Autor Wątek: Wielka Wojna  (Przeczytany 18242 razy)

Offline The_Reaver

  • Heartless Engineer
  • Redaktor
  • *********
  • Wiadomości: 2086
  • Dark Keyblade Master
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #40 dnia: Stycznia 23, 2006, 06:18:13 pm »
Hmmm. Poszło za łatwo z tym Razielem. Tu Igniatius mówi, że muszą przejść jakąś próbę i być zgrani, a tu wystarcza, że Dracon traci przytomność i już jest adeptem. Nie znoszę jak ktoś pisze takie żeczy na siłę. Anyway pisz dalej. O sorry, ty masz napisane, więc przepisuj dalej :D.
I'm in Space!

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #41 dnia: Stycznia 23, 2006, 07:12:45 pm »
hmmm .... w gruncie rzeczy rozwiązałeś to całkiem miło, ale szczerze powiedziawszy, byłoby bardziej interesujące, gdyby Raziel wywalił ich na zity pysk i nie przyjął na adeptów :F
I weź przystopuj może co? Ja też mam swoje życie, a przez ciebie nie nadążam z pisaniem :P
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Ignatius Fireblade

  • Berserker
  • ***
  • Wiadomości: 214
  • Ten, który bywa
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #42 dnia: Stycznia 23, 2006, 07:26:42 pm »
Sir, yes sir, my Master... (skąd to cytat?) Dokończę tym fragmentem pierwszy rozdział i postaram się przystopować :P  W końcu sesja itd... I jeszcze jedno. To z "pójściem na łatwiznę" było naprawdę zamierzone. Wiem, że można to tak odebrać, ale wszystko się wyjaśni, zobaczycie. Tym razem fragment bliski mojemu sercu... A właściwie jego bohaterka... Jak przeczytacie, to zgadnijcie na kim w moim życiu jest (i będzie) wzorowana, dobrze? Myśle, że to widać =] Życzę wam miłej lektury. I chciałbym, abyście wiedzieli, że bardzo zależy mi na waszej opinii. Czuję się wśród was bardzo dobrze i pomaga mi to tworzyć...



V

   Agatha spała niespokojnie. Gwałtownie rzucała się po swoim przestronnym łożu                i coraz bardziej plątała się w puchową kołdrę i delikatne, atłasowe prześcieradło. Cudem było to, że nie spadła... Pokój był duży i jasny. Jedną ze ścian stanowiło misternie zdobione okno, które wpuszczało przyjemnie ciepłe promienie słoneczne. Pozostałe trzy ściany pokryte były płaskorzeźbami przedstawiającymi zmagania Behemota z resztą bogów przy akcie stworzenia. Puchaty, biały dywan chronił stopy dziewczyny przed chłodem kamienia,               a sporych rozmiarów szafa zawierała suknie na każdą możliwą okazję. Agatha nienawidziła ich, ale ojciec bardzo się upierał. W końcu córka Arcykapłana Kultu Behemota musi wyglądać nieskazitelnie.
   Nagle spod drzwi wypełzła plama czerni, cicho płynąc do nóg łoża dziewczyny.            Bezkształtna masa powoli formowała się w człekokształtną postać. Nici ciemności splatały się w węzły mięśni, galaretowata substancja posuwała się powoli w górę tej dziwacznej, pozbawionej kości, konstrukcji. Temu procesowi towarzyszył jedynie cichy chlupot, wiszący w powietrzu, ciężki odgłos błota wlewanego do kielicha. Po chwili, przywodząca na myśl ludzką, sylwetka schylała się nad Agatha, delikatnie odgarniając kołdrę z dziewczyny.
   Dragonka leżała jedynie w cienkiej, prawie przeźroczystej koszuli. Każda krągłość była doskonale widoczna. Gładka, jedwabista skóra mieniła się w promieniach słońca niczym nienazwany bezcenny kryształ. Rękami zasłaniała twarz, jakby broniąc się przed koszmarem. Drżała... Istota wyciągnęła w jej stronę dłoń. Jego cieniste palce niemal dotykały jej skóry na plecach, zawahał się i przesunął rękę w stronę tyłu głowy Agathy i zasłaniających ją ciemnobrązowych włosów.
   Ciało dragonki uspokoiło się, stężało. Umysł zareagował na nową obecność w pokoju całkowitym wyrwaniem jaźni ze szponów koszmaru. Każdy mięsień grał pod osłoną skóry, pod kontrolą i przeczący wrażeniu delikatności i ulotności dziewczyny. Intruz wyczuł niepokojącą zmianę w zachowaniu Agathy i już miał zadać cios, gdy jej powieki rozchyliły się. Oczy, koloru szmaragdu, mieniły się wściekłością i rządzą mordu. Jeszcze przed chwilą smukła dłoń ustąpiła miejsca szponom twardszym niż diament. Dragonka uniknęła ataku istoty i odpowiedziała. Zerwała skórę, strzaskała kości czaszki, odsłaniając galaretowatą masę mózgu. Napastnik bezwładnie osunął się na podłogę. Nagle ciało zaczęło się roztapiać               i wsiąkać w puszysty dywan. Nie pozostała nawet jedna kropelka krwi.
    Kobieta drugą ręką potarła oczy i przeciągnęła się, pozwalając pierwszym promieniom słońca popieścić swoje ciało. Czekając, aż szpony na powrót zmienią się            w dziewczęcą dłoń, podeszła do szyby. Mrużąc zielone oczy spojrzała na dziwny, podzielony na dwie części, horyzont. Jedna, malując się niebieskimi barwami z górującym nad nią słońcem, pociągała. Sprawiała, że Agatha mimowolnie się uśmiechała, chcąc wzlecieć ku błękitnej wolności. Niestety druga od razu przeganiała dobry nastrój. Poniżej rozciągały się mroczne, skłębione chmury magicznej nienawiści mrocznych. Stanowiły one zwartą ochronę przed ciepłem i nadzieją, wieszcząc rychłą zgubę każdemu, kto się odważy zstąpić między nie. Przeklęła w myślach tych ciemnych idiotów i wzdychając, skierowała swe kroki do szafy. Niesforny kosmyk ciemnych włosów opadł jej na oczy, zareagowała, gniewnie odciągając go do tyłu. Szybko narzuciła zieloną tunikę, tego samego koloru długą suknię, a na nogach związała proste sandały. Ostatni raz przeczesując palcami włosy, otworzyła drzwi do małego przedpokoju, gdzie na fotelu siedział mężczyzna z białymi włosami, równo przystrzyżonymi nad ramionami i fioletowymi źrenicami.
   -Xall! –Agatha chciała sprawić wrażenie zaskoczonej, co niezbyt jej wyszło. –Co Akolita Kościoła Smoka robi w mych skromnych progach?
    -Został przysłany –dragon wykrzywił usta w marnej imitacji uśmiechu. –Oraz postanowił poddać cię małemu testowi.
   -To ta marionetka była testem? Mogłam się domyślić, może wtedy byłabym delikatniejsza –spojrzała spod zmrużonych powiek na kapłana odzianego w czarną szatę Akolity. Chociaż miano ubrania niezbyt pasowało do barwionej tkaniny z dziurą na głowę, ręce i nogi, ale to był wymóg Kościoła. –Coś się ostatnio opuszczasz... To było żałosne! Podciągnij się, albo zostaniesz wiecznym akolitą –uśmiech spełzł z twarzy Xall’ a, a ton głosu stał się nieprzyjemnie szorstki.
   -Twój ojciec chce cię widzieć –odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem opuścił przedsionek, trochę za mocno zatrzaskując drzwi.
   -Jaki wrażliwy –teraz to Agatha się uśmiechała.
   Kilka chwil później stała w prywatnym pokoju swojego ojca, Arcykapłana Kościoła Behemota, Grahama. Ściany obłożone boazerią były zdobione starymi mapami                            i pergaminami, które chroniło szkło. Stopy zapadały się w puchaty dywan koloru khaki,          a okna przysłaniały kurtyny, filtrowane przez nie światło przynosiło wrażenie spokoju              i skłaniało do refleksji. Za masywnym biurkiem siedział mężczyzna posturą przypominający niedźwiedzia ubranego w arcykapłańskie szaty. Dobroduszną twarz znaczyło piętno starości, a na czarne włosy i brodę wdzierała się siwizna. Milcząc, wskazał dziewczynie krzesło i nie czekając aż usiądzie wziął do ręki mały zwój pergaminu, opatrzonego pieczęcią Kościoła. Agatha bez ruchu patrzyła na mężczyznę, który dopiero po chwili odezwał się głębokim, basowym głosem.
   -Moja córko, od dawna prosiłaś mnie o przydzielenie ci jakiegoś zadania godnego Obrońcy Behemota. Jako, że zdałaś wszelkie egzaminy nie mogę cię już ochraniać –gdy to mówił, z jego brązowych oczu bił smutek. Dragonka nie wytrzymała i wyrwało się jej jedno pytanie.
   -Znalazłeś coś dla mnie? –pod naporem karcącego wzroku mężczyzny oblała się rumieńcem i wymamrotała przeprosiny.
   -Skoro mogę już mówić, to... Cholera –ciepły ton głosu ustąpił miejsca twardemu. –Xall!!! Gdzie ty się podziewasz?! –nagle do pokoju wpadł zdyszany chłopak.
   -Wybacz, o Czcigodny... Zatrzymały mnie pewne sprawy najwyższej wagi –dragon zaczerwienił się niczym dorodna wiśnia.
   -Nie zamierzam czekać na ciebie tylko dlatego, że musiałeś iść do wychodka!
   -Ojcze! Tylko bez grubiańskości –Xall popatrzył na Agathę, nie kryjąc wdzięczności. Właśnie oszczędziła mu dziesięciu minut krzyków.
   -Dobrze już, dobrze. Nie musisz mnie pouczać jak mam postępować z moimi kapłanami. Chodzi o to, że mam dla ciebie zadanie. Spójrz tutaj –wskazał na trzymany przez siebie zwój. –To są wszelkie wskazówki, jakich będziesz potrzebować, oraz mapa. Musisz zgłosić się do Hovera w dolnym mieście. On udzieli ci dalszych wskazówek –dziewczyna już otwierała usta, chcąc zasypać Arcykapłana górą pytań, ale ten uciszył ją jednym gestem. –Idź! Życzę ci powodzenia –Agatha wstała i skłoniła się, po czym ruszyła do wyjścia, gdy zatrzymał ją głos ojca. –A ty, Xall, udasz się razem z nią.
   -Ale, panie, dlaczego...? –dragon chciał protestować, ale dotarło do niego, że nic nie wskóra.
   -Bo ja tak chcę! A teraz rusz tyłek i pędź za nią –Agatha nie czekała na swojego towarzysza, tylko biegła w stronę dziedzińca miasta w chmurach.


I co wy na to? Wiem, że póki co postacie są opisane powieszchownie, ale o to mi chodziło. W końcu to wstęp. Macie się z nimi zapoznać, na sekcję wnętrze przyjdzie czas... Tradycyjnie zapraszam do komentowania :)
 
« Ostatnia zmiana: Stycznia 24, 2006, 09:41:03 pm wysłana przez Ignatius Fireblade »
Gdy rozum śpi, budzą się upiory.
Goya

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
Wielka Wojna
« Odpowiedź #43 dnia: Stycznia 24, 2006, 04:45:31 pm »
Narazie skończyłam na III rozdziale i podoba mi się bardzo,ciekawy koleś ten Dante ^^.Zgadzam się z Musiolikiem nie spojleruj bo to nie ładnie,pozatym możesz popsuć cały efekt ;P.

Offline The_Reaver

  • Heartless Engineer
  • Redaktor
  • *********
  • Wiadomości: 2086
  • Dark Keyblade Master
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #44 dnia: Stycznia 24, 2006, 08:02:22 pm »
Tym razem wyszedł ci taki średniak. Oczywiście nie mówię że jest źle, ale trochę zeszło od wcześniejszych rozdziałów. w takiej mojej skali, używanej przy Sigach i Avach byłby 6. Powiem żeś z jednym opisem zawojowałęś. Już się bałem  :w00t:  że opiszesz wygląd Agathy w najmniejszych szczegółach  =] , ale żeś się opanował ;( .

Hmmm. Utworzyć własną postać którą wrzucisz w swoją powieść? hmm. Czemu nie. Jeśli w ciekawy sposób wykorzystasz nie utworzone przez ciebie postacie, to dostanie ogroooooooooooomnyyyy plus, a Tant i W_W zostaną w tyle. Anyhow ide w to a więc:

Imię: prawdziwe imię nieznane, Aktualnie używany pseudonim: Tisc
Rasa: Human
Profesja: wojownik
Broń: 2 miecze - Jasność i Ciemność
Wiek: 25
Wygląd: wzrost ok. 1.80, krótkie, brązowe włosy, na twarzy blizna przechodząca na ukos przez wargi zaczynająca się od lewej strony brody, a kończąca na wysokości nosa po prawej.
Ubiór: Czerwony czal zasłaniający dolną część twarzy, czarny  bluza (czy coś podobnego), brązowe spodnie i szare buty z grubą podeszwą. Do pasa ma przypięte 2 pochwy z mieczami po obydwu stronach bioder.
Charakter: Cichy, spokojny, ignorant.

Nie wie kim jest i skąd pochodzi. Błąka się po świecie szukając w ciszy odpowiedzi, znajomych miejsc, lub cokolwiek, co pomogło przypomnieć jego pochodzenie. Jedyne co pamięta to świątynię, do której kiedyś wszedł w nieznanym celu. Gdy podszedł do ołtarza ujrzał oślepiający błysk, po czym film się urywa i budzi się w ciemnym lesie, bez pamięci czy wspomnień. Jedyne co miał przy sobie to ubiór i dwa miecze, które natychmiast po przemudzeniu musiał użyć do walki z bandytami. Podczas walki natychmiast przypomniał sobie imię swego oręża. Biały miecz to Jasność, a czarny, ciemność. Te dwa krótkie miecze były dla siebie zabójczym przeciwieństwem, a jednak walczył nimi, jak gdyby były jednym. Imię? Jedyne co pamięta to Tisc. Wymawiając je nie czuł nic związanego ze sobą. Jednak to jedyne imię, jakimi mógł się przedstawić. I tak błądzi przez ten przeklety świat otulony czarnymi chmurami, szukając prawdy ... szukając siebie.


Sorry że się trochę o histori rozpisałem. Mam nadzieję, że coś z tego wymyślisz. Well, Good Luck.
I'm in Space!

Offline Musiol

  • kiedyś byłem tutaj popularny
  • SuperMod
  • **********
  • Wiadomości: 2873
    • Zobacz profil
    • pssite.com
Wielka Wojna
« Odpowiedź #45 dnia: Stycznia 24, 2006, 09:19:57 pm »
No fajne to....ja też chce.... :P
Imię: Simon
Rasa: Człowiek
Profesja: Łowca Wampirów
Broń: bat
Wiek: 22
Wygląd: ok. 175 cm, długie, czarne włosy, blizna przebiegająca na szyi od ucha do ramion
Ubranie: czarne spodnie ze skóry wzmocnione nitkami mythrilu,  ciemne buty zapinane na klamry, długi czarny płaszcz, a pod nim czarna zbroja z jakimiś transkrypcjami.
Charakter: waleczny, honorowy i powściągliwy

Historia: Wyszkolony przez gildię łowców wampirów. Przybył z odległych ziem, by zwalczać plagę, jak nazywali to jego mistrzowie. Wyruszył więc z odległej krainy by szerzyć jedyną szłuszną rację...czy aby napewno ??
« Ostatnia zmiana: Stycznia 24, 2006, 09:48:04 pm wysłana przez Musiolik »

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #46 dnia: Stycznia 24, 2006, 09:24:26 pm »
zły pomysł Ignitius... wszyscy userzy będą z siebie niewiadomo-jakich rozwalaczy robić... zbyt długo jestem Mistrzem Gry, żeby nie wiedzieć jakie postaci sobie ludzie wybierają... podobnego zabiegu dokonał Piers Anthony w znanym cyklu Fantasy - Xanth... przez to jego późniejsze książki były maksymalnie do chrzanu... nie czytałem jeszcze twojego opowiadania, ale wątpie, żeby taki zabieg zmienił je na lepsze.

Offline Ignatius Fireblade

  • Berserker
  • ***
  • Wiadomości: 214
  • Ten, który bywa
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #47 dnia: Stycznia 24, 2006, 09:39:37 pm »
Tantalus, ja wcale nie dałem słowa, że każdą z tych postaci będe wkładał do opowiadania. Jak już, to zrobię to z tymi, którzy pasują do mojej wizji świata, a nie podkładał się pod publikę, bo wiem czym to grozi.

Naprzykład The_Reaver stworzył kogoś, kto od razu przypadł mi do gustu. Wiem co z nim zrobię i pomoże  ubarwić moją opowieść. Kiedyś gadałem o tym z kumplem i dał mi kartkę z kimś, kto nie dość, że był zryty z pewnej gry, to jeszcze wiązał dwa światy (mój i jego)... Wyśmiałem go. Zatem, Musiolik, pomysł dobry, bo pogromcy zawsze z wampirami byli zwiazani, ale imię i historia nie tego...

Jeszcze raz powtórzę, nie mam zamiaru w ten sposób zbierac plusów! Chyba będzie lepiej, jeśli rzeczywiście to przerwę, choć Reaver, nie będziesz miał nic przeciw jeśli użyję Tisc'a? Zaciekawił mnie... BTW. fragment rzeczywiscie pisany byl przy okazji braku weny, ale nie potrafię go zmienić. Tak już mam. Każde zdanie przepisuję trzy razy, za każdym razem coś w nim zmieniając. Ale za czwartym... pustka.

Dziś jeszcze dodam kolejny fragment. Mam nadzieję, że odbiję sobie ten poprzedni ;) Miłej lektury!


Rozdział 2


I

   Marcus mozolnie wspinał się po stromych i krętych schodach wieży mistrza Raziela. Te dziesięć lat bezczynności pozostawiły po sobie wyraźny ślad. Pomimo forsownych treningów stalowe, niegdyś, mięśnie zwiotczały, a doskonała kondycja była jedynie wspomnieniem. Szkolił nowych. Przysposabiał ich do wojska, rzeźbił w nich na zawsze swój obraz. Widział to, co sam utracił. Dlaczego? Bo chciał być wierny swemu panu? Bo nie chciał pozwolić na egzekucję dziecka? Sam już nie wiedział... Przez ten czas, gdy czuł się niepotrzebny uzależnił się od krwi. Jako jedyny wampir w Skalnym Mieście... Nikt o tym nie wiedział, co było olbrzymim szczęściem, bo kary za uleganie pragnieniu były surowe. Generał, najzwyczajniej w świecie, potrzebował wojny. Prawdziwej, krwawej i wyciskające łzy z oczu najodważniejszych. Chciał wrócić do swojego jedynego domu. Przez to wszystko stał się zgryźliwy i wybuchowy. Nauczył radzić sobie z samotnością, ale to kosztowało go niemal wszystko. Naprawdę był sam. Nawet jego podopieczni, dawniej darzący go szacunkiem, teraz go nienawidzili. Szczerze i na zabój. Za plecami mówili o nim jak                      o staruchu, relikcie przeszłości i wytykali palcami. „Oto jak upadła legenda”.
   Teraz krocząc po stromych i śliskich schodach uświadomił sobie jak brakowało mu tego przeklętego dzieciaka... Cholera, miał tylko jego! Przypominał sobie bezsenne noce, podczas których wgapiał się w sufit i nasłuchiwał niemowlęcego płaczu. Pamiętał dźwięk dziecięcego śmiechu, którym Dracon zwykł wybuchać w najmniej spodziewanym momencie... Kto powiedział, że wampiry nie mogą odczuwać tego co człowiek? Co w ogóle ludzie wiedzą o mrocznych? Potrząsnął głową, odrzucając te natrętne wspomnienia. Teraz, po tych okrutnie dłużących się latach, miał wreszcie zobaczyć syna. Raziel nie dopuszczał wcześniej do tego. Wszelkie prośby odbijały się od zamkniętych drzwi jego siedziby. Ale to, najwyraźniej, mu nie wystarczało, nie raczył nawet przekazać generałowi jakichkolwiek wieści o młodym Delacroix. Ale to miało się skończyć.
   Coraz większy niepokój dusił go, z niewiadomych przyczyn jego własny organizm chciał zaprzepaścić tą wyczekiwaną okazję. Bogowie, miał ochotę odwrócić się na pięcie              i uciec, w jakikolwiek sposób oddalić się od tej upiornej wieży... Mimo, że ciało osłabło, wola nadal potrafiła zamknąć umysł w stalowych obręczach. Na przekór strachowi, panował na sobą. Szybko pokonał ostatnie stopnie i zastukał w okute stalą drzwi. Zza nich rozległ się zduszony głos maga.
   -Wejdź, Marcusie.
   Wampir pchnął zadziwiająco lekkie drzwi i wszedł do okrągłej komnaty, zatopionej           w półmroku. Na samym środku, w podniszczonym fotelu siedział sam Mistrz Żywiołów Raziel. Mag machnął ręką i przed generałem pojawiło się stare, drewniane krzesło. Mężczyzna, przy akompaniamencie trzasków i skrzypień, usiadł i milcząc, zwrócił wzrok na Raziela.
   -Przyszedłeś po Dracona? –starzec niechętnie rozpoczął rozmowę. –Chłopak jest bardzo zdolny i... Hmmm... Naprawdę wyjątkowy-mistrz zawiesił głos i spojrzał na wampira. –Czemu milczysz? Nie jesteś ciekaw w jaki sposób ta wyjątkowość się objawiła? Taaak, na pewno tak –Marcus milczał, właściwie, to nie wiedział co mógłby powiedzieć. Mistrz najwyraźniej to wyczuł i podjął przerwany monolog. –Tak naprawdę, to nie przeszedł moich testów. Stracił przytomność zaraz po przejściu przez pierwsze drzwi –pod siwą brodą starca wykwitł rozbrajający uśmiech. –Ale uratował go niezwykły potencjał i jeszcze ciekawsze wnętrze... Bo twój syn, mój generale, ma w sobie cząstkę demona –Marcus chciał się wcisnąć jak najgłębiej w szpary w drewnianym oparciu.
   -DEMONA!!? –nie pamiętał kiedy ostatnio jakakolwiek wiadomość wstrząsnęła nim tak bardzo. Jego syn był demonim pomiotem, wrogiem wszystkiego co żywe. Czemu wszechmocny Tor’ Alu na to pozwolił?
   -Oj, daj spokój, nie unoś się, jeśli nie wiesz o co chodzi –Raziel uciszył wampira gestem dłoni. –Jest w nim cząstka Śniącego, to prawda, ale właśnie dlatego przyjąłem go do siebie. Chciałem nauczyć go jak nad tym panować. Za pomocą magii zapieczętował go            w sobie, ale...
   -Ale co?
   -Prócz demona jest w nim coś jeszcze, jakby w jednym ciele tłoczyły się trzy osobowości. Jeszcze nie potrafię określić kto, lub co, to takiego, ale wkrótce tego dokonam –mag zamyślił się na dłuższą chwilę. Marcus oczami wyobraźni zobaczył swojego rozmówcę siedzącego z fajką w ustach przy kominku i zapisującego coś na pergaminie. Ale Raziel szybko rozwiał te obrazy, ponownie podejmując swoją wypowiedz. –Ale umiejętności tego młodzieńca widać na pierwszy rzut oka. Już teraz prześcignął swojego przyjaciela, Ignatiusa, a przecież drowy mają naturalne zdolności w sferze magii...
   -Drow? –warknął Marcus. Nagle wszystko odsunęło się na dalszy plan. –Mój syn uczy się z tym elfim ścierwem?
   -Nie tylko uczy –mistrz uniósł jedną brew w wyrazie zdziwienia. –Jest z nim złączony więzami krwi! Są teraz braćmi! Rozumiesz? –generał miał minę, jakby Raziel wymierzył mu policzek.
   -Mistrzu Żywiołów! –ryknął, a dawna siła ponownie objawiła się w głosie. –Jak mogłeś wpuścić do swojego domu drowa?! Zbrukałeś mojego syna! Gardzę tobą! –wampir splunął na podłogę i w tym momencie w stronę jego gardła wystrzelił płomień, formując się w dłoń. Zatrzymała się milimetry przed swoim celem, tak, że jedynie osmaliła białą skórę Marcusa. Mrok zgęstniał, zasłaniając całą postać maga, prócz ust, z których wystawały długie, białe kły. Dopiero widząc rozjuszenie swojego rozmówcy, generał pojął swój błąd. Raziel znów przemówił, lecz tym razem głosem władczym, nie pozostawiającym możliwości sprzeciwu.
   -Nie jesteśmy w armii i nie patrzysz na kolejnego pieprzonego rekruta! Mnie twoje wrzaski nie zmuszą do posłuszeństwa, ty tępaku! I zapamiętaj sobie, że tu nie ma miejsca na twe poglądy! Albo odszukasz resztki rozsądku w zakutym łbie, albo żegnam –Marcus, przerażony tą nagłą zmianą zamilkł, wybałuszając jedynie oczy.
   -Przepraszam, mistrzu –gdy wreszcie udało mu się odezwać, jego głos drżał. –Nie wiem co we mnie wstąpiło, nie jestem dziś sobą... Tak się bałem tego spotkania z Draconem...
   -Dobrze więc –ognista dłoń rozpłynęła się w powietrzu, tak samo jak lekkie oparzenie na szyi mężczyzny. –Dam ci tą możliwość –Raziel strzelił palcami i fragment ściany, niczym wrota, odsunął się, ukazując ciemne przejście. Mag, zadziwiająco szybko, jak na swój wiek, poderwał się z fotela i nic nie mówiąc ruszył w górę, pokonując kamienne stopnie w lepszym tempie niż Marcus.



To by było na tyle. Następny będzie naprawdę obszerny... Zaznaczam jeszcze raz, koniec z postaciami! Wykasuję fragment tamtego posta. Dziękuję za radę Tant -san...
Gdy rozum śpi, budzą się upiory.
Goya

Offline The_Reaver

  • Heartless Engineer
  • Redaktor
  • *********
  • Wiadomości: 2086
  • Dark Keyblade Master
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #48 dnia: Stycznia 24, 2006, 10:54:10 pm »
Tym razem prezentuje się ciekawiej. Co do mojego Tisca, to dałem jedynie propozycję. Możesz użyć Tisca jak chcesz, lub zmienić tam co nieco. Nie będę miał żadnych sprzeciwów jeśli coś w nim zmienisz.  
I'm in Space!

Offline Tamaya

  • Wanderer
  • *******
  • Wiadomości: 931
    • Zobacz profil
    • http://www.tamaya.escarp.net
Wielka Wojna
« Odpowiedź #49 dnia: Stycznia 25, 2006, 12:48:41 pm »
Kolejne kawałki również przypadły mi do gustu chociaż przyznam, że najbardziej śledziłam teraz z zainteresowaniem losy Dracona.  :)  

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #50 dnia: Stycznia 25, 2006, 11:04:33 pm »
hmm... cóż mogę rzec.... często zamieszczasz rozdziały, to plus, ale siłą rzeczy, skoro wszystko masz już napisane to taka częstotliwość jest naturalna.
Hmm.... poza tym widzę, ze podobnie jak Tant skupiasz się na opisach. Idzie ci z tym dobrze, nie powiem, że nie, więc chyba powinieneś posuwać swój styl w tym kierunku.
Osobiście nie polecam tworzyć dużej ilości nowych postaci, bo można się w tym pogubić. W sensie, zarówno czytelnik, jak i autor pogubić się w tym może. No i byłoby miło, gdyby losy bohaterów splotły się w dalszej części opowiadania ;)
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Ignatius Fireblade

  • Berserker
  • ***
  • Wiadomości: 214
  • Ten, który bywa
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #51 dnia: Stycznia 26, 2006, 06:50:14 am »
Ależ naturalnie, że się splotą :) Jak mógłbym inaczej :P Dziś dodaję kolejny fragment i na czas sesji zamilknę... Trzeba by jakoś ją przejść, prawda? Czego wam i sobie życzę =.= Naturalnie zapraszam do komentowania... Przyznaję, że pisanie tego sprawiło mi niemałą frajdę :o


Dracon w ciągu tych dziesięciu lat niemal nie opuszczał swojej komnaty na szczycie wieży Raziela. Tkwił w niej, połykając kolejne porcje wiedzy, zgromadzonej w bibliotece mistrza. Mag z zaciekawieniem obserwował postępy swojego ucznia, siedząc przy nim                i przyglądając się ćwiczeniom. Pewnego dnia postanowił wprowadzić adepta na wyższy poziom. Był to dzień piętnastych urodzin chłopca. Raziel wszedł, jak zwykle bez pukania, do jego pokoju i rozsiadł się na prostym łóżku. Wyposażenie komnaty było skromne, nawet jak na zwyczaje Raziela. Łóżko, zbite z nieheblowanych desek, biurko i krzesło. Oczywiście nie licząc okna i drzwi to było wszystko. Ale Draconowi to nie przeszkadzało, cieszył się, że może tu być, reszta się nie liczyła.
   Arcymag, zwykle milczący, tamtego dnia się odezwał.
   -Chłopcze, czy ty w ogóle pojmujesz czego się uczysz?
   -Magii, mistrzu –Dracon odparł bez namysłu.
   -Ehhh –Raziel westchnął ciężko i podrapał się w czoło. –Błąd. Uczysz się panować nad samym sobą, rozumiesz?
   -Niezbyt –wampir spuścił skromnie wzrok.
   -Czułem, że ta rozmowa pójdzie w tą stronę –mag uśmiechnął się ciepło pod brodą. –To na początku udowodniło mi, że jesteś na poziomie adepta. Jeżeli pojmiesz to, co teraz ci powiem, to staniesz się godny miana mojego ucznia –strzelił kośćmi palców i oparł o ścianę, wyjmując swoją ulubioną fajkę. –Postaraj się teraz nie przeszkadzać i zapamiętać najwięcej jak się da –Dracon energicznie pokiwał głową. –Dobrze. Zacznijmy od początku... To, nad czym łamiesz sobie głowę przez ostatnie pięć lat, to nic trudnego. Powiem więcej, ty to potrafisz od urodzenia –Dracon otworzył usta, ze zdziwienia, ale nic nie powiedział. –Każda inteligentna istota na tym świecie posiada ten potencjał, tak to prawda. Różnica jest w tym, że przykładowo ludzie muszą się uczyć nad nim panować przez większość życia, a nam, zwanym „Mrocznymi” jest on wrodzony. Każdy z nas mógłby miotać kulami ognia, wchodzić w cień i zmieniać się w zwierzęta, ale postanowiliśmy, że specjalizacja przyniesie większe skutki –Raziel przerwał, by napić się wina. Kielich zmaterializował się w jego dłoni. –To tytułem wstępu. Wersja mocno okrojona, ale poszukaj w księgach, na pewno pisze tam coś więcej... Teraz do rzeczy. Wiesz czym jest magia? A tak, nie wiesz... Magia to wola. Konkretniej, twoja. Możesz odrzucić wszelkie bajki o „Hokus –pokusach” i całej reszcie. Nie wystarczy wyrecytować formułki, czy machnąć kawałkiem patyka, żeby rzucać najpotężniejsze zaklęcia –Raziel postukał się w skroń. –To siedzi właśnie tu... Możesz dokonać naprawdę wiele, jeśli rozumiesz co robisz i tego chcesz. Pamiętaj też, że                         w przyrodzie musi panować równowaga. Magia nie pojawia się znikąd. Cała sztuka to kontrola woli, swojej własnej esencji i materii wokół, rozumiesz? –Dracon pokiwał głową. Wcześniej nie zdawał sobie sprawy, że te pięć lat poszło na marne. Po co uczył się formułek, inkantacji i właściwych ruchów dłońmi? Jeżeli do wszystkiego wystarczała sama wola... Raziel chyba zrozumiał o czym myśli jego adept, bo groźnie zmarszczył brwi. Ale nie zboczył z tematu. –To dlatego żaden niewtajemniczony, choćby nawet posiadał najlepszą księgę zaklęć, nie rozpali nawet magicznego światła. Czemu? Bo nie będzie rozumiał co robi. Rozgadałem się, nie? –Raziel zgasił fajkę i ruchem palca otworzył małe okienko, chcąc wygonić nagromadzony dym. –Przejdźmy zatem do trudniejszej części. Co byś zrobił, żeby rzucić kulę ognia? –młody wampir zaczął nucić pod nosem inkantację i składał dłonie               w skomplikowane wzory. Samo wyrecytowanie zabrało minutę. W końcu zaklęcie runęło              z powodu błędu w wymowie. –Głupie, prawda? Pokażę ci, jak to powinno wyglądać –mag wyciągnął rękę przed siebie, a z niej wystrzeliła kula zbudowana z czystego płomienia. Przeleciała przez pokój i rozbiła, sycząc, o ścianę.
   -Jak to mistrz zrobił? –Dracon nie potrafił opanować zdziwienia, ale Raziel nie zareagował na nieposłuszeństwo i przerwanie milczenia.
   -Przecież mówiłem. Wola, oraz kontrolowanie materii tworzącej wszystko dookoła –mężczyzna wstał i otrzepał swoja szatę Arcymaga z niewidzialnego pyłu. –Masz pięć kolejnych lat przed sobą, dziecko. Wykorzystaj je dobrze –mówiąc to wyszedł, pozostawiając wampira samego.

   Przez kolejne trzy lata opanował to, o czym mówił mistrz. Poznawszy źródło magii postanowił zapoznać się z pozostałymi gałęziami tej sztuki. Koniec końców po pięciu latach znał co najmniej podstawy większości szkół, w przeciwieństwie do Ignatiusa, który ograniczył się do czterech żywiołów. Postanowił doprowadzić tą sztukę do perfekcji. Ale wszystko wyjaśniło się, gdy pewnego dnia Raziel wyjawił wampirowi, że jego brat nie poznał tajników, które mag przekazał jemu. Nie wiadomo czemu, chłopak poczuł wielką satysfakcję.
   Również jego komnata zmieniła się nie do poznania. Już wcześniej zawalona książkami, teraz w nich tonęła. Małe okienko zostało zamurowane tak, że pokój wypełniała szczelnie ciemność. Raziel wielokrotnie pytał się Delacroix ’a czemu to ma służyć, ale nigdy nie uzyskał odpowiedzi. Jego zdziwienie wzbudziła również skórzana opaska, zasłaniająca oczy chłopca. Czuł, że dzieje się coś niepożądanego. Nie potrafił jedynie tego nazwać. To go zaniepokoiło jeszcze bardziej. Dracon Delacroix podążał niebezpieczną ścieżką, a on, Mistrz Żywiołów, nie mógł go już z niej zawrócić. Bezsenne noce, wypełnione rozmyślaniami wysysały z niego siły, ale zawsze uzupełniał je magią. Wtedy zjawił się Marcus z zamiarem odebrania syna z nauk. Mag przyjął to z radością. Teraz zmierzał do komnaty, której dawno już nie odwiedzał. Wstyd mu było, że jego własny adept napawa go niepewnością. Niestety nie miał pojęcia o tym, że Dracon ma również innego nauczyciela o wiele bardziej potężniejszego...


Podobało się? Zatem tradycyjnie nakłania do komentarzy :) I do zobaczenia...
Gdy rozum śpi, budzą się upiory.
Goya

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #52 dnia: Stycznia 27, 2006, 12:23:08 am »
hmm.... co tu dużo mówić, trzymasz poziom kolejnymi rozdziałami. Tym także się nie zzawiodłem. Akcji tam nie ma, ale ogulnie podoba mi się raczej. No i muszę stwierdzić, że takie postawienie sprawy i tylko szybkie "muśnięcie" fabułą o dzieciństwo głównego bohatera wychodzą opowiadaniu na dobre. Bo w końcu opisywanie poszczególnych lat, czy dni nauki byłoby mało trafym pzedsęwzięciem, no nie?
Jednk musisz uważać, żeby bohaterowie nie zgubili się w czasie, tzn, żby na przykład Anetha, czy Dante nie znaleźli się bez ostrzerzenia dziesięć lat w prawo na osi czasu. .....
Chcociaż w sumie co ja tam będę głupoty gadam. W końcu i tak się nie znam :F
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Tamaya

  • Wanderer
  • *******
  • Wiadomości: 931
    • Zobacz profil
    • http://www.tamaya.escarp.net
Wielka Wojna
« Odpowiedź #53 dnia: Stycznia 27, 2006, 12:15:02 pm »
Podoba mi się jak przedstawiłeś opis nauk Raziela i to jak zwykle tajemnicze zakończenie rozdziału.  

Offline The_Reaver

  • Heartless Engineer
  • Redaktor
  • *********
  • Wiadomości: 2086
  • Dark Keyblade Master
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #54 dnia: Lutego 04, 2006, 06:54:34 pm »
.... Czy mi się wydaje, czy Ignatius zrobił sobie ferie. Nic nowego od tygodnia.

Any how komentując ostanie muszę powiedzieć, że całkiem mi się podoba.
I'm in Space!

Offline Musiol

  • kiedyś byłem tutaj popularny
  • SuperMod
  • **********
  • Wiadomości: 2873
    • Zobacz profil
    • pssite.com
Wielka Wojna
« Odpowiedź #55 dnia: Lutego 04, 2006, 07:34:11 pm »
Obiecał, że wrzuci po sesji/egzaminach czy co tam ma sie na studiach ;p

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
Wielka Wojna
« Odpowiedź #56 dnia: Lutego 05, 2006, 12:17:50 pm »
Miło się czyta,choć coś zabrakło mi Agathy i Dantego przez te 10 lat.Mam jednak nadzieję,że coś więcej o nich napiszeż.

Offline Ignatius Fireblade

  • Berserker
  • ***
  • Wiadomości: 214
  • Ten, który bywa
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #57 dnia: Lutego 20, 2006, 07:02:12 pm »
Witam po jakze długiej przerwie!! Zostałem przymuszony do kucia podczas tego dziwnego czegoś, zwanego sesją. Ale teraz znów mogę zajać się tym, co lubie -pisaniem :) Mam nadzieję, że kolejna część was nie zawiedzie.

Aha, jestem wam winny sprostowanie. Dopiero teraz zauważyłem, że fragment z Agathą powinienem dodać dopiero po tym teraz... Popełniłem głupi błąd, moja wina... Choć Dante jest na swoim miejscu  ;)

Nie przedłużając, zapraszam do lektury.

--------------------------------------------------------------------

Za każdym razem, gdy zapadał w sen, przychodził do niego Śniący. Zawsze sprowadzał go do mrocznego pokoju i potrafił godzinami opowiadać o prawdziwej magii. Nie płynącej z woli, ale z Najwyższego. Uświadomił Draconowi, że Rivian jest źródłem, sposobem i celem.
   -Widzisz, że twój nauczyciel, pomimo wielkiej mądrości, nie wie wszystkiego –Śniący leżał na podłodze, podpierając głowę rękami. –Jeżeli przyjąć jego sposób rozumienia magii, to czy mógłbym zrobić to? –demon pstryknął palcami i Dracon poczuł, że jego umysł odrywa się od ciała. –Nie możesz teraz ani wypowiedzieć słowa, ani pomachać rękami, czy co ty tam przy okazji robisz... Jak zatem posłużysz się magią? Teraz nie kontrolujesz esencji, ty nią jesteś –mężczyzna wyszczerzył się w paskudnym uśmiechu. –Musisz czuć, że Rivian użycza ci siebie... Wydaje ci się, że bełkoczę? Zatem wyczaruj światło –demon patrzył           z rosnącą satysfakcją na nieudolne próby pozbawionego umysłu wampira.
   -Nie mogę –głos, wydobywający się ze skorupy był inny... Stracił nutkę inteligencji, osobowości.
   -Możesz. Ale jesteś za młody i za mało umiesz... Magia dzieli się na tysiące dziedzin, ale wypływa z jednego źródła. I ja nauczę cię owo źródło kontrolować –Śniący pomachał dłonią Draconowi. –Papa...

    Raziel zapukał do drzwi pokoju wampira. Nie oczekiwał odpowiedzi. Nigdy i tak jej nie otrzymał. Poza tym to był jego dom. Gdy przekroczył próg zaatakowała go ciemność. Czuł, że lepkie macki macierzy wszystkich Mrocznych wciąga go do siebie, przez chwilę zaparło mu dech. Wyszeptał słowa prostego zaklęcia odegnania i wszystko ustąpiło. Wyglądało na to, że Dracon ustawił straże przed wejściem... Mistrz Żywiołów był zaskoczony. Skąd jego adept znał Pajęczynę Yogha?
   -Witaj, nauczycielu –młody wampir przerwał galopujący natłok myśli Raziela. –Wybacz mi moje nieudane zaklęcie... Splatałem tą sieć przez całą noc –chłopak z dezaprobatą przekrzywił głowę.
   -Jest ktoś, kto chciałby cię zobaczyć –mag nie dawał po sobie poznać, że to „nieudane” zaklęcie napełniło go strachem.
   -Tak, wiem, mój ojciec przyszedł, by mnie stąd zabrać... Ale mam jeszcze tyle do roboty, tyle ksiąg, które muszę przeczytać –wampir podrapał się po głowie. Przez chwilę wyglądał, jakby coś wgryzło mu się do mózgu. Nagle się uspokoił. –Ale dobrze, chodźmy.
   -Ty pójdź przodem –gdy chłopak był już w połowie schodów, Raziel przywołał najpotężniejszy czar poznawczy. Ukryta w komnacie magia rozjarzyła się białym światłem. Mistrz musiał zebrać wszystkie siły, by powstrzymać krzyk, pełznący do ust...Cały pokój raził doskonałą, nieskazitelną bielą. Czuł, że zaraz oślepnie, więc rozproszył swoje zaklęcie                 i ruszył za swym uczniem... Chłopcem, który przerósł mistrza, przekształcając jego nauki             w bardzo dziwny sposób.
   -Witaj, ojcze –głos Dracona dobiegł uszu maga, gdy był jeszcze w połowie schodów. Ton był obojętny i lodowaty. –Co u ciebie?
   -Synu, dobrze cię znów widzieć –generał próbował jakoś stopić niewidzialną ścianę lodu, oddzielającą go od chłopca. –Mistrz Raziel, najpewniej przypadkiem, zapomniał informować mnie o twoich postępach –tu rzucił złośliwe spojrzenie wchodzącemu do sali magowi. –Lecz on doskonale wie, co robi, prawda? –czarodziej już otwierał usta, by zripostować, gdy Dracon postanowił przerwać ten głupi pojedynek, nim na dobre się rozpocznie.
   -Ależ ojcze, nie zdążyło się nic, co wymagałoby twojej interwencji... Starałem nauczyć się samodzielności, to wszystko –zakończył nieco zbyt ostro, wiec przywołał na usta najlepszy ze swoich uśmiechów. Marcus chyba niczego nie zauważył, bo odpowiedział tym samym. Raziel ciężko opadł na fotel i zwrócił się do chłopca.
   -Dobrze już, dobrze. Dracon, obmyj się, przebierz w czyste rzeczy i dołącz do nas              w części wejściowej –gestem odesłał wampira i zatrzasnął drzwi tuż za jego plecami.  
     
-----------------------------------------------------------------------------------

Jestem ciekaw jak zareagujecie na nowego nauczyciela, jak i na pewna zmianę w charakterze Dracona. Nie będzie spoilerem, jeśli dodam, że będzie bardzo ważna dla dalszego rozwoju opowiadania. Teraz już zapraszam do komentowania :)   
   

 
Gdy rozum śpi, budzą się upiory.
Goya

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #58 dnia: Lutego 20, 2006, 09:03:01 pm »
hmm... dobry rozdział nie jest zły w sumie, chociaż uważam, że mógłbyś bardziej przybliżyć etap nauki u Śniącego. Zmiana w charakterze chłopaka wyszła mu tylko na lepsze, chociaż musisz uważać, żeby za bardzo nie "przepakować" głównego bohatera, bo to najczęściej kaszani sprawę.....  
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Tamaya

  • Wanderer
  • *******
  • Wiadomości: 931
    • Zobacz profil
    • http://www.tamaya.escarp.net
Wielka Wojna
« Odpowiedź #59 dnia: Lutego 22, 2006, 11:30:31 am »
Historia rozwija sie nadal interesująco.