Autor Wątek: Zakład  (Przeczytany 1531 razy)

Offline qiax

  • General
  • ******
  • Wiadomości: 542
  • God
    • Zobacz profil
Zakład
« dnia: Kwietnia 08, 2007, 12:14:44 pm »
Nudziło mi się, wiec tym razem postanowiłem napisać coś interesującego.

Zakład

Prolog

     Wziął kolejny łyk kawy. Jak oni go bawili… Zwykła sprzeczka, choć dla postronnych obserwatorów stanowiła kłótnię dwóch zwaśnionych od wieków przeciwieństw. Pasowali do siebie idealnie, mimo to wiecznie rywalizowali, wypominali wszystkie swe grzechy. Paradoksalnie nie przeszkadzało im to w pieszczeniu siebie nawzajem do wszelkich norm granic, wypróbowując w łóżku coraz to nowsze i bardziej perwersyjne pozycje. On, dwudziestodwuletni student, pracujący w pizzeri na drugim końcu miasta. Ona, dwudziestoletnia studentka mieszkająca z rodzicami, bez stałej pracy. Wziął kolejny łyk kawy, spoglądając przy tym na zegarek. 12:15. Spóźniał się... Znowu. Herbata zdążyła już dawno wystygnąć. Zerknął ku niebu, wpatrując się w wolno snujące chmury. Ubrany w czarny garnitur, z zaczesanymi do tyłu rzadkimi kruczymi włosami, wyróżniał się na tle reszty zebranych tu gości. Było to zrozumiale, zważywszy na miejsce spotkania – kawiarenka jakich wiele. Niczym się specjalnie nie wyróżniała, poza miłym kremowym płotem ozdobionym zielonymi krzewami. Siedział akurat w rogu, przy stoliku zarezerwowanym specjalnie dla dwóch osób. Nagle chłopak zerwał się na równe nogi, krzycząc w niebogłosy coś o utraconych marzeniach, poświęconych specjalnie dla niej. Miał rację: w końcu zaharowywał się do granic swych fizycznych możliwości, a wszystko po to, by opłacić nie swoje studia. Mimochodem zerknął na pozostałych bywalców. Ojciec znęcający się nad swą sześcioletnią córką, masturbujący się co noc chłopak, kobieta sypiająca z szefem w nadziei na szybki awans… A wszystkich obsługiwała kelnerka wypróżniająca w samotności każdą porcję jedzenia, byle tylko zachować swą „nieskazitelną” figurę, tym samym pracę. Przetarł ze znużeniem oczy, odsłaniając lekką siwiznę.
-   Długo czekasz? – zapytał ktoś z troską.
     Uśmiechnął się spoglądając na zegarek. 12:21. Przysiadł się do niego młodzieniec, nieco zakłopotany. Zmienił się. Czarne niczym noc włosy, teraz rozjaśnione białymi pasemkami. Wydał mu się komiczny w białym garniturze, z rozpiętą na dodatek marynarką, nie wspominając o nie schowanej do spodni koszuli.
-   Spóźniłeś się. – odparł w końcu. – Znowu. –
-   Po tylu latach jeszcze się nie przyzwyczaiłeś? Zresztą, czekałem na swoją porę. –
-   Jesteś przewrażliwiony na tym punkcie. –
     Zaśmiał się w odpowiedzi jakby na przedni żart. Rzeczywiście. Jedynka z przodu, dwójka z tyłu, dwójka pierwsza, jedynka na końcu. Dodane do siebie tworzyły szóstkę.
-   Twoja jest niedziela, moja sobota. Pozostałe dni należą do nich. – wzruszył od niechcenia ramionami.
-   Praca uszlachetnia, czyżbyś nie wiedział? –
-   Jeśli sprawy nadal będą się tak układać, niedługo nie będę musiał robić nic. –
     Chłopak napił się herbaty. Wzdrygnął się na mroźną ciecz. Odczuwał zimno nawet pomimo gorącego w tym roku lata.
-   Nadal nie rozumiem… - przeszedł nieśmiało do rzeczy – Dlaczego czekasz? Minął już zapowiedziany czas. Rozejrzyj się! – machnął ręką wokół siebie, chcąc objąć cały świat.
     Mężczyzna zamyślił się nieco.
-   Wciąż jesteś przeciwko mnie. –
-   Tak samo jak i ty. –
-   W odróżnieniu od ciebie chcę ich ochronić. –
     Martwy śmiech zalał okolicę.
-   Chronić? Ich?! – chłopakowi powoli puszczały nerwy – Niby w jaki sposób? Obiecując nagrodę po śmierci, za życia wyzbywszy się przyjemności? –
     Rozsiadł się wygodnie, zarzucając rękę za siebie.
-   Nie wiedzą czego chcą, pragną… -
-   I to dlatego masz prawo, by za nich decydować? – uśmiechnął się cynicznie – Dałeś im drogę, lecz zawiązałeś oczy. Dzięki mnie ponownie je otworzą. –
-   Sprowadzisz ból na tych, którzy nie potrafią się obronić, z nich skorzystać. Świat ich przytłoczy, zniszczy, zabije, a potem co się z nimi stanie? –
-   Którzy nie potrafią się obronić. – powtórzył, jakby to miało rozwiać wszelkie wątpliwości - Kim dla nich jesteś? Zwykłym ochroniarzem! Zwracając się do ciebie tylko w przypadku prośby o pomoc! Czy podczas szczęścia ktoś choć raz ci podziękował? Szczerze z głębi serca? Czy może z obawy przed utratą tej marnej stabilizacji, namiastki życia? I nie mówię tu o tych, których sam wybrałeś. –
-   Ludzie są słabi… - nie wypowiedział tego z pogardą, raczej jak opiekun próbujący wytłumaczyć błędy swych podopiecznych.
-   A ty zamiast uczynić ich silniejszymi, by w końcu mogli sobie poradzić bez twojej pomocy, jedynie bardziej ograniczasz. Wciąż każesz im żyć według starych praw! Zrównujesz wszystkich do jednego stanu, zabijasz indywidualność, ambicje. Cenisz cechy takie jak cierpliwość, pasywność, łudzisz obietnicą nagrody dopiero po śmierci. Zabawne, że potem większość z nich żałuje nie podjętych akcji, wstrzemięźliwości. –
     Chłopak uśmiechnął się gorzko. Stosowanie tych samych argumentów podczas każdego spotkania nie wydało mu się dobrym pomysłem. Ale innych nie miał. Świat się zmieniał, ludzie: nigdy.
-   Ja daję im nadzieję, wiarę w lepszą przyszłość. – odparł mężczyzna ze stoickim spokojem. – To właśnie dzięki niej stają się silniejsi, mogą chronić innych. –
-   Jesteś im zbędny. – podsumował ironicznie – Zapomniałeś? Wystarczy, ze znajdzie się nagle istota ofiarując to samo, bądź nieco więcej, a od razu liczba wyznawców drastycznie spada. –
     Milczeli przez dłuższą chwilę. Gorąca para z herbaty wiła się ku górze.
-   To był odosobniony przypadek. – odparł w końcu, biorąc kolejny łyk kawy.
     Zwykła rozpuszczalna z mleczkiem i dwoma kostkami cukru. Nic nadzwyczajnego, choć kelnerkę zachwalała tę właśnie pod niebiosa.
-   Naprawdę? – wziął głęboki oddech - Wygrałeś raz, ale tylko dlatego, że brakowało mu przywiązania. Nie mrugnął okiem nawet w chwili wymordowania mu rodziny, bydła, odebrania całego majątku, nie wspominając naturalnie o „obdarowaniu” go trądem. –
-   Wciąż nie rozumiesz sensu *poświęcenia*, czy chociażby *lojalności*. –
-   Masz rację. – odparł ze śmiechem, by nagle spoważnieć - Nie rozumiem w jaki sposób mogło go nie obchodzić życie własnych dzieci, które nagle przestały istnieć. Nie rozumiem, w jaki sposób mógł je zastąpić innymi. Nie rozumiem, dlaczego odpuścił majątek, na który pracował całe życie, ani dlaczego nie żal mu było tego wszystkiego, co *sam* przecież osiągnął, bez niczyjej, tym bardziej *twojej* pomocy. –
-   Zaufał mi. Ty też powinieneś. –
-   Po moim odkupieniu. –
-   Jeśli tylko byś się podporządkował… -
-   Żartowałem. –
-   Ja nie. –
     Zapadła martwa cisza, rozrywana tylko strzępem zebranych wokół siebie kruków i gołębi.
-   Przegrałeś za drugim razem. – przypomniał siarczyście chłopak – Wielbią go. Tak jak chciałem. Wystarczyło parę sztuczek, wypranie mózgu, a z fanatyka uczyniłem… -
-   Nie chcę o tym rozmawiać. –
-   Bo wiesz, że mam rację. Nie wyczuwasz w tym pewnej ironii? Zwykły człowiek, który w swym fanatyzmie stał się równy tobie. Korzystał z życia, by na końcu pocierpieć i za to go wielbią. Iście ludzkie podejście.
-   I tak uczynił więcej dobrego, niż złego. –
-   Słyszałem o mniejszym złu, ale o większym dobru? Daj spokój, jesteśmy na to za starzy. Więc czemu wzbraniasz się przed wywiązaniem z odpowiedzialności? Pora to wreszcie skończyć! –
-   Chcę podwoić stawkę. –
     Chłopak otworzył usta w zdumieniu. Po raz pierwszy od dłuższego czasu został przez kogoś zaskoczony. Najwidoczniej rozmówca był bardziej zdesperowany, niż początkowo zakładał.
-   Słucham. –
-   Te same warunki co wtedy. Tym razem jednak będzie on twoim… –
-   To wszystko? –
-   Nie. – z twarzy zniknęła dobroć, zastąpiona teraz czystym wyrachowaniem – Wcześniej miałeś podatniejszy grunt, gdyż pracowałeś nad nim zanim się jeszcze urodził. Teraz weźmiesz nieukształtowaną glinę, ale już z kształcącą się samodzielnie formą, bez kierowania się ku jednej ze stron. –
-   Uwielbiam twoje metafory, ale powiedz mi, czemu miałbym się ponownie zgodzić? Odkładasz to, co nieuchronne. Czyżbyś się bał, że przegrasz? –
-   Nie są jeszcze na to gotowi. –
-   Nigdy nie będą… - wzruszył niedbale ramionami - Jaka jest stawka? –
-   Żadnego sądu. Jeśli wygrasz, oddam ich tobie. –
     Zaskoczył go. Znowu. Wziął łyk herbaty, wpatrując mu się w oczy. Próbował dostrzec choćby iskrę podstępu, jakiegoś awaryjnego planu, który byłby w stanie go uratować. Tak jak wtedy…
-   Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? –
-   Dwa narzędzia. Dwie drogi. Śmierć kończy wszystko. –
     Chłopak uśmiechnął się.
-   To może być interesujące... Dobrze. Zgadzam się. –
     Nie uścisnęli sobie dłoni, nie spisali umowy na żadnej karcie. Obydwaj zdawali sobie sprawę, że z ich słowami wiązała się siła, którą tylko oni mogli złamać. Czego nigdy nie uczynią.
     Chłopak wstał, poprawiając sobie marynarkę.
-   Do zobaczenia, ojcze. –
     Mężczyzna odprowadzał go wzrokiem. Zaczął się zastanawiać, czy dobrze postąpił. Wtedy go zawiedli, ale czy teraz ponownie tak się stanie? Zerknął na młodą parę. Trzymali się za ręce, przepraszając siebie nawzajem…
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 13, 2007, 11:16:07 pm wysłana przez qiax »

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Odp: Zakład
« Odpowiedź #1 dnia: Kwietnia 09, 2007, 01:46:42 am »
hmm.... całkiem fajne - poważnie, to nie jest kolejna neutralna opinia. taka że tak powiem całkiem rozsądna filozofia zaserwowana w całkiem przystępnej formie. Nie ma żadnyh mega rezbudowanych struktur opisowych, ale to chyba nawet lepiej, bo w ten sposób czytelnik może skupić się na samym dialogu, a podejrzewam ze to właśnie dialog jest częścią najważniejszą opowiadania. w sumie intryguje mnie jeszcze jedna rzecz. dlaczego główni bohaterowie (prawie)zawsze mają twój wygląd? nawet ja nie jestem aż takim schizolem żeby uparcie umieszczać w opowiadaniach postacie o moim własnym wizerunku nie tylko psychologicznym, ale i fizycznym heh.......
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Sephiroth

  • Soldier
  • Wiadomości: 15
  • Myśle, że życie to sen... Straszny sen
    • Zobacz profil
Odp: Zakład
« Odpowiedź #2 dnia: Kwietnia 09, 2007, 12:46:17 pm »
Bardzo ciekawe i nieco intrygujące. Mam nadzieję, że nadal takie będzie. Opis niecodzienny, ale jeśli chodzi o dialogi to trochę schematyczne, no ale to już tylko moja skromna opinia i być może się mylę. I nie zwracaj uwagi na gadanie W_W, on zawsze się czegoś czepia  ;P


Dziewczyna moich marzeń XD

Offline Razor

  • Soldier
  • Wiadomości: 42
    • Zobacz profil
Odp: Zakład
« Odpowiedź #3 dnia: Kwietnia 09, 2007, 02:26:03 pm »
Popieram - dobrze napisane, fajnie się czyta i w ogóle :P Trochę mało akcji ale to "chyba" nie o to chodziło ;)

Offline qiax

  • General
  • ******
  • Wiadomości: 542
  • God
    • Zobacz profil
Odp: Zakład
« Odpowiedź #4 dnia: Kwietnia 10, 2007, 01:27:50 am »
Sephiroth

Cytuj
Opis niecodzienny,

Musiałem coś pewnie schrzanić, bo opis miał być właśnie codzienny, szary i taki... Zwyczajny.

Cytuj
eśli chodzi o dialogi to trochę schematyczne,

Wytłumacz mi, co ty rozumiesz pod pojęciem "schematycznych" dialogów?

Cytuj
być może się mylę.

Jak nie masz pewności do tego co piszesz, to po co w ogóle się za to zabierasz?

Cytuj
I nie zwracaj uwagi na gadanie W_W, on zawsze się czegoś czepia

Prędzej pominę twoją, niż jego. Nie tylko biorąc pod uwagę wartość merytoryczną, doświadczenie, czy chociażby konstruktywną krytykę...

Razor

Cytuj
Trochę mało akcji ale to "chyba" nie o to chodziło

Sam na to wpadłeś?