taką okazję.
Nastała chwila ciszy.
- Wydaje mi się...że nie mógł.-powiedział Alojzy sam nie dowierzając do końca w to co mówi.
- Co chcesz przez to powiedzieć??-spytali chórem wszyscy prócz Leviathana.
- To prawda -odezwał się lodowy demon- nie mógł nas zabić...ponieważ nie opanował on do końca "Night Sun".To jakiego widzieliście tu Argona to nie była jego prawdziwa forma...bardzo osłabł prubując opanować kamień przez co musiał przyjąc ludzką postać.-dokończył.
- Ale jego siła rośnie...i wkródce może być za póżno -rzekł mister Alojzy - jednak zanim odszedł mówił coś o jakiejś niespodziance,która czeka na nas w "Wieży cienia",gdzie znajduje się artefakt.-dokończył.
- Nie mamy wyjścia...będziemy musieli iść po artefakt cienia i dowiedzieć się przy okazji jaki prezent zostawił nam Argon.-stwierdził Nicolas.
Ponieważ zombie już nie było,drużyna odpoczeła jakiś czas w tym ponurym mieście po ataku Argona,i po tym ruszyła dalej do "Wieży cienia",która znajdowała się na końcu tego miasta...
Po drodze jednak Riki zaczepiła Leviathana:
- Chciałam cię zapytać o te artefakty,bo mówiłeś,że są one przypisane danym żywiołom i my nimi władamy....więc jak to w końcu jest???Nicolas włada żywiołem cienia to znaczy,że mi teraz będzie przypisany żywioł wody zgadza się???
- Dokładnie.-odpowiedział jej.- To jest tak jakbyś przejeła jego żywioł i moc tego żywiołu.Broń jednak zostaje taka sama,która była wam przypisana na początku...czyli Nicolas będzie władał sejmitarami,a ty parą kastet ponieważ kamienie rozpoznają władających nimi i przystosowują się do nich.-dokończył Leviathan.
- Aha!-zdziwiła się Riki.
- Powiem wam szczeże,że sie tego spodziewałem..-powiedział Grevie ku zdziwieniu innych- domyślałem się,że to się tak skończy Nicolasie,że wkródce twoja prawdziwa moc się ujawni....gdy trenowałem ciebie i Sajrusa,wtedy domyśliłem się,że obydwoje macie zdolność władania żywiołem ciemności,i dlatergo po przestałem was uczyć,choć u ciebie niebyła ona tak wyraźlista jak u twojego brata.Miałem nadzieję,że nigdy się ona nie obudzi...
- Jak widzisz stało się inaczej...-powiedział Nicolas smutnym głosem.
- Nicolasie nie daj się jej opętać,bo może to sprowadzić na nas wszystkich nieszczęście...w najgorszym wypadku możesz nawet dokonać większych zniszczeń niż Argon...ale mam nadzieje,że tak się nigdy niestanie.-dokończył.
- Ja również.-szepnoł Nicolas sam do siebie.
Po tej rozmowie nasi bohaterowie ruszyli w stronę "Wieży cienia".


No i reszta jak zwykle należy do was. ;)
« Ostatnia zmiana: Maja 05, 2004, 07:28:20 pm wysłana przez YUzuriha »

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #41 dnia: Maja 06, 2004, 01:20:14 pm »
Podążali dalej przez ulice miasta, aż doszli do wysokiej budowli. Wznosiła się wysoko ponad miasto, więc byli pewni, że to jest wieża cienia i że tu znajdą to czego szukają. Wielkie drzwi wieży otworzyły się, kiedy tylko się do nich zbiliżyli, jakby od początku wieża oczekiwała na ich przyjście. Kiedy przekroczyli próg zaczęli rozglądać się po zniczszonych upływem czasu ścianach. Gdzieniegdzie widać było liczne ślady walk, jakby ktoś, albo coś powstrzymało wszystkich poprzednich gości w wierzy przed zdobyciem artefaktu ciemności. W miare jak rozglądali się i wypatrywali czy droga jest bezpieczna, drzwi zatrzasnęły się uniemożliwiając naszym bohaterom ucieczkę. Nagle usłycszeli śmiech..... nie był to jednak zwykły odgłos ..... przeszywał ich na wylot strzachem o to, co może ich czekać na szczycie wieży. W pewnym momencie Alojzy odezwał się:
 - Czytałem kiedyś o tej wieży. Ma jeśli mnie pamięć nie myli 10 piętern na których czekają nas jakieś wyzwania.
 - a może powiesz jakie - powiedział swoim sceptycznym tonem Grievie
 - nie mam pojęcia. Dowiemy się, kiedy przyjdzie się nam z nimi zmierzyć.
Nasi bohaterowie weszli po schodach na pierwsze piętro. Znaleźli się w dość wąskim pokoju, który ku ich zdziwieni miał długość okołlo kilometra.
- jak to możliwe? - zapytała Arien - przecież ta wieża nie może być taka dłyga
- To jest efekt magii - odezwał się Leviathan - z zewnątrz wieża wygląda normalnie, ale w środku następują zakrzywienia czasoprzestrzeni i może dochodzić do takich anomalii..... widać, że potężny mag musiał budować tą wierzę.
- no ale jakie zadanie mamy wykonać - powiedział Nico pokazując na podłoge - skoro przed nami rozciąga się przepaść.
Leviathan bez słowa uniusł rękę, na której powstała mała kula energii, a jego oczy świeciły na niebiesko, jakby coś namierzały. Wystrzelił swój pocisk i po pewnym czasie obok nich pojawiły się schody. Wszyscy zdumieni patrzyli na Leviathana, który wyjaśnił im, że to była próba celności i że trzeba było trafić w środek tarczy na końcu pomieszczenia.
 - no dobrze, ale jak ty wypatrzyłeś tą tarczę, i jak w nią wogule trafiłeś?
 - powiedzmy, że mam dobry wzrok - powiedzieł lodowy demon, po czym ruszyli na następne piętro. Tam w pomieszczeniu nie zobaczyli niczego szczegulnego, tylko następne schody. Chcieli przez nie przejść, ale odezwał się Alojzy:
 - czy nie wydaje się wam podejrzane, że nie ma tu żadnej pułapki ani nic takiego?
Alojzy pomyślał przez chwilę, po czym rzucił zaklęcie "pokazujące prawdę" i ukazało się inne przejście, któr było bezpieczne. Na trzecim piętrze czekał na nic wielki szkielet, który miał w czaszcce osadzony wielki szmaragd. Mimo wielkich starań po każdym zabiciu go odradzał się on na nowo. W pewnym momencie Nico skoczył na czaszkę szkieletu i wyrwał szmaragd, po czym szkielet się rozpadł. Pojawiły się schody, a Nico chciał wyrzucić szmaragd poza wierze.
 - nie wyrzucaj go - powiedział Alojzy - Może się nam jeszcze przydać
Na czwartym piętrze zobaczyli rozsypane schody z kości
 - I co my mamy zrobić z tymi shodami - odezwała się Riki
 - poprzednio szkielet odradzał się przy pomocy szmaragdu, więc może te schody też się przy pomocy klejnotu odbudują - powiedziała Arien
Nicolas położył szmaragd na niezniszczonej poręczy, a schody zaczęły się odbudowywać. Każde następne piętro wieży to była wielka hala, w której bohaterowie toczyli walki z licznymi, coraz trudniejszymi przeciwnikami. W końcu udało im się dojść na ostatnie piętro, gdzie spodziewali się najgorszego. Jednak po przekroczeniu progu wielkiej sali zobaczyli tylko piedestał stojący na środku. Nicolas ostrożnie podszedł do niego i wziął stający na nim, wisior do którego idealnie pasowała jego część kamienia Twilight moon. Próbował go użyć, ale ku ździwoeniu wszystkich nic się nie stało. Gdy Nicolas odchodził od piedestału znowu dał się słyszeć ten przeraźliwy śmiech. Pojawił się mag w zniszczonej szacie i z laską, która wyglądała jakby się miała zaraz rozpaść.
 - Jestem Cieniem Magii - odezwał się złowieszczy głos - to ja zbydowałem tą wieżę i ja sprawdzę, czy jesteście godni posiadania mojego klejnotu.
Bohaterowie szykowali swoją broń. Magowie rzucali zaklęcia we wroga i ku ich zdziwieniu trafiały go i raniły całkiem sporo. Jednak cień magii był zbyt szybki i wojownicy nie mogli go trafić. W pewnym momencie Nicolas stanął nieruchomo i skupił się na ruchach wroga. Wyskoczył w górę i wylądował za przeciwnikiem, zadając mu w czasie loto śmiertelne cięcie. Zły mag upadł na ziemię.
 - a więc jednak - odezwał się cień magii - jednak znalazł się ktoś godny mojego skarbu.... weź ten klejnot i także ten miecz i używaj ich mądrze.
Po tych słowach mag zniknął, a na jego miejscu pojawił się stary, zniszczony miecz, który w rękojeści miał wgłębienie
 - I to ma być ta legendarna broń - oburzył się Grievie
 - Pozory mogą mylić powiedział Leviathan - widzicie to wgłębienie? Nicolasie, spróbuj tam włożyć swój wisior.
 Nico umieścił wisior we wgłębieniu, a miecz zaczął błyszczeć i przeobraził się. Teraz przed nimi pojawiła się bogato zdobiona, tryskająca wręcz energią katana.
 - A więc to prawda - odezwał się zdumiony Leviathan - a więc on istnieje
 - co istnieje? - zapytała Riki
 - Ten miecz to legendarny Masamune....... ni myślałem, że kiedyś go zobaczę....
 - Ale co z tego - odezwał się Nico - skoro ja używam dwóch krótkich mieczy.
Nico wziął Masamune do ręki i jakby na życzenie miecz rozdzielił się na dwie mniejsze katany
 - Widzę, że miecz się rozdzielił na Masa i Mune - powiedział leviathan - ale widzę, że zachował swoją wielką moc....... obyś używał go mądrze
 - Taki mam zamiar - powiedział uśmiechnięty Nicolas
 - No dobrze, że mamy artefakt, ale co dalej? - powiedziała Riki
 - Myślę, że z miasta cieni najbliżej mamy do Lasu Gryfów..... tam na pewno coś znajdziemy....


skoro The Reaver tak ładnie prosi, to mogę dopisać coś, żeby nikt mi nie zarzucał, że "wszystko popsułem"

Nasi bohaterowie chcieli opuścić tę wieże, ale kiedy podeszli do drzwi okazało się, że otacza je niewidzialna bariera. W pewnej chwili usłyszeli złowieszczy głos, który należał jak się domyślali do Argona
 - mwahahahahaha. Zapomnieliście już o mojej niespodziance? Jeśli tak, to jest to wasza ostatnia rzecz, o jakiej zdążycie zapomnieć w swoim parszywym życiu. MWAHAHAHAHA.
Głos umilkł, a później ku zdumieniu wszystkich wieża zaczęła się walić. Czuli, że nic nie mogą zrobić, bo przecież drzwi były zablokowane niewidzialną aurą.
 - pięknie. - odezwał się grievie - nie myślałem, że przyjdzie mi zginąć w tej parszywej dziórze.
 - nie lamentuj, tylko pomyśl jak się ztąd wydostać - odpowiedziała Arien
 - ale jeszcze nie wszystko stracone - powiedział Leviathan - nie zapominajcie, że ta wieża to wielkie zniekształcenie czasoprzestrzeni, a każde takie zniekształcenie można przerobić na portal...... to jest tak duże, że portal miałby dość mocy dla nas wszystkichm ale......
 - ale co?
 -....... ale nie mogę kontrolować zakrzywienia, którego sam nie stworzyłem, więc nie wiem, gdzie nas wyniesie
 - nie ważne gdzie, ważne, że szybko - powiedział Grievie
Leviathan skupił się i ku zdumieniu wszystkich ściana obok nich zaczęła zlewać się i jak gdyby otwierać. Powstał przed nimi otwór wypełniony nicością, który zaczął ich wsysać do środka. Gdy wszyscy zostali pochłonięci przez ciemność, a wrota zamknęły się nastąpił błysk i wszyscy ocknęli się w miejscu, którego nigdy dotąd nie widzieli..... to było.......


 czy teraz pan Reaver nie będzie mi zarzucał, że mu niespodziankę popsułem?
No to na życzenie YUzurihy zmieniam znowu swój tekst.....
« Ostatnia zmiana: Maja 06, 2004, 08:06:00 pm wysłana przez White_wizard »
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline The_Reaver

  • Heartless Engineer
  • Redaktor
  • *********
  • Wiadomości: 2086
  • Dark Keyblade Master
    • Zobacz profil
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #42 dnia: Maja 07, 2004, 07:07:38 pm »
Sorry, że piszę tuż pod moim postem, ale edytując nie widać, że pojawił się nowy post (przydało się, żeby ktoś przywócił opcję usuwania własnych postów, jak dawniej) . Dobra to wymyślę coś do części WW:

Gdy cała szóstka została pochłonięta przez nicość. Alojzy poczół, że odłączył się od pozostałych. Gdy nagle otworzył oczy zobaczył, że znajduje się nad ogromną komnatą. Z jednej strony znajdowały się duże drzwi, zaś naprzeciw im stał wielki tron podobny do tych, na których siadali krolowie. W komnacie znajdowało się 5 osób. Jedna siedziała na tronie, pozostała stała przed nim na baczność. Alojzy próbował się przypatrzyć się im, ale nie było to łatwe, bo czuł, że nie może się ruszyc i w dodatku, jakby był w tej chwili niewidzialnym duchem. Ale zdołał rozpoznać wszystkich. Ku jego zaskoczeniu na tronie siedział Argon, a reszta, to jego wierni strażnicy. Wśród mich nie było tylko Harina, ale starzec po chwili się pojawił.
-tuż przed chwilą "wieża cieni" uległa zniszczeniu - zaczął Harin. Alojzy jakimś cudem wicząc na samej gurze 10 metrowej sali słyszał dokładnie nawet kroki maga.
-A co z naszymi wrogami? - spytał spokojnym głosem Argon
-Nie wyczułem już ich. Wydaje mi się, że juz ich ciała leżą w gruzach wieży - kontynuował Harin
-Gdyby to byla prawda musiałbym cię zabić
-Co chcesz przez to powiedzieć pania?
-Oni tak łatwo nie zginą, szczególnie gdy jest z nimi Alojzy i ten ledowy demon Leviathan.
-Czemu Argonie się tak nimi interesujesz - przerwał Sayrus
-Muszą jeszcze dla mnie zdobyc pozostałe artefakty i dostarczyć wszystkie części TM.
-Po co Argonie. Jeżeli zdobędą wszystkie Artefakty nie będziemy wtedy mieli rzadnych szans. To nie gra Argonie. - powiedział bardziej zdenerwowany Sayrus
-Po pierwsze jestem dla ciebie Panem Argonem Wielkim, nie rzadnym Argonem ty nędzna pokrako
-Wybacz ... Panie
-Po drugie chcę, żeby przynieśli mi artefakty, by uzyskać wielką moc drzemiącą w nich razem z kamieniem TM, by podbić sobie wielkie mocarstwa i zostać panem tego świata.
-Jeśli mogę Panie spytac - przerwała Karmen - dlaczego nie zabiłeś ich w miescie umarłych, kiedy miałes na to kazję
-Wyjasniłem juz powód, ale gdybym chciał, to i tak bym nie mógł. Nie udało mi się w pełni opanować Night Sun. To co im zaprezentowałem, to jedynie pokaz siły, by myśleli, że jestem znacznie silniejszy. Dodatkowo moce ktore pozbawił mnie Alojzy kiedy pokonał mnie ostatnim razem jeszcze nie powróciły, ale następnym razem jak się spotkamy będę miał zdecydowanie więcej sil.
-Ale co jeżeli będę zbyt silni - kolejny raz przerwał Sayrus
-Nie martw sie. W tej grze ja rozdaję karty, a w swoim rękawie trzymam asa, który da mi zdecydowaną przewagę.
Po tych słowach Argon odwrócil się do Alojzego i pomachał mu. Zdziwiło go to, bo reszta, go wogole nie widzi. Krótko po tym oślepiło go nagłe światło, po którym poczuł swoje ciało.


Dobra dalej wy. Tylko nie uśmiercajcie nikogo narazie (mam nadzieję, ze nic nie spiep...).
I'm in Space!

Offline elfik_mog

  • Daredevil
  • **
  • Wiadomości: 188
  • ばか ばか ばか !!!
    • Zobacz profil
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #43 dnia: Maja 12, 2004, 09:01:49 pm »
Dobra, my turn.

Trwała noc. Alojzy ocknął się na dużej, leśnej polanie. Był sam. Wokół niego rozciągał się las. Nie miał pojęcia jak tu się znalazł i gdzie jest reszta drużyny.
-Cholera - bąknoł pod nosem, po czym podniósł się.
Nie wiedział gdzie jest i dokąd ma iść. Zachmurzone niebo nie dawało mu żadnej szansy na rozpoznanie kierunku w którym ewentualnie mógł by zmierzać. Rozejrzał się ponownie, wyjął  z kieszeni monetę i  rzucił. Poszedł w stronę gdzie moneta upadła na ziemię.
Nie dość, że nie wiedział gdzie jest, to spokoju nie dawała mu myśl że Argon chce użyć jego oraz reszty drużyny jako kukiełek w swojej grze. Czemu nie pokwapi się sam do zdobycia artefaktów, bądz nie użyje jako poszukiwaczy swoich sługów. Alojzy nie wiedział...
Gdy wzeszły pierwsze promienie słoneczne Alojzy wiedział już iż idzie na wschód.Postanowił zmierzać dalej w tym kierunku, aż do spotkania pierwszej osady, bądz karczmy, by tam wypocząć. Był strasznie zmęczony.
Zastanawiał się też co stało się z pozostałą z częścią drużyny, czy to wszystko to była sprawa Argona, czy tego nieszczęśliwego portalu.
Około południa doszedł do niewielkiej wioski gdzie od razu wstąpił do karczmy. Wynajął tam pokój, zaś następnie udał się do miasta na przeszpiegi.
Dowiedział się o niesamowitych wyładowaniach atmosferycznych które miały miejsce tej nocy. Tubylcy uważali iż były dziwne, gdyż wszystkie one, trwały tylko chwile, a ich działalność była punktowa. Jedna z tutejszych, wskazała miejsca owych wyładowań. Jedno ze wskazanych miejsc, było to te, z którego przyszedł Alojzy.
Mężczyzna już wiedział napewno. To portal porozrzucał ich w różnych miejscach, z dala od siebie.
Alojzy tę noc przespał jeszcze w tawernie, zaś następnego dnia, skoro świt, wyruszył w kierunku, wskazanym przez tubylców.


Mam nadzieje że nic nie sknociłam.... Wasza kolej.

 

MATURA TO BEZEDURA^^'

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #44 dnia: Maja 13, 2004, 10:48:18 pm »
Cieszę się, że jakoś nam idzie ;)
Alojzy postanowił, że odnajdzie reszte dróżyny. W miejscowych sklepach zaopatrzył się w żywność i mapę, na której zaznaczył miejsca dziwnych wyładowań. Przeszedł przez bramy miasta i skierował się do lasu, kupierwszemu dziwnemu miejscu. Nie zajęło mu to dużo czasu, bo kiedyś znał się na kartografii. Czuł, że zbliża się do portalu, bo nagle zaczę wiać silny wiatr i atmosfera zrobiła się troche dziwna. W pewnym momencie znalazł się na polanie. Zauważył tylko Zamykające się wrota portalu i leżącą nieopodal Riki. Podzszedł do niej i ocucił ją.
 - gdzie ja jestem? -  zapytała zdezorientowana Riki
 - Spokojnie - odpowiedział Alojzy - jesteś bezpieczna.
 - Ale co się stało?
 - wygląda na to, że rozdzieliliśmy się w portalu i zostaliśmy wyrzuceni w różnych miejscach. Wypadałoby znaleźć resztę.
 - no więc choćmy.
Po drodze Alojzy opowiedział jej co zobaczył zanim wyrzuciło go z portalu. Zaległa głucha cisza. Szli w milczeniu przez pewien czas, aż w końcu doszli do miejsca, gdzie były tylko pnie. Wyglądało to tak jakby jakaś energia ścięła te wszystkie drzewa, ale nikogo, ani niczego tu nie było, więc poszli dalej. Na następnym przystanku spotkali Grievie'a, który właśnie kończył rozprwiać się z jakimś leśnym potworem. Byli dla niego pełni podziwu, gdu zobaczyli, że całe dno lasu jest uścielone martwymi potworami.
 - co wy tu robicie? - zapytał grievie
 - szukamy ciebie i innych - odpowiedziała Riki
 - Ale jest coś co powinieneś wiedzieć - powiedział Alojzy i opowiedział mu jak widział Argona.
 - No to musimy coś z tym zrobić - powiedział Grievie, po czym ruszyli w drogę.Powoli zaczynało się zciemniać a nasi bohaterowie wiedzieli, że muszą wrócić do miasta przed zmrokiem. W pewnym momencie usłuszeli ryk, przerażliwy ryk dochodzący z polany. W zanikających promieniach słońca dostrzegil trzy walczące postacie. Jedną z nich był Leviathan, a drugą Nicolas. Jednak wyglądał troche inaczej..... jakby biła od niego mroczna poświata, jakby był napełniony palącym gniewem. Wkrótce jednak domyślili się dlaczego Nicolas jast taki wściekły. Niedaleko nich leżała na ziemi bez życia Arien. Alojzy i spółka wkroczyli na pole walki. Dopiero teraz wyrażnie było widać przeciwnika. Był to wysoki mężczyzna, z którego oczu bił wściekły blask. miał on długą peleryną, przy pasie nosił jakby butelkę, a w obandażowanych dłoniach dzierżył kosę.
 - co się stało - zapytał Alojzy
Nicolas był zbyt pochłonięty walką w furii, więc Leviathan odpowiedział
 - trafiliśmy na łowce dusz.....
 - czy on Zabił Arien? - Zapytała Riki
 - Nie zabił - odpowiedział Leviathan - pozbawił ją duszy i dlatego musimy ją odzyskać
 - A co się stało z nikolasem
 - w furii porzeobraził się i nabrał dużej mocy ciemności....
Dużo nie myśląc bohaterowie rzucili się na wroga. Ten jednak zręcznie unikał ich ataków. W pewnym momencie Nicolas, który był u kresu wytrzymałości wydał z siebie krzyk. Otaczająca ich ciemność zaczęła zbierać się i formować. Nie miała jeszcze jakiegoś specjalnego kształtu, ale nie była już tak rozproszona jak poprzednim razem. Ciemność spętała łowcę dusz. Nicolas bez słowa podbiegł do niego i beż cienia litości pozbawił go życia. Wziął butelę od trupa, otworzył ją, dusza Arien powędrowała spowrotem do jej właścicielki. Po krótkich wyjaśnieniach nasi bohaterowie wracali do miasta. W pewnym momencie Arien zatrzymała Nicolasa i czekała aż inni się oddalą.
 - dziękuje ci-powiedziała całującgo, po czym dołączyła do reszty. Nicolas przech chwile stał w miejscu, po czym wocił do grupy......


no więc chyba będzie dobre prawda?
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline The_Reaver

  • Heartless Engineer
  • Redaktor
  • *********
  • Wiadomości: 2086
  • Dark Keyblade Master
    • Zobacz profil
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #45 dnia: Maja 17, 2004, 07:19:12 pm »
Jak masz coś zepsuć, to lepiej najpierw wszystko przeczytaj. Ale teraz ja coś wymyślę:

Cała szóstka wróciła do najbliższego miasta, gdzie od razu wstąpili do tawerny. Tam Alojzy opowiedział wszystko co zobaczył w zamku Argona. Gdy skończył dość długo trwała cisza. W końcu przerwał ją Nicolas
-Według Argona jesteśmy jakimiś pionkami w jego grze. Co to znaczy
-Sam nie wiem o co mu chodziło, ale skoro nazywa to wszystko "grą", to oznacza, że jest znacznie silniejszy niż myśleliśmy - mówił dalej Alojzy - co o tym myślisz Leviathan?
-.... to, że jednak musimy znaleźć wszystkie artefakty, i w pełni opanować moc w nich drzemiącą. Ale jedno mnie dziwi. Może pokazać mi mapę.
Alojzy wyjął mapę i dał ją Leviathanowi, który rozłożył ją na stole. Były wciąż na niej zaznaczone punkty, gdzie wylądowali reszta towarzyszy. Od razu pokazał jedno miejsce.
-To jest Miasto cieni, gdzie byliśmy po naszyjnik dla Nicolasa. A Alojzy wylądowałś ...tu na wschód od miasta.
-taaa. Niezły odrzut na 100km.
-Ale zamek Argona jest tu.
Leviathan pokazał miejsce odległo o 4 krotną odległość na jaką przetereportował się Alojzy, która jeszcze jest na północ.
-Do czego zmierzasz?
-Rozdzielenie duszy od ciała podczas teleportacji zdarza się dość rzadko, ale jak już się dzieje to w obrębie obszaru przez który dana osoba przetelerportowała się. To mógł zrobić Argon, lub któryś z jego sługusów.
-Nie - przerwał Alojzy - żaden z ludzi Argona nie wykazywał, że wie że tam byłem, a gdy walczyłem z Argonem 10 lat temu, to nie wykazywał rzadnych podobnych mocy.
-To może był Night Sun - powiedziała Riki
-to też odpada - przerwał Grieve - Elfy nie dali podobnych mocy do Night Sun. Jestem tego pewien.
-Więc co to mogło być? - powiedział Alojzy po jego slowach nastała dłuższa cisza. Przerwał ją w końcu Leviathan
-Teraz to nie powinno nas martwić. Musimy zdobyć resztę artefaktów i pokonać Argona w jego własnej grze. - po tych słowach spojrzał na mapę - idąc w kierunku Lasów Gryfów możemy po drodze zaczepić o Smoczy wulkan, gdzie jest kolejny artefkt.


Next please
I'm in Space!

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #46 dnia: Maja 17, 2004, 10:22:34 pm »
Nasi bohaterowie udali się na spoczynek, a o świcie ruszyli w drogę. Przekroczyli bramy miasta i weszli do lasu. Minęli polanę, na której rozegrała się walka z łowcą dusz. Przez nieprzyjemne wspomnienia chcieli jak najszybciej opuścić to miejsce. Kiedy doszli na skraj lasu ku ich zdziwieniu zobaczyli, że za płaską ścianą lasu rozpościera się spalona ziemia. Wszystko było tu zwęglone, a gdzieniegdzie widać było spalone drzewo. W oddali widać było wielką górę. Jak się możnabyło domyśleć był to wulkan do kórego zmierzali. Szli przez dłuższy czas w kompletnej ciszy a w oddali słychać było spradyczne wybuchy dochodzące z wulkanu. W pewnym momencie odezwała się Riki
 - dlaczego nic nie mówicie? Przecież byłoby raźniej gdybyśmy o czymś rozmawiali.
 - Co tu dużo mówić - odezwał się Leviathan - nie lubie wulkanów..... a zwłaszcza niecierpię tego....
 - dlaczego?
 - Widzisz.... moją mocą jest lód, a trudno zamrozić lawe....no a poza tym nie podoba mi się walka ze strażnikiem w wulkanie.......
 - Jakim strażnikem? - wtrąciła Arien
 - Może jeszcze nie zauważyłaś, ale przed zdobyciem każdego artefaktu musieliśmy walczyć ze strażnikim......a w wulkanie będzie to trudne...
Dalszą droge przebyli bez rozmowy. Kiedy dotarli do podnóży wulkanu rzucili tylko posępne spojrzenia na górę, gdyż czekała ich długa wspinaczka. Przedarli się przez gąszcze kurzu i dotarli na szczyt
 - I co teraz?- zapytał Grievie
 - To chyba jasne - powiedział Nicolas - pionowo w dół
 - chyba żartujesz - powiedział Grievie
 - A wyglądam na takiego co by żartował?
Niechętnie cała grupa scodziła do wnętrza wulkanu. Im niżej schodzili tym bardziej nieznośnie gorąco się robiło. Kiedy doszli do linii lawy we wnętrzu wulkanu.
 - I co teraz- zapytał Grievie - już niżej zejść nie można...
W pewnym momencie rozległ się potężny głos
 - czego tutaj chcecie?
 - przyszliśmy po ognisty łuk feniksa - powiedział Leviathan
 - A więc dobrze - odpowiedział głos - dam wam go jeśli mnie pokonacie
W tym momencie lawa zaczęła kamienieć, a w miare kamienienia lawy pojawiała się przed nimi jakaś sylwetka. Kiedy już w wul;kanie nie było lawy, zobaczyli przed sobą smoka w całej okazałości. Była to czarna, umięśniona bestia z czerwonymi, jarzącymi się oczami i potężnymi skrzydłami.
 - A więc tutaj sie ukrywałeś - powiedział Leviathan
 - Nie ukrywam się. Ja przynajmniej robie coś pożytecznego i bronie artefaktu, a nie  tłukę się po nieswoich światach jak ty.
 - Czy ty go znasz- zapytała Arien
 - oczywiście - powiedział Leviathan - to jest Bahamut, mroczny smok.... spotkaliśmy się kiedyś.....
Po tej krutkiej rozmowie nasi bohaterowie wyciągnęli swój oręż. Smok był potężny, więc nie trudno było go trafić, ale mimo wszystko ataki nie były zbyt skuteczne. Nawet magia na niego nie działała.
 - Nie jest dobrze- powiedział Alojzy- Nicolasie, myślę, że powinieneś sprubować użyć swojej mrocznej mocy
 - sprubuję
Nicolas skupił się, a po chwili zaczęła pojawiać się wokuł niego czarna aura. Stopniowo rosła, aż w końcy spętała Bahamuta. Teraz tylko Nico zadał ostateczny sios swoimi dwoma mieczami. Smok zawył i upadł na ziemię. Przed naszymi bohaterami Ukazał się piedestał z łukiem otoczonym płomieniem. Arien podeszła i wzięła łuk. Wszyscy chcieli wyjść z tego wulkanu, ale powsytrzymał ich Leviathan.
 - Widzisz Nicolasie - powiedział - Twoja moc jest silna, ale jeszcze nie ma formy. Właśnie przed chwilą pokonałeś potężnego Bahamuta i masz prawo przejąć jego moc, ale wybór należy do ciebie.....


No i kończe... resztę proszę dopisać szybko.
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #47 dnia: Maja 19, 2004, 09:23:07 pm »
Nicolas zamknoł oczy i nagle wokół niego znowu pojawiła się czarna aura,która spowiła ciało nieżywego Bahamuta.Wchłoneła jego moc,a jego ciało znikneło.Nicolas otwożył oczy,w których pojawił się ciemny błysk.
- Widzę że udało ci się przejąć moc Bahamuta.Teraz twoja moc będzie miała konkretną formę...
Po tych słowach wulkan nagle zaczoł drżeć.
- Co się dzieje?-zapytał zdumiony Grevie.
- Najwidoczniej moc Bahamuta,która powstrzymywała lawę przestała działać i wulkan zaczoł znowu żyć.-wyjaśnił Alojzy.
- Musimy się z tąd wynoisić!!!-krzykneła Riki.
Nasi bohaterowie starali się szybko z tąd wydostać wspinająć sie na górę wulkanu.Lawa głośno bulgotała,gdy nasi bohaterowie byli już na szczycie wulkanu.
- Nie mamy zbyt wiele czasu,wulkan może w każdej chwili wybuchnąć.-powiedział mister Alojzy.
Drużyna próbowała oddalić się jak najkrótszą drogą z dala od tego miejsca.Kiedy oddalali się od szczytu wulkanu Arien zatrzymała się.
- Biegnijcie dalej,ja spróbuje zatrzymać lawę.Zaufajcie mi.-powiedziała i zawróciła.
- Arien nie!!!-krzyknoł Nicolas,który chciała ją zatrzymać,ale złapał go Alojzy.
- Ona wie co robi,jej żywiołem jest ogień.Poradzi sobie,wynośmy się z tąd...-rzekł Alojzy.
Nicolas niepewny pozwolił odejść Arien i pobiegł za magiem.W tej chwili wulkan wybuchł,ale nasi bohaterowie byli już na tyle daleko by lawa ich nie dosięgła.Drużyna czekała na Arien na skraju lasu.Ku ich zdziwieniu z daleka widzieli,że wulkan już ostygł,ale czarodziejki nie było widać.
- Nie powinienem pozwolić jej iść samej....-martwił się Nicolas.
Ale właśnie w tej chwili ujrzeli coś dziwnego na niebie,jakby płomień przesuwający się w ich kierunku.Zbliżał sie coraz szybciej i nabrał kształtu ognistego ptaka,aż zleciał nie opodal nich. Po chwili pokazała się postać dziewczyny która biegła w ich stronę.
- Arien!?-krzykneli wszyscy jednocześnie.
Podeszła do nich z uśmiechem na tważy.Wyglądała trochę inaczej.Jej włosy miały kolor płomieni,które po chwili jednak wruciły do naturalnego koloru.Jednak na jej plecach został symbol ognistych skrzydeł eniksa.
- Co to było...czyżbyś użyła mocy fenkisa....-powiedział zdumiony Alojzy.
Arien tylko się uśmiechneła.
- To dzięki mocy diademu i żywiołu ognia w którym jest uśpiona siła feniksa.-wyjaśnił Leviathan.
- Ale jak....-dopytywał się Grevie.
- Jak powstrzymałam wulkan???To proste,uśpiłam go.-odpowiedziała.
- To dziwne choć z drugiej strony.... dobrze,że tak szybko opanowałaś moc kamienia-powiedział mister Alojzy- teraz jednak musimy udać się do Lasu Gryfów po kolejny artefakt.-dokończył.
Drużyna zaczeła oddalać się od tego niezbyt miłego miejsca.Nicolas idąc koło Arien położył rękę na jej ramieniu.
- Cieszę sie,że nic ci się nie stało.-powiedział.
Arien uśmiechneła sie do niego.
Nasi bohaterowie zmieżali już do kolejnego celu podruży,do Lasu Gryfów.


Reszta jak zwykle należy do was ;)
 
« Ostatnia zmiana: Maja 19, 2004, 10:05:20 pm wysłana przez YUzuriha »

Offline The_Reaver

  • Heartless Engineer
  • Redaktor
  • *********
  • Wiadomości: 2086
  • Dark Keyblade Master
    • Zobacz profil
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #48 dnia: Maja 20, 2004, 08:10:49 pm »
OK my turn

Drużyna ruszyła w kierunku Lasu Gryfów. W połowie wędrówki  Alojzy zaczoł rozmawiać z Leviathanem.
-Dla kogo tym razem będzie kolejny Artefakt - zaczoł Alojzy
-Twój. W Lesie Gryfów dostaniesz pieścień wiatru, z którego uzyskasz różdżkę wiatru. Po tym udamy się do Jeziora Ciszy gdzie zdobędziemy artefakt dla Riki ... chyba
-Jak to "chyba" - przerwał Alojzy
-Podobno jest jeszcze jeden zapomniany artefakt ziemi. Nie jestem pewien, ale może żywiołem Riki będzie ziemia, a może woda. To się okaże gdy następnym razem pójdziemy do jeziora.
Szli dalej w ciszy. Jednak w pewnym momencie Arien zauważyła, że na plecach Nicolasa pojawiały się raz smok otrzymany od Leviathana, raz Bahamut. Czemu towarzyszyły wydobywające się z niego energia lodu i ciemności. Po chwili Nicolas zaczoł wyć z bólu
-Nicolas? Co ci jest - powiedziała z przerażeniem Arien
-Co? O nie - zaskoczył Leviathan - Tego się obawiałem
-Co się dzieje?
-Zapomniałem, że w Nicolasie siedzi jeszcze Lodowy Smok - po tych słowach Leviathan położył swe ręce na ramionach cierpiącego Nicolasa. Po chwili z elfa wyleciała chmura lodu, która po chwili weszła w lodowego demona. Nicolas po tym przestał cierpieć
-Wybacz Nicolasie. Nie pomyślałem, że mimo Bahamut jest ciemnym smokiem, ma w częsci moc ognia. Ogień i lód który był w tobie nie mogły się zrównoważyć, co powodowało twoje cierpienie. Wybacz mi.
-Co się stało z tamtym smokie - spytał Nicolas
-Jest teraz we mnie. Dobro chodźmy dalej.
Idąc dalej w kierunku Lasu Gryfów Nicolas czół, że ma w sobie teraz bardziej czystą moc ciemności. W końcu po długiej podróży cała szóstka doszła do Lasu Gryfów. Idąc dalej w jej głąb czuli, że im dalej idą, tym mocniejszy jest wiatr, ale o dziwo Alojzy nie czuł na sobie radnych skutków wiatru. W pewnym momencie cała grupa stanęła.
-Jeżeli pójdziemy dalej ten wiatr nas stąd wydmucha - powiedział Grieve
-O co ci chodzi. Nic nie czuję - rzekł zdziwiony Alojzy
-Ponieważ jesteś wybrany przez artefakt -przerwał Leviathan - musisz iść dalej sam. My zaczekamy aż ustanie wiatr
-A kiedy to się stanie
-Jak znajdziesz artefakt. Idź już . Uda ci się.
Alojzy po tym poszedł sam kierując się głębiej, aż dotarł do pedestału z artefaktem. Przy nim stał smok, który po chwili otworzył oczy. Alojzy przygotował się do walki, ale ku jego zaskoczeniu smok rozpadł się.
-To wszystko? - Zdziwiony Alojzy po krótkiej chwili w końcu podszedł do pedestału, z którego wyjął pierścień. Po jego założeniu w ręku Alojzego pojawiła się różdżka. Ale usłyszał też znajomy śmiech
-hahahahahaha. W końcu znalazłeś swój artefakt. Pora sprawdzić czy będziesz się umiał się nim posługiwać. -za drzewa wyłonił się Argon, który bez wachania rzucił w kierunku Alojzego jeden ze swoich czarów. Alojzy zablokował go i natychmiast rzucił w czarnoksiężnika swój czar. Przez całą walkę obydwaj magowie rzucali w siebie naprzemiennie czarami, które skutecznie blokowali, ale widać było, że po przegtranej stronie stał Alojzy, który z każdym czarem stawał się słabszy. W czasie walki zauważył, że Argon nie ma przy sobie Night Sun. W pewnym momencie Alojzy dostał mocnym czarem, którego nie miał już sił zabokować.
-Wygłąda na to, że zginiesz
Po tym Alojzego pojawiło się silne tornado, kore ku jego zaskoczeniu mógł łatwo kontrolować. Po chwili skierował w Argona silny pod,much wiatru, po którym Argon zamienił się w cień i rozpłynoł się. Tornado także znikło.
-Już koniec?
-Ależ nie mój kochany Alojzy - rozległ się głos Argona - biedny Tiamat nie przeżył z powodu braku zwierzyny, która przez silne wiatry została wypędzona z lasu. Więc postanowiłem wysłać swój cień by zamiast Tiamata bronił artefaktu i widzę nawet, że szybko opanowałęś część mocy drzemiącej w tym twoim nowo zdobytym patyczku.
-Gdzie jesteś?
-W moim zamku , gdzie na ciebie wciąż czekam i bądź pewien, że będę znacznie silniejszy niż muj marny cień. papa hahahahahahaha.
Po tym jak śmiech Argona ucichł do Alojzego dołączyła reszta jego kompanów.


Mam małą prośbę. Chcę, żeby następny artefakt był dla Leviathana, ale wspomniny artefakt ziemi będzie dla Riki.

Next Please
I'm in Space!

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #49 dnia: Maja 23, 2004, 05:39:54 pm »
Alojzy opowiedział innym co się stało
 - Ale dlaczego Argon pozwolił Ci odejść, skoro mógł Cię zabić? - zapytała Riki
 - Myślę, że to część jego gry, o której wspominał - odpowiedział Alojzy
 - Ja myślę, że zostawił na sprzy życiu, bo potrzebuje naszych artefaktów .....  a tylko my możemy je zabrać - powiedział Nicolas
 - A nie zastanowiało was dlaczego od dłuższego czasu nie natknęliśmy się na żadnego z generałów Argona? - wtrąciła Arien
Po chwili milczenia Leviathan odpowiedział:
 - Pewnie czegoś szukają..... może jeśli my mamy swoje artefakty, oni też szukają swoich
 - Ale czy ta moc nie jest przeznaczona dla wybranych? - Wtrącił Grievie
 - Tak, ale oni też mogą być wybranymi.... możliwe, że są wybrani przez ciemne moce i szukają takich artefaktów.....
Po krótkiej ciszy nasi bohaterowie znów ruszyli w drogę. Podążali na wschód w kierunku Jeziora Ciszy. Im dalej szli, tym ku ich zdziwieniu robiło się zimniej. W końcu doszli do lasu. Nie był to jednak zwykły las. Wszystko w nim wyglądało na zamrożone, pozbawione życia..... Przytłaczająca cisza pogorszała jeszcze atmosfere. Nasi bohaterowie skierowali się w głąb lasu, wiedzieli że znajdą tam jezioro i jeden z artefaktów. Przechodząc przez las robiło się coraz zimniej i ciszej. Wydawało się, że nie ma tu żywego ducha. W końcu doszli do centrum lasu i zobaczyli wielkie jezioro. Nie zdziwiło ich, że takie wielkie jezioro znajduje się w lesie, ale to, że pomimo niskiej temperatury nie zamarzało. Na środku jeziora możnabyło dostrzec piedestał. Nicolas chciał dotknąć wody, by sprawdzić,  czy jest zimna, ale Leviathan go powstrzymał:
 - Nie dotykaj tej wody. To nie jest zwykła woda, ona ma magiczne właściwości. Kto kolwiek jej dotknie zamarza na zawsze. Tylko ktoś taki jak ja może pokonać to jezioro.
Po tych słowach Leviathan wszedł do jeziora. Ni był w nim zanurzony, ale chodził tafli wody. Po krótkim czasie wrócił trzymając w ręku symetrycznie wyciętą bryłkę lodu.
 - Co to jest? - zapytała Riki
 - To coś to nigdy nietopniejący lód. Nie myślałem, że jeszcze znajdzie się gdzieś bryłka tego.....
 - Chwila - powiedział Nicolas - przecież mówiłeś mi, że masz już swój artefakt
 - Bo to prawda, ale trzeba przecież polepszać swoje uzbrojenie - odpowiedział ironicznie Leviathan, po czym wyjął błękitny klejnot, bogato zdobiony w złotej ramce i przyłożył do niego znalezioną bryłkę lodu. Dwa przedmioty zlały się w jeden, po czym Leviathan schował klejnot. Bez słowa ruszył z powrotem w stronę lasu, a reszta poszła za nim.
 - A nie zastanowiało was dlaczego w tym miejscu nie było strażnika? - powiedziała Arien
 - Bo to ja jestem strażnikiem.... - odpowiedział Leviathan
 - Ale jak to możliwe?
 - Bo widzisz.... Smok, który bronił tego miejsca jest teraz we mnie, czyli to tak jakbym ja był strażnikiem...
 - Skoro tak.... no ale gdzie teraz mamy iść?
Artefakt ziemi jest w jednej z jaskiń na wschodzie, ale myślę, że to Riki zna miejsce w którym jest artefakt
 - Ja....??.... Ale niby jak.....
 - Po prostu kieruj się tym co czujesz. Artefakt sam przyciąga właściciela
 
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline The_Reaver

  • Heartless Engineer
  • Redaktor
  • *********
  • Wiadomości: 2086
  • Dark Keyblade Master
    • Zobacz profil
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #50 dnia: Maja 28, 2004, 07:34:20 pm »
Pora ruszyć ten story dalej na przód.

A więc nasi bohaterowie ruszyli na wschód. Podczas wędrówki Alojzy i Leviathan zaczeli rozmawiać.
-Gdzie jest ostatni artefakt? - zaczął Alojzy
-Podobno w Górze Niespokoju
-Jak to "podobno"?
-Pod górą znajduje się sieć jeskiń. Wielu próbowało je zbadać, ale w labiryncie jaki tworzą szybko się gubią i nigdy z tamtąd nie wracają.
-To jak my mamy znalęźć artefakt nie gubiąc się przy tym?
-Jedyna nadzieja w Riki. Mówią, że wybrani przez artefakty sami go znajdują. Są przez artefakt przyciągani. Pamiętasz w Las Gryfów. Jako jedyny mogłeś przejść przez wichurę. To będzie coś podobnego.
W końcu po długiej wędrówce doszli go Góry Niesokoju. Swoją nazwę zawdzięcza częstym wstrząsą dochodzących w jaskiń. Gdy doszli do góry powitał ich lekki wstrząs ziemi
-Dlaczego tu tak często występują trzęsienia ziemi? - zapytał Alojzy
-To strażnik artefaktu Odpowiedział - Leviathan - Poruszając się powoduje tyle wstrząsów. Riki teraz twoja kolej. Tylko ty doprowadzisz nas do artefaktu.
-Ale jak - spytała zdziwiona Riki
-Po prostu się skup, a artefakt sam ciebie wezwie.
Riki chwilę się porozglądała. Wokół nich znajdowały się setki jaskiń. Po chwili zamkneła oczy. Po chwili wskazała jedno z wejść
-Tam
-To prowadź
Wszyscy razem weszli do wskazanego przez Riki wejsćia. Idąc dalej wgłąb napotkali kilka miejsc, gdzie droga się rozdzielała . Przy nich Riki chwilę ptrzystawała, po czym wybrała jedną z dróg. Idąc dalej cała grupa wyczuwała coraz silniejsze wstrząsy.
-Tylko, żeby jaskinia się nie zawaliła - powiedział Nicolas
-Magia unosząca się tutaj utrzymuje strop. Nie musimy się o to martwić ... narazie -odpowiedział Leviathan mówiąc ostatnie słowo do siebie. W końcu dotarli do miejsca, gdzie znajdował się artefakt. Gdy Riki próbowała podejść pedestał z artefaktem znikł, a potym usłyszeli głośny ryk z głębi jaskini. Pobiegli w jego kierunku goszli do wielkiej komnaty, w której stał strażnik.
-To nasz ostatni smoczy strażnik. Wielki smok ziemi Feybrand.
Po słowach Leviathana Feybrand ruszył na całą grupę, która się rozdziliła i zaczeła walczyć ze smokiem. Jednak ataki użyte na smoku nie robiły na nim większych obrażeń, ale smok z każdym atakiem stawał się wcieklejszy.
-Musimy użyć naszych najsilniejszych ataków -powiedział Leviathan. Każdy zaczął końcentrować energię, Gdy byli już gotowi użyli swoich najsilniejszych ataków. Nicolas użył Mortal Blow, Alojzy przyzwał huragan. Poniważ Riki nie miała jeszcze Artefaktu tylko patrzyła z daleka. W jednym pomencie wszyscy naraz zaatakowali. Skumulowana energia powaliła smoka na ziemię, zaś wszystkich użycie swych mocy trochę zmęczyło.
-Czy .. to ... koniec? - powiedziała zdyszana Arien. Jednak gdy to powiedziała smok wstał. Rozwcieczony wydał z siebie głośny ryk, bo stanoł na dwóch tylnich łapach i załej siły runął na ziemie powodując silną falę uderzeniową, która powaliła wszystkich na ziemię. Jedynie Alojzy pozostał na nogach tworząc wietrzną tarczę zanim smok upadł na ziemie
-nieeeeeeeee - wydał z siebie krzyk po czym ze złością spojrzał na smoka idącego w jego stronę. Po tym z jego różdżki zaczeły bić błyskawice.  Mag skumulował w niej nową energię i strzelił potężną wiązką elektryczności w smoka. Ten wydał z siebie ostatni ryk i runął na ziemie martwy. Na środku pojawił się pedestał z artefaktem. Wszyscy wstali, a ledwo stojąca Riki podeszła pedestału z którego wyjeła parę kastet.
-teraz będziemy iść w kierunku zamku Argona. Po drodze musimy obudzić pełną moc naszej broni w ruinach przeznaczenia. Tam musi każdy z nas samotnie stoczyć walkę z własnymi lękami - powiedział Leviathan
Po jego słowach cała jaskinia zaczeła się walić
-Co się dzieje? -spytała przerażona Arien
-Magia, która trzymała to miejsce zanikła - szybko odpowiedział Leviathan -Musimy się stąd wydostać szybko
Ale gdy skończył mówić wyjście się zawaliło. Słyszeli też zapadający się strop.
-To koniec - powiedział zrezygnowany Grieve
Jedynie spokój utrzymała Riki, ktora uniosła ręcę. Ku wszystkich zdziwieniu sufit przestał spadać, a nawet sam się naprawiać. Gdy cały wrócił do wcześniejszego stanu Riki wskazała jedną ze ścian, w której ukazał się tunel
-Pokonaliscie mnie - powiedziała Riki bardziej demoniczym głosem. To był Feybrand - pozwalam wam odejść. Niech moc sześciu artefaktów prowadzi was do zwycięstwa.
Po tych słowach Riki zemdlała.


Trochę się rozpisałem. OK Next plese. Next stop Ruins of Destiny.
I'm in Space!

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #51 dnia: Czerwca 08, 2004, 12:23:52 am »
Nasi bohaterowie powędrowali do Ruin Przeznaczenia. DRoga była daleka i zdawała się nie kończyć. Przechodzili przez lasy, równiny tocząc boje ze sługusami Argona, ale to wszystko wydawało się im zbyt łatwe.... zdawało się, że Argon szykuje im największą niespodziankę na sam koniec.
 - Wiecie co - powiedział Leviathan - może moja teoria nie jest prawdziwa, ale wydaje mi się, żę coś jest nie tak. Wszystkie walki były zbyt łatwe, a wydaje mi się, że s łlugusy Argona także zmierzają do Ruin Przeznaczenia.
 - Czemu tak myślisz - zapytała Arien
 - Jest na tym świecie tylko jedno miejsce zdolne do przywrócenia broni jej prawdziwej mocy i myślę, żę słudzy zła także chcą dodać mocy swojej broni.... ale wszystko okaże się na miejscu...
 - W każdym razie ściemnia się - wtrącił Alojzy - i wypadałoby się gdzieś zatrzymać
 - Patrzcie - rzucił Nicolas - tam, przed nami jest jakaś wioska. Tam możemy przenocować.
Bohaterowie przekroczyli próg wioski i przechodząc między rozświetlonymi domami doszli w końcu do karczmy. W zajeździe unosił się zapach piwa, a ludzie rozmawiali o swych codziennych sprawach. Cała grupa znalazła stolik na uboczu i zamówiła kolację. Później już każdy pochłonięty był jedzeniem i swoimi sprawami. Wieczerza upływała w ciszy. Nagle do grupy podszedł mężczyzna.
 - musicie szybko opścić miasto - powiedział nieznajomy - Dziasiaj pełnia, po okolicy grasuje wilkołak. A kto zostanie przez niego ugryziony, sam stanie się wilkołakiem.
 - czt to groźba? - oburzył się Grievie
 - nie - odpowiedział człowiek - to dobra rada.
 - panowie - powiedział Alojzy rozdzielając ich - wilkołak to nieproblem, prawda? Sami możemy na niego zapolować.
 - Jeśli to pomoże wiosce, to czemu nie - powiedział Nicolas.
Nasi bohaterowie wyszli z karczmy i zaczęli poszukiwania wilkołaka. Nie musieli się zbyt trudzić, gdyż ustawiczne wycie doprowadziło ich do stwora. Nicolas chciał wyjąć swój miecz i posiekać bestie, ale Leviathan go powstrzymał.
 - Nie, tak niemożna. Ta bestia była człowiekiem i człowiekiem stanie się po pełni. Jeśli go teraz zabijesz, będziesz miał niewinnego mieszkańca na sumieniu.
 - No to co mam zrobić? I wogule od kidy ty jesteś taki święty - oburzył się Nicolas
Leviathan tylko uśmiechnął się ironicznie, po czym skumulował energię i wystrzelił ją w kierunku bestii. Ku zdumieniu wszystkich wilkołak nie był martwy, tylko zamrożony.
 - Powiedz mi jak y chcesz wyleczyć go z choroby wilkołaka - zapytała Riki
 - To proste - odpowiedział Leviathan z kolejnym ironicznym uśmiechem na twarzy. Zawsze jestem przygotoany na każdą ewentualność. Często natrafiam na wilkołaki, dlatego zawsze nosze lekarstwo na ich chorobę.
 - Miałeś to cały czas i nie powiedziałeś nam?! - oburzył soię Grievie
 - Nie pytaliście.....
Leviathan podszedł do zmarzniętego wilkołaka i wyjął strzykawkę. Patrząc na jesj dwudziestocentymetrowe ostrze możnabyło wywnioskować, że nie jest to zwykła strzykawka. Lekarstwo zostało podane, a człowiek odtransportowany do wioski. Nasi bohaterowie wrócili do stołu, ale nie wiedzieli, że tego wieczora ma się zdażyć jeszcze coś niezwykłego.....

Nareszcie się zebrałem na napisanie czegoś. Oby następni nie potrzebowali tyle czasu.  
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #52 dnia: Czerwca 17, 2004, 12:13:49 pm »
Wszyscy wspólnie stwierdzili iż są już bardzo zmęczeni i udali sie do swoich pokoi.Arien wraz z Riki miały wspólny pokuj,do którego odprowadził ich Nicolas.Weszły do środka,a Nicolas zamykając drzwi powiedział im "dobranoc" i wrócił do reszty dróżyny,która rozeszła się po pokojach.
- Jak myślisz Arien ile jeszcze drogi zostało nam do Ruin Przeznaczenia??-zapytała Riki kładąc się na łużko.
Czarodziejka stała przy oknie wypatrujac czegoś.
- Nie wiem...ale wydaje mi się,że na pewno czeka nas jeszcze nie jedna walka...-odpowiedziała.
Riki obruciła się na brzuch i podparła głowę rękami.
- Wiesz co...zauważyłam,że ty chyba coś czujesz do Nicolasa..choć możę się mylę...?-zapytała podchwytliwie.
Arien jednak nie odpowiedziała tylko dalej spoglądała przez okno.
- ???Hej czy wszystko z tobą w pożądku?-Riki podeszła do czarnowłosej przyjaciółki,ale to był jej błąd.
- ...Ciemność jest taka piękna...dlaczego my......walczymy przeciwko.....niej..?-Arien spojrzała na Riki,ale to nie był ten sam wzrok,jej oczy nabrały czarnego koloru i były tak przerażające,że Riki z wrażenia cofneła się.
Po chwili z ich pokoju słychać było krzyk Riki,która zemdlała.
- Co to było?-zerwał się Alojzy- czasem to nie była Riki?
- To chyba z ich pokoju-powieział Nicolas- lepiej sprawdźmy co się stało.
Nicolas wraz z Alojzym po chwili znajdowali się już na korytarzu miedzy pokojami i szli w stronę pokouj dziewczyn.W środku był juz Leviathan i Grevie,który pomagał  wstać Riki.
- Co się stało?-zapytał mister Alojzy.
- Nie wiem,ale....-starał się wyjaśnić Leviathan,ale w tym momencie przerwała mu Riki,która właśnie się ockneła.
- To było przerażające...-zaczeła coś bełkotać- jej oczy...jakby patrzyła na mnie sama śmierć...-rozpłakała się przytulając się do Grevie'a.
Wszyscy popatrzeli po sobie pytająco,jednak po chwili odezwał się Nicolas.
- Otwarte okno...??A gdzie jest Arien?!
- Wyskoczyła...-powiedziała Riki ściszonym głosem.
- Jak to "wyskoczyła"?!-dopytywał się elf.
Riki jednak nie odpowiedziała.
- Czy to ona cię zaatakowała???-zapytał spokojnie Leviathan.
Riki pokiwała tylko twierdząco głową i nagle wszyscy zamarli w ciszy.Po chwili Nicolas wybiegł z pokoju.
- Do kąd idziesz Nicolasie!!!-krzyknoł za nim Alojzy.
- Znajdę ją!-odpowiedział.
- Czekaj działasz zbyt pochponie...
Ale elfa już nie było.Mag chciał za nim pobiec,lecz Leviathan zatrzymał go łapiąc za ramie.Ten odepchnoł jego rękę.
- Przecież nie możemy go puścić samego.-powiedział Alojzy.
- Po pierwsze:opanuj się,a po drugie:wydaje mi się,że to sprawka Argona,myślę,że to musiał zrobić jeden z jego sługusów...choc nie do końca jestem tego pewny.-powiedział Leviathan.
- Co masz na myśli??-zdziwił się Grevie.
- Ponieważ żaden z jego generałów nie miał takich zdolności,a chodzi mi o hipnotyzowanie.-odpowiedział- Najlepiej bedzie jeżeli pójdziemy szukać Nicolasa...obawiam się,że grozi mu niebezpieczeństwo nie tylko ze strony tego kogoś,ale również ze strony Arien...pod wpływem hipnozy może ona zrobić wiele rzeczy nie wiedząc o tym.
W koło było ciemno i Nicolas nie widział zbyt wyraźnie,ale czuł,że Arien musi być gdzieś niedaleko.Po chwili zauważył,że ktoś stoi na skalnej skarpie i podszedł w tamtą stronę,jego wzrok zaczoł już przyzwyczajać się do ciemności.Z zarysów sylwetki stwierdził,że to właśnie Arien stoi na skarpie.Obruciła się do niego twarzą i spojrzała swoimi czarnymi oczami.Nicolas chciał podejść do niej jednak Arien w tej chwili napieła jakiś dziwny łuk i wystrzeliła strzałę koło jego nogi.
- Nie podchoć do niej...-powiedziała demonicznym głosem.
Nicolas jednak nie posłuchał i podszedł kolejne dwa kroki,Arien znów napieła łuk,ale tym razem szybciej i strzeliła prosto w elfa.Nicolas poczuł przeszywający ból i zobaczył,ze strzała utkwiła w jego lewym ramienu.
- Hm.....jest silna....myślałam,że będzie ją łatwo kontrolować,a jednak ostatkami sił się broni....gdyby nie ona już byś nie żył...-znów powiedziała Arien demonicznym głosem.
- Kim ty jesteś i co zrobiłaś Arien?!-wydobył z siebie miedzianowłosy elf,pomimo bólu.
- Arien....cóż za zbieg okoliczności......tak bardzo ci na niej zależy,że chcesz zginąć z jej ręki?-zakpiła sobie.-Ty mnie nie znasz,ale ona na pewno....bo to ja zabiłam jej rodziców.
Nagle z ciała Arien zaczoł wychodzić czarny cień i obok czarodziejki staneła postać w czarnym,obszarpanym płaszczu.
- Jestem szóstym generałem Wielkiego władcy Argona.....a zwą mnie DeadScythe,miło mi cię poznać.-uśmiechneła się szyderczo pokazując swoje uzębienie.
- Szósty generał?-pomyślał Nico.
- Hm....biedna Arien,tak bardzo chciała by zobaczyć swoich rodziców-zakapturzona kobieta spojżała na dziewczyne.-Jak myślisz czy mogła bym spełnić jej życzenie i zaprowadzić ja tam gdzie teraz są jej rodzice.-spojżała teraz na Nicolasa swoim przenikliwym spojżeniem.
- Nie!-krzyknoł Nico i żucił się w stronę DeadScythe,która zepchneła Arien ze skały.
Postać omineła Nicolasa,który w ostatniej chwili złapał rękę Arien.Klęcząc i trzymając Arien ranną ręką nie wiele mógł zrobić.Ramie bolało go coraz bardziej,ale niechciał puścić dziewczyny.Zmora skożystała z tego i złapała za strzałę,która wystawała z drógiej strony ramienia Nicolasa.Zaczeła nią wykręcać tak mocno,że z rany zaczeła płynąć krew.Nicolas wył z bólu,ale za nic w świećie nie wypóścił Arien.
- Aż tak bardzo ci zależy na niej...póść ją,a uśmieże twuj ból...-szeptała mu do ucha.
- Nigdy!-wykrzyczał elf.
- A wiec zginiesz razem z nią!
Zmora zamachneła się i potężnym ciosem wyżuciła Nicolasa ze skarpy wraz z nieprzytomną Arien,po czym obejżała sie za siebie na Leviathana,który widział to co przed chwilą się stało i,który przybył troche za późno by pomóc przyjacielowi.
- Jeszcze się spotkamy.-znowu wszczeżyła swoje zęby i rozpłyneła się w mroku nocy.
Leviathan podszedł do skarpy.
- Mam nadzieję,że nic im się nie stało..-pomyślał.


Uh rozpisałam się...mam małą proźbę niech następna scena zacznie się od rana.
« Ostatnia zmiana: Czerwca 17, 2004, 02:50:06 pm wysłana przez YUzuriha »

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #53 dnia: Czerwca 17, 2004, 09:26:57 pm »
Słońce było już wysoko na niebie, kiedy Nicolas obudził się. Przypomniał sobie co stało się poprzedniej nocy i chciał sprawdzić jak wygląda jego zraniona ręka. Ku jego zdumieniu rana była już opatrzona i owinięta bandażem, a strzała, która go ugodził leżała obok. Nicolas wstał i spojrzł w górę. Bezpośrednio nad sobą zobaczył skarpę, z której spadli razem z Arien.
 - Niemożliwe, abyśmy mogli przeżyć taki upadek.... ktoś musiał nam pomuc, ale kto? - pomyślał.
Uświadomił sobie, że musi znaleźć Arien, ale nie musiał zbyt długo penetrować okolicy, gdyż jego współtowarzyszka leżała pare metrów od miejsca, w którym się obudził. Arien ocknęła się i zapytała:
 - Gdzie my jesteśmy, Nicolasie? I co ci się stało w rękę?
Nicolas wyjaśnił jej co się stało.
 - Wybacz mi - powiedziała Arien, kiedy łzy zaczęły spływać po jej policzkach - czy kiedykolwiek wybaczysz mi to co ci zrobiłam?
 - To nie twoja wina - pocieszał ją elf - byłaś zahipnotyzowana. Już wszystko dobrze, a poza tym ktoś opatrzył moją ranę....
 - O... jak miło - odezwał się szyderczy, demoniczny głos.
Nicolas odwrócił się i zobaczył za sobą Deadscythe.
 - Co ty tu robisz? Czy nie dosyć złego nam wyrządziłaś? - zapytała Arien
 - Lubię kończyć to co zaczynam - odezwała się DeadScythe, a jej twarz wykrzywił szyderczy uśmiech - ale nie martwcie się, wkrótce wymaże wasze nędzne egzystencje z historii tego świata.
Nicolas chciał zatrzymać ją za wszelką cenę, ale wiedział, że ze zranioną ręką nie jest w stanie wygrać. Mimo wszystko wyciągnął swój oręż, po cichu licząc, że uda mu się przynajmniej ochronić Arien. Ale ku jego zaskoczeniu Deadscythe znieruchomiała i po chwili uniosła się w powietrze. Zaczynał dostrzegać jakąś dziwną siłę, która uniosła wroga w powietrze. Nagle Deadscythe zawyła z bulu i zaczęła  skręcać się w cierpieniu. Po chwili dał się słyszeć głos:
 - Nie myśl, że uda ci się wyjść cało z tej walki. Twoje serce przepełnia mrok, a mrok to ja.... Teraz wracaj tam skąd przybyłaś i pamiętaj, ze nie wygrasz z Ręką Ciemności.
W tym momemncie Deadscythe po raz ostatni zawyła w bulu i zdematerializowała się. Nicolas i Arien obejrzeli się, aby zobaczyć kto uratował im życie. Za nimi stał chłopak, który mimo, że stał w pełnym słońcu, zdawał się być ptzysłonięty cieniem. Miał on na sobie długi, czarny, rozpięty płascz, pod którym znajdowało się coś na kształt magicznej zbroi. Miał on długie czarne włosy, zpięte z tyłu głowy, na których znajdowały się gdzieniegdzie białe pasemka. W ręku dzierżył laskę, ka której końcy znajdował się błyszczący szmaragd. Jego niebieskie oczy wpatrywały się w Nicolasa i Arien. Podszedł do nich i zapytał:
 - Jak tam rana? goi się?
 - A więc to ty uratowałeś nas przed śmiercią .... i to dwa razy - powiedział Nicolas
 - wasza śmierć nie była w moim interesie, więc pocóż miałbym was uśmiercać?
 - Ale kim ty wogule jesteś? - zapytała Arien
 - Jestem wygnańcem, szukającycm swych przyjaciół..... jeśli jest to wam potrzebne to na imię mam Ray.....
 - A więc Ray... - odezwazła się Arien - jak mogłeś pokonać Deadscythe z taką łatwością?
 - to moje przekleństwo..... moje zdolności w połączeni z Ręką Ciemności - tu Ray wskazał na trzymaną przez siebie laskę - pozwalają mi na kontrolowanie ciemności, a Deadscythe w dużej mierzesię z niej składała...... ale ty także masz w sobie dużo mroku Nicolasie.... oby to się nie obróciło przeciwko tobie....
 - Ale skąd znasz moje imię? - oburzył się elf
 - Bahamut mi powiedział..... gdybyś cześciej się wsłuchiwał i nie myślał tylko o sobie, też byś go usłyszał......
 - on nie myśli tylko o sobie! Myśli o nas wszystkich i o losach świata - oburzyła się Arien
 - Możliwe, ale w każdym razie musisz nabrać dużo odporności umysłu, żeby nie powtórzyło się zajście z Dead Scythe....... i także powinnaś wsłuchiwać się w to co mówi twój feniks, Arien......
 - Ale jak ty możesz rozumieć co mówią te bestie? - zapytał Nicolas
 - jestem przyzywaczem.... poza tym warto jest rozumieć co się do ciebie mówi.....
 - przyzywaczem?
 - tak..... potrafię wzywać do pomocy stworzenia z innych wymiarów.....
Ich rozmowę przerwał radosny okrzyk Riki
 - Hej! Nareszcie was znaleźliśmy. Nic wam nie jest?
 - Nie - powiedziała Arien. - na szczęście Ray - mówiąc to wskazała na tego, kto uratował im życie - pomógł nam i w pojedynkę pokonał Deadscyte.
 - Dziękujemy ci za pomoc naszym przyjaciołom, ale powiedz nam co ty tutaj robisz - zapytał Alojzy
 - ..... przemierzam światy... czasem nawet zdaża mi się pomóc komuś, ale szukam dwujki swoich przyjaciół, którzy zostali zabrani przez siły zła.... a ja chcę za wszelką cenę ich znaleźć.....
 - A może to Argon jest odpowiedzialny za to? - zapytał Grievie
 - możliwe...... ale sam się muszę o tym przekonać - powiedział Ray.
 - A może przyłączysz sie do nas i pomożesz nam zgładzić Argona. Twoja Ręka Ciemności mogłaby nam pomóc - powiedziała Arien
 - Ta laska.... moje przekleństwo... to narzędzie zagłady... nie wyniknęło by z tego nic dobrego..... ale może będę wam w czymś pomocny i może znajdę po drodze odpowiedzi których szukam.....


No to koniec. Ale dopiszcie coś szybko. Byłoby miło ;)

 
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Siergiej

  • Last Hero
  • **********
  • Wiadomości: 2544
  • Idol Tanta
    • Zobacz profil
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #54 dnia: Sierpnia 01, 2004, 01:51:02 pm »
CHOLERA KONIUEC Z TYM PRZESTOJEM BIORE SIE DO ROBOTY!!!
Szli dlugo w milczeniu w strone Ruin Przeznaczenia. Klopotliwe milczenia przerwal wreszcie Alojzy:
-Leviathan mowiles zew Ruinach mam zmierzyc sie z wlasnymi lekami....co to mialo znaczyc?-zapytal mag.
-Kazdy z nas bedzie musial sie zmierzyc z tym czego boi sie najbardziej-padla odpowiedz lodowego demona.
-To bedzie walka czy cos jak proba wytrzymalosci psychicznej?-wtracila Arien.
-Hmmmmm.....sam niewiem....to pewnie zalezy od tego kto czego sie boi-Odpowiedzial Leviathan.
Gdy tak rozmawiali idac przez lesna polane przed nimi staneli Harin i Ragham. Ragham zamiast mlota mial wielki zakrwawiony topor a Harin laske przypominajace reke ciemnosci.
-Czego chcecie nedzie slugusy Argona-warknal malo entuzjastycznie Grievie.
-Waszych artefaktow-odpowiedzial ze spokojem Harin-ooooo.....wiedze ze jest z wami jeszce jeden heos...HAHAHAHAHAHA.
-Znacie ich?-zapytal Ray.
-Owszem...to dwoch z szesciu generalow Argona-spokojnie odparl Leviathan
-NIE GADAC TYLKO DAWAC ARTEFAKTY.....TEGO SZOSTEGO TEZ!!!!-ryknal zwykle malomowny Ragham.
-Niby czemu mam wam je dawac skoro was jest tylko dwoch?-odparl Alojzy
-Bo my wracam z ruin przeznaczenia z boska bronia i mozemy was pozabijac mrugnieciem powieki-powiedzial Harin usmiechajac sie szyderczo.
-No skoro tak mowis to dostaniesz te bron....ALE PO NASZYM TRUPIE!-krzyknal Alojzy.
W tym momencie Nicolas, Leviathan i Grievie zucili sie na Raghama a Riki, Arien i Alojzy mitolai zaklecia w Harina. Tylko Ray stal z boku. Walka nie byla latwa poniewaz bronie przeciwnikow byly bardzo silne. Topor Raghama mgl mu rowniez sluzyc za tarcze poniewaz byl tak wielki. A moc ow topora poczul juz Grievie gdy dostal obuchem w klatke piersiowa i polecial dwa metry do tylu. Grievie zyl ale nie byl w stanie sie podniesc i z trudem oddychal. Walka z Harinem rowniez zbyt mila nie byla poniewaz mag umiejetnie blokowal wszystkie zaklecia a i zucal bardzo potezne czary. omal nie zamrozil ognistego luku Arien a dziei zakleciu oslepienie oslabil zaklecia Riki. w momencie gdy Harin zucil zaklecie ktore powalilo trojke magow na ziemie do akcji wkroczyl Ray. Szmaragd zaczal swiecic. Harin zdazyl tylko powiedziec 'to jest...!" i juz skrecal sie i wyl z bulu na ziemi. Widzac to Ragham zdematerializowal sie. "DOSYĆ TEGO" odezwal sie nagle jakis glos.Przed nimi pojawl sie Argon. Zaskoczony Ray przestal meczyc Harina co ten wykorzystal i zdematerializowal sie. Nastalo krotkie milczenie ktore przerwal Argon:
-Widze ze macie reke ciemnosci....moze byc trudniej niz myslalem-powiedzial pan ciemnosci.
-Szykuj sie na los taki jaki mial Harin-powiedzial Alojzy
-Ray pokaz mu co potrafisz-pisknela Riki.
-Nie moge.....na niego to nie dziala-odrzekla zadziwiny Ray.
-Czemu?!-pierwszy raz od dawna glos podniosl Leviathan.
-Nie....wiem-powiedzial Ray.
-HAHAHAHAHAHA wy mieliscie asa ale ja mam jokera....przegraliscie to rozdanie HAHAHAHAHAH-zasmial sie Argon.
Nagle i niespodziewanie Argon zdematerializowal sie.


YOUR TURN....mam nadzieje ze nic nie skoncilem.

 

Offline The_Reaver

  • Heartless Engineer
  • Redaktor
  • *********
  • Wiadomości: 2086
  • Dark Keyblade Master
    • Zobacz profil
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #55 dnia: Sierpnia 07, 2004, 04:16:38 pm »
Przez bardzo Długi czas nie miałem dostępu do neta, a gdy miałem, to nie chciałem marnować czasu (kafejka kosztuje), ale zdołałem cos wymyśleć

Po tym zdarzeniu cała grupa była wielce zdziwiona. Argon wykonal po raz kolejny ruch którego nikt sie nie spodziewał.
-Czego Argon wogóle od nas chce - ciszę przerwała Arien
Odpowiedzi na to pytanie nikt nie znal.
-Ten czarnoksiężnik jest niebywale pewny siebie - rzekl Leviathan - dla niego jesteśmy pionkami w jego grze
-Może tak, ale nawet pionki mogą wykonać szach - przerwal Grieve pocieszając wszystkich. Ale jedynimi, którzy pozostali w zamysleniu byli Rey i Alojzy.
-Nad czym wy dwaj się zastanawiacie - spytała Riki
-Myślę, że Argon.... - zaczoł Alojzy
-Co Argon?
-... nieważne
-Jest cos co wam nie powiedzialem - przerwał Rey - Ta dwójka, z którą przed chwilą walczyliśmy ... przypominają moich zagonionych towarzyszy.
-Jak to? - przerwał Alojzy - mówisz o Harimie i Raghamie?
-Tak, ale moi towarzysze mieli inne imiona, i tak latwo nie poddaliby się ciemności.
-Ach tak ... mozesz nam zdradzić ich imiona
-... a czy to takie ważne. Macie przeciez inne rzeczy na glowie.
-Ale chyba możesz nam ...
-To jego wlasna sprawa - przerwal Alojzemu Leviathan - teraz musimy kierować sie do ruin przeznaczenia
-Ale
-Powie nam w swoim czasie. Teraz musimy sie martwić jak pokonac Argona.
Wszyscy po tym wrucili do wędrówki w między czasie między Alojzym, A Leviathanem zaczeła się kolejna rozmowa.
-Leviathan mam pytanie, co do walki z Feybrandem
-Co chcesz wiedziać?
-Jakim cudem uzylem tak silnego ataku błyskawic. Myślałem, że dzieki różdzce mam wzmocnione tylko ataki wiatru
-W powietrzu wystepują też wyladowania elektryczne, stąd artefakt wzmocnil piorun.
-A czy inni też mogą miec cos podobnego?
-Byc może. Mój artefakt wzmocnil lód, ale tez wzmacnia wodę. Moze z czasem reszta pozna swóje moce.
Wędrówka trwała długo, ale w koncu cała grupa dotarła do swego celu. Przednimi za wzgórza pojawoly sie Ruiny Przeznaczenia. Byly to trzy pierscienie kamieni ustawionych na ksztalt portali (Stonehenge).
-Jestśmy u celu - zaczał  Leviathan - nie traćmy czasu.
Cała grupa weszła do kręgu, ale gdy Rey mial wejść tajemnicza barriera odepchnela go
-? .... co jest, czemu nie mogę wejść
-Nie dziw się - Przerwał Leviathan - ty nie jesteś wybrany przez artefakt. Tylko wybrani mogą tu wejść. W miedzy czasie Rey bedziesz musial na nas poczekać.
Rey wycofał sie na wzgórze, gdzie widzial całe ruiny, zaś pozostala szóstka kierowala się do centrum ruin, gdzie znajdowal się ołtarz.
-Teraz wyjmijmy swą broń.
Wszyscy tak zrobili i polozyli swój oręż na ołtarzu. Po tym oworzyły się sześć portali.
-Kazdy z nas musi iść do swojego portalu
-Co tam jest? - spytala Riki
-Zobaczymy
Leviathan pewnie wszedl w swój portal. Po nim Alojzy podszedł do swojego. Dość dlugo się wachał, ale w końcu wszedł. Po nim reszta wzieła glęboki oddech i z lekka niepwnością weszla w swoją bramę. Całe to zajście ze wzgórza obserwował Rey.


Mam nadzieję, że zastoju dlugiego nie bedzie, a więc NEXT PLEASE.
I'm in Space!

Offline Siergiej

  • Last Hero
  • **********
  • Wiadomości: 2544
  • Idol Tanta
    • Zobacz profil
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #56 dnia: Sierpnia 07, 2004, 06:05:34 pm »
Nicolas pojawil sie nad jakas ogromna przepascia na dole ktorej plynela rwaca rzeka. Mimo ze zostawil swoja bron na oltarzu mial ja przy sobie. Nie wiedzial gdzie jest ale malo go to obchodzilo poniewaz jakies 5 metrow dalej nad przepascia lewitowala nieprzytomna Arien. Byla spetana sznurami a Night Sun byl do Niej przywiazany. Obok na krancu przepasci stal Argon smiejac sie glosno, w koncu pan ciemnosci przemowil:
-Wybieraj Nicolasie. Jesli zaatakujesz mnie Night Sun spadnie do rzeki i ja nigdy juz go nie odnajde. Ale Twoja ukochana spadnie razem z nim. Ale jesli oddasz mi swoj artefakt kamien wroci do mnie a Atrien do Ciebie-rzekl z szyderczym usmiechem Argon.
-Zginiesz za to Argonie. Jesli arien spadnie wlos z glowy TY za to zaplacisz....wlasnym zyciem-wycedzil przez zeby Nicolas.
-Mylisz sie. Jesli ja zgine Ariena spadnie w przepasc....wybieraj...HAHHAHAHAAH-zasmial sie Argon.
Nicolas stal bez ruchu. Nie wiedzial co zrobic. Czy ratowac swoja ukochana czy pozwolic jej umrzec ale uratowac cala reszte swiata.
Nigdy na nikim nie zalezalo mu tak jak na Arien, ale jednoczesnie wiedzial ze nie moze zawiesc ludzkosci. W tym momencie wokol Nico zaczela zbierac sie cemnosc. Jego oczy staly sie czarne. W tym momencie wielki Behemoth skoczyl na Argona a Arien spadla w przepasc. Nico krzyknal "NIEEEEEEEEEEEE" i zaczal lkac. Jednak w pewnym momencie zorientowal sie ze nie jest juz nad przepascia a kleczy obok swojego portalu.

Riki podobnie jak Nicolas mimo pozostawienia broni na oltarzu posiadala ja ciagle. Stala na polanie a naprzeciwko niej stal Grievie:
-Co Ty tu robisz ?-zapytala wyraznie zdziwiona Riki.
-Przyszedlem by Cie zabic-odparl sokojnie Grievie.
-Alll....eee....jj...jak..tt..tto??-powiedziala jakajac sie Riki.
-Wielki Argon mnie wyslal-znow ze spokjem powiedzial Grievie.
Riki nie zdazyla nic odpowiedziec bo Grievie natarl na nia swoim mieczem. Zrobila unik doslowni w osatniej chwili. Wiedziala ze nie moze udezyc Grievie'a. Ciagle robila uniki az w pewnym momencie przemogla sie i zadala cios ktory zabil Grievia. W tym momencie znow pojawila sie przy portlau.

NEXT PLEASE
 

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #57 dnia: Sierpnia 08, 2004, 05:18:28 pm »
Arien rozejrzała sie po miejscu,w którym się znajdowała.Było jej znajome,a dokładniej mówiąc była to wioska,w kórej się wychowywała zanim poznała Nicolasa i zanim jej rodzice nieszczęśliwie zgineli.Jednak wioska nie wyglądała tak samo,wszędzie do okoła się paliło.Z daleka zauważyła jakąś postać wyłaniającą się z płomieni i idzącą w jej kierunku.Arien wycelowała w to miejsce swój łuk,lecz po chwili ujrzała,że tą postacią jest Nicolas.Wyglądał jak opętany chęcią mordu,jego oczy były całkowicie czarne,na jego plecach znajdowały się ogromne błoniaste skrzydła,a za nim rozpościerała się ciemność pochłaniając wszystko do okoła.
- To nie możliwe.....to nie może być....-pomyślała.
Nagle usłyszała głos w głowie:
- Musisz podjąć decyzje.Albo zabijesz Nicolasa albo on ciebie...
-Nie!-krzyczała w duszy.-nie mogę....
-Nie masz wyjścia....Nicolsa nie poradził sobie z swoją złą stroną.....musisz go zabić w przeciwnym razie on zniszczy cały świat....-mówił głos-...nie pozwól by kierowały tobą uczucia.....słuchaj co podpowiada ci rozum...
Arien długo się wachała,a Nicolas był coraz bliżej.
-Czy tak ma wygłądać przyszłość....tak ma się to wszystko skończyć?-zastanawiała się Arien.-...ja nie chcę takiej przyszłości!!!-wykrzyczała i w tym momencie wystrzeliła strzałę prosto w serce Nicolasa,który po chwili zozpłynoł się.
Arien stała sama na pustowiu i płakała,po chwili jednak znalazła się koło swojego portalu.


NEXT PLEASE :grin:
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 08, 2004, 05:41:05 pm wysłana przez YUzuriha »

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #58 dnia: Sierpnia 08, 2004, 10:35:30 pm »
No nareszcie jakiś ruch. Może teraz ja coś dodam.
Leviathan po przekroczeniu bramy swego portalu znalazł się.... nigdzie..... Miejsce do którego trafił było kompletną pustką.... wokół panował kompletny mrok i czerń, ale jakimś dziwnym trafem możnabyło przez nią sięgnąć, jakby była światłem dziennym.
 - Hmmm... - pomyślał demon - a więc w końcu trafiłem tutaj.... tu, gdzie wszystko się zaczęło, gdzie rozpoczęła się moja wędrówka w poszukiwaniu zemsty..... To nie jest za bardzo niemiłe wspomnienie... gdzie jest haczyk?
W pewnym momencie skrawek ciemności i pojawiło się lustro.... Leviathan nie dostrzegł w nim zamaskowanej niebieskowłosej postaci, ale niepozornego chłopaka, o brązowych włosach i ciemnych oczach, uśmiechającego się ironicznie.
 - Wspomnienia.... znowu pomyślał demon - pamiętam.... taki byłem na początku...... zanim to się stało - nagle wezbrao w nim dziwne uczucie. Po części nienawiść, po części żal i smutek - zanim stało się to..... wspomnienie obrazu, który próbuję pomścić.... i który zapomnieć, któremu próbuję zapobiec.
Lustro zniknęło, a na jego miejscu pojawił się dość duży kawałek ziemi. Na środku unosiła się kilka metrów nad ziemią piękna, śpiąca dziewczyna, o szarawych, upierzonych skrzydłach na plecach. Powoli zbliżał się do niej obleśny potwór, z rytualnym nożem w ręku. Oczy leviathana otworzyły się szeroko. Ta dziewczyna, była kimś, kogo od tak dawna szukał..... To była ta, dla której oddałby wszystko i poświęcił część swojego człowieczeństwa, dla jej odnalezienia. Teraz była tuż przed nim. Wiedział, że nawet jeśli to iluzja, musi ją uratować. Wykonał krok.... nic.... kilka następnyc nic......Spostrzegł, że to źródło jego mocy, błękitny smok powstrzymuje go od ruchu.
 - Czemu to robisz smoku?
 - twój los i jej los nie mogą się razem znów połączyć. Jesteś strażnikiem. Masz moc, ale pamiętaj, że dopuki ją masz, nie możesz zaznać prawdziwego szczęścia.
 - w takim razie składam rezygnację - mówiąc to wziął swój klejnot i roztrzaskał go. Czyniąc to poczuł, że jego smocza natura odchodzi, a on sam zmienia się w to, co przed chwilą widział w lustrze. Chciał podbiec i powstrzymać potwora, ale obraz zaczął się rozpływać
 - dzięki - pomyślał Leviathan - dzięki, za przypomnienie kim naprawdę jestem i dlaczego tu jestem... taka motywacja na opewno doprowadzi mnie do celu.

 to by było na tylę, żeyczę powodzenia
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Siergiej

  • Last Hero
  • **********
  • Wiadomości: 2544
  • Idol Tanta
    • Zobacz profil
Niekończąca się historia...
« Odpowiedź #59 dnia: Sierpnia 09, 2004, 09:41:02 pm »
ku swemu zdziwieniu Alojzy znalazl sie w ciemnym lochu. Siedzial na malej i twardej drewnianej pryczy. W jego celi smierdzalo padlina. "o co tu chodzi" pomyslal mag. Nagle do ciemnego lochu wszedl Ragham. Alojzy probowal zucic zaklecie ale jednak on nie mial swojej broni przy sobie i proba nie powiodla sie. Nieczekal dlugo na reakcj wojownika. Otrzymal piescia tak mocny cios w twarz ze stracil przytomnosc. Obudzil sie gdy byl ju na swierzym powietrzu. Lezal na jakims duzym kamiennym podwyzszeniu ktore mialo okolo 1m wysokosci. Na dole stala armia Argona, a na tym samym podwyzszeniu co Alojzy stali sam Argon, zamaskowany kat z toporem i jego przyjacieli. Jego partnerzy byli bladzi ze strachu. Tylko Leviathan nie okazywal stachu. Ale wszyscy poza Alojzym byli spetani lancuchami. Nagle rozlegl sie glos Argona:
-Ci ludzie sa oskarzeni o ukradniecie mi kamienia Night Sun. I zostali skazani na smierc-wskazal na team Alojzego-a ON podobno jest ich przywodca. czy to prawda mister Alojzy???
-.....yyyy....eee..tttt...tt...NIE-powiedzial Alojzy dlugo zastanawiajac sie nad odpoiwiedzia.
-ZDRAJCA !!!!!!!-ryknal nagle Levithan.
-Alez Leviathanie....-zaczal Alojzy
-A wiec go znasz !-powiedzial Argon.
-TTT..TTTAAA....TAK!!!!!!!-ryknal jakajac sie Alojzy blady z wsieklosci. Nie mogl uwirzyc ze jego [rzyjaciele zostali zlapani i zaraz zgina. Ale wiedzial ze nie opusci Ich w tej trudnej chwili.
-A jestes ich przywodca ?-zapytal rozradowany Argon.
-TAAAAAAAAAAAK!!!!!!!!!!!!-ryknal jak najglosniej potrafil mag Alojzy.
W tym momencie alojzy zucil sie na Argona ale ten zucil jakies zaklecie ktore powalilo Alojzego w trybie natychmiastowym. Nie mogl sie ruszyc. Czul straszny bol. Nic nie widzial. Slyszal cichnace ryki poddanych Argona. W pewnym momencie przestal slyszec cokolwiek. Obudzil sie caly blady obok swjego portalu.


NEXT PLEASE