4
« dnia: Sierpnia 12, 2007, 09:36:46 pm »
Dwie postacie znajdujące się na ogromnej, marmurowej wieży, stały na podłodze pokrytej malowniczym witrażem, wyczekując głosu skrytego gdzieś w przestrzeni. Jedna z nich była kobietą, na ramiona spływały jej długie czarne włosy, sięgające prawie ziemi. Twarz skrytą miała pod porcelanowo białą maską, natomiast ciało zakrywały warstwy delikatnego, zwiewnego materiału. Obok niej znajdował się mężczyzna odziany w długi czarny płaszcz skrywający jego całe ciało aż do ziemi. Trudno było określić czy jest stary, czy też tryska energiczną młodością, gdyż twarz mężczyzny schowana była w ciemnościach kaptura. Nagle z przestrzeni odezwał się donośny głos, wyliczając.
- Reaver, Yuzuriha, Reaver, Reaver, Yuzuriha, Reaver, Yuzuriha, Reaver, Reaver, Reaver...
Mężczyzna w płaszczu zagwizdał z podziwu.
- No proszę, siedem do trzech dla mnie. Widać zyskałem sobie niezłe poparcie, walcząc z Magusem. - bóg spojrzał w stronę kobiety - Musze przyznać, że pojedynek z tobą to był zaszczyt bogini Yuzuriho.
- Daruj sobie Reaver - odpowiedziała mu chłodno, nawet nie spoglądając w stronę boga - głosowanie wciąż trwa, zawsze może się wydarzyć jakiś cud.
- Cud? To my, bogowie jesteśmy od cudów, bardziej potrzebne jest tutaj szczęście, które najwyraźniej jest po mojej stronie. - kończąc zdanie zaśmiał się donośnie, jednak jego radość po chwili zmalała do zera, gdy głos kontynuował wyliczanie doliczając kolejne punkty dla Yuzurihy.
Głos zamilkł na chwilę, po czym odezwał się niespodziewanie.
- Ostateczny wynik to siedem do siedmiu, co oznacza tym samym wygraną dla bogini Yuzurihy, która przechodzi do walki finałowej. Zmierzysz się z bogiem Tantalusem, tobie Reaverze pozostało teraz walczyć o trzecie miejsce z Ignaciusem Firebladem.
- Najwyraźniej twoje szczęście cię opuściło Reaverze.
Mężczyzna zasyczał, po chwili rzekł do bogini:
- Cóż, biorąc udział w turnieju trzeba liczyć się również z przegraną. Pozostaje mi tylko przygotować moją ostatnią walkę i już nawet wiem co uczynię.
- Życzę ci powodzenia Reaver. - powiedziała spoglądając na zakapturzonego mężczyznę.
- Ja tobie również, piękna Yuzuriho. - Reaver ukłonił się, po czym czarna sfera otoczyła jego ciało, znikając po chwili razem z nim.
Yuzuriha opuściła wieże zaraz po mężczyźnie. Nikłe światło otoczyło jej ciało, jeden błysk i już była na miejscu. Długi korytarz z białych kamieni zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Wzdłuż jednej ze ścian rozciągały się wąskie okna, wyciosane u góry na kształt łuku. Przy jednym z nich stała postać, bogini pofrunęła do niej unosząc się nad powierzchnią gładkiej podłogi. Wysoki mężczyzna skierował swój wzrok w jej stronę. Wąskie, błękitne oczy przykrywały lekko, platynowe włosy sięgające poza pas. Między kosmykami wpięte miał dwa niebieskie pióra, sterczące lekko nad głową. Sam strój świadczył o tym, że jest jednym z bogów, odkrywając gdzieniegdzie wspaniale zbudowane ciało. Ukłonił się lekko widząc kobietę zmierzającą w jego kierunku, długie rękawy zaszeleściły cicho.
- Witaj bogini Yuzuriho. - powiedział jedwabnym głosem, uśmiechając się delikatnie.
Po chwili podnosząc się, jednym zgrabnym ruchem zarzucił włosy do tyłu.
- Witaj Tantalusie - odpowiedziała, zatrzymując się obok niego.
- Widzę, że to z tobą będę miał zaszczyt zmierzyć się w ostatecznej walce. - rzekł, a jego głos odbił się echem po ścianach pustego korytarza.
- Na to wygląda. - odpowiedziała spoglądając przez okno - Czy miejsce zostało już wybrane?
- Czekałem z niecierpliwością na to pytanie. - rzekł, po czym zrobił ruch ręką.
Białe obłoki rozmyły się, rozdmuchane przez chłodny wiatr. Zamek przenosząc się w przestworzach, niezauważony przez ludzkie oko, zawisł nad pustynią niezamieszkaną przez człowiecze stopy. Spękane żyły rozciągały się po całej jej powierzchni, żebrząc o krople wody. Jedynymi mieszkańcami tej srogiej pustyni były niezliczone ostre skały i kępki zeschniętej trawy rosnącej gdzieniegdzie między kamieniami. Słońce chowające się powoli za horyzontem odstąpiło miejsce swojemu bratu księżycowi, dając spalonej ziemi ukojenie. To z pozoru puste miejsce miało być dziś polem pojedynku dwóch ludzkich sił i ostatnią rozgrywką bogów. Dwa powietrzne okręgi zawirowały na powierzchni pustyni, unosząc w powietrze zaległy na ziemi pył, ukazując po chwili dwie ludzkie sylwetki. Niewysoki chłopak stał rozglądając się niepewnie, granatowe włosy związane chustą przykrywały mu lekko niebieskie, bystre oczy. Ubiór miał dość skromny, czarna bluzka z krótkim rękawem i szara kamizelka, oraz niebieskie spodenki. W dłoniach natomiast dzierżył potężne, złote ostrza złączone ze sobą solidną rękojeścią.
- Serge. - powiedziała cicho bogini.
- Zaskoczona? - zapytał Tantalus, spoglądając na nią.
- Nie - odpowiedziała chłodno - raczej zdziwiona. Twój podopieczny jest silnym przeciwnikiem. - mówiąc to, nawet na chwilę nie oderwała wzroku od pola bitwy - I to dzięki mnie udało mu się dostać do finału... - pomyślała.
Na przeciw chłopca znajdowała się dziewczyna o długich czarnych włosach, opadających luźno poza ramiona. Jej brązowe oczy wpatrywały się z lekką ciekawością w przeciwnika. Nosiła na sobie czarny, zapinany z przodu na zamek bezrękawnik i spodenki po za kolana. W dłoniach nie miała żadnej broni, chroniły je jedynie czarne skórzane rękawiczki i to swoimi rękoma miała walczyć. Ich spojrzenia spotkały się na chwilę. Tifa zmrużyła oczy wstrzymując oddech z zawrotną szybkością doskoczyła do swego przeciwnika atakując. Serge w ostatniej chwili zdążył zauważyć zbliżającą się pięść w kierunku jego twarzy. Uchylił się na bok, jednak Tifa zaatakowała z drugiej ręki, mierząc cios w lewy policzek Sergea. Chłopak cofnął się odruchowo kilka kroków w tył, trzymając za bolącą szczękę. Narastająca adrenalina pulsowała w żyłach, burząc krew. Nie mógł się obejść bez walki, tak samo jego przeciwniczka, która przypomniała mu tym ciosem, że oboje są w realnym świecie i tylko jedno z nich może wygrać tą walkę. Serge szybko otrząsnął się z rozmyślań i to on teraz atakował. Zamachnął się i przekręcając nadgarstek ciął horyzontalnie większym ostrzem. Tifa widząc ruch przeciwnika skuliła się upadając na klęczki. Broń mijając się z celem, przecięła puste powietrze w miejscu, w którym uprzednio znajdowała się przeciwniczka Sergea. Zaskoczony mógł tylko zobaczyć jak dziewczyna zmyślnie podcina mu nogi i zanim Serge zdążył upaść na ziemię, uderzyła go z łokcia posyłając kawałek dalej.
Na nieskalanej twarzy boga pojawiło się śladowe zwątpienie. Zmarszczył brwi nie rozumiejąc co się dzieje. Yuzuriha spojrzała na niego po czym rzekła.
- Czyżby twój podopieczny wątpił w swoje marzenie...a może już zwątpił....
Tantalus zacisnął mocniej pięść.
- No dalej. - rzekł bardziej do siebie niż do swojej towarzyszki.
Serge podniósł się powoli z ziemi podpierając o Mastermune, w tym czasie Tifa szarżowała prosto na niego. Kolejną pięść celowała w jego żebra, jednak tym razem chłopak obronił cios rękojeścią. Dziewczyna spróbowała ponownie uderzając z obrotu nogą, Serge był na to przygotowany. Wyczekując odpowiedniego momentu, odepchnął przeciwniczkę pozwalając sobie na złapanie oddechu. Tifa zachwiała się próbując utrzymać równowagę, brunet wykorzystał ten moment nieuwagi na atak, tnąc koło brzucha. Dziewczyna zdążyła się uchylić, jednak nie na tyle by uniknąć ciosu całkowicie. W tej chwili koło okolicy żeber wykwitła na jej brzuchu czerwona linia, powiększająca się z każdą sekundą. Chłopak zaatakował po raz kolejny, nie dając wytchnienia swojej przeciwniczce. Ciął coraz szybciej na ślepo, tylko po to by w końcu dosięgnąć celu. Dziewczyna dzielnie omijała większość ciosów, niektóre niestety były zbyt szybkie i tylko szczęście pozwalało jej nie zostać przeciętą na pół.
Bogowie patrzeli z góry białego zamku w milczeniu. Tantalus uśmiechał się lekko, widząc jak jego zawodnik niszczy ciało swojej przeciwniczki. Yuzuriha stała koło niego spoglądając na pole bitwy z niepokojem. Jej ręce drżały, co cieszyło jeszcze bardziej pięknego boga. Czuł, że Serge wygra, a zwycięstwo tego chłopca będzie oznaczało zwycięstwo jego nad wszystkimi bóstwami.
Tifa czuła jak jej ciało pożera palący ból, rozchodzący się po najdrobniejszych nerwach. Krew powoli sączyła się z otwartych ran, osłabiając ją i spowalniając refleks. Myśl, że ma tu zginąć wcale jej nie pocieszała, była teraz zbyt blisko celu by się poddać. W końcu zdecydowała się zaatakować spod gradobicia ciosów. Wyczekała na odpowiedni moment, gdy Serge atakował po raz kolejny w brzuch, ominęła ostrze bokiem, kontrując. Mastermune musnęło ją delikatnie, zostawiając płytkie cięcie, ale za to Tifie udało się sięgnąć przeciwnika. Zaskoczony Serge pojął co się stało dopiero wtedy, gdy turlając przez chwilę zatrzymał się kilka metrów od niej.
Bogini Yuzuriha odruchowo wstrzymała oddech, natomiast zszokowany Tantalus uderzył ręką w parapet, czując jak jego złość narasta.
- Jak to? - zapytał sam siebie.
Zdziwiony Serge zapewne również chciał by to wiedzieć. Tifa stała przed nim ledwo trzymając się na nogach, krew kapała z otwartych ran, wsiąkając w spragnioną ziemię. Zebrała w sobie ostanie siły i podbiegając do podnoszącego się z ziemi Sergea zaczęła uderzać raz po raz. Pierwszy cios w twarz, unik, kolejny w brzuch, trafiony. Uderzenie podrzuciło lekko ciało chłopaka w powietrze, stawiając go od razu na nogi kawałek dalej. Następny miał być kopniak z obrotu w bok, Serge odruchowo obronił się Mastermune, uderzenie jednak wyrwało mu broń z rąk. Złote ostrze poszybowało świszcząc donośnie, przecinając przez kilka metrów powietrze, po czym wbiło się w ziemię nieopodal. Dziewczyna kontynuowała atak, stawiając nogę obróciła się po raz kolejny, wymierzając cios. Kreśląc w powietrzu smugę ze złotego piasku, lśniącego w blasku ostatnich promieni słońca, uderzyła Sergea w twarz z kopnięcia. Równowaga chłopca została zachwiana, przez chwile słaniał się na nogach, czując dokuczliwy ból w każdej części jego ciała. Tifa nie przerwała ataku, wiedząc, że jeśli pozwoli przeciwnikowi odetchnąć ten może ją jeszcze zaskoczyć. Uderzyła resztkami sił w brzuch zdezorientowanego chłopaka, dało się słyszeć gruchot kości, łamanych pod siłą ciosu. Kolejne uderzenia spadły na niego jak grad z jasnego nieba. W końcu Serge opadł na ziemię brocząc krwią. Jedną ręką trzymał się za połamane żebra, drugą zaś podpierał o wyschniętą glebę by całkiem nie rozłożyć się na ziemi. Powoli spojrzał na Tifę ledwo utrzymując świadomość, ta stała nad nim dysząc ciężko, wciąż jednak trzymając się na nogach. Noc nadeszła niespodziewanie, tak szybko, że oboje zapomnieli już jak długo walczą.
- Wystarczy... - powiedziała niespodziewanie bogini, a głos z nieba dobiegł dwójkę bohaterów znajdujących się na pustkowiu.
Tantalus spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- On już nie wstanie i ty najlepiej o tym wiesz Tantalusie. - mówiła do niego, nadal spoglądając przez okno.
Bóg miał ochotę krzyczeć ze złości, ostatecznie zachował twarz uspakajając się, po czym rzekł:
- Wygrałaś... - jednym ruchem ręki wykonał jakiś tajemniczy znak w powietrzu i Serge zniknął.
Mężczyzna o urodzie kobiety spojrzał jeszcze na swoją przeciwniczkę, po chwili obrócił się na pięcie i opuścił biały pałac zostawiając boginię samą. Na twarzy Tify zagościł niepohamowany uśmiech, po tylu trudach nareszcie mogła cieszyć sie zwycięstwem. W końcu zamknęła oczy i zemdlała, nim jednak upadła, ktoś złapał ją kojąc palący ból. Zanim całkowicie straciła przytomność usłyszała jeszcze ostatnie słowa "możesz wrócić do domu...twoje marzenie zostanie spełnione".