43
« dnia: Października 23, 2013, 06:27:33 pm »
Cóż szkoda,że pisze tu ponownie po roku przerwy,ale jakoś nie składało się by napisać wcześniej,mam nadzieje,że tym razem nie będzie rocznej przerwy.W każdym razie życzę miłego czytania (a czyta to to ktokolwiek?).Oczywiście jakieś sugestie,krytyka i komentarze są mile widziane.
Słońce chyliło się ku zachodowi, gdy trójka bohaterów nadal poszukiwała kwiatów. Garet właśnie zaczął żałować, że zostawił pochodnię przy wyjściu z tunelu, mimo, że dogasała, a wiatr tylko pogarszał sprawę.
- Zenek, zgubiliśmy się prawda? - spojrzał z irytacją na łasicę biegającą przed nim, tam i z powrotem.
- Co ty opowiadasz, dokładnie wiem gdzie jesteśmy. - odparł zupełnie nie zwracając na niego uwagi.
- Jasne... - burknął pod nosem.
- Zamiast marudzić pomógł byś szukać. - mówił dalej nie odwracając się.
- A co ja niby robię?! Chodzę tu jak jakiś kretyn gapiący się w krzaki! - krzyknął, czując jak wzrasta w nim złość - Do czego to doszło, żeby złodziej szukał jakiś głupich chwastów - dodał do siebie - żeby jeszcze były coś warte...
Po tych słowach poczuł dotyk na ramieniu, odwrócił się odruchowo. Aki wyciągnęła do niego dłoń z jakimś zielskiem. Kwiat był niepozorny, jego środek żółty, a drobne płatki mieniły się to raz na biało, to lekko żółkły.
- Nie jestem pewna...ale jak się spojrzy pod światło - uniosła rękę tak by kwiat był na wysokości słońca - to wygląda jakby świecił... - i faktycznie kwiat, zaczął się mienić w ostatnich promieniach słońca.
- Skąd go wzięłaś?
- Tam rosną - wskazała niską, piaszczystą skarpę, będącą od nich jakieś trzydzieści metrów dalej - ...jest też wąska ścieżka. - znów mówiła swoim ledwo słyszalnym głosikiem.
- Pewnie w pełnym słońcu są żółte - chłopak uderzył otwartą dłonią w czoło, po chwili zsuwając ją na twarz - szkoda, że Altros o tym nie wspomniał.
Rozejrzał się w poszukiwaniu łasicy.
- Zenek, Aki znalazła drogę. - odczekał chwilę, lecz nikt mu nie odpowiedział - Zenek rusz tu swój włochaty zad. - poszedł w kierunku, w którym ostatnio go widział.
Z lekkim trudem przedarł się przez pierwsze krzaki, chwilę później musiał się schylić, by wejść głębiej, gdyż drzewa miały tu dość gęsto i nisko rosnące gałęzie. W końcu dotarł do miejsca, gdzie drzewa się przerzedzały. Kilkanaście metrów przed nim stał Zenek.
- Tu jesteś. - ruszył w jego stronę.
- Nie podchodź... - powiedział, nie odwracając wzroku, wpatrywał się w coś przed nim.
Garet spojrzał w tamtą stronę. Zaledwie pięć metrów od łasicy stał stwór, przypominający człekokształtną istotę. Jego potężne ciało w większość pokrywała gruba, brunatna, pokryta mchem kora. W miejscu gdzie powinny znajdować się ramiona wyrastały korzenie sięgające aż do samej ziemi. Na końcu jednego z nich umieszczony był ogromny głaz, który mógł służyć za świetną broń, robiącą mokre plamy ze swych przeciwników. Stał tam niczym posąg, świdrując Zenka rubinowym okiem, z drugiego oczodołu zionęła pustka.
- Reaguje na ruch, więc nie podchodź, bo nic z nas nie zostanie. - powiedział drżącym głosem.
- Ma jakieś słabe punkty? - zapytał ciemnowłosy.
- A widzisz by na takiego wyglądał? - odpowiedział z irytacją, powstrzymując ochotę odwrócenia się.
Garet do tej pory nie miał do czynienia z takim przeciwnikiem. Zazwyczaj byli to osobnicy niewiele wyżsi od niego - Garet był przeciętnego wzrostu - może nawet silniejsi, ale zawsze siłę nadrabiał szybkością i zwinnością.
Z odległości, która dzieliła go od potwora, mógł śmiało stwierdzić, że sięga mu do pasa. Głaz uczepiony prawego ramienia, również świadczył o jego nadludzkiej sile. To nie był zwykły przechodzeń, którego można okraść z zaskoczenia, ten stwór miał go w zasięgu wzroku i tylko czekał na okazję by użyć swojej śmiercionośnej broni.
Garet zaczął intensywnie myśleć. Teleportować się? Nie był pewny czy amulet zadziała, a nawet jeśli, to co zrobi gdy znajdzie się przy łasicy i wtedy kamień go zawiedzie? Podbiec i zaatakować? Pewnie został by zabity jednym ciosem. Poza tym nie wiedział nawet gdzie ma uderzyć, by zrobić jakąkolwiek krzywdę stworzeniu. Może po prostu zagarnąć Zenka i uciekać? Nie miał pewności jak zareaguje potwór, a tym bardziej gdyby uciekał, mógł by również narazić Aki, a tego nie chciał. Żadne rozwiązanie mu nie odpowiadało. Jednak nagle do głowy wpadł mu genialny pomysł.
- Zenek odwrócę jego uwagę. Gdy tylko za mną pójdzie wróć do Aki i ruszajcie do Altrosa.
- Coś ty zgłupiał?! Nie zgrywaj bohatera, nie masz z nim żadnych szans! Zrobi z ciebie mokrą papkę!
- Nie ma innego wyjścia. - mówiąc to rozejrzał się szybko po terenie.
Była to dość spora polana, na której uchowały się skąpe kępki wyschniętej trawy. Na około rosły drzewa, wystarczająco gęsto by zablokować do niej bezpośredni dostęp. Za potworem znajdowała się skarpa, na której również rosło kilka drzew. Nie wyglądała na bardzo stromą, a skaliste półki mogły ułatwić wspinaczkę. Garet powoli schylił się i podniósł z ziemi kamyk. Ruszył biegiem, okrążając stwora z lewej, w biegu rzucając kamieniem prosto w jego głowę. Ten odbił się głucho, na co potwór zareagował, odwracając się w stronę chłopaka. Garet stanął.
- No chodź, tu jestem! - zaczął wymachiwać rękami.
Stwór zrobił kilka kroków, ziemia zadrżała pod jego ciężarem. Rozpędził się uderzając głazem w miejsce, w którym stał Garet. Ten uskoczył w bok tuż przed ciosem, przetaczając się kilkakrotnie.
- Teraz Zenek, leć do Aki! - łasica stała osłupiała - No rusz dupsko!
Oprzytomniał, rzucił się do wyjścia zatrzymując jeszcze na chwilę przed ścianą drzew.
- A co z tobą?
- Dogonię was później! - krzyknął biegnąc w stronę skarpy.
Olbrzym był tuż za nim. Chłopak stanął przed ścianą, potwór już się na niego zamachnął. Garet poczekał i skoczył mu między nogami. Ciężki głaz uderzył tuż za nim, zostawiając spore wgłębienie w ziemi. Gdy próbował się podnieść zauważył, że stwór obraca się w pasie nie odrywając nóg od podłoża. W ostatniej chwili padł płasko na ziemię, unikając lecącego głazu. Olbrzym zatoczył pełne koło po raz kolejny próbując zmiażdżyć demona. Ten zdążył odtoczyć się na bok. Wstał szybko z gleby potykając się przy tym i ruszył biegiem na drugi koniec polany.
Aki niecierpliwie dreptała w miejscu. Właśnie postanowiła, że pójdzie śladem Gareta, gdy z krzaków wyskoczył Zenek przewracając ich oboje.
- Gdzie ta droga? - zapytał lekko zdyszany, pomagając jej wstać.
- Tam. - wskazała.
- No to nie traćmy czasu. - złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.
- A-ale co z Garetem?
- Powiedział, że mamy iść przodem, później nas dogoni.
Słońce znikało już za horyzontem, a niebo powoli zachodziło mrokiem usianym kilkoma pierwszymi gwiazdami. W środku lasu, na polanie, między gęsto rosnącymi drzewami zdawało się być jeszcze ciemniej. Garet dobiegając do drugiego końca polany, przystanął by potwór miał szansę go dogonić. Miał teraz chwilę na złapanie oddechu. Zdawał sobie sprawę, że jeśli jego plan wspięcia na skarpę nie wypali, to niedługo nie będzie w stanie niczego zobaczyć, a co gorsza, potwór z łatwością go dopadnie. To była jedyna szansa, by mógł uciec, a za razem nie narazić swoich kompanów.
Wyczekał odpowiedni moment tak jak poprzednio, i gdy olbrzym próbował go zmiażdżyć skoczył mu między nogi. Przetoczył się kilka razy słysząc za sobą głuchy łomot. Nie odwracając wzroku popędził jak strzała przed siebie i w sekundę znalazł się pod skarpą. Z rozpędu wyskoczył jak najwyżej w powietrze, wskakując na półkę. Obejrzał się na chwilę, potwór właśnie podniósł głaz z ziemi i ruszył w jego kierunku. Nie myśląc dłużej zaczął się wspinać. Na szczęście półki były dość szerokie, co pozwalało na stabilne stanie. Będąc już w połowie drogi obejrzał się po raz drugi, stwór stał około dwa metry od skarpy. Machnął głazem uderzając w skalną ścianę. Chłopakiem zatrzęsło, na głowę posypał mu się piach i mniejsze kamyki. Przeklął w myślach, teraz jego plan nie wyglądał na taki genialny. Po drugim uderzeniu ledwo się utrzymał, próbując w międzyczasie wejść wyżej. Palce mu słabły, a przed nim było jeszcze jakieś kilkanaście metrów wzwyż. Drugie tyle znajdowało się pod nim wraz z potworem, który chciał zrobić z niego mokrą plamę. Swoją drogą upadek z tej wysokości mógł by go zabić, lub unieruchomić na tyle by stwór dokończył dzieła.